Trzecia dawka. Nie szczepimy się

Szok i niedowierzanie, a jednak. W Polsce ponad dwa miliony ludzi może już zaszczepić się trzecią dawką przeciw COVID-19, tymczasem w punktach pusto. Dlaczego do osób, wydawałoby się świadomych zagrożenia i rozumiejących rolę takiej profilaktyki, skoro przyjęły dwie dawki, nie dociera potrzeba przyjęcia kolejnej?

Na początku października Europejska Agencja Leków wydała wyczekiwaną decyzję w sprawie trzeciej dawki szczepionki przeciw COVID-19. Nie jest to rekomendacja sztywna, jednak EMA potwierdza, że dawka przypominająca ma znaczenie w zapobieganiu i zwalczaniu pandemii koronawirusa. Realnie decyzja ta była tylko formalnością, bo w wielu krajach już wdrożono odpowiednie programy. W oparciu o doświadczenia izraelskie i amerykańskie przekonaliśmy się, że z czasem ochronna rola szczepienia słabnie i trzeba je powtórzyć, zwłaszcza w przypadku osób szczególnie narażonych na ciężki przebieg COVID-19.

Rozwiązania w poszczególnych krajach członkowskich różnią się w szczegółach, np. co do wieku osób uprawnionych do przyjęcia dawki przypominającej. W Polsce początkowo programem objęto ok. 220 tysięcy osób z obniżoną odpornością, spowodowaną choćby chorobą nowotworową (wykaz uprawnionych).

Od 24 września do przyjęcia trzeciej dawki uprawnieni są także pracownicy opieki zdrowotnej oraz wszystkie osoby, które mają 50 lat i więcej, a od przyjęcia przez nie drugiej dawki (lub jedynej, gdy byli szczepieni preparatem J&J) upłynęło co najmniej pół roku. 

W punktach pusto

Tylko w dniu rozszerzenia listy uprawnionych, jak informował rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz, wydano ponad milion 730 tysięcy e-skierowań. Każdego dnia liczba uprawnionych rośnie, bo kolejnym osobom upływa 6 miesięcy od drugiej dawki. Doliczając osoby z chorobami współistniejącymi oraz takie, które spełniają kryteria, ale nie otrzymały skierowania automatycznie, uprawnionych jest już ponad dwa miliony Polaków. W przypadku braku skierowania i spełnianiu wymogów możliwe jest jego wygenerowanie w punkcie szczepień lub przez innego lekarza (może być lekarz POZ).

Jeśli ktoś spodziewał się nalotu na punkty szczepień, z pewnością się zawiedzie. Chociaż wiele z nich już zamknięto, inne nie pracują codziennie, skrócono godziny przyjęć, do tych działających bez problemu można umówić się z dnia na dzień, a czasem nawet za kilka godzin. Są szczepionki, odpowiednie warunki, personel, tylko pacjentów brak.

Do punktu Vaxmed przy ulicy Sosnkowskiego (zobacz zdjęcia w naszej galerii na górze artykułu) w warszawskim Ursusie tygodniowo zapisuje się ok. 250 osób, a mogłoby nawet sto tysięcy. Skąd ich wziąć, skoro w skali całego kraju, łącznię pierwszą, drugą i trzecią dawką, szczepi się ostatnio od kilkunastu do czterdziestu tysięcy osób dziennie?

Na drugim końcu stolicy, na warszawskiej Białołęce, wiele punktów zamknięto. Został między innymi punkt przy ul. Modlińskiej. Pacjenci bywają tam zmuszeni czekać kilkadziesiąt minut na szczepienie. Z powodu kolejek? Wręcz przeciwnie. Trudno zgromadzić sześć osób, czyli tyle, ile można zaszczepić po otwarciu jednego opakowania, bez marnowania dawek.

Warszawa to lider polskich szczepień. Tak, gdzie indziej jest jeszcze gorzej.

Zobacz wideo

"Wisienka na torcie"

Wyszczepienie Polaków jest jednym z najgorszych w Unii Europejskiej i nikt już nie ma złudzeń, że to się poprawi. Rządzący przyznali, że po przekroczeniu magicznego progu 50 proc. populacji wszystko stanęło. Wydawało się, że zgoda na podawanie trzeciej dawki tchnie trochę życia do punktów szczepień. Dotyczy przecież przekonanych, a nie opornych antyszczepionkowców: medyków, osób z grupy podwyższonego ryzyka, które w pierwszej kolejności korzystały z dobrodziejstwa szczepień i być może zawdzięczają im życie. A jednak...

Na początku programu szczepień towarzyszyliśmy wielu osobom, którym udało się zaszczepić. Dziś zapytaliśmy tych, którzy mają prawo do przypominającego szczepienia, o trzecią dawkę. Fizycznie żadna z tych osób, z wyjątkiem osiemdziesięciolatka pana Jana, jeszcze nie przyjęła szczepionki, chociaż je planują. Nie martwią się uciekającym czasem i IV falą.

Pani Magda pracująca w poradni okulistycznej wstrzymuje się, bo chciałaby przyjąć trzecią dawkę szczepionki przeciw COVID-19 razem ze szczepionką przeciw grypie, a ta jest wciąż niedostępna. Uważa, że spieszyć się nie musi. Jej szef, lekarz, czeka na uporządkowanie kwestii certyfikatu szczepionkowego. Aktualnie trzecia dawka nie przedłuża jego ważności, a dla niego to ważne, bo często wyjeżdża za granicę. Spodziewa się zmian lada chwila, skoro jest rekomendacja EMA dla trzeciej dawki. Wtedy się zaszczepi.

Obecnie 82-letnia pani Jadwiga obiecuje, że się zaszczepi zaraz po tym, jak odbędzie konsultację kardiologiczną, na którą czeka od kilku miesięcy. Co ma kardiolog do rzeczy? Pani Jadwiga obawia się, że może po szczepieniu czuć się gorzej (tak miała po drugiej dawce szczepionki) i wizyta przepadnie. Nie boi się już koronawirusa? Owszem, ale wierzy głęboko, że ten jej nie zagraża za bardzo, skoro ma za sobą dwie dawki.

- Farmaceuta z zaprzyjaźnionej apteki też się nie szczepi na razie, bo mówi, że trzecia dawka to taka wisienka na torcie, na wszelki wypadek, że pośpiechu nie ma. Na pewno zna się na tym lepiej niż ja i coś musi być na rzeczy. Przecież w szpitalach prawie nie ma szczepionych - kończy pani Jadwiga.

Zaszczepieni rzadko umierają, ale to może się zmienić

Szczepienie trzecią dawką to konieczność. Trudno zrozumieć, dlaczego ta narracja do nas nie dotarła. Zachłysnęliśmy się dobrymi wieściami, że wśród hospitalizowanych jest niewiele osób zaszczepionych dwiema dawkami (w Polsce ok. 1 proc.). Umknęła nam jednak wiedza, że z czasem ryzyko infekcji, pełnoobjawowej, zagrażającej życiu, rośnie, a osoby zakwalifikowane do przyjęcia trzeciej dawki są w grupie podwyższonego ryzyka.

1. Pięć miesięcy pewności.

Nie ma już wątpliwości, że szczepionki przeciw COVID-19 to obecnie najdoskonalsza forma ochrony przed zachorowaniem, ciężkim przebiegiem choroby i zgonem. Na podstawie obserwacji przebiegu pandemii w krajach-liderach szczepień (Izrael, Wielka Brytania) wiemy jednak, że optymalna ochrona po dwóch dawkach u zdecydowanej większości zaszczepionych utrzymuje się ok. 5-6 miesięcy. Potem poziom przeciwciał systematycznie spada, a zatem znowu rośnie ryzyko infekcji, hospitalizacji i wreszcie śmierci. Po jakim czasie i jak duże jest ryzyko, że wkrótce? Tego jeszcze nie wiemy na pewno. Chcesz to sprawdzać na własnej skórze? Jedno jest pewne - jak informuje MZ, już przybywa zgonów wśród osób zaszczepionych dwiema dawkami. To głównie pacjenci najstarsi, z wielochorobowością, czyli ci, których zaszczepiono w pierwszej kolejności. Zabezpieczenie przestaje działać.

2. Im więcej przeciwciał, tym lepiej.

Nie mamy absolutnej pewności, ile przeciwciał to dość dla danej osoby, bo odpowiedź immunologiczna to sprawa indywidualna i złożona. Nie ma więc sensu badanie ich poziomu przed decyzją o szczepieniu, chociaż czasem pojawiają się takie "dobre rady", zwłaszcza tych, którzy oferują ich wykonanie. Tymczasem niczego realnie nie wnoszą. Po trzeciej dawce przeciwciał przybędzie i to zdecydowanie zwiększa ochronę. Czy tyle, ile masz (jeśli jeszcze w ogóle je masz) pół roku po drugim szczepieniu, wystarczy? Tego nie wie nikt.

3. Szczepionki przypominające nie są tylko "odświeżaniem" odporności - są ulepszeniem immunologicznym.

- Trzecia dawka okazała się wysoce skuteczna w zapobieganiu infekcji deltą wśród tych, którzy się zaszczepili. Radykalnie zmniejszyła podatność danej osoby na infekcję, tworząc barierę dla dalszego przenoszenia i rozprzestrzeniania się wirusa - pisze na łamach dziennika "The Guardian" David O'Connor, profesor na Uniwersytecie Wisconsin.

Dane udostępnione przez Ministerstwo Zdrowia Izraela i opublikowane na łamach "New England Journal of Medicine", dowodzą, że uczony ma rację. Okazało się, że dwa tygodnie po tym, jak ponad 1,1 mln osób w wieku powyżej 60 lat otrzymało trzecią dawkę, prawdopodobieństwo zakażenia się wariantem delta, było 11,3 razy mniejsze w porównaniu do grupy osób, które dostały tylko dwie dawki.

Reasumując - trzecia dawka ma na celu zatrzymanie lub przynajmniej zwolnienie rozwoju pandemii. Stale mutujący wirus atakuje skutecznie coraz młodsze osoby, także dzieci, których szczepić nie można. Im mniej zakażonych, tym mniej infekcji o ciężkim przebiegu i ostatecznie ofiar.

Prof. O'Connor przypomina, że biologia odporności na SARS-CoV-2 jest taka sama, niezależnie od tego, czy mieszkasz w Tel Awiwie, Tokio, Toronto czy w Warszawie. Pionierskie doświadczenia Izraela są wzorcem dla reszty świata.

Istnieje ryzyko, że będzie potrzebna czwarta, piąta i kolejne dawki? Owszem. Szczepienia mają nas ochronić przed kolejnymi lockdownami, uratować wielu ludzi, dać czas na znalezienie skutecznych leków, zabezpieczyć przed paraliżem opieki zdrowotnej. Jest szansa, że trzecia dawka ochroni nas na dłużej, ale pewności nie ma. Czy z tego powodu warto umierać już teraz?

Należysz do tych, których oburza, że przez pandemię "leczą tylko covid"? Kluczowa w tym rola tych, którzy się nie szczepią. Jeśli nawet przejdziesz infekcję łagodnie i nie zajmiesz miejsca w szpitalu, być może zakazisz kogoś, kto będzie miał mniej szczęścia. System nie ma wyjścia. Gdy trzeba wybierać: ratować życie tego człowieka z niewydolnością oddechową czy wykonać kontrolny rezonans albo zabieg planowany łąkotki, będzie ratować życie.

Wszystko wskazuje na to, że nie zostaniesz przymuszony do szczepienia żadną dawką, bo to twój wybór. Musisz mieć jednak świadomość, że być może kogoś wyślesz do szpitala, a nawet pośrednio pozbawisz życia. Być może tylko dlatego, że nie chcesz, żeby bolało cię ramię.

Więcej o: