A jednak zawinił szpital w Rabce? Niejasne przyczyny dramatu trzech pacjentów z mukowiscydozą

W tej historii nic nie jest oczywiste. Im dłużej zajmujemy się tą sprawą, tym więcej wątpliwości. Z pewnością trzech pacjentów z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce nie otrzymało na czas ratującego życie leczenia. Po licznych interwencjach udało się zdobyć leki dla dwóch osób. Będący w najcięższym stanie Michał Peryt jest wciąż bez pomocy. Bezduszność urzędników? Chyba jednak nie.

Spełniali niezwykle wyśrubowane kryteria dostępu do leczenia, leków nie dostawali. Po licznych interwencjach organizacji pacjenckich i redakcji Zdrowie.gazeta.pl (czynnie wspieranej przez Biuro Komunikacji Ministerstwa Zdrowia) udało się wydobyć leki dla 30-letniego Kamila Matalewskiego. Pan Kamil czuje się już znacznie lepiej, chociaż jeszcze kilkanaście dni temu był w dramatycznym stanie i położeniu. W ten weekend obchodził już hucznie 30. urodziny. Drugi pacjent z Rabki, objęty tym samym programem, też ma się dobrze. Jest jeszcze młodszy od pana Kamila, więc trzeba mieć nadzieję, że też szybko dojdzie do siebie i nie poniesie poważniejszych szkód kilkumiesięcznego oczekiwania na lek. 45-letni Michał Peryt, który jest w najcięższym stanie, leków wciąż nie dostaje i dostać nie może, bo Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce, leczący pana Peryta, wciąż nie złożył odpowiednich dokumentów do NFZ. 

Jak nas poinformował Jarosław Rybarczyk, główny specjalista biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia:

Małopolski Oddział Wojewódzki NFZ nie otrzymał informacji o wdrożeniu leczenia u pacjenta, o którym mowa. Należy podkreślić, że Małopolski OW NFZ nie ma wpływu na decyzje lekarzy dotyczące wdrożenia lub niewdrożenia u konkretnego pacjenta określonego sposobu leczenia.

Pacjent prowadzi zbiórkę publiczną, by przeżyć jeszcze chociaż rok. Zebrał całkiem pokaźną sumę, ale zbiórka już wyraźnie stanęła, a brakuje ponad 900 tysięcy złotych. Takie apele o wsparcie często okazują się nieskuteczne. Pan Peryt nie ma jednak wyjścia. Lek mu przysługuje, ale sama racja nie ocali mu życia. Walczy.

Pomoc dla garstki chorych? Już nieaktualne

Ciężko chorzy ludzie nie powinni leków "zdobywać", być ratowanymi dopiero w stanie krytycznym, potrzebować pomocy mediów, by otrzymać pomoc należną im zgodnie z obowiązującymi przepisami. Tyle teoria. W przypadku mukowiscydozy rządzący na chorych postawili krzyżyk i to jest pierwszy, zasadniczy problem w całej sprawie.

Skuteczne, nowoczesne leczenie przyczynowe mukowiscydozy to nie jest jakaś nowość, eksperyment, medyczna sensacja. Pierwszy lek przyczynowy (Kalydeco), wykorzystujący wiedzę o genetycznym uwarunkowaniu choroby, Europejska Agencja Leków (European Medicines Agency) dopuściła do sprzedaży w Unii Europejskiej 22 lipca 2012 roku. Świat uznał terapię za przełomową, bo nie tylko wyraźnie przedłuża długość życia chorych, ale przede wszystkim znacznie poprawia jego komfort. Chorzy funkcjonują niemal jak ich zdrowi rówieśnicy i nie wyklucza się, że ich długość życia nie będzie inna od przeciętnej. Aktualnie chorzy z mukowiscydozą, w krajach, gdzie Kalydeco jest powszechnie stosowane i refundowane, żyją kilkanaście lat dłużej niż w Polsce.

Niestety, stosowanie Kalydeco ma sens w leczeniu tylko części osób dotkniętych mukowiscydozą, o ściśle określonych mutacjach. Taką mutację ma Kamil Matalewski (i dosłownie kilka innych osób w Polsce), dlatego został objęty programem lekowym B.112 "Leczenie mukowiscydozy (ICD-10 E84)". To teoretycznie gwarantowało mu prawo do refundacji. 17 maja leczenie zostało jednak przerwane. Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce-Zdrój, nadzorujący leczenie pacjenta, poinformował go, że terapia nie będzie kontynuowana z powodu braku pieniędzy. Kamil Matalewski twierdzi, że szpital za zaistniałą sytuację obwiniał NFZ, chociaż stosownych dokumentów choremu nie pokazał.

Interweniowaliśmy wówczas w Ministerstwie Zdrowia i szybko uzyskaliśmy odpowiedź. Małopolski NFZ zapewniał, że problemu z finansowaniem nie ma. Nie otrzymał też od Instytutu informacji o podjętej decyzji dotyczącej wstrzymania leczenia pacjentów. Miała ona "budzić duże zdziwienie i zostać wyjaśniona ze szpitalem". Nie znamy szczegółów interwencji NFZ, ale pan Kamil ostatecznie dostał lek w lipcu i udało mu się przeżyć.

Niestety, pointa jest bardzo smutna. Program nie będzie dostępny dla kolejnych chorych spełniających kryteria medyczne. Jak przyznaje Ministerstwo Zdrowia, art. 11 ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych, prawdopodobnie zmieni brzmienie i zostanie wyraźnie określony limit "progu kosztu uzyskania dodatkowego roku życia skorygowanego o jakość". Na dziś to ok. 355 tysięcy złotych rocznie. Leczenie mukowiscydozy lekami przyczynowymi to, w zależności od leku, ok. miliona złotych rocznie.

Leki przyczynowe na mukowiscydozę są refundowane w 26 państwach Europy, w tym w Danii, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Francji czy Hiszpanii. W pięciu kolejnych krajach: Rumunii, Węgrzech, Szwecji, Portugalii i Norwegii ich zakup jest finansowany ze środków publicznych i dostępny dla pacjentów w ramach innych metod finansowania. Rumunię stać. Czechy stać. Polski nie stać. I koniec.*

Akurat pan Kamil teraz ma już zagwarantowane leczenie, bo został objęty programem przed zmianą przepisów. Z drugiej strony  - na papierze też miał gwarancje wcześniej, a leku nie dostawał. Zresztą - usłyszeliśmy nieoficjalnie w Rabce, że "to się jeszcze zobaczy, co będzie dalej" za parę miesiący, bo jak NFZ zapłaci za chorego zbyt mało, to szpitala nie stać na kredytowanie pacjenta. Takich sygnałów, także bezpośrednio do chorych, w Rabce wysyła się więcej. Nic oficjalnie. Tylko "ktoś coś komuś powie", najchętniej przez telefon. "To nie nasza wina, to system". Możliwe, ale czy należy tym obciążać pacjentów? Czy ich to w ogóle powinno obchodzić? Czy w sytuacji chorych, których życie jest zagrożone, sprawy można załatwiać półsłówkami, z zaskoczenia?

Był jeszcze dostęp ratunkowy...

Sprawa Michała Peryta to trochę inny problem. Pacjent wymaga terapii złożonej i nie obejmuje go żaden program refundacyjny. Ze względu na bardzo ciężki stan zdrowia mógł się jednak ubiegać o Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych. To mechanizm finansowania terapii medycznych stosowany tylko wtedy, gdy jedyną szansą dla pacjenta jest terapia zarejestrowana, ale nieobjęta refundacją. Procedura jest na tyle skomplikowana i obłożona wieloma ograniczeniami, że organizacje pacjenckie chorych na mukowiscydozę od miesięcy walczyły o dostęp do zwykłej refundacji. Ta jest aktualnie niemożliwa. RDTL też nie.

Na obecnej liście leków objętych dostępem ratunkowym nie ma leków przyczynowych stosowanych w leczeniu mukowiscydozy, czyli Kaftrio, Orkambi i Symkevi (terapia złożona z Kalydeco). Czyli: niezależnie od stanu zdrowia, pacjenci nie mogą liczyć na finansowanie terapii. Tę drogę im zamknięto, chociaż urzędnicy nie wykluczają, że to "stan przejściowy".

Nie dotyczy to jednak pana Peryta. Pacjent przeszedł procedurę przed zmianą przepisów, uzyskał w odpowiednim czasie wymaganą zgodę wojewódzkiego konsultanta i ma prawo do leczenia.

Takie zapewnienia otrzymaliśmy z Ministerstwa Zdrowia.

Pacjenci, którzy rozpoczęli leczenie produktem leczniczym niepodlegającym finansowaniu w ramach procedury Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych przed wpisaniem leku na właściwy wykaz, mają prawo do kontynuacji leczenia, pod warunkiem udowodnienia skuteczności dotychczasowego leczenia. Informacja o zamiarze kontynuacji leczenia powinna zostać przekazana przez świadczeniodawcę do właściwego, lokalnego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia

- wyjaśniają urzędnicy.

Problem jednak w tym, że szpital w Rabce do tej pory nie przekazał odpowiednich dokumentów do NFZ, co potwierdza MZ. Chory zaś twierdzi, że został telefonicznie poinformowany przez szpital, że ten leku nie zamówi. My uzyskaliśmy (nieoficjalnie) taką samą informację.

Potrzebne są rozwiązania systemowe

Leki przyczynowe to więcej niż nadzieja dla niemal 90 proc. chorych z mukowiscydozą. Nie ma powodu (poza pieniędzmi), by doprowadzać chorych do skrajnie złego stanu zdrowia, bezpośrednio zagrażającego ich życiu. Chorzy z mukowiscydozą mogą dziś normalnie żyć, pracować, doczekać emerytury.

Gdyby leczyć wszystkich potrzebujących na normalnych zasadach (żadne zawieszane i odwieszane programy, RDTL), potrzeba rocznie ok. 300 milionów złotych. Specjaliści zapewniają, że nawet mniej, bo z producentami leków można negocjować ceny, gdy zamówienie jest masowe, a finansowanie gwarantowane przez państwo.

Mnóstwo pieniędzy? Niewątpliwie. Nietrudno jednak znaleźć przykłady w tym kraju, gdy znacznie większe środki przeznaczano na zdecydowanie mniej sensowne cele, a nawet na głupstwa.

Aktualnie zablokowany jest jakikolwiek dostęp do finansowania (poza wspomnianymi kilkoma wyjątkami). Chorym pozostają zbiórki publiczne lub dotychczasowe metody leczenia. Efekt? Mediana wieku w chwili zgonu w Polsce wynosi 24 lata. W cywilizowanych krajach chorzy żyją 10-15 lat dłużej i wciąż długość ich życia się wydłuża, dzięki stosowanemu leczeniu.

Co się dzieje w Rabce?

Klinika Pneumonologii i Mukowiscydozy w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce-Zdroju to jeden z kilku ośrodków zajmujących się dorosłymi z mukowiscydozą w Polsce. Ośrodek specjalizuje się w leczeniu dzieci, a potem kontynuuje opiekę. Chorzy bardzo cenią sobie tę placówkę za profesjonalizm, sprawny proces diagnostyczny, unikalne osiągnięcia terapeutyczne, ale też "ludzkie podejście do chorego".

Trudno uwierzyć, że gdziekolwiek można odmówić leczenia pacjentom, którym się ono ustawowo należy, dlatego zależało nam na komentarzu placówki. Niestety, nie możemy go uzyskać od wielu dni, a Michał Peryt nie ma czasu.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Instytut już 20 lipca. Chociaż ustawa o dostępie do informacji publicznej zobowiązuje placówkę do wyjaśnień niezwłocznie, ale nie później niż 14 dni, czwartego sierpnia (po czasie) uzyskaliśmy wreszcie odpowiedź, a właściwie brak odpowiedzi:

Z uwagi na złożoność sprawy oraz obciążenie pracą, odpowiedzi udzielimy w terminie do 3 września br.

Pod pismem podpisała się mgr Maria Dunaj, dyrektor Oddziału Terenowego Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce. Istnieje spore ryzyko, że pacjent tej odpowiedzi już nie doczeka. Jego życie jest zagrożone, a szpital doskonale o tym wie.

Ze szpitalem kontaktowaliśmy się również telefonicznie. Sekretariat przekierował nas do Działu Współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia, bo "tam mogą coś wiedzieć". Może wiedzą, ale nie powiedzą, bo nie są upoważnieni do udzielania informacji. Dostaliśmy bezpośredniego maila do zastępcy dyrektora ds. lecznictwa, dr n. med. Andrzeja Pogorzelskiego. To głównie on opiekuje się pacjentami z mukowiscydozą, więc kierunek wydawał się właściwy. Uprzedzono nas, że dr Pogorzelski jest bardzo zajęty i na rozmowę nie znajdzie czasu, ale na maile odpowiada. Napisaliśmy 26 lipca. Wciąż cisza, chociaż prośbę o rozmowę przekazywaliśmy też przez organizacje pacjenckie.

Co udało się ustalić nieoficjalnie? W szpitalu panuje ogólne rozżalenie, że sugerujemy współodpowiedzialność placówki za problemy chorych, bo "to nie jest wszystko takie proste". Według pracowników, dokumenty otrzymane z małopolskiego NFZ wcale nie dają pewności, że finansowanie dla chorych jest zapewnione. Pisma od urzędników mają zawierać sporo ogólników i brakuje w nich jasnej deklaracji co do pełnego sfinansowana terapii. Pracownicy sugerują, że szpital już jest zadłużony i "brak zwrotu środków go dobije".

Jeśli kondycja placówki jest zła, to z pewnością nie za sprawą leczenia przyczynowego mukowiscydozy, bo to wystartowało dopiero wiosną tego roku i zaraz zaliczyło falstart. Oczekiwania bezwarunkowej gwarancji zwrotu kosztów leczenia przed jego wdrożeniem są nierealne i według naszej wiedzy nigdzie się tego nie praktykuje. Zresztą - chyba słusznie. Mówimy o sporych pieniądzach i narodowy płatnik powinien nad tym mieć kontrolę.

Znamy wiele szpitali, które realizują kosztowne programy lekowe i mają problemy z odzyskiwaniem środków. Pierwszy raz jednak słyszymy, że placówka z tego właśnie powodu być może pozwoli choremu umrzeć. Wydolność płuc Michała Peryta to zaledwie 12 proc. Nie ma zbyt dużo czasu.

Oczywiście, to nie jest wina Rabki, że nie ma normalnych zasad leczenia. Skoro jednak w tym konkretnym przypadku można coś zrobić, lęk o ewentualne późniejsze problemy z fakturą musi po prostu szokować.

Chociaż wciąż nie znamy oficjalnego stanowiska Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce, zdecydowaliśmy o publikacji tekstu. Sprawa jest zbyt poważna i do trzeciego września nie mogą czekać pacjenci. Oczywiście, jak tylko otrzymamy odpowiedź z Instytutu, tekst zostanie o nią zaktualizowany.

Zobacz wideo

* Informacje o zasadach leczenia za granicą za: Jakub Kralka, "Polacy chorzy na mukowiscydozę żyją o 15 lat krócej, niż w innych krajach Europy. Jest lek, ale Ministerstwo Zdrowia wykręca się koronawirusem", Bezprawnik.pl, 22.04.21. Autor jest redaktorem cytowanego bloga i prawnikiem specjalizującym się w problematyce prawa mediów i nowych technologii.

Aktualizacja, 25.08.21

Otrzymaliśmy obszerne wyjaśnienia ze szpitala w Rabce. Ich pełna treść jest dostępna pod tym LINKIEM. Do tematu wrócimy, bo naszym zdaniem sprawy nie zamykają.

Więcej o: