Artykuł po raz pierwszy ukazał się w 2020 roku, w ramach cyklu: "Pogromcy chorób".
Więcej o chorobach wirusowych na Gazeta.pl
Zgodnie z decyzją Komitetu Noblowskiego, w 2008 roku Françoise Barré-Sinoussi i Luc Montagnier, bohaterowie piątego odcinka "Pogromców", swoją nagrodą za odkrycie HIV musieli podzielić się z Haraldem zur Hausenem. To niemiecki odkrywca wirusów brodawczaka ludzkiego (HPV), powodujących raka szyjki macicy.
Chociaż AIDS i rak szyjki macicy to zupełnie różne choroby, w obu przypadkach kluczową rolę odgrywa czynnik wirusowy, a podstawową drogą szerzenia się zakażenia są kontakty seksualne. HIV czasem przyczynia się też do powstawania nowotworów (nie tylko rzadkich, jak chłoniak Hodgkina, ale różnych zmian w płucach, głowie, układzie pokarmowym), chociaż zazwyczaj mechanizm procesu nowotworzenia jest inny - przyczyną namnażania się nieprawidłowych komórek są zaburzenia odporności.(1)
Drogi do odkrycia Niemca oraz pary Francuzów nie były już podobne. W przypadku AIDS niemal od początku ludzkość szukała patogenu odpowiedzialnego za zakażenia, a konkurencyjna teoria o wirusie jedynie jako "pasażerze na gapę" u ludzi chorujących na coś innego nie przebijała się zbyt mocno. W dodatku pojawienie się nowego wirusa sprzyjało determinacji uczonych i ściganiu się z czasem.
Hausen swoją teorię o związku między wirusem a rakiem szyjki macicy zaczął nieśmiało forsować w latach 70. ubiegłego wieku. Nie mógł liczyć na poważne potraktowanie. Z jego wykładów ostentacyjnie wychodzono, podśmiewano się w kuluarach, nie przewidywano sukcesu. Nie traktowali go poważnie ani naukowcy, ani koncerny farmaceutyczne, które przez dłuższy czas nie widziały ekonomicznego potencjału w badaniach Haralda zur Hausena. Szczęśliwie, ktoś w końcu wyciągnął do niego rękę i przyczynił się do uratowania życia milionom kobiet na świecie.
Poznając kolejnych uczonych zbawców świata, niełatwo osiągnąć efekt zaskoczenia informacją, że w szkole nie byli prymusami lub mieli do niej pod górkę. Mały Harald nie okazał się w tej materii wyjątkiem.
Przyszedł na świat 11 marca 1936 roku, w niemieckim mieście Gelsenkirchen-Buer. W nim także przeżył drugą wojnę światową. Chociaż obszar ten był intensywnie zbombardowany, chłopak i jego najbliższa rodzina przetrwali. Do szkoły poszedł jednak z opóźnieniem, dopiero w 1946 roku. W pierwszym roku wyraźnie odstawał od grupy rówieśniczej, bo z domu wyniósł mniej umiejętności niż koledzy. Z czasem się rozkręcił na tyle, by bez większych problemów skończyć szkołę średnią.
Jednak decyzja o studiowaniu medycyny na uniwersytecie w Bonn była zaskoczeniem dla najbliższego otoczenia. Kiedy okazało się, że Harald, od zawsze wielki pasjonat przyrody, zdecydował się na dodatkowe wykłady z biologii, rodzice uważali, że nie podoła. Rzeczywiście, przez dwa lata jego przyszłość studencka kilkakrotnie wisiała na włosku. Kiedy jednak pierwszy poważny egzamin po pięciu semestrach, tzw. "Physikum", zdał z bardzo dobrym rezultatem, nabrał pewności siebie i od tego momentu szło mu coraz lepiej. Pod koniec 1960 roku skończył studia medyczne.
Wydawało się, że zostanie ginekologiem. Jak wspominał w 2008 roku(2), właśnie ta specjalizacja fascynowała go ogromnie. Okazała się jednak, zaskakująco, bardzo wyczerpująca fizycznie.
Ciężkie dyżury, wiele godzin na nogach, presja czasu... Harald zdecydował się zrezygnować z pracy w szpitalu i zatrudnił się na uniwersytecie w Düsseldorfie, planując karierę w mikrobiologii i immunologii. Wybór ten jednak przez wiele miesięcy wydawał mu się błędem. Tęsknił za praktyką lekarską i emocjami na oddziale położniczym. Szczęśliwie, zafascynowały go prowadzone na uczelni badania wirusologiczne. Kto wie, może bez tego do dziś nie wiedzielibyśmy, jak potężne zagrożenie dla zdrowia mogą stanowić brodawczaki i nie byłoby szczepienia przeciw HPV...
Harald zur Hausen w 1967 roku, w laboratorium szpitala dziecięcego w Filadelfii z dwiema techniczkami. Fot. za Nobel Prize, https://www.nobelprize.org/uploads/2018/06/hausen_autobio_1.jpg
Kilkanaście lat temu Harald zur Hausen, zapytany przez Annę Gwozdowską z "Pulsu Medycyny"(3), czy ostateczny sukces naukowy zawdzięcza intuicji, odpowiedział:
Nie wierzę w intuicję. Zbyt wiele teorii krąży w świecie naukowców. Trzeba być raczej dobrze zorientowanym w swojej dziedzinie, także w tym, co działo się w przeszłości. Już w 1842 r. pojawił się we Włoszech raport doktora Rigoniego-Sterna, z którego wynikało, że zakonnice prawie w ogóle nie zapadają na raka szyjki macicy, natomiast wśród prostytutek odsetek zachorowań jest bardzo wysoki. Na tej podstawie Rigoni-Stern wysnuł wniosek, że zachorowanie na raka szyjki macicy jest związane z jakimś rodzajem infekcji nabywanej drogą płciową.
Nikt nie uwierzył Rigoniemu-Sternowi i długo nie chciał Hausenowi. Ten jednak ciężko pracował na ostateczny sukces. Stale poszerzał swoją wiedzę, szukał nowych informacji i dostępu do technologii. Po ponad trzech latach pracy w Düsseldorfie zdał sobie sprawę, że w tym ośrodku już się niczego nie nauczy. Technologicznie najbardziej inspirowały go Stany Zjednoczone. Kiedy więc dostał propozycję pracy od Wernera i Gertrudy Henle ze Szpitala Dziecięcego w Filadelfii, gdzie Werner kierował oddziałem wirusologii, długo się nie wahał. Pracę w USA rozpoczął w 1966 roku.
To znowu nie była praca marzeń. Zespół Henle'go badał przede wszystkim wirusa Epsteina-Barr (EBV) i opracowywał testy serologiczne. Zauważony przez badaczy związek między zakażeniem a chłoniakiem Burkitta nie wydawał się im wart pogłębionych badań. Tymczasem Hausen miał już swoją teorię i coraz bardziej marzył o niezależności, własnym zespole...
I stało się. W 1969 roku naukowiec wraca do Niemiec, by kierować Instytutem Wirusologii na Uniwersytecie w Würzburgu w Niemczech. Uzyskuje wsparcie wpływowych urzędników w Niemczech i Szwecji. Wciąż pomaga mu były pracodawca z Filadelfii. Dzięki nim nie tylko buduje profesjonalny zespół i nowoczesne laboratorium. Ma też zapewniony dostęp do sporej liczby wyników biopsji i pobranego materiału genetycznego z nowotworów.
Wreszcie wszystko zaczęło się układać? Cierpliwości. Nie tak od razu.
Kiedy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku po raz pierwszy prezentowałem na sympozjach naukowych swoją teorię, koledzy się ze mnie trochę wyśmiewali. Pamiętam, że jeden z nich powiedział mi, że jestem wirusologiem od hipotez, bo dowodów na moją teorię nie ma. W tamtym czasie właściwie miał trochę racji. Kiedy w 1974 roku na Florydzie przedstawiłem negatywne wyniki badań nad występowaniem wirusa opryszczki w komórkach raka szyjki macicy, uznany w świecie wirusolog z Chicago zaprezentował publikację, w której pisał, że znalazł w nowotworowo zmienionej tkance szyjki macicy 40 proc. genomu opryszczki. Wszyscy uwierzyli jemu, a nie mnie. Choć zmobilizowało to mnie jeszcze bardziej do pracy, był to jednak dość frustrujący okres w mojej karierze. Wytrzymałem, bo mam "grubą skórę" i byłem przekonany, że temat, nad którym pracuję, jest niezwykle interesujący.
Badania nad HPV także nie szły gładko. Kiedy jednak nie potwierdziła się uznana teoria o opryszczce, Hausen postanowił staranniej przyjrzeć się brodawkom narządów płciowych. Zauważył, że zaskakująco często informacje o nich znajdował w historiach choroby pacjentek z rakiem. Gdy w 1980 i w 1982 roku jego zespołowi udało się wyizolować wirusy HPV 6 i 11, ale nie znaleźli ich w komórkach nowotworowych, rozczarowanie było ogromne. Nikomu nie przychodziło do głowy, że są o krok od sukcesu.
W latach 1983-1984 dwóch studentów z laboratorium Hausena wyizolowało wirusy HPV 16 i 18, bezpośrednio odpowiedzialne za zdecydowaną większość przypadków raka szyjki macicy.
Harald zur Hausen, jak na prawdziwego wizjonera przystało, już w tym samym roku pomyślał, że czas rozmawiać o wykorzystaniu odkrycia w praktyce:
Rozmawiałem z niemiecko-szwajcarską firmą farmaceutyczną. Zaproponowałem pracę nad szczepionką, ponieważ wtedy miałem już twarde dane, potwierdzające przyczynową rolę wirusa brodawczaka w powstawaniu raka. Na początku byli zainteresowani, ale kiedy przeprowadzili analizę rynku, okazało się, że nie ma na taką szczepionkę zapotrzebowania. Na szczęście, od tego czasu pogląd w tej sprawie mocno się zmienił.
- wspominał uczony w 2007 roku, na rok przed wręczeniem mu nagrody Nobla, rok po rejestracji w USA pierwszej szczepionki przeciw najgroźniejszym wykrytym szczepom HPV.
Co roku na świecie rozpoznaje się pół miliona przypadków raka szyjki macicy, a ponad połowa chorych umiera. Szacuje się, że mimo wynalezienia skutecznej broni, do 2050 roku liczba zachorowań może sięgać ponad miliona rocznie. W ujęciu globalnym 80 proc. nowych zachorowań na raka szyjki przypada na państwa rozwijające się, gdzie nie ma szans na szczepienie, badania cytologiczne, wreszcie nowoczesne leczenie.
W Polsce rak szyjki macicy jest drugim co do częstości występowania nowotworem narządów płciowych u kobiet do 45. roku życia. Co roku około 3500 Polek dowiaduje się, że ma raka szyjki macicy, a połowa z nich umiera, bo zgłosiła się do lekarza zbyt późno. Oznacza to, że z dziesięciu kobiet, u których codziennie wykrywa się w Polsce ten nowotwór, pięć umiera.(4)
Dla porównania - uczeni z Cancer Council New South Wales przewidują, że w Australii do roku 2022 roku rak szyjki macicy zostanie zaliczony do "rzadkich", a do 2035 roku w ogóle zniknie. Obecnie choroba występuje dwa razy rzadziej niż w innych krajach świata.(5)
Dlaczego? Australia jako pierwsza wprowadziła powszechne bezpłatne szczepienia przeciw HPV obu płci (wirus rzadko wywołuje problemy zdrowotne u mężczyzn, np. raka odbytu, ale mogą oni zakażać kobiety), zaraz, gdy to było możliwe, czyli od 2007 roku. Masowo przeprowadza się w tym kraju także badania cytologiczne. Dla porównania - w Polsce kobiety badać się nie chcą, szczepienia wciąż nie są powszechnie dostępne, a ich cena odstrasza wielu rodziców. Niemal cała Europa szczepi przeciw HPV bezpłatnie (więcej na ten temat). U nas nie ma klimatu, bo ten rodzaj profilaktyki nie jest popierany przez niektóre środowiska prawicowe i katolickie. Niestety, kwestie światopoglądowe wciąż bywają mieszane z nowoczesną wiedzą medyczną.
Bez powszechnej świadomości, wspartej konkretną inwestycją, nie pomogą ani wielcy odkrywcy, ani ich odkrycia.
Przypisy: