Z tą grupą od początku były problemy. Wątpliwości budził już sam fakt nadania mundurowym przywileju wcześniejszego szczepienia przeciw COVID-19, ale też kwestia umieszczenia ich w etapie pierwszym czy dobór uprawnionych. Niejasna była choćby obecność w pierwszej grupie prokuratorów, których koordynator szczepień Michał Dworczyk nazwał "doprecyzowanymi mundurowymi".
Nie pomagały w społecznym odbiorze tak skonstruowanego harmonogramu szczepień chociażby:
Mundurowi raz wskakiwali na czoło peletonu w wyścigu po szczepionki, to znów spadali do etapu II, by ostatecznie zostać grupą 1c i rozpocząć oficjalnie szczepienia pod koniec marca, tuż przed primaaprilisową aferą z zapisami na szczepienie. Nikt się tym specjalnie nie chwalił, chociaż inauguracja z pompą odbyła się na Stadionie Narodowym, a według wtajemniczonych plotkarzy to wtedy zaczął się bałagan w tamtejszym punkcie szczepień (więcej na ten temat).
W ogólnym chaosie początkowo gorący temat przeszedł niemal bez echa. Trudno powiedzieć, przy czyim jawnym poparciu, bo nawet członkowie Rady Medycznej, oficjalnie tworzącej harmonogram, o pomyśle wypowiadali się negatywnie.
Mundurowi nigdy nie powinni znaleźć się na liście priorytetowej. Podobnie jak nauczyciele akademiccy, którzy nie mają nic wspólnego z chorobami zakaźnymi. I cała masa osób w grupie zero (...)
- stwierdził prof. Krzysztof Pyrć, członek Rady Medycznej przy premierze Mateuszu Morawieckim, pytany przez nas o okrojoną grupę onkologiczną i szczepienia mundurowych (więcej na ten temat).
Ostatecznie temat przykryła afera z niespodziewanym szczepieniem grupy 40+ i pozamiatane. No prawie.
A jednak szczepienia mundurowych ruszyły, wciąż trwają (a przynajmniej powinny trwać, bo wielu funkcjonariuszy miało wyznaczone terminy na najbliższe dni), chociaż minister Adam Niedzielski oficjalnie zapowiedział już "reset systemu szczepień", który i tak stanął na głowie. Nie będzie zawodowych grup priorytetowych, szczepionek nie dostaną wcześniej przewlekle chorzy, w tym na cukrzycę, chociaż ten sam minister Niedzielski obiecał to w połowie marca. Ogólnie jednak program szczepień ma przyspieszyć tak, że do końca wakacji wszyscy chętni zostaną zaszczepieni. Mają w tym pomóc szczepienia w zakładach pracy czy włączenie do programu studentów medycyny czy farmaceutów. Tyle zapowiedzi.
Co do szczepienia mundurowych, Ministerstwo Zdrowia nie wypowiada się nawet w podstawowych kwestiach, jak wielkość uprawnionej grupy czy frekwencja, chociaż w przypadku wcześniejszych grup udzielało takich informacji. Teraz biuro prasowe MZ odsyła do MSWiA, a ten resort do rzecznika Komendy Głównej Policji, chociaż o samej inauguracji procesu i zaszczepionych pierwszych 16 tysiącach funkcjonariuszy informował jeszcze minister Mariusz Kamiński. Proces koordynuje rzeczywiście KGP, chociaż szczepieni są nie tylko policjanci, ale też strażacy-ochotnicy, funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej, strażnicy granicznych, Służby Celno-Skarbowej, straży gminnych i miejskich, Straży Ochrony Kolei, Inspekcji Transportu Drogowego, Służby Ochrony Państwa oraz ratownicy górscy i wodni, wykonujący działania ratownicze. KGP nie odpowiada za szczepienie służb MON.
Żadna z powyższych instytucji nie była w stanie odpowiedzieć na pytanie - jak duża jest łącznie uprawniona do szczepień grupa i ilu mundurowych zgłosiło chęć szczepienia. KGP poinformowało jedynie, że w przypadku policjantów, w zależności od jednostek, szczepić się chciało od 60 do 90 proc. osób, a łącznie (do piątku 9 kwietnia) zaszczepiono ponad 55 tys. funkcjonariuszy służb całej grupy MSWiA (czyli bez żołnierzy). Samych policjantów w Polsce jest ponad 90 tysięcy. Sieć jednostek krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego tworzy ponad 30 tysięcy ratowników Państwowej Straży Pożarnej i ok. 360 tysięcy ratowników Ochotniczych Straży Pożarnych. Przy tej skali szczepień, nawet strażacy wyjeżdżający do chorych, w ramach wspierania coraz bardziej niewydolnego systemu opieki zdrowotnej (tylko w kwietniu takich wyjazdów było w Polsce 963), wciąż nie doczekali się pierwszej dawki szczepionki. Według Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, do ósmego kwietnia zaszczepionych zostało ponad 24,3 tys. strażaków PSP i druhów OSP, czyli zaledwie kilka procent strażaków.
Te liczby nie robią wrażenia? Insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, ogłasza jednak sukces:
Proces szczepień w zakresie koordynowanym przez Policję przebiega bez zakłóceń i zgodnie z planem, można wręcz stwierdzić, że bardzo sprawnie i profesjonalnie (...). Osoby szczepione są również w porze wieczorowej oraz w weekendy i święta, aby jak najszybciej zostali zaszczepieni przedstawiciele służb mundurowych. Przy tak imponującym tempie szczepień najprawdopodobniej do końca kwietnia zostaną zaszczepione wszystkie osoby, które zgłosiły taką potrzebę i których zdrowie na to pozwala. Trzeba bowiem pamiętać, że w przypadku Policji ponad 21 tys. funkcjonariuszy chorowało na Covid-19 i zaszczepienie części z nich może zostać przełożone do momentu, kiedy stan zdrowia na to pozwoli.
Pan Waldemar*, lat 34, pracuje w prewencji (tzw. "patrolówka") w niewielkiej komendzie miejskiej na Wybrzeżu. Ma dwoje dzieci. Szczepił się AstrąZenecą. Przyznaje, że nie mógł się już doczekać szczepionki, ale wciąż martwi się o rodzinę.
- Czuję się jak jakiś ostatni Mohikanin, bo to przecież na mnie i moich kolegach, wmieszanych w politykę, skończyło się szczepienie według jakiegoś czytelnego planu. Teraz harmonogram wyrzucony do śmieci, ledwo się załapałem na szczepionkę. Niestety, moja żona, która pracuje w szkole, w sekretariacie, już nie. Liczyliśmy, że będzie zaszczepiona jeszcze przede mną, a tu lipa - szczepienia przysługiwały ostatecznie tylko nauczycielom. Żona chodzi do pracy. Chwilowo, szczęśliwie, nie ma kontaktu z uczniami, ale narażała się przez wiele miesięcy, bo to podstawówka. Po co w takim razie w szkołach zbierali deklaracje i obiecywali wszystkim szczepienia? Chyba po to, żeby żona nie zarejestrowała się w normalnym systemie i teraz znalazła się na samym końcu w kolejce. Podobnie zresztą, jak cywilni pracownicy w policji. Mają teraz czekać na swoją grupę wiekową. To sobie jeszcze poczekają.
To wszystko się kupy nie trzyma - wchodzę do kadr, a tam zaszczepiona kadrowa, która jest policjantką i dwóch niezaszczepionych urzędników, których szczepienie nie objęło. Komendant chroniony? Jego sekretarka bez prawa do szczepienia. Nie zaszczepią też portiera, pracującego przy wejściu do komendy. Jak były szczepienia służby zdrowia, to szczepili nawet kierowców firm farmaceutycznych. Gdzie tu jakaś konsekwencja?
Czy szczepienie mundurowych w pierwszym etapie jest słuszne? Pan Waldemar nie czuje się kompetentny, by to rozstrzygać:
- Ludzie sobie wyobrażają, że my cały czas to rozkminiamy, analizujemy na wszystkie strony, że w komisariatach wrze. Mam wrażenie, że wszyscy dookoła więcej o tym gadali niż policjanci. Nie my ustalaliśmy ten harmonogram, nie my decydowaliśmy, kto najbardziej potrzebuje szczepienia. Pojawiła się okazja, żeby się zaszczepić, to się zaszczepiłem. Dlaczego miałbym tego nie zrobić? Osobiście uważam, że ludzie aktywni zawodowo bardziej potrzebują szczepionki niż emeryci. Oni mają wybór, mogą zostać w domu. Ja muszę zarobić na rodzinę. Wiele osób tak myśli, seniorzy też, choćby moja mama, ale nie wypada tak głośno mówić. To się pewnie wkrótce zmieni. Umierają coraz młodsi ludzie.
Oczywiście, nawet w moim otoczeniu nie brakowało głosów, że mi się ta szczepionka zwyczajnie nie należy. Nie sądzę jednak, że ma to związek z samym covidem i ryzykiem zachorowania. Generalnie jest hejt na policjantów za dzielne pilnowanie domu Jarosława czy wycinanie konfetti. Paru nadgorliwych wykazało się szczególnie podczas Strajku Kobiet, a dostało się wszystkim. W moim mieście też były protesty. Policjanci to często młodzi ludzie i sprawa ich dotyczy. Wszystkich dotyczy Nie było interwencji, raczej poparcie dla kobiet. A oberwaliśmy jako grupa zawodowa niemal tak, jak przed laty medycy za pavulon w Łodzi.**
- Jak wygląda moja praca w trakcie pandemii? Większość interwencji nie różni się zasadniczo od tego, co było przed 2020 rokiem. Awantury domowe, alkohol, zakłócanie ciszy nocnej. Normalka. Doszło ściganie za otwartą knajpę czy brak maseczki pracownika w sklepie. Nie jest tego dużo. Niemal zawsze po donosie. Ludzie donoszą teraz na potęgę. Tylko raz wypisałem mandat proboszczowi za brak dystansu między wiernymi w kościele. Raczej do kościołów i lokali gastronomicznych zbyt często się nie pchamy - interweniujemy tylko na wyraźne polecenie. Ksiądz próbował mnie ustawiać, nie był przesadnie grzeczny, ale sobie z tym poradziłem. Wstydzę się, gdy słyszę, jak często policjanci w takich sytuacjach wymiękają. Może po szczepieniu przestaną? Może to z lęku przed covidem?
Podczas jednej zmiany interweniuję kilka - kilkanaście razy. Różnie jest. Z iloma osobami mam kontakt? Czasem z kilkoma, czasem nawet z setką. Tak, wiem, daleko mi do pani z Biedronki, która o szczepieniu nawet nie może marzyć, ale, jak wspomniałem, to nie moja wina.
Po szczepieniu wszystkich jak leci, nawet niezarejestrowanych, w Rzeszowie i zapisach czterdziestolatków w wyniku "błędu systemu", to już zupełnie nie mam wyrzutów sumienia. Żałuję tylko, że nie mam jak załatwić szczepionki dla żony. W Polsce kombinowanie było zawsze w dobrym tonie. Teraz obywatela wspiera w tym władza. Kto się miał zaszczepić, już się zaszczepił. System stał się tak mętny, że nikt już nie wyłapie żadnych nadużyć. Mdli mnie, jako w końcu przedstawiciela władzy, gdy o tym myślę, ale już się skutecznie wyleczyłem z ideałów, które zaprowadziły mnie do pracy w policji - dodaje gorzko pan Waldemar.
Pan Waldemar słyszał, że frekwencja wśród policjantów chętnych do zaszczepienia miała być marna ze względu na strach przed szczepionką firmy AstraZeneca, przeznaczoną dla policji. Osobiście w to nie wierzy.
- U nas zgłosiło się do szczepienia ok. 70 procent uprawnionych, czyli podobnie osiągi jak wśród pielęgniarek w naszym mieście, chociaż te mogły się szczepić Pfizerem. Większość zainteresowanych już zaszczepiona. Słynne "skutki uboczne"? Kilka osób, dosłownie kilka, na ponad sto, wzięło wolny dzień, bo się trochę gorzej poczuło. W ogóle to nie wpłynęło na pracę komendy, bo takie nieobecności o tej porze roku były już przed covidem, z powodu przeziębień czy poświątecznego kaca.
Mnie nie było nic. No, może ręka trochę bolała w miejscu wkłucia. Jak to porównać do przechorowania COVID-19? Już nie mogę się doczekać drugiej dawki.
Samo szczepienie przebiegło sprawnie. Policja zorganizowała nam transport, potraktowano to jako wyjazd służbowy, przyjmowano dokładnie o wyznaczonej godzinie. Wygodnie, bez zamieszania i przestojów. Różnie w robocie bywa, ale szkolenia, czy teraz szczepienia, to zorganizować w policji umiemy. Mamy swoje przychodnie resortowe i to się sprawdza. Porządek musi być. Gdyby tak wszędzie było, moglibyśmy szybko wszyscy o tej pandemii zapomnieć - przekonuje pan Waldemar.
* Dane osobowe pozwalające na identyfikację zostały zmienione.
** Nawiązanie do afery „łowców skór” z początku 2002 roku, która dotyczyła zabijania pacjentów przez pracowników łódzkiego pogotowia ratunkowego i sprzedaży informacji o zgonach zakładom pogrzebowym. Sprawa została ujawniona przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" Tomasza Patorę, Marcina Stelmasiaka oraz Przemysława Witkowskiego. Czterem pracownikom łódzkiego pogotowia udowodniono udział w zabójstwie pacjentów przy użyciu leku pankuronium (nazwa handlowa pavulon).