Wyobraźmy sobie, że jakiś uczony czy zespół naukowców wynalazłby substancję, która we wstępnej ocenie charakteryzowałaby się wysoką skutecznością w zwalczaniu nowego koronawirusa. Od etapu testów laboratoryjnych do testów na ludziach, a wreszcie masowej produkcji, mogłyby upłynąć lata. Ludzkość nie ma tyle czasu. Co więcej - na każdym etapie procesu badawczego mogłoby się okazać, że substancja jest nie tylko nieskuteczna, ale przede wszystkim szkodliwa dla pacjentów.
Trudno pacjentów zakażonych wirusem SARS-CoV-2 zostawić bez pomocy i nie podejmować żadnego ryzyka. Przyjęto zatem inną, doraźną strategię, która wydaje się względnie bezpieczna i racjonalna, nie blokując, oczywiście, innych możliwości.
Wiele infekcji wirusowych jest leczonych wyłącznie objawowo, w warunkach domowych. COVID-19 również. Choroba może bowiem przebiegać bardzo różnie:
Gdy COVID-19 przebiega łagodnie, łatwo pomylić go z przeziębieniem. Wówczas niejednokrotnie sami stosujemy sprawdzone domowe metody na objawy infekcji lub sięgamy po leki bez recepty, np. łagodzące kaszel, ból gardła, katar. W przypadku zakażenia SARS-CoV-2 nie powinny nam zaszkodzić, ale według ekspertów nie przyniosą też, niestety, oczekiwanej ulgi. Nie działa czosnek, syrop z cebuli czy malinowa herbatka. Leki przeciwkaszlowe czy popularne mieszanki, zwykle poprawiające samopoczucie przy infekcjach grypopodobnych, przy tej infekcji także są nieskuteczne. Praktyka pokazała, że jedyny objaw, który udaje się zwalczyć z pomocą leków bez recepty, to gorączka.
Kontrowersje wzbudziły jednak powszechnie stosowane środki przeciwgorączkowe/przeciwzapalne z apteki. Przez krótki czas niektórzy międzynarodowi eksperci (głównie z Francji, ale też z WHO) odradzali stosowanie ibuprofenu, który miał zaostrzać przebieg choroby COVID-19, i polecali jedynie paracetamol. Żadne poważne badania nie potwierdziły tych doniesień. Obecnie zaleca się jedynie przestrzeganie zalecanych dawek, czyli postępowanie słuszne w każdej sytuacji.
Czytaj więcej o:
Powszechnym objawem przy cięższym przebiegu COVID-19 jest uporczywy kaszel i duszność, będące sygnałem toczącego się stanu zapalnego w oskrzelach/płucach. Z tym już nie poradzimy sobie sami. Odpowiednie leki wspomagające proces oddychania pacjenta może przepisać lekarz. Zazwyczaj są to glikokortykosteroidy wziewne i leki rozkurczające oskrzela, stosowane choćby przy zaostrzeniu astmy. Najczęściej przy zdiagnozowanym zakażeniu nowym koronawirusem i zaburzeniach oddychania, zalecane jest aplikowanie ich w warunkach szpitalnych. W razie pogorszenia stanu pacjenta można wówczas szybko podłączyć go do respiratora, czyli urządzenia medycznego, wspomagającego lub zastępującego mięśnie niezbędne do oddychania (stąd inna nazwa - sztuczne płuco).
Wskazane wydaje się też równoczesne podawanie leków przeciwwirusowych, często wymagających jak najszybszego zaaplikowania, niejednokrotnie dożylnie.
Bywa jednak, że w niektórych krajach leki z obu grup podawane są w warunkach domowych czy w innych formach izolacji, choćby ze względu na brak miejsc w szpitalach.
Powszechne wyobrażenie, że przeciw bakteriom mamy antybiotyki, a wobec wirusów w zasadzie jesteśmy bezbronni i niemal zawsze pozostaje tylko leczenie objawowe, nie jest prawdziwe. W tym zakresie już dawno dokonał się postęp, czego przykładem jest skuteczność terapii stosowanych w leczeniu HIV.
Oficjalnie poszukiwania preparatu, który miałby się okazać ratunkiem dla tysięcy zakażonych SARS-CoV-2, rozpoczęły się wkrótce po wybuchu epidemii w Chinach.Tamtejsi lekarze, nauczeni doświadczeniem podczas epidemii SARS i MERS, zakładali, że wiele substancji działających na tamte wirusy może pomóc zwalczać też nowego koronawirusa. Jest bowiem ich bliskim krewnym. Wprawdzie idealnego leku na SARS i MERS nie znaleziono, ale przeprowadzono sporo obiecujących prób o zróżnicowanej skuteczności, których nie kontynuowano ze względu na samoograniczanie się tamtych epidemii, koszty, etc.
Z czasem, gdy świat nauki lepiej poznał specyfikę i budowę wirusa z Wuhan, uznano, że warto sprawdzić, jak zareaguje na leki stosowane też w walce z:
Testowane są leki pomocne w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów, a nawet antybiotyk azytromycyna (nazwa handlowa preparatu dostępnego na receptę w Polsce to Sumamed). Skąd pomysł z antybiotykiem? Na długo przed pandemią koronawirusa zaobserwowano, że azytromycyna (i w mniejszym stopniu inne leki z grupy makrolidów) wykazuje też działanie przeciwwirusowe - okazuje się między innymi skuteczna w zwalczaniu wirusowych zapaleń oskrzeli. Sam mechanizm działania pozostaje jednak dla naukowców zagadką(1,2).
Chińscy lekarze, zazwyczaj na niewielkich grupach badanych, sprawdzali skuteczność stosowanych leków i te, które wydawały się przynosić oczekiwane efekty, rekomendowano do dalszych badań. Z czasem testowanie różnych mieszanek, kombinacji i substancji, wdrożono w wielu krajach.
Niemal każdego dnia pojawiają się doniesienia o znakomitych efektach terapii (bądź podważeniu dotychczasowych wyników badań). Prawda jest jednak taka, że wnioski z nich płynące nie mogą być uznawane za wiążące, bo jak dotąd żadna substancja nie została sprawdzona w sposób, który pozwala na ostateczne rozstrzygnięcia. Dotyczy to chociażby chlorochiny, która w Polsce jest już oficjalnie zarejestrowana jako lek wspomagający leczenie COVID-19 (nazwa handlowa Arechin). Nie ma także pewności, że wyniki badań wskazujących, iż chlorochina jest wręcz szkodliwa dla części pacjentów, potwierdzą się w przyszłości. Tysiące publikacji naukowych dotyczących nowego koronawirusa to w rzeczywistości tylko teorie wymagające weryfikacji (zdecydowanie więcej na ten temat).
Czy w gąszczu sprzecznych informacji doczekamy się w końcu wiążących ocen i szybkiego zweryfikowania doniesień o lekach? Jest nadzieja. Światowa Organizacja Zdrowia rusza właśnie z międzynarodowym programem "Solidarity"(3), w ramach którego testowane będą cztery najbardziej obiecujące terapie. WHO ocenia, że praktykowane stosowanie leków bez odpowiednich dowodów nie dość, że sprzyja fałszywym nadziejom, to może szkodzić i spowodować niedobór niezbędnych preparatów potrzebnych do leczenia innych chorób.
Wybrane terapie do testów:
Nieoficjalnie mówi się, że najbardziej obiecująca wydaje się obecnie terapia remdesivirem, blokującym replikację (namnażanie) wirusa, najmniej - lekami przeciwmalarycznymi, które nie przeszły pomyślnie badań klinicznych w Chinach. Podobno jedynym powodem uwzględnienia ich w programie są naciski Donalda Trumpa, zwolennika tej terapii.
Trzeba jednak pamiętać, że wciąż niemal wszystko, co wiemy o lekach, to tylko podejrzenia, a program WHO nie jest jedynym sposobem na znalezienie broni przeciw SARS-CoV-2. W paryskich szpitalach na początku kwietnia rozpoczęto duże badania kliniczne, polegające na podawaniu chorym osocza ozdrowieńców. To reakcja na udane doświadczenia z tą metodą w Chinach czy Korei Południowej (ale na małej grupie pacjentów). Śladem Francuzów podąża też USA i Polska (osocze jest już pobierane w punktach krwiodawstwa(4)).
Francuscy specjaliści testują także zupełnie nowatorską metodę. Profesorowie Franck Zal (biolog morski) i prof. Laurent Lanteiri (chirurg plastyczny) planują wykorzystywać piaskówki (morskie robaki) w leczeniu choroby COVID-19. Nowy preparat na bazie ich krwi ma ułatwiać chorym oddychanie, gdyż jest płynem zdolnym do magazynowania sporych ilości tlenu. Oczywiście, dziś to jeszcze przede wszystkim ciekawostka, ale w przyszłości - kto wie.
Przypisy: