Początkowo planowaliśmy publikować relacje tych, którzy szczepienie przeciw COVID-19 mają już za sobą i mogą opowiedzieć choćby, jak się czują po przyjęciu preparatu. Okazało się jednak, że niemal na każdym etapie dzieje się sporo i trzeba przygotować się na niespodzianki, a doświadczenia naszych rozmówców mogą być pomocą i ostrzeżeniem dla następnych w kolejce.
Niewiele brakowało, a przeze mnie tata nie byłby zapisany na szczepienie, bo wydawało mi się, że rozumiem określenie 80+ w odniesieniu do wieku, którym posługiwali się urzędnicy i media. Dla mnie oznacza kogoś, kto skończył 80 lat. Tymczasem wcale nie!
- mówi pani Beata, której tata w sierpniu dopiero skończy 80 lat, ale, zgodnie z zasadami umawiania na terminy szczepień, jest w grupie 80+.
Nie można było ogłosić po prostu, że uprawnione są wszystkie osoby urodzone w roku 1941 i wcześniej? Nie byłoby wątpliwości. A tak? Czekałam na możliwość zapisu grupy 70+, do której w mojej ocenie należy wciąż 79-letni tata. W międzyczasie miejsca na szczepienia znikały.
Tata pani Beaty upierał się, żeby zadzwonić do przychodni i o wszystko dopytać, a najlepiej tam iść. Córce wydawało się, że to typowe dziwactwo starszych ludzi, którzy wszystko muszą załatwiać osobiście i jeszcze sprawdzić, dla pewności, co potem tworzy te "niepotrzebne kolejki".
I przyszło odszczekać - to tata ma rację, taki kraj. Gdyby nie przypadkowa sobotnia rozmowa z koleżanką, która twierdziła, że gdzieś czytała o umawianiu "po peselu" i że jej zdaniem mój tata załapuje się do pierwszej grupy zapisów, czyli od 15 stycznia, pewnie w ogóle nie miałby umówionego terminu
- denerwuje się pani Beata.
Poznaj relację pani Magdy, która szczepiła się z grupą "zero": "Zaszczepiono mnie przed prokuratorami i byczkami z policji. Nie pokażę twarzy, nie powiem, gdzie pracuję"
Teoretycznie niewielka różnica. Osoby 70+, do których pani Beata zaliczyła "na zdrowy rozum" swojego 79-letniego tatę, mogły zapisywać się na szczepienia przeciw COVID-19 tydzień później, od 22 stycznia. Rzecz w tym, że wówczas w wielu miejscach nie było już dostępnych terminów.
Nic się nie stało, to niewielka grupa osób? W podobnej sytuacji są choćby osoby 69-letnie, za chwilę będą też 59-letnie. Zasadniczo według tego systemu ("po peselu") osoba, która kończy w tym roku 60 lat, już należy do uprzywilejowanej grupy 1a (patrz infografika poniżej). Czy na pewno ma tego świadomość i skorzysta ze swojego prawa? Czy osoby, które dopiero będą w tym roku kończyć 70 lat (choćby w grudniu), zapisały się już na szczepienie? Czy znowu zmienią się zasady i jednak przejdą dla kolejnych grup, potęgując bałagan?
- W końcu umówiłam tatę przez internet w niedzielę, 17 stycznia. Jakiś czas temu założyłam mu konto bankowe w internecie, więc można to było zrobić przez tymczasowy profil zaufany. Znalazłam pierwszy termin w Warszawie dopiero w marcu. Najpierw nie chciałam go brać, bo nie wiedziałam, czy taka rezerwacja nie zablokuje możliwości zapisania się gdzieś wcześniej. Wtedy wierzyłam jeszcze w taką możliwość. Szczęśliwie zapisałam go jednak. W poniedziałek nigdzie w okolicy żadnych terminów już nie było. Gdybym czekała, niesłusznie, do końca tygodnia, to w całym województwie pewnie byłby problem - przekonuje pani Beata.
Koleżanka też próbowała umówić rodziców przez internet. Oni są w tej młodszej grupie. 22 stycznia system zaproponował jej najbliższą dostępną lokalizację szczepienia - Siedlce. Myślała, że coś się zepsuło i nie skorzystała z takiej możliwości. Teraz żałuje, bo musi czekać do kwietnia, żeby w ogóle ich gdzieś zapisać. Ciekawe, czy zdoła. Skierowania mają określony czas ważności i ten kończy się już w marcu. Ktoś je z automatu przedłuży, czy może system wyrzuci "spóźnialskich"?
Tak, "system czasem wyrzuca ludzi", nawet tych już zapisanych. Pani Jadwiga, lat 81, słyszała o takich przypadkach w telewizji (więcej na ten temat), dlatego mówi, że uwierzy w swoje szczepienie dopiero, jak je przejdzie. Ma umówiony termin trzeciego lutego, o godzinie 8, w wiejskim ośrodku w Małopolsce, znacznie oddalonym od jej miejsca zamieszkania.
- Mam czworo dzieci i dorosłe wnuki chętne do pomocy, ale nie lubię się nimi wyręczać, kiedy nie muszę. Jestem jeszcze w miarę sprawna i samodzielna. Zaraz 15 stycznia zadzwoniłam do mojej przychodni, żeby zapisać się na szczepienie. O dziwo - dość szybko się dodzwoniłam, ale usłyszałam, że akurat oni nie szczepią i mam się umawiać przez infolinię lub internet.
Nie mam internetu. Nie lubię infolinii, bo niedosłyszę. Noszę aparat i jakoś sobie radzę z telefonami, gdy odbiera konkretna osoba, którą mogę poprosić o mówienie głośniej i wyraźniej. Z automatem tak się nie da. Mam też problem z szybkim wybieraniem tonowym, bo od niedawna dopiero używam telefonu dotykowego i jak mam coś wciskać, to mnie rozłącza. Poprosiłam więc o pomoc zięcia
- relacjonuje pani Jadwiga.
Chociaż zięć pani Jadwigi dzwonił wielokrotnie pod wskazany numer 989, o różnych porach dnia i nocy, udało mu się połączyć z konsultantem dopiero w niedzielę.
Okazało się, że nie ma rejonizacji i nie muszę szczepić się w moim mieście, mogę w miejscu zamieszkania córki. Niestety, tu nie było już wolnych terminów w lutym. Było jednak miejsce w pobliskiej wsi. Zięć zapisał mnie tam i obiecał zawieźć na szczepienie. Niewielu seniorów ma takie szczęście. Zięć musiał wziąć sobie na głowę kłopot i to nie raz. Przecież będzie jeszcze druga dawka
- mówi pani Jadwiga i zaraz dodaje żartobliwie:
- Albo i nie będzie. W końcu mogą mnie jeszcze skreślić, jak każdego. Wiem przynajmniej, że ten punkt szczepień istnieje. Córka zadzwoniła tam w poniedziałek i upewniła się, że na razie szczepią...
A co, jeśli okaże się, że szczepienie nie ma sensu przez mutacje wirusa, o których coraz głośniej (więcej na ten temat)?
To może zaszczepią mnie w grudniu po południu, jak dożyję. Pewnie się uda, bo nie mam zbyt wielu okazji do zakażenia. Siedzę w domu lub u dzieci, które bardzo na mnie uważają.
Nie wiem, skąd wzięło się to przekonanie, że seniorzy nie będą się szczepić. Przecież my jeszcze pamiętamy epidemie i wiemy, że szczepienia to błogosławieństwo. Chyba system jest tak pomyślany, żeby nas zniechęcać, ale my zaprawieni w bojach. Znamy kolejki z młodości. Walczymy!
- komentuje żartobliwie pani Jadwiga i chwali rządzących za możliwość umawiania się przez SMS, wprowadzoną jednak już po zapisach seniorów 80+ (więcej na ten temat).
Akurat SMS-y to umiem wysłać i przeczytać, więc pewnie przynajmniej część starszych osób skorzysta teraz z tego rozwiązania. Źle jednak, że system zapisów zakłada pomoc osób trzecich. Nie każdy ma dobre dzieci, które wszystko załatwią.
- Pierwszy raz od dawna cieszy mnie mój wiek. Gdybym była trochę młodsza, pewnie wcale nie umówiłabym się na szczepienie. W mojej grupie to albo niepełnosprawni, albo już ludzie się całkiem wykruszyli, to nie było chętnych tak bardzo widać. Niemożliwe, że władza nie przewidziała jednak tych kolejek siedemdziesięciolatków tydzień później. Ich to przecież jeszcze dużo jest - i na ulicy, i u lekarza. Przed pandemią też po lekarzach chodzili.
Jak się nie wkurzyć, gdy pan minister mówi o zapchaniu systemu przez to, że wszyscy chcieli umówić się pierwszego dnia. Kto się nie pchał, nie zapisał się wcale.
Na koniec pani Jadwiga stwierdza gorzko:
Z drugiej strony - mnie do takiej kolejki nawet kijem by nie zapędzili. Zaraz się zrobią wolne miejsca na szczepienie, bo ludzie pod przychodniami albo covid złapali, albo nerki poprzeziębiali. I zaraz zgony poszybują, a ZUS przestanie się martwić brakiem pieniędzy na emerytury. Ludzie chyba oszaleli, że postanowili się wykończyć w kolejce po zdrowie.
Poniżej aktualizowany harmonogram szczepień. Niestety, nie jest oficjalnym dokumentem - taki wciąż nie powstał. Grupy podajemy za Ministerstwem Zdrowia, terminy na podstawie naszych szacunków.