Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych to fikcja. Decyduje nie stan chorego, tylko pieniądze

Lista leków, które nie będą finansowane w ramach RDTL zawiera aż 123 pozycje. Są na niej preparaty stosowane w leczeniu białaczki, czerniaka, mukowiscydozy i wielu innych, zagrażających życiu schorzeń. Według urzędników - nic takiego się nie dzieje, a zmiany są wręcz na lepsze. Organizacje pacjenckie alarmują, że to wyrok śmierci dla wielu chorych.

Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych jest mechanizmem finansowania terapii medycznych, stosowanym tylko wtedy, gdy jedyną szansą dla pacjenta jest terapia zarejestrowana, ale nieobjęta refundacją. Dla wielu chorych procedura RDTL oznacza jedyną nadzieję na indywidualną ścieżkę sfinansowania takiego leczenia z budżetu płatnika publicznego.

Ostatnie miesiące przyniosły istotne zmiany w programie RDTL. Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska, przypomina, że w intencji ustawodawcy miały one zwiększać dostępność do terapii ratujących życie chorych. Dawne RDTL włączono do Funduszu Medycznego. W ustawie o Funduszu Medycznym jest mowa o zapewnieniu dodatkowych źródeł finansowania, między innymi na leczenie chorób cywilizacyjnych, w tym chorób nowotworowych i chorób rzadkich. Teoretycznie na RDTL jest teraz znacznie więcej środków, bo aż trzy proc. budżetu na programy lekowe i chemioterapię, czyli około 160 milionów złotych. Wspaniały zapis! Tym bardziej, że nie jest wymagana opinia Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT). To znacznie upraszcza procedurę, o co postulowały licznie środowiska pacjenckie.

Nagle jednak pojawia się bardzo długa lista leków, których nie wolno uwzględniać w ramach tego programu. Znalazły się na niej terapie, odnośnie których nie ma zastrzeżeń merytorycznych, a jedynie wątpliwości kosztowe. Jednak, jeśli mowa o leczeniu ratunkowym, to jest ostatniej szansy, czy to kryterium kosztowe jest w ogóle zasadne? Czy Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych jest wciąż jeszcze jakkolwiek ratunkowy? - zastanawia się Irena Rej.

Obserwując to, co dzieje się z leczeniem mukowiscydozy w Polsce, widać, że ten program stał się fikcją. Nowe wnioski o kosztowne leczenie przyczynowe nawet nie będą rozpatrywane (leków nie ma na liście), więc ewentualnych zgonów nie da się już połączyć z wadliwością systemu.

Giną ludzie

Udało się uratować życie 30-letniego Kamila Matalewskiego, w sprawie którego interweniowaliśmy pod koniec czerwca. Kilka dni temu chory wreszcie otrzymał lek. To żaden sukces i cud, bo jego terapia jest gwarantowana, nie było żadnych podstaw prawnych przerwania leczenia, chory spełniał wszelkie kryteria... TYLKO leku nie dostawał i w cierpieniu umierał na raty (przymusowe odstawienie leku Kalydeco przyczyniło się do gwałtownego pogorszenia stanu pana Kamila).

Kamil Matalewski jest leczony w ramach programu lekowego "Leczenie mukowiscydozy (ICD-10 E84)", objętego refundacją. Jego kryteria spełnia zaledwie 10 chorych, głównie ze względu na rzadkie występowanie mutacji, w przypadku których preparat Kalydeco ma zastosowanie. Dla kilkuset innych chorych potrzebne są inne leki, których Polska nie refunduje. Jaki zatem ma to związek z RDTL?

45-letni Michał Peryt (na zdjęciach dołączonych do artykułu), podobnie jak Kamil Matalewski, leczy się w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce-Zdrój. Jest w stanie gorszym niż pan Kamil - obecnie jego płuca mają już tylko 12 proc. wydolności, chory czeka na przeszczep płuc. Jeszcze może uniknąć śmierci, bo spełnia wszelkie kryteria medyczne, by otrzymać ratujący życie leki (Kafrio i Kalydeco) i ma na to niezbędną zgodę wojewódzkiego konsultanta. TYLKO leków też nie dostaje od miesięcy.

Organizacje pacjenckie sygnalizują, że niezdrowy klimat wokół zmian w RDTL uderza bezpośrednio w pacjentów. Szpitale nie chcą nawet realizować zamówień na bardzo drogie leki, zaakceptowanych w NFZ, bo boją się, że potem nie otrzymają zwrotu środków. Od paru miesięcy przestały nawet składać wnioski, bo "to nic nie da". Proceduralne przeszkody wydają się im nie do obejścia. Ostatnie ograniczenia, czyli brak możliwości nawet wnioskowania o leki wyrzucone z listy (w tym Kaftrio i Symkevi), tylko potwierdza, że zaciska się pętla na szyi chorych. Jeszcze niedawno pacjenci wierzyli, że będą mieli dostęp do nowoczesnego leczenia w ramach refundacji, podobnie jak to się dzieje w cywilizowanych krajach. Dziś na umieranie w męczarniach skazywani są kolejni chorzy na mukowiscydozę. 

Nie ma chętnych na drogie leki?

Gdyby potraktować poważnie pismo z Ministerstwa Zdrowia, dotyczące zmian w RDTL, można odnieść wrażenie, że polscy pacjenci nie chcą się leczyć nowoczesnymi lekami przyczynowymi, a ich zniknięcie z listy nie ma znaczenia:

- Należy zwrócić uwagę na fakt, że w okresie 23 lipca 2017 r.- 31 maja 2021 r., a więc w okresie obejmującym zarówno finansowanie leczenia w ramach procedury RDTL oparte na decyzjach administracyjnych wydawanych przez Ministra Zdrowia, jak również finansowanie leczenia z puli środków Funduszu Medycznego, o możliwość leczenia mukowiscydozy z zastosowaniem terapii skojarzonej lekami Kaftrio oraz Kalydeco nie wystąpił żaden świadczeniodawca uprawniony do korzystania z leczenia w ramach procedury RDTL - pisze do nas Justyna Maletka z biura komunikacji MZ.

Anna Cisowska z  ruchu społecznego 2000 Powodów odpowiada:

Pacjenci bardzo często trafiają na ścianę u swojego lekarza lub w dyrekcji ośrodka. Ośrodki obawiają się, że nie odzyskają pieniędzy z NFZ. Przepisy nie są znane wszystkim, brak decyzyjności, odwlekanie tematu. Po wielu miesiącach batalii rodzin pacjentów w danym ośrodku i uzyskaniu zgody konsultanta wojewódzkiego, wniosek nie jest dalej procedowany, tak jak w Rabce. Znam tylko jeden ośrodek (Gdańsk), który przekazał wniosek do apteki szpitalnej, która miała dokonać zamówienia leku z wolnej stopy u producenta (czyli zgodnie z obecną procedurą). Niestety, pacjent zmarł.

Pan Michał i jego rodzina tracą resztki nadziei. Nie mogą ubiegać się o RDTL, bo go oficjalnie dostali. Na papierze wszystko się zgadza. Chory walczy jeszcze o życie, próbując uzbierać pieniądze na własną rękę, w ramach zbiórki publicznej. Inaczej nie dożyje nawet do przeszczepu. LINK DO ZBIÓRKI

Na takie rozwiązanie decyduje się coraz więcej chorych, ale ich leczenie kosztuje ok. 100 tys. miesięcznie, bo, w przeciwieństwie do instytucji państwowych nie mają możliwości negocjowania cen. Jak zebrać takie pieniądze? Trzeba próbować. Można protestować, że "się przecież należy", nie wyręczać państwa. I umrzeć, osierocić córkę, mając rację.

Zobacz wideo

Ile jest warte ludzkie życie?

Prawidłowo leczeni pacjenci z mukowiscydozą za granicą żyją 10-15 lat dłużej niż w Polsce. Jakość tego życia jest coraz lepsza. Różnica jego długości rośnie, bo leki przyczynowe działają nawet u 90 proc. chorych, pozwalając im normalnie funkcjonować. Nowoczesne leczenie sprawia, że kolejni pacjenci przekraczają następne bariery długości życia, w zależności od mutacji - 50 lat, 60, więcej, w dobrej formie. Może w tym problem? Koszty rosną, a terapii nie wolno przerwać.

Nie mówimy o ludziach w śpiączce, z ograniczoną świadomością. Mówimy o pacjentach umierających powoli, w bólu, walczących o każdy oddech z pełną świadomością, że trafili do piekła przez pieniądze.

Urzędnicy w Polsce twierdzą, że wiedzą, ile jest warte ludzkie życie i kogo leczyć już się nie opłaca. Planowane zmiany w ustawie refundacyjnej zakładają, że będzie limit, którego już się obejść nie da. Do art. 11 obowiązującej ustawy dojdzie zapis o sześciokrotności PKB na mieszkańca. Co to oznacza w praktyce, zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia:

- Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego wartość Produktu Krajowego Brutto na mieszkańca (tzw. PBK per capita) wynosi 59 229 zł. Biorąc pod uwagę treść projektowanego brzmienia, dodanego do art. 11 ustawy o  refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz  wyrobów medycznych, ust. 12, tj. "Minister właściwy do spraw zdrowia odmawia wydania decyzji o objęciu refundacją dla leku lub środka spożywczego specjalnego przeznaczenia żywieniowego, jeżeli  wysokość progu kosztu uzyskania dodatkowego roku życia skorygowanego o jakość, przekracza sześciokrotność Produktu Krajowego Brutto na jednego mieszkańca.

Dziś wartość sześciokrotności PKB per capita wynosi 355 374 zł, czyli chorzy na mukowiscydozę nie mają szans na leczenie, gdyż ich terapie kosztują ok. milion zł rocznie na osobę.

Zapis o PKB nie dotyczy RDTL, ale wystarczyło drogie leki wyrzucić z listy ratunkowej i po problemie.

Bezwarunkowa obrona życia na każdym etapie? Właśnie tak wygląda w praktyce.

Więcej o: