Potrzebny kardiolog? W Rybniku poczekasz na wizytę prawie pięć lat

Eliza Dolecka
Od początku pandemii COVID-19 przyczynił się do śmierci ponad 75 tysięcy Polaków. Niewydolność serca w każdym "normalnym" roku zabija ok. 140 tysięcy. Boimy się raka, a umieramy głównie na choroby krążenia. I nie będzie lepiej, bo nic nie zapowiada obiecujących zmian: ani doraźnych, ani systemowych.

Już w 2018 roku co godzinę 16 osób w Polsce umierało z powodu niewydolności serca,* czyli takiego stanu, gdy serce nie może przepompować odpowiedniej ilości krwi, zazwyczaj z powodu uszkodzenia mięśnia lub jego zastawek. Pandemia koronawirusa nie mogła tej sytuacji poprawić. Wiele zgonów covidowych to zgony bezpośrednio spowodowane niewydolnością układu krążenia. Najczęściej nie zabija przecież sam wirus. Osłabiony system nie ma szans poradzić sobie z konsekwencjami zakażenia. Co trzydziesty Polak cierpi na niewydolność serca. Różnego rodzaju problemy kardiologiczne, często niezdiagnozowane, to już problem masowy. Nadciśnienie tętnicze ma 10 milionów rodaków. Co oferuje im system opieki zdrowotnej? Karykaturę opieki.

Zobacz wideo

Pilne? Czekaj tatka latka

W zasadzie podstawowa diagnostyka kardiologiczna nie jest zbyt skomplikowana i wstępną ocenę stanu układu krążenia może przeprowadzić lekarz pierwszego kontaktu. Problem w tym, że popularne od wiosny 2020 roku teleporady, nieprzypadkowo nazywane przez chorych teleduperelami, nie pozwalają nawet na wykonanie ekg czy zmierzenie ciśnienia tętniczego. A jeśli nawet lekarz POZ oceni, że pacjent wymaga konsultacji kardiologicznej, nie ma go gdzie odesłać.

Wyobraź sobie, że mieszkasz w Rybniku. To spore miasto na Śląsku (ponad 120 tys. mieszkańców), więc wydaje się, że poradnia kardiologiczna być musi. Sprawdzamy w oficjalnej wyszukiwarce NFZ, kiedy może umówić się do kardiologa mieszkaniec Rybnika, który właśnie dostał skierowanie, a jego stan jest stabilny. Faktycznie, poradnia jest. Zapraszają w marcu 2026 roku.

embed

Stan pilny? "Już" w październiku 2022, jeśli to jeszcze aktualne - według systemu termin był z pewnością dostępny 20 sierpnia, więc 25 sierpnia, czyli w chwili wyszukiwania, może już być zajęty.

embed

Znamy region, nie czepiamy się. Wiemy, że niedaleko Rybnika są kolejne duże miasta: Wodzisław Śląski, Żory i Jastrzębie-Zdrój. Może tam? Niby człowiek z chorym sercem, niejednokrotnie senior, nie powinien być narażony na takie wycieczki do specjalisty, ale konsultacja jest jednak ważniejsza. W Wodzisławiu chorego w stanie stabilnym mogą przyjąć w maju 2022 roku, w Żorach - za ponad rok, w Jastrzębiu "już" za dziewięć miesięcy. Stan pilny, kardiologiczny, wydaje się wymagać naprawdę szybkiej konsultacji. W Jastrzębiu zapraszają w listopadzie, w Wodzisławiu pod koniec stycznia przyszłego roku, w Żorach w marcu 2022 roku. Pewnie będzie już po czwartej fali pandemii, a wielu chorych już terminu nie doczeka.

Sprawdź, jak jest w twojej okolicy i przejdź do oficjalnej wyszukiwarki NFZ

Rozwiązania systemowe? Nie żartujmy sobie

Pacjenci radzą sobie, jak umieją, lub - na co zasobność portfela pozwala. Z tą jest jednak często kiepsko, bo choroby układu krążenia są wyraźnie skorelowane z wiekiem i niepełnosprawnością, więc zazwyczaj także z marnymi dochodami. Sama wizyta u kardiologa to niejednokrotnie wydatek rzędu 150-250 zł. Jeśli konieczne jest wykonanie badań laboratoryjnych i innych, niezbędnych do ustalenia koniecznego leczenia, jak echo, ekg, holter ciśnieniowy, trudno się zmieścić w tysiącu złotych. Tymczasem to dopiero początek. Leki też kosztują. Następne wizyty także.

Więcej o pandemicznej sytuacji w prywatnej opiece zdrowotnej:

Od lat mówi się o potrzebie "rozwiązań systemowych i skoordynowanej opieki kardiologicznej". Co z tego wynika realnie? Głównie, że się mówi. Podobnie jak w onkologii, chorobach rzadkich, cukrzycy... Efekty? Nadmiarowych zgonów w Polsce nie można wytłumaczyć tylko covidem, a nawet zaniedbaniami w leczeniu innych pacjentów podczas pandemii. Na katastrofę pracowaliśmy od lat.

Porażająco to widać w przypadku leczenia niewydolności serca. Ostatnie wiarygodne dane dotyczące tego schorzenia pochodzą z 2018 roku. Liczba chorych na niewydolność serca w Polsce przekraczała wówczas 1,2 mln, a w porównaniu do roku 2014 wzrosła o 65 tys. osób. Nie tak dużo? W badanym okresie nastąpił wzrost liczby zgonów o ponad 25 proc. i śmierć przysłaniała skutecznie obraz przyrostu chorych. W 2018 r. zgonów było już 142 tysiące.

Niewydolność serca jest najczęstszą bezpośrednią przyczyną zgonów w naszym kraju. Wyprzedza miażdżycęchorobę niedokrwienną serca czy poszczególne rodzaje nowotworów. By zabijać, nie potrzebuje chorób współistniejących.

W 2018 r. z powodu tej choroby odnotowano 279 tys. hospitalizacji. Dało nam to pierwsze miejsce w krajach OECD. Liczba hospitalizacji z powodu NS w Polsce jest dwu- trzykrotnie wyższa (w zależności od źródła danych) niż w średnia w 34 krajach OECD. Każde kolejne zaostrzenie choroby, wymagające hospitalizacji, oznacza, że stan chorego się trwale pogarsza. Średni czas przeżycia pacjenta po pierwszym leczeniu szpitalnym wynosi 2,5 roku, a po czwartym spada do niepełnego roku.

Działania doraźne? Też nie ma klimatu

NFZ wydaje rocznie na świadczenia związane z leczeniem niewydolności serca grubo ponad półtora miliarda złotych, z czego 90 proc. stanowią koszty hospitalizacji z powodu niewydolności serca. Wartość refundacji świadczeń w 2019 roku wyniosła 1 676 mln zł i była o 867 mln zł wyższa niż w 2014 r. (wzrost o 107 proc.). Na samo leczenie szpitalne wydano 1 588 mln zł.

Tymczasem, według ekspertów, nie tędy droga. Każda hospitalizacja jest świadectwem pogorszenia stanu klinicznego pacjenta, co wynika z nieodpowiedniej kontroli choroby oraz nieoptymalnej farmakoterapii. To farmakoterapia jest uważana za podstawową metodę leczenia niewydolności serca. Jak jest w Polsce? Marnie jest.

- Pacjenci z niewydolnością serca to grupa chorych, która od ośmiu lat nie otrzymała szansy na innowacyjne leczenie farmakologiczne, choć tych szans było kilka. W 2016 roku pojawiła się możliwość refundacji jednego z najbardziej nowoczesnych leków, którego wyjątkowe działanie potwierdzali pacjenci. Ostatecznie jednak zdecydowano, że lek jest za drogi i Polski nie stać na jego refundację - przypomina Agnieszka Wołczenko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pacjentów ze Schorzeniami Serca i Naczyń EcoSerce, inicjatorka Porozumienia Organizacji Kardiologicznych - Razem dla Serca.

Podstawą farmakoterapii niewydolności serca pozostają leki antagonizujące pobudzenie neurohormonalne, które poprawiają przede wszystkim rokowanie chorych z niewydolnością serca z obniżoną frakcją wyrzutową. Leki, które zdaniem pacjentów i ekspertów, mogą znacząco poprawić sytuację chorych, to:

  1. sakubitryl/walsartan, należący do stosunkowo nowej grupy leków - inhibitorów neprylizyny antagonistów receptora dla angiotensyny. Jego stosowanie może zredukować krótkoterminowe ryzyko zdarzeń niepożądanych, a dodatkowo uprościć schemat leczenia,
  2. dapagliflozyna i empagliflozyna, należące do flozyn, pierwotnie stworzone w celu leczenia cukrzycy. Zmniejszają objawy niewydolności serca i/lub zapobiegają ich pogorszeniu i spowalniają pogorszenie funkcji nerek, typową poważną konsekwencję nieprawidłowości w układzie krążenia. Optymalne efekty są możliwe przy leczeniu skojarzonym z sakubitrylem/walsartanem.
embed

Źródło: Raport: "Niewydolność serca w Polsce. Realia choroby, koszty, sugestie poprawy sytuacji", grudzień 2020, tabela na podstawie McMurray et al. 2019; Packer et al. 2020.

Specjaliści przekonują, że skuteczniejsze leczenie, przekładające się choćby na spadek hospitalizacji i zgonów, mogłoby się przyczynić do znacznych oszczędności finansowych. Według szacunkowych wyliczeń możliwe jest zaoszczędzenie rocznie, biorąc pod uwagę same koszty bezpośrednie, nawet 200 milionów złotych.

Okazuje się, że w Polsce "oszczędności" można jednak robić inaczej. Oszacowany spadek kosztów bezpośrednich, związanych z leczeniem niewydolności serca, tylko w pierwszej połowie 2020 roku wyniósł 17,8 proc. r/r. Wynikał z ograniczenia dostępu do świadczeń zdrowotnych i mniejszego popytu na nie w związku z pandemią. Chociaż, oczywiście, chorzy nie zniknęli (poza tymi, którzy problemy w opiece zdrowotnej przypłacili już życiem), więc w końcu poniesiemy konsekwencje tego stanu. Koszty odległe prawdopodobnie wzrosną, w związku z opóźnionym procesem diagnostycznym, leczniczym i rehabilitacyjnym wielu pacjentów.

Nowoczesne leki, pomocne w leczeniu niewydolności serca, które mogłyby znacząco poprawić sytuację pacjentów, wbrew zapowiedziom Ministerstwa Zdrowia, nie znalazły się na czerwcowej liście refundacyjnej. Wiemy już, że nie ma ich także na liście wrześniowej. Ich cena rynkowa nie robi wielkiego wrażenia, a jednak stałe obciążenie domowego budżetu rzędu ok. 200 zł przerasta możliwości wielu chorych. Oczywiście nie tylko tych z niewydolnością serca.

Pani Krystyna choruje na nadciśnienie tętnicze i cukrzycę. Ma 81 lat, więc teoretycznie powinna mieć leki za darmo, w ramach programu dla seniorów.

Owszem, za Siofor, który u mnie w aptece ostatnio kosztował osiem złotych, nie muszę wcale płacić, ale za bisoprolol, Pradaxę i parę rzeczy doraźnych - już tak. Średnio na leki na receptę miesięcznie wydaję ok. 250 zł.

Pani Krystyna słyszała, że teoretycznie jest możliwy taki dobór leków, żeby rzeczywiście były za darmo, ale nie dla niej, nie teraz, bez gwarancji skuteczności, z wyższym ryzykiem powikłań... Nie narzeka. Przecież zawsze może być gorzej.

* Dane epidemiczne dotyczące polskiej kardiologii za raportem: "Niewydolność serca w Polsce. Realia choroby, koszty, sugestie poprawy sytuacji", który powstał z inicjatywy organizacji pacjenckich, działających w dziedzinie kardiologii, zrzeszonych pod nazwą Porozumienie Organizacji Kardiologicznych - Razem dla Serca. Wśród autorów znaleźli się między innymi eksperci  z I Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, z Oddziału Rehabilitacji Kardiologicznej Szpitala Murcki w Katowicach, z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, z Oddziału Klinicznego Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II i Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Patronat naukowy Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK).

Więcej o: