Więcej tekstów na temat zdrowia znajdziesz na głównej stronie Gazeta.pl.
Aż 55 proc. badanych, którzy pracowali zdalnie podczas pandemii, poświęcało zawodowym obowiązkom także weekendy, a 34 proc. wyznało, że pracuje niemal codziennie dłużej niż 8 godzin. Podczas pandemii w Stanach Zjednoczonych przeciętna długość czasu pracy wzrosła o 48,5 minuty. To wyniki badania przeprowadzonego przez National Bureau of Economic Research (amerykańska prywatna organizacja typu non-profit zajmująca się badaniami w dziedzinie ekonomii), które śledziło skutki przejścia na tryb pracy zdalnej w ostatnich dwóch latach.
Najbardziej obciążeni obowiązkami zawodowymi byli pracownicy tak zwanej pierwszej linii, czyli ratownicy i służby medyczne. Tak ogromne obciążenie pracą podczas pandemii przyniosło ze sobą kolejną epidemię - zjawisko tak zwanego wypalenia zawodowego.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w 2019 roku oficjalnie uznała wypalenie zawodowe za czynnik wpływający na stan zdrowia. W najnowszej edycji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-11) pojawiło się pojęcie wypalenia zawodowego jako czynnika będącego podstawą do interwencji medycznej. W poprzedniej wersji tego rejestru wypalenie zawodowe było już wymieniane, ale teraz zyskało szerszy wymiar.
- Wypalenie to syndrom rozumiany jako stan wynikający z przewlekłego stresu w miejscu pracy, z którym nie udało się skutecznie sobie poradzić. Można go scharakteryzować jako:
Tak wypalenie zawodowe zostało zdefiniowane w dokumencie WHO. Zdaniem ekspertów ds. zdrowia ten stan rzeczy ma negatywny wpływ na ogólne zdrowie. Przepracowanie, brak odpoczynku, niedbanie o regenerację sił, kończy się problemami psychicznymi oraz zaburzeniami fizycznymi, z groźbą przedwczesnej śmierci.
Jeśli nieustannie się stresujemy, wpływa to na pracę całego organizmu. Stres grozi takimi problemami zdrowotnymi jak cukrzyca, nadciśnienie, zaburzenia w pracy układu pokarmowego oraz depresja. Eksperci w rozmowie z "MedicalNewsToday" podkreślają, że w perspektywie kilku lat nawet niewielki stres może negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie. Jak ten mechanizm działa?
Stres spowodowany przepracowaniem powoduje nadprodukcję hormonu o nazwie kortyzol. Zatem, gdy stresujemy się albo głodzimy (gdy intensywnie pracujesz, nie masz czasu na jedzenie lub na zakupy czy gotowanie), organizm zaczyna wydzielać kortyzol, a wraz z podwyższaniem się jego stężenia we krwi rośnie także poziom glukozy. Ponadto kortyzol mobilizuje inne potrzebne do walki hormony: adrenalinę i noradrenalinę. Pod wpływem kortyzolu wrasta także ciśnienie tętnicze krwi. To wszystko nie pozostaje obojętne dla zdrowia.
- Dodatkowy czas spędzany w pracy oznacza ponadto, że mamy mniej czasu na związki z innymi ludźmi, na ćwiczenia fizyczne i inne rzeczy, które mogą pomóc nam się zrelaksować. Wreszcie dodatkowy stres może spowodować, że sięgniemy po alkohol lub narkotyki, aby sobie z nim poradzić. Efektem końcowym może być wypalenie zawodowe - pisze "MedicalNewsToday".
Nadmiar hormonów walki może doprowadzić do zawału serca lub udaru mózgu. Ponadto tkwiąc w napięciu, cały czas zwiększamy nacisk na ciało, co może powodować bóle pleców i karku - także o takich zagrożeniach przypominają nam eksperci ds. zdrowia publicznego.
Kiedy doświadczasz stresu przez dłuższy czas, twój wewnętrzny mechanizm "walcz lub uciekaj" pozostaje stale włączony, a to może być rujnujące dla zdrowia w perspektywie nawet dziesięciu lat.
- Badania pokazują, że najmocniej destrukcyjny wpływ stresu na organizm odczuwamy następnego dnia po zdarzeniu. Nadmiar takich negatywnych uczuć wiąże się z większą liczbą przewlekłych schorzeń i większymi ograniczeniami funkcjonalnymi 10 lat później. Wyniki sugerują, że regeneracja afektywna po codziennych stresorach ma wyjątkowe znaczenie dla długoterminowego zdrowia fizycznego - piszą naukowcy z University of California i Pennsylvania State University, którzy badali, jak codzienny stres wiąże się ze zdrowiem fizycznym wiele lat później. Z tymi badaniami można się zapoznać na stronie PubMed.gov.
Wypalenie zawodowe i stres związany z pracą zostały powiązane z takimi zjawiskami jak karoshi, czyli śmierć z przepracowania. To pojęcie pochodzi z Japonii, ale z podobnym problemem borykają się także inne kraje, w tym Korea Południowa i Tajwan. Do śmierci dochodzi w wyniku udaru mózgu oraz chorób układu krążenia. Przepracowanie oznacza także wyższe ryzyko rozwoju innych zagrażających życiu schorzeń. Są wśród nich cukrzyca typu 2, choroby naczyniowo-mózgowe, choroby sercowo-naczyniowe i inne choroby przewlekłe, przede wszystkim nowotwory złośliwe, nadciśnienie, zapalenie stawów, przewlekłe choroby płuc.
Według raportu WHO w samym tylko w 2016 roku przepracowanie przyczyniło się do śmierci 745 tysięcy ludzi (wzrost o 29 proc. w stosunku do roku 2000). Umierano przede wszystkim w wyniku udaru mózgu (398 tys.) i choroby niedokrwiennej serca (347 tys.). Była to pierwsza tego typu globalna analiza wiążąca zgony i utratę zdrowia z długimi godzinami pracy.
- Badanie wykazało, że pracowanie co najmniej 55 godzin tygodniowo wiąże się z szacowanym 35 proc. wyższym ryzykiem udaru mózgu i 17 proc. wyższym ryzykiem zgonu z powodu choroby niedokrwiennej serca, w porównaniu z pracą po 35-40 godzin tygodniowo - piszą eksperci WHO.
Źródła: MedicalNewsToday, WHO, PubMed.gov, ScienceDirekt