Więcej o problemach z dostępem do technologii lekowych w Polsce na Gazeta.pl
Zapowiedzi były szumne. Jeszcze w lutym Polska, która dotychczas w stosowaniu nowoczesnego leczenia mukowiscydozy była na samym końcu Europy, za Rumunią, Bułgarią czy Słowenią, nagle wyrastała niemal na lidera. Ministerstwo Zdrowia ogłosiło refundację leków przyczynowych Kaftrio, Symkevi, Orkambi i dostęp do nich nawet dla tysiąca chorych. Wkrótce uprawnienia miały być rozszerzone na kolejne grupy dzieci. Pacjenci mieli mieć możliwość nadzoru terapii w jednym z 14 ośrodków w całej Polsce. Pieniędzy miało nie zabraknąć, bo oficjalnie zabezpieczono je z niesławnego Funduszu Medycznego. Ten sztandarowy projekt prezydenta Andrzeja Dudy miał w 2021 roku zapewnić miliardy na leczenie chorób rzadkich w Polsce. Wykorzystano zaledwie kilka procent dostępnych środków. Niechlubnie zaoszczędzone pieniądze miały być teraz częściowo wydane dla chorych na mukowiscydozę. Powinno ich wystarczyć dla wszystkich potrzebujących z tą chorobą i jeszcze sporo zostać na inne cele.
Akurat!
Już w kwietniu pojawiały się pierwsze doniesienia, że z programem leczenia mukowiscydozy w Polsce źle się dzieje. Zaniepokojenie wyrażali pacjenci, lekarze, posłowie. Posłanka Joanna Senyszyn w kwietniu skierowała oficjalne zapytanie poselskie do ministra zdrowia, dlaczego realizacja programu leczenia mukowiscydozy jest opóźniona. Majowe wyjaśnienia wiceministra Macieja Miłkowskiego wyglądały wiarygodnie i uspokajająco.
Miłkowski uchodzi za oficjalnego ojca tego "sukcesu". Już w momencie ogłaszania refundacji uprzedzał, że chorzy nie dostaną leków z dnia na dzień, bo to spora operacja. Prosił o cierpliwość (2-3 miesiące). Zakładano, że fizycznie niektórzy pacjenci dostaną leki dopiero w czerwcu (z trzech pierwszych ośrodków: Rabki, Gdańska i Poznania) lub w lipcu (w pozostałych placówkach). Nawet pacjenci przyznawali, że rozumieją sytuację (mimo rozczarowania). Jeśli w placówce jest kilkudziesięciu pacjentów, którzy muszą przejść całą procedurę rejestracyjną w programie lekowym, to trwa. Nawet kilka miesięcy. I wiąże się z ofiarami w ludziach. Paweł Wójtowicz, prezes fundacji MATIO, już w kwietniu informował o kolejnych dwóch osobach z mukowiscydozą, które zmarły po oficjalnym wprowadzeniu refundacji, bo jej nie doczekały. To tragiczne, ale wciąż zrozumiałe.
Tymczasem z programem problem wydaje się być znacznie większy i głębszy. Jeśli nic się nie zmieni w procesie włączania chorych do programu leczenia, to być może dla niektórych chorych leki będą w czerwcu, ale chyba 2027 roku. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że do tego czasu może pozostać niewiele osób z obecnie oczekujących na ratunek. Włączenie do programu 14 osób w Rabce zajęło kwartał, a nawet ci chorzy wciąż fizycznie nie dostali leku. W kolejce na przejście procedury włączającej do programu czeka jeszcze 213 osób.
Pod koniec maja RMF24 donosił, że w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce Zdroju, prowadzącej leczenie kilkuset pacjentów z mukowiscydozą, nawet połowa z zakwalifikowanych do leczenia może go nie otrzymać. W kolejnej publikacji na ten temat sugerowano, że oddział małopolski NFZ raportował do centrali o zapotrzebowaniu na środki finansowe dla 14 chorych, gdy w Rabce zakwalifikowanych wstępnie do leczenia jest 227 pacjentów.
Trudno było w to wszystko uwierzyć, zwłaszcza, że mniej więcej w tym samym czasie pierwsze osoby z gdańskiego ośrodka chwaliły się już w mediach społecznościowych otrzymanymi lekami. Docierały też sygnały o konkretnych ruchach w Warszawie (przenoszeniu pacjentów leczonych w ramach RDTL do nowego programu lekowego). Postanowiliśmy sprawę wyjaśnić w samej Rabce i w Ministerstwie Zdrowia.
Informacje, które przekazała nam dyrektor placówki Maria Dunaj nie uspokajają.
W Rabce faktycznie do nowego programu zakwalifikowano 227 pacjentów, a roczny koszt terapii oszacowano na ok. 202 mln złotych.
19 kwietnia placówka wystąpiła do lokalnego NFZ z wnioskiem o renegocjację umowy na finansowanie programów lekowych na 2022 rok.
19 maja Małopolski Wojewódzki Oddział NFZ poinformował, że z uwagi na wysokość środków finansowych, jakimi dysponuje, nie jest aktualnie możliwe dokonanie wielomilionowego zwiększenia zobowiązania umownego. Zapewniono jednak, że "wniosek będzie weryfikowany".
25 maja szpital otrzymał jednak aneks zwiększający kwotę przeznaczoną na zakup leków o ok. 10 mln zł, czyli ok. pięć proc. potrzebnych środków.
W oficjalnym piśmie MOW NFZ poinformował szpital:
- Podpisany aneks zwiększający kwotę umowy pozwala na rozpoczęcie leczenia pacjentów zakwalifikowanych do terapii mukowiscydozy nowymi lekami. Przekazanie kolejnej puli środków zgodnie z rozmową zaplanowano na najbliższe dni. Finansowanie terapii pacjentów włączonych do programu lekowego będzie realizowane przez oddział na bieżąco, zgodnie z wykazywanymi przez Państwa danymi w systemach informatycznych Funduszu.
Teoretycznie można sobie wyobrazić, że szpital za otrzymane pieniądze kupi leki dla większości chorych na miesiąc (koszt jednego opakowania, dla jednej osoby to ok. 80 tys. zł), a potem zaczeka na kolejny aneks i może kolejny przelew. W praktyce to niewykonalne.
Nowoczesne leki przyczynowe w leczeniu mukowiscydozy to terapia przełomowa, o znakomitych rezultatach, pozwalających na niemal normalne życie chorym (więcej na ten temat). Nie można jej jednak przerwać, bo wówczas stan pacjenta pogarsza się ekspresowo, a jego życie jest bezpośrednio zagrożone. W takiej sytuacji znalazł się w ubiegłym roku Kamil Matalewski, "szczęściarz" z rzadką mutacją, który był jednym z kilku chorych zakwalifikowanych do leczenia preparatem starszej generacji Kalydeco. Lek jest nieprzydatny w większości mutacji mukowiscydozy w Polsce. Panu Kamilowi pomagał, ale z powodów finansowych przerwano program i choremu zabrano go z dnia na dzień. O mało nie przypłacił tego życiem. Rabka i zapewne żaden inny ośrodek w Polsce więcej nie zaryzykuje i nie rozpocznie leczenia bez gwarancji jego finansowania na rok. Leki trzeba przyjmować do końca życia, ale rozliczenie w skali roku to standardowa, przyjęta procedura.
Zatem, jak tłumaczy dyrektor Dunaj:
Przyznanie odpowiednich środków finansowych umożliwi wprowadzanie do programu kolejnych chorych. Oddział Terenowy Instytutu jest przygotowany na objęcie leczeniem wszystkich zakwalifikowanych pacjentów.
Docierają do nas sygnały o podobnych problemach w pozostałych ośrodkach, które jeszcze nie dostały oficjalnej odmowy finansowania, ale się jej spodziewają (sprawę będziemy śledzić na bieżąco). Nie uspokaja nas przyznanie środków dla pacjentów do tej pory finansowanych w ramach Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych. Dziś leczenie pacjentów z mukowiscydozą w Polsce jest już świadczeniem gwarantowanym. Nie może być dostępne w stopniu zbliżonym do sytuacji przed refundacją, gdy część chorych była leczona w ramach RDTL i kilkadziesiąt osób otrzymywało leki w ramach innych programów lekowych.
To skandal, gdy NFZ informuje, że na program nie ma zabezpieczonych odpowiednich środków, a procedury muszą trwać. Batalia o nowoczesne leczenie mukowiscydozy w Polsce toczyła się kilka lat. Termin wpisania leków na listę refundacyjną był wielokrotnie przesuwany podobno właśnie dlatego, że w momencie uruchomienia programu wszystko miało być wzorcowo przygotowane.
Od miesięcy pacjenci byli dokładnie policzeni. Skazywano ich na dalsze tortury, upokarzające, często nieskuteczne zbiórki publiczne, a nawet latanie po życie do Argentyny. To wszystko miała zakończyć refundacja.
Życie z mukowiscydozą bez leczenia przyczynowego to piekło. Przypomina los karpia w plastikowej torbie, ale nie tylko w Wigilię, a przez całe życie. Bardzo krótkie życie (dotychczasowa mediana zgonu w Polsce to 24 lata) okupione cierpieniem.
Obrazowo opisała to nastoletnia Wanda, która apelowała w ubiegłym roku o ratunek do ministra zdrowia i producenta leku, firmy Vertex:
Każdego roku spędzamy długie tygodnie w odosobnieniu, podłączeni do dziesiątek maszyn, które próbują z naszych wychudzonych ciał ze śladami po wbijanych igłach, drenach, resekcjach jelita, rurkach tracheostomijnych, gastrostomiach, po przeszczepach, wykrzesać jeszcze trochę. Jeszcze trochę życia.
Jeśli po ponad kwartale od wprowadzenia refundacji w Rabce leków nie dostał jeszcze żaden pacjent, a szansę na leczenie w realnie krótkiej perspektywie ma 14 z 227 chorych, ile jeszcze potrwa to piekło? Przy utrzymaniu obecnego tempa - kilka lat.
A Ministerstwo Zdrowia i NFZ swoje.
- Aby zapewnić dostępność leku dla pacjentów, którzy zostali zakwalifikowani do jego stosowania, szpitale, które mają już umowę na realizację programu lekowego, powinny przeprowadzić postępowanie przetargowe. Z naszych informacji wynika, że część ośrodków medycznych już wszczęła procedurę przetargową. Dokładamy wszelkich starań, aby maksymalnie szybko pacjenci z mukowiscydozą otrzymali terapię. Podmioty, które nie posiadają kontraktu na realizację programu lekowego, umowę o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej mogą zawrzeć w drodze konkursu ofert lub rokowań. Decyzje dotyczące ogłaszania postępowań konkursowych są podejmowane przez oddziały wojewódzkie NFZ na bieżąco, adekwatnie do potrzeb poszczególnych regionów - napisała do nas 31 maja 22 r. Katarzyna Kubicka-Żach z biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia i przypomniała, że:
- Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce-Zdroju już otrzymał i podpisał pierwszy aneks zwiększający wartość umowy szpitala z NFZ o ok. 10 mln zł, z przeznaczeniem na realizację tego programu.
Tak, to ciągle te same 10 mln. I jest postępowanie przetargowe. Ponieważ taka odpowiedź nas nie zadowoliła, bo niewiele praktycznie do sprawy wnosi, poprosiliśmy o doprecyzowanie, kiedy realnie będą pieniądze dla wszystkich pacjentów (konkretny harmonogram). Gdy giną młodzi ludzie, nie czas na ogólniki. Doświadczamy deja vu sprzed refundacji. Obiecywano, zapewniano, a czas uciekał.
W kolejnej odpowiedzi czytamy, że:
- Dalsze finansowanie terapii w kolejnych miesiącach będzie realizowane przez Małopolski Oddział NFZ na bieżąco, zgodnie z ustaleniami z dyrekcją Instytutu. Przekazanie kolejnej puli środków dla placówki zaplanowano na najbliższe dni. Małopolski OW NFZ potwierdza, że sfinansuje leczenie wszystkich pacjentów włączonych do programu lekowego. Natomiast ostateczna kwota, która zostanie przeznaczona na leczenie pacjentów w ramach tego programu, będzie wynikała z procesu włączania kolejnych chorych do terapii, co zgodnie z deklaracjami Instytutu ma być realizowane w najbliższym czasie.
I tyle.
Instytut chce włączyć 227 pacjentów. O tylu potrzebujących poinformował. Za "zapewnienia" nie kupi dla nich leków, potrzebuje przynajmniej aneksu na roczne finansowanie terapii i harmonogramu wpłat - realnego, z zapasem, by nikomu leków nie zabrakło, a organizacyjne przeszkody nie naraziły ludzi na niebezpieczeństwo pogorszenia stanu zdrowia.
Jeśli pieniądze są dla 14 osób, to realnie można włączyć do programu 14 osób. Nie można z bieżących środków szpitala kredytować pozostałych pacjentów, bo to przy skali kosztów grozi utratą płynności finansowej placówki.
Niefrasobliwość, z jaką mówi się o kolejnych miesiącach opóźnień w realizacji programu, poraża. Chodzi przecież o ludzkie życie.
Zapytaliśmy więc oficjalnie Ministerstwo Zdrowia, czy te 14 osób szpital ma wylosować, by wyznaczyć, kto ma żyć? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi.
Właśnie otrzymaliśmy informację, podpisaną przez dr n. med. Andrzeja Pogorzelskiego, zastępcę dyrektora oddziału terenowego ds. lecznictwa w Rabce, wskazującą na nieco lepszą sytuację w placówce.
Aktualnie przygotowaliśmy listę 25 pacjentów do objęcia leczeniem pod koniec czerwca, po rozstrzygnięciu przetargu. Kolejny przetarg po zwiększeniu stawki na program lekowy B.112 zgłaszamy dziś do NFZ, co pozwoli objąć leczeniem kolejną grupę 35 chorych. Oczekujemy na decyzje MOW NFZ o przyznaniu kolejnych środków na realizację programu lekowego.
Czyli: nadal nikt fizycznie nie dostał leków. Nie 14, a 25 szczęśliwców, ma szansę na leczenie za miesiąc. Kolejnych 35 pewnie w kolejnych miesiącach. Co z pozostałymi 167 osobami w Rabce? Co z ok. 800 pacjentami w pozostałych ośrodkach (min. Miłkowski mówił o objęciu refundacją tysiąca osób)? Czekamy. Ilu chorych doczeka ratunku?