Szokująca drożyzna w prywatnej opiece zdrowotnej? Przedstawiciele największych sieci zaprzeczają

Z naszych obserwacji i sygnałów od czytelników wynika, że z miesiąca na miesiąc w prywatnej opiece zdrowotnej jest gorzej. Poszybowały ceny badań lekarskich, nawet tych podstawowych, konsultacje specjalistyczne, wizyty stacjonarne, teleporady... Podwyżek o kilkadziesiąt i więcej procent nie uzasadnia ani pandemia, ani sytuacja ekonomiczna Polski.

Niesmak, niedowierzanie, szok. Wiele osób, które zostają zmuszone do skorzystania z prywatnej opieki zdrowotnej, doświadcza takich emocji. To nie są ceny na polską kieszeń. Źle było przed drugą falą pandemii. Teraz jest już katastrofa.

Dwa światy

To zasadniczo nie jest dobry czas na atakowanie pracowników ochrony zdrowia i podsycanie niechęci do środowiska medycznego, o czym nieraz zapominają politycy. Pielęgniarki i lekarze wykonują teraz heroiczną pracę, której nikt by nie chciał za żadne pieniądze. Kto nas będzie ratował, jeśli nie oni?

Z drugiej strony nie da się już ignorować bardzo niepokojącego zjawiska. O tym się mówi w polskich domach, firmach, w mediach społecznościowych. Smutnymi doświadczeniami dzielą się nasi czytelnicy. Od ponad roku żyjemy w Polsce z pandemią. Oswoiliśmy lęk przed samym covidem, chcemy trochę normalności i bezpieczeństwa, także w zakresie ochrony zdrowia.

Na państwową opiekę zdrowotną trudno liczyć - zdziesiątkowana walką z covidem, ograniczona wciąż zmieniającymi się przepisami, które często uniemożliwiają dostęp do podstawowych świadczeń, od dawna jest na skraju wydolności. Żaden system na świecie nie jest przygotowany na takie nieplanowane obciążenia. Nasz, z wieloletnimi zaniedbaniami, musiał polec. Łatanie dziur jest często chaotyczne, spycha się "na potem" wszystko, co się da, chociaż z niepodważalną stratą dla pacjenta. Nieprzypadkowo dominujemy w statystykach śmierci, nie tylko covidowych.

Medyk rozdaje karty?

Wydawać by się mogło, że jakimś wsparciem okaże się prywatna opieka zdrowotna, od dawna przecież popularna w Polsce. Gigantyczne kolejki do specjalistów, a nawet trudności z dostaniem się do lekarza POZ w ramach NFZ, szczególnie w sezonie grypowym, były powszechne od lat. Covid tylko to dobił. Wcześniej jednak sporo Polaków mogło ratować się dzięki prywatnej opiece zdrowotnej. To coraz trudniejsze, bo ceny za usługi poszybowały, a nasze dochody przecież wcale nie. Wręcz przeciwnie - wielu ludzi straciło pracę i konkretne pieniądze z powodu lockdownu. Wszyscy ponosimy wyraźne ekonomiczne koszty pandemii, choćby w opłatach za żywność, transport, usługi.

Prawie każdy, kto musi z jakiegokolwiek powodu skorzystać z prywatnej opieki zdrowotnej, zwłaszcza w dużych miastach, jest zszokowany obowiązującymi stawkami. Przed pandemią znalezienie prywatnej placówki, w której za konsultację internistyczną trzeba było zapłacić ok. 80 zł, nie stanowiło problemu, podobnie jak "wypisanie recepty" bezpłatnie czy za 40 zł. Teraz cena ok. 170 zł to norma. Tyle, ile jeszcze niedawno kosztowała wizyta u specjalisty. Obecnie konsultacja specjalistyczna za 200 zł jest już okazyjną. Bywa jednak, że za poradę specjalisty (przez telefon) trzeba zapłacić 340-350 zł (cena np. w sieciach Psychomedic i Harmonia), czyli tyle, ile na początku roku 2020 roku płaciło się medycznym sławom - profesorom i ordynatorom. Co gorsza - to stawka za konsultację u psychiatry dziecięcego. Teraz, w pandemii, gdy wsparcie jest szczególnie potrzebne i niejednokrotnie nie kończy się przecież na kilku wizytach.

W tabelce porównanie cen w kilku większych sieciach na podstawie aktualnych cenników:

embed

Już we wrześniu ubiegłego roku ukazało się kilka publikacji, głównie w prasie branżowej, które sugerowały, że sytuacja jest bardzo poważna, bo wzrosty cen w prywatnej opiece medycznej sięgają niemal 10 proc., czyli zdecydowanie powyżej inflacji. Próbowano je tłumaczyć przede wszystkim rosnącymi kosztami bezpieczeństwa sanitarnego i inwestycjami umożliwiającymi sensowne przeprowadzanie teleporad (głównie zaplecze technologiczne i szkolenia pracowników). A potem przyszła druga fala pandemii, wreszcie trzecia, i okazało się, że podwyżki rzędu 10 proc. mogą dotyczyć nie roku czy kwartału, ale nawet miesiąca. Generalnie skala problemu została trochę ukryta w połączonych statystykach wszelkich usług dla ludności, bo osobnych, poważnych analiz, co się z tym rynkiem medycznym teraz w Polsce dzieje, jest jak na lekarstwo.

Nieoficjalnie nawet przedstawiciele prywatnej opieki zdrowotnej przyznają, że ceny bywają horrendalne, ale popyt na nie wciąż ogromny. Wzrost cen tłumaczą przede wszystkim koniecznością zaspokojenia oczekiwań zarobkowych lekarzy i pielęgniarek. To ich wynagrodzenie ma w niektórych placówkach stanowić nawet 85 proc. kosztów. W Polsce mamy najmniej lekarzy w Unii Europejskiej na tysiąc mieszkańców. Brakuje pielęgniarek. Nie od wczoraj czy od roku, a co najmniej od kilku lat. Gdy medycy trafili do walki z covidem, sytuacja zrobiła się już dramatyczna. Jest ogromna konkurencja, wszyscy walczą o te same skromne zasoby, a lekarze stawiają wymagania.

"Teleduperele", czyli kto się "pasie na koronawirusie"

Jeśli to czynnik ludzki decyduje o cenie, mamy wyjaśnienie, dlaczego za teleporadę płacimy czasem niewiele mniej (lub bywa, że nawet tyle samo) niż za wizytę stacjonarną (chociaż zdarza się, że różnica jest spora, np. w pediatrii).

- Teleporady dla wielu lekarzy są uzupełnieniem ich stacjonarnej aktywności. Bywa, że specjalista, który zgłaszał nam dostępność 30 godzin tygodniowo stacjonarnie, w systemie teleporad proponuje dodatkowo drugie tyle. Nie traci czasu na dojazdy, może przyjmować pacjentów o wygodnych dla niego godzinach, choćby nawet wcześnie rano czy po godzinie 20 - wyjaśnia Łukasz Niewola, dyrektor komunikacji korporacyjnej i PR w Grupie LUX MED.

Skoro e-medycyna jest opłacalna i wygodna dla lekarza, szkoda, że nie ma takiej powszechnej gotowości, żeby bardziej zyskiwał także pacjent. Zwłaszcza że z sygnałów, które docierają od czytelników, wynika, że ci niekoniecznie są zadowoleni z takiego rozwiązania.

Często powtarzające się zarzuty (w skrócie):

  • "Nikt choremu nie daje wyboru - ten sam lekarz, który na telefon jest dostępny od ręki, stacjonarnie dopiero za kilka tygodni albo wcale",
  • "Teleporady? Chyba teleduperele. Gdybym tylko miał pieczątkę, tak mógłbym leczyć się sam. Diagnoza nawet bez przyłożenia słuchawki? To są kpiny",
  • "Dla medyków lockdown to mógłby trwać do końca świata. Ludzi nie trzeba oglądać, a kasa płynie szerokim strumieniem. Garstka ciężko pracuje, a reszta pasie się na koronawirusie".

Przedstawiciele Medicover Polska są nieco zaskoczeni taką negatywną oceną teleporad. Twierdzą, że w przypadku ich sieci:

Satysfakcja pacjentów po odbytej e-wizycie przewyższa nawet tę po wizycie stacjonarnej. (...) 85 procent pacjentów deklaruje, że taki rodzaj kontaktu z lekarzem jest łatwy i intuicyjny, a 70 procent zauważa, że w ten sposób udało się rozwiązać problem zdrowotny lub skrócić czas jego rozwiązania.

W PZU Zdrowie raczej szukają złotego środka:

- Niezmiennie utrzymujemy dostępność lekarzy na poziomie gwarantowanym w pakietach medycznych - w terminie do dwóch dni w przypadku internisty i do pięciu dni w przypadku specjalisty. Traktujemy telekonsultacje jako uzupełnienie, a nie zastąpienie wizyt stacjonarnych. Od początku pandemii utrzymujemy dostępność naszej sieci medycznej - 130 naszych placówek własnych pozostaje otwartych dla pacjentów. Pandemia przyspieszyła oczywiście proces cyfryzacji w ochronie zdrowia, lecz to trend globalny i obserwowany od dłuższego czasu. Telemedycyna świetnie sprawdza się przy monitorowaniu stanu zdrowia pacjentów chorych przewlekle. Pacjenci doceniają też wygodę telekonsultacji w przypadku przedłużania recept, wstępnego omówienia wyników badań itp. - informuje biuro prasowe.

Zobacz wideo

Teleporad broni też Łukasz Niewola. Podkreśla, że:

Teleporada to doskonałe rozwiązanie, jeśli nie jest nadużywane, bo pozwala oszczędzać czas i niejednokrotnie zaspokaja potrzeby pacjenta. Początkowo, gdy społeczeństwo panicznie bało się koronawirusa, było jedynym sposobem utrzymania kontaktu z pacjentem, wsparcia go w trudnej chwili. Obecnie e-wizyty stanowią w Grupie LUX MED ok. 30 proc.

Dlaczego nie można do tego samego lekarza, dostępnego zdalnie, dostać się na wizytę stacjonarną? Bywa, że medyk przebywa na kwarantannie, lekarka jest w ciąży i nie pracuje aktualnie w placówce, zresztą: nawet największe sieci nie gwarantują nam w krótkim czasie dostępu do tego samego lekarza, tylko do lekarza tej samej specjalności, a to zasadnicza różnica.

Różnie jest...

Rynek prywatnej opieki medycznej jest bardzo zróżnicowany, także cenowo. Wiele zależy od tego, gdzie mieszkasz, czy korzystasz z pakietu, czy jednorazowej usługi i wreszcie - do jakiego lekarza chcesz iść. Przykładowo - niewielkie poradnie stomatologiczne dość szybko dotkliwie odczuły skutki lockdownu, bo czasowo były zamknięte, ograniczono część ich usług, a pacjenci nie byli nimi zainteresowani (zwłaszcza tymi droższymi) tak bardzo, jak wcześniej. Konieczne okazało się więc niemal natychmiastowe przerzucenie kosztów związanych z reżimem sanitarnym na pacjenta. Duże sieci, które świadczą nie tylko usługi stomatologiczne, mogły tymczasem zamrozić ceny, zarabiając gdzie indziej, i już powoli zapominają o niedogodnościach pandemicznych.

Generalnie ostatecznie załamała się psychiatria, nie tylko dziecięca. Ze zdrowiem psychicznym Polaków jest coraz gorzej, ale od tego nie przybywa specjalistów. Nie przybędzie zresztą jeszcze długo, bo ponosimy konsekwencje wieloletnich zaniedbań w opiece zdrowotnej, procesie specjalizacyjnym, braku pomysłu, by zatrzymać lekarzy w Polsce. Pomysły (niezrealizowane) jeszcze sprzed pandemii wciąż mogą budzić jedynie politowanie:

- Grupa LUX MED już dwa lata temu, obserwując wyrwę w opiece zdrowotnej, wystartowała z osobną linią usług w zakresie zdrowia psychicznego całej rodziny - Harmonia. Dziś oferuje dostęp do 300 psychiatrów i 700 psychologów. Gwarantuje firmom specjalne programy wsparcia dla pracowników, proponuje rodzicom dostępne w sieci (nieodpłatnie) wykłady, w ramach pakietów zapewnia pełną diagnostykę - mówi Łukasz Niewola.

Oczywiście, działania w jednej firmie to tylko kropla w morzu potrzeb. Lekarze wciąż mogą dyktować cenowe warunki i głównie od ich dobrej woli zależy, czy wezmą pod uwagę możliwości finansowe rodaków.

Z drugiej strony... Z korespondencji przesłanej przez Justynę Gościńską-Bociong z Medicovera, dyrektorkę ds. komunikacji i marki korporacyjnej, wynika, że sieci Medicover nie dotyczy szokujący wzrost cen:

"Nie odnotowaliśmy żadnych podwyżek poza inflacyjnymi. Wysokość ceny usług ma związek z wieloletnią strategią cenową firmy, uwzględniającą warunki rynkowe - w praktyce ceny pakietów w ciągu ostatnich miesięcy nieznacznie wzrosły (procent skorelowany z inflacją)".

W podobnym tonie wypowiada się LUX MED, a PZU Życie, które kieruje swoją ofertę do klientów korporacyjnych, chwali się stabilnymi cenami:

- Nie podnieśliśmy cen - ani pojedynczych świadczeń, ani pakietów medycznych dla firm. Stawiamy na budowanie trwałych relacji z naszymi klientami biznesowymi, a nie marketingowe działania ad hoc. Ceny teleporad w PZU Zdrowie nie zostały podwyższone w ciągu ostatniego roku i są konkurencyjne. Koszt telekonsultacji ze specjalistą w Wirtualnej Przychodni PZU Zdrowie to 80 zł. Oprócz możliwości uzyskania porady lekarskiej, skierowania na badania i recepty, bezpłatnie udostępniliśmy naszym pacjentom dodatkową funkcjonalność w postaci możliwości zamówienia leków na receptę w wybranej aptece.

Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle? Zapewne, kto szuka konsekwentnie, może znaleźć usługę taniej. Kiedy jednak kluczowy jest czas, rynek rządzi. Przydałaby się jakaś pointa na koniec, ale wszystko, co się nasuwa, nie brzmi optymistycznie. Pacjencie, lecz się sam? Co nas nie zabije, to nas wzmocni? Może po prostu - przetrwajmy to. A przynajmniej spróbujmy.

Więcej o: