Kopenhaska, norweska, szwedzka - te diety stworzyli lekarze? Tak, ale w innej wersji niż krążą w sieci

Eliza Dolecka
Skandynawowie słyną z długiego, zdrowego życia. Tymczasem diety odchudzające, przypisywane duńskim czy norweskim ekspertom, ze zdrowiem nie mają nic wspólnego. Nie są też dziełem nordyckich lekarzy. Specjaliści z północy od dawna próbują przebić się ze swoim prawdziwym pomysłem na optymalne żywienie i zdetronizować dietę śródziemnomorską. Na razie bez większego powodzenia. Wręcz przeciwnie - południe przenika do kuchni skandynawskiej.

Więcej o racjonalnych (i zupełnie nieracjonalnych) zaleceniach żywieniowych na Gazeta.pl

Niemal każdy, kto zetknął się z drakońskimi dietami podobno pochodzącymi ze Skandynawii (kopenhaską, szwedzką, norweską), zapewne słyszał, że ich twórcami mają być naukowcy. Tymczasem ani specjaliści ze szpitala uniwersyteckiego (Rikshospitalet University Hospital) w Oslo, ani z Instytutu Karolinska (Szwecja), ani badacze z duńskiej Kliniki Mayo czy rządowego szpitalu w Kopenhadze, posądzani o autorstwo takich diet, nie przyznają się do nich. Wręcz przeciwnie - podkreślają, że to diety niezdrowe i w perspektywie nieskuteczne, choćby ze względu na efekt jo-jo.

Wszystkie wymienione placówki opracowują jednak programy i zalecenia żywieniowe, zbiorczo określane jako dieta północna (dieta nordycka), z lokalnymi modyfikacjami, zazwyczaj opartymi na kuchni regionalnej. Z pewnością nie są to typowe diety odchudzające, chociaż ich założenia po części uzasadniają, dlaczego kuracje o surowych zasadach przypisuje się akurat Skandynawom.

Północ-południe

Już w pierwszej dekadzie XXI wieku pojawiły się głosy, że zasadniczo zdrowi i długowieczni Skandynawowie mogliby z resztą Europy podzielić się swoimi sekretami. Dieta nordycka miała być nie tylko godną odpowiedzią na dietę Europy Południowej (śródziemnomorską), ale wręcz rozwiązaniem lepszym dla krajów o ostrzejszym klimacie umiarkowanym.

Na czele propagatorów diety nordyckiej stanął prof. Arne Astrup z Uniwersytetu w Kopenhadze - wieloletni dyrektor katedry żywienia, ćwiczeń i sportu (obecnie związany Fundacją Novo Nordisk). Przez kilka lat tworzono założenia programu żywieniowego, a do dziś podejmowane są działania, które mają wspierać jego popularyzację. Podobno warto - dieta ma mieć znakomity wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne, uczyć kultury jedzenia, propagować szacunek dla kuchni regionalnej, chronić środowisko naturalne.

Twórcy podkreślają, że jej baza (pełnoziarnisty chleb żytni, warzywa korzeniowe, jagody, świeże ryby i wodorosty morskie) to same kulinarne skarby. Sceptycy twierdzą, że trudno w niej od razu dostrzec sekret długowieczności, bo dieta północna to przede wszystkim:

  • porcje małe, skromne, niezachęcające do celebrowania posiłków,
  • sporo białka,
  • mało węglowodanów i tłuszczu,
  • niewiele warzyw i owoców.

Oczywiście, to obraz tego programu żywieniowego w dużym uproszczeniu, a Skandynawowie faktycznie wydają się wolni od wielu chorób cywilizacyjnych. Według wielu ekspertów zawdzięczają to jednak nie tyle tradycyjnej diecie, ile umiarowi w jedzeniu i zamiłowaniu do aktywności fizycznej na świeżym powietrzu.

Nordycka, czyli norweska

Modelowa dieta północna ma być sycąca i niskokaloryczna, ograniczać cholesterol, pozwalać utrzymać szczupłą sylwetkę całe życie oraz serce w formie. Prof. Astrup wybierał do niej produkty optymalne nie tylko ze względu na profilaktykę chorób serca czy generalnie poprawę funkcjonowania organizmu, ale i ekonomię. Twierdził, że za wiele produktów w diecie śródziemnomorskiej trzeba sporo zapłacić, co zniechęca do zdrowego żywienia, a przecież rodzime odpowiedniki są równie dobre.

Kierując się względami ekonomicznymi, to dieta północna nie jest raczej dla Polaków. Jej hity: maliny moroszki czy mięso renifera chyba się u nas nie przyjmą, a na pewno trudno liczyć, że byłyby tanie.

Polecamy - produkty popularne w Polsce, które obniżają cholesterol

Dietetycy zarzucają jej niedobór warzyw i nadmiar białka. Przypominają, że prof. Astrup, nim zajął się tworzeniem modelowego sposobu żywienia Skandynawów, popierał skompromitowaną dietę Dukana. Najwyraźniej to zamiłowanie do białka całkowicie nie minęło.

W diecie północnej prof. Astrup postawił głównie na norweskie rozwiązania - z badań wynikało, że są najbardziej uniwersalne. Uwaga! Nie należy propozycji Astrupa mylić z popularną w Polsce dietą norweską, odchudzającą. Ten dwutygodniowy program odchudzający, oparty na jajach i grejpfrutach nie ma nic wspólnego z dietą północną i naukowcami z Kopenhagi.

Skandynawska odpowiedź

Co konkretnie propaguje dieta północna?

  1. Norweska (północna) dieta opiera się na rybach (śledziach, łososiu) i chudym mięsie (jelenia i łosia) oraz chudym nabiale, na bazie mleka. W diecie profesora Astrupa to przede wszystkim mleko owcze, chociaż w Skandynawii, w wielu regionach, wcale nie jest popularne.
  2. Odpowiedzią na pomidory i zioła w diecie śródziemnomorskiej mają być brukselki, korniszony, borówki bagienne i maliny moroszki. Tamtejsze borówki i maliny faktycznie obfitują w bezcenne antyoksydanty, ale według dietetyków nasze borówki czy czarna porzeczka wcale im nie ustępują pod względem wartości prozdrowotnych.
  3. Dieta północna odrzuca alkohol. Nie stanowi to większego problemu dla Skandynawów, bo czasy, gdy "dogrzewali się" rozmaitymi trunkami, odeszły do lamusa. Dzisiaj na północy upijanie się jest w złym tonie, a alkohol jest trudno dostępny. Nie dostaniesz go w supermarkecie i w wielu restauracjach.
Zobacz wideo

Przykładowy jadłospis w diecie północnej (nordyckiej)

  • Śniadanie: owsianka na chudym mleku z jagodami,
  • Drugie śniadanie: kromka chleba pełnoziarnistego z chudą szynką lub pasztetem wątrobianym, ewentualnie ze śledziem lub kotletem z dziczyzny,
  • Obiad: stek z jelenia z brukselkami,
  • Podwieczorek: krem z mleka owczego lub jogurt,
  • Kolacja? Nie, wieczorem nie jemy.

Co w Skandynawii jedzą naprawdę?

Dieta śródziemnomorska w znacznym stopniu odzwierciedla zwyczaje panujące na południu Europy. Jak jest z dietą północną?

W Skandynawii nikt się nie objada, biesiadowanie to wielka rzadkość. Jedzenie jest domowe, niezbyt wyszukane. Stawia się na naturalność wolną od polepszaczy.

Na północy sport to sposób na życie: latem rower, zimą narty i jogging.

Co z tymi rybami? To nie jest tak, jak myślisz.

Nasze wyobrażenie o tym, że Skandynawowie jedzą sporo ryb, jest o tyle nietrafione, że nie są one, jak u nas, zastępstwem dla mięsa. Makrele i łososie podaje się na zimno: macerowane i wędzone, śledzie marynowane, w sosach i zalewach lub podawane jako sałatka. Ryba do smażenia? Nie, jest za droga.

W Szwecji ryby je się niemal na słodko, podobnie jak pasztety, a nawet chleb. Tylko raki (świetne) nie są tradycyjnie słodkie.

Owoce, warzywa, zioła? Jeszcze kilka lat temu niemal niezauważalne. Dopiero w ostatnich latach uboga kuchnia nabrała nieco smaku i aromatu, stała się bardziej wyszukana. Skandynawowie zaczęli nieco eksperymentować ze smakiem, inspirowani przez imigrantów z cieplejszych krajów. Dopiero od mniej więcej dekady do głównych dań niemal w każdej restauracji oferowany jest bardzo urozmaicony bufet warzywny.

Przykład Szwecji pokazuje dobitnie, że tradycyjna kuchnia nie imponuje w wymiarze prozdrowotnym. Trudno znaleźć popularną potrawę, która spełnia wymogi superfoods.

  1. Köttbullar to kompilacja naszego mielonego i pulpetów: kształt pulpeta, ale bez sosu. To zresztą nietypowe, bo w Skandynawii sosów, także zawiesistych, grzybowych, na śmietanie, się nie boją.
  2. Renskav to renifer smażony w tłuszczu, często przyprawiony piwem lub śmietaną. Pyttipanna kiedyś była sposobem na zagospodarowanie resztek. To smażone na patelni kawałki ziemniaków, cebuli i mięsa (kiełbasy), podawane z burakami i jajkami.
  3. Urströmming to szwedzki przysmak ze sfermentowanych śledzi bałtyckich. Pachnie, jak zgniła ryba. Zostawia niezatarte piętno na odważnym turyście, który tego próbował.

Trudno sobie wyobrazić, że niewyrafinowane, specyficzne jedzenie wygra z nieprzemijającą modą na kuchnię śródziemnomorską. Chociaż zamiłowania do rodzimych, nieprzetworzonych produktów moglibyśmy się od Skandynawów nauczyć. I jeszcze zwyczaju picia wody - nie z plastikowej butelki, a z dzbanka. Jakość kranówki jest coraz wyższa, a nawet jeśli nie, można postawić na odpowiednie filtry.

Więcej o: