Nie daj się zabić systemowi, czyli codzienność polskiego pacjenta onkologicznego

W Polsce o tym, kto wygra z nowotworem, nie decyduje tylko wczesne wykrycie choroby i rodzaj schorzenia. Triki, "wiedza tajemna" o lekarzach i ośrodkach, nadludzka determinacja oraz trochę szczęścia - oto przepis na życie. Poznajcie historie tych, którym się udało.

Są pacjenci, którzy po diagnozie "nowotwór" żyją dłużej niż słynny pakiet onkologiczny i wierzą, że przeżyją również najnowszy wynalazek rządzących, czyli Narodową Strategię Onkologiczną. Oczywiste, że rak to nie wyrok? Niezupełnie.

Polski strach przed chorobą nowotworową wciąż bywa silniejszy od zdrowego rozsądku.

- Guz w piersi nie osiąga sporych rozmiarów w kilka dni. O tym, że krew w stolcu może sygnalizować raka, a uporczywy, przewlekły kaszel nie musi oznaczać banalnej infekcji, wie wiele osób - przekonuje dr n. med. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld, onkolog z  Centrum Onkologii w Warszawie*.

Nowotwór, nowotwór złośliwy, rak - to nie to samo. Sprawdź definicje

Dlaczego zatem, obserwując u siebie różne niepokojące objawy, niejednokrotnie nie idziemy do lekarza? Według dr Gruszfeld wiele osób wierzy, że medycyna okaże się bezradna, jeśli to rzeczywiście rak. A jeśli nie? To pewnie samo minie... Do lekarza tacy pacjenci nieraz udają się dopiero, gdy ich życie z chorobą staje się nieznośne. Niestety, wtedy rzeczywiście na pomoc jest za późno.

To nie tylko polski problem. Z  raportu opublikowanego w British Journal of Cancer, w którym przeanalizowano aż 750 tys. historii pacjentów z nowotworem w Anglii i Walii, wynika, że nawet co czwarty pacjent, zwłaszcza w podeszłym wieku, diagnozowany jest dopiero na ostrym dyżurze, gdzie trafia już w stanie ciężkim i niejednokrotnie szybko umiera.

A jednak w statystkach zachorowalności, umieralności i późnego diagnozowania chorób nowotworowych przodujemy my, nie Brytyjczycy. Decyduje więc o tym nie tylko opieszałość pacjentów.

Jeszcze w 2014 roku Krajowa Rada Ludności sugerowała, że istnieje ryzyko wzrostu zachorowań na nowotwory w Polsce do nawet 175 tysięcy rocznie (prognoza na rok 2025). Tymczasem, według szacunkowych danych z raportu 'Dostęp pacjentów onkologicznych do terapii lekowych w Polsce na tle aktualnej wiedzy medycznej' opracowanego przez firmę PEX PharmaSequence, już w 2016 roku nowych zachorowań mogło być 180,3 tys. Chociaż oficjalnych danych wciąż brak, nic nie wskazuje na to, by ta liczba miała okazać się zawyżona.Jeszcze w 2014 roku Krajowa Rada Ludności sugerowała, że istnieje ryzyko wzrostu zachorowań na nowotwory w Polsce do nawet 175 tysięcy rocznie (prognoza na rok 2025). Tymczasem, według szacunkowych danych z raportu 'Dostęp pacjentów onkologicznych do terapii lekowych w Polsce na tle aktualnej wiedzy medycznej' opracowanego przez firmę PEX PharmaSequence, już w 2016 roku nowych zachorowań mogło być 180,3 tys. Chociaż oficjalnych danych wciąż brak, nic nie wskazuje na to, by ta liczba miała okazać się zawyżona. Marta Kondrusik

1. Pamiętaj, że lekarze czasem się mylą

Anna** z pewnością nie zlekceważyła pierwszych objawów choroby. Nie podejrzewała wprawdzie nowotworu, ale zawsze dbała o swoje zdrowie. Samotna matka, wówczas przed czterdziestką, musi być odpowiedzialna, więc widząc, że coś jest z nią nie tak, poszła sprawę wyjaśnić:

Lekarz pierwszego kontaktu odesłał mnie do psychiatry leczyć depresję i radził, bym więcej nie wyczytywała głupot w internecie. Miałam sporo szczęścia, że tak się stało. Trafiłam bowiem na konsultantkę z oddziału neurochirurgii, która uznała, że choroba psychiczna jest mało prawdopodobna, ale, niestety, zmiana organiczna mózgu - niewykluczona.

Psychiatra zaleciła wykonanie rezonansu głowy z kontrastem. Prywatnie. Uprzedziła, że państwowo co najwyżej można wykonać tomografię, bez kontrastu, a w przypadku wielu groźnych zmian w obrębie mózgu to badanie jest mniej miarodajne. Anna za badanie i w jego efekcie diagnozę (guz mózgu) zapłaciła 1000 zł. Wówczas nawet nie podejrzewała, że to dopiero początek drogi do ostatecznego rozpoznania i szansy na ratunek.

Jadwiga, obecnie lat 71, również uważa, że przez lekarza pierwszego kontaktu o mały włos nie wylądowała na cmentarzu. Zgłosiła się do niego z powodu silnego bólu pleców. Ponieważ kobieta kilka lat wcześniej przeszła amputację piersi z powodu raka, lekarz uznał, że to "muszą być nerwobóle":

Nie skierował mnie nawet na badanie rentgenowskie, chociaż prosiłam, bo bolało tak, że czasem dosłownie wyłam. Upierał się, że to naturalne i tak być musi. Kuzynka jest pielęgniarką. Pracuje w przychodni. Trochę to potrwało. W końcu załatwiła skierowanie u zaprzyjaźnionej pani doktor. W opisie wyrok: przerzuty do kości.

Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld: Niestety, wygłoszę pogląd niepopularny, który nie spodoba się wielu moim kolegom, ale wciąż wiedza o nowotworach lekarzy pierwszego kontaktu jest niewystarczająca. Oczywiście, nie brakuje takich, którzy są czujni, otwarci i wyedukowani, ale nadal zbyt wielu pacjentów może opowiedzieć takie smutne historie.

Nowotwory nie gustują w jednej płci. Obecnie nowych zachorowań u kobiet i mężczyzn jest co roku niemal tyle samo, chociaż atakowane są często inne narządy.Nowotwory nie gustują w jednej płci. Obecnie nowych zachorowań u kobiet i mężczyzn jest co roku niemal tyle samo, chociaż atakowane są często inne narządy. Marta Kondrusik

2. Przygotuj się na obojętność

Jadwiga i Anna wciąż żyją, chociaż każdej z nich, jak to mówią między sobą pacjenci: "już się ziemią odbijało".

Obie po wstępnej diagnozie nie trafiły od razu w ręce specjalistów, nikt się nimi nie zajął. Wręcz przeciwnie: pomocy szukały na własną rękę.

- Z wynikiem rezonansu wróciłam do rejonu - wspomina Anna. - Dostałam, zgodnie z procedurą, skierowanie do neurologa. Na cito, ale pani w okienku powiedziała, że "oni żadnego cito nie uznają", więc poczekałam miesiąc. Tylko po to, żeby neurolog wypisała skierowanie do neurochirurga. Skierowanie nie pozostawiało wątpliwości, że sprawa jest bardzo poważna. Tymczasem rejestratorka w znanym warszawskim szpitalu:

Pani się zapyta w listopadzie, kiedy będą zapisy na po marcu.

Był kwiecień 2014 roku.

Jadwiga z opisanym zdjęciem rentgenowskim także udała się do rejonu. Nie dostała żadnego skierowania. Nic. Tylko radę, żeby zrobić prywatnie PET-a (pozytonową emisyjną tomografię komputerową, przyp. autorki). W czym to miało pomóc, lekarka już nie powiedziała.

Ktoś podpowiedział córce Jadwigi, żeby zadzwonić po radę do Centrum Onkologii w Warszawie. Była więcej niż sceptyczna, bo przecież kolejki w tym szpitalu widywała w telewizji nieraz. A jednak zdarzył się cud. Miła pani w rejestracji zaprosiła mamę na wizytę dosłownie za kilka dni. Powiedziała, co dokładnie ma znaleźć się na skierowaniu, jakie dokumenty przywieźć, etc. Tym razem lekarka rejonowa już nie robiła trudności.

Dalsza diagnostyka Jadwigi wykazała, że przerzuty są również w wątrobie. Pacjentka dowiedziała się, że na tym etapie choroby realnie możliwe jest już tylko leczenie paliatywne, czyli łagodzenie dolegliwości, które zapewne nie potrwa zbyt długo. Akurat tego lekarz nie powiedział tak wprost, ale pozwolił się domyślić.

Neurochirurg, do którego Anna poszła prywatnie, nie był aż tak delikatny:

Przecież pani ma nie tylko guza. Tu są też rozwalone naczynia. Nie mam pewności czy mózg nie rozleci mi się w rękach. Nie palę się do tego zabiegu, ale go zrobię. Bez operacji umrze pani na pewno.

Po tej rozmowie Anna miała pierwszy atak padaczkowy. Odczuwa dziś żal? Skądże! Po nim nastąpiło przebudzenie i realna walka o przetrwanie.

Oczywiście, mogła trafić lepiej, bo w każdym zawodzie można spotkać ludzi mniej i bardziej wrażliwych.

Jadwiga też ma się dobrze. Nawet czasem opiekuje się wnuczkiem, których chodzi już do przedszkola. Córka była w ciąży, gdy na Jadwigę właściwie wydano wyrok.

Zobacz wideo

3. Jeśli możesz, skorzystaj z pakietu onkologicznego

Renata, lat 69, o ewentualnym nowotworze pierwszy raz usłyszała na ostrym dyżurze. Trafiła tam z powodu zatrucia pokarmowego. Wynik  usg jamy brzusznej zaniepokoił lekarza. To ten sam szpital, w którym Annie proponowano pierwszą konsultację po roku. Renata:

Miły lekarz poradził, żeby z rejonu wziąć pakiet onkologiczny i z nim do nich wrócić. Lekarka rejonowa przekonywała mnie jednak, że to bzdura, że pakiet nie działa i wręcz wydłuża kolejkę, a przede wszystkim: że mi się nie należy.

Renata nie posłuchała. Uparła się. Zagroziła skargą do kierownika przychodni, a jak będzie trzeba, to do samego diabła. Skąd ta determinacja? Dowiedziała się od zaprzyjaźnionej lekarki, że lekarzom zwyczajnie nie chce się tych dokumentów przygotowywać, a szpitale nie lubią pacjentów z pakietem, ponieważ muszą gwarantować im szybko usługę, za którą nie idą żadne realne zyski dla placówki.

Pakiet Renata wymusiła. Skutek? Dosłownie w kilka dni odbyła pierwsze konsultacje specjalistyczne, zrobiła mnóstwo badań. Jej zmiana nowotworowa okazała się łagodna. Nawet operacja nie była potrzebna. Warto było się awanturować?

- Niestety, o swoje czasem trzeba zawalczyć - mówi dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld. - Sama podpowiadam pacjentom, żeby byli nieugięci, nie dawali się zbyć. Żartuję, żeby się łańcuchem przykuli, jeśli inaczej się nie da. Lęk wielu pacjentów, że lekarz się obrazi, jest mocno na wyrost. I co? Nie będzie wtedy leczył? Zabierze zabawki? Bez przesady.

O tym, że za mało pacjentów otrzymuje pakiet onkologiczny, Najwyższa Izba Kontroli alarmowała już w 2017 roku. Raport potwierdził informacje uzyskane przez Renatę. Wykazał też wiele innych nieprawidłowości, choćby to, że w mniejszych ośrodkach za dostępnością nie szła jakość usług. Pacjentom nie wykonywano niezbędnych procedur i badań (jak np. biopsja, histopatologia), co skutkowało nieraz koniecznością reoperacji, a nawet przedwczesnym zgonem.

Dr Jagiełło-Gruszfeld dodaje: - Rozumiem, że w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu pakietu, czyli w 2015 roku, lekarze mogli mieć z nim kłopot, ale później? Rzeczywiście, przez jakiś czas niewłaściwe wypełnienie dokumentacji i brak tzw. otwartego etapu sprawiało, że pacjent miał więcej problemów niż korzyści. Błąkał się od placówki do placówki. Obecnie? Dla pacjenta pakiet rzeczywiście jest opłacalny. Działa to wszystko już dość sprawnie. Trudno powiedzieć, jak będzie po zapowiadanych zmianach.

4. Lecz się u najlepszych

Andrzej od lat walczy z białaczką. Początkowo leczył się w rejonie, w niewielkiej miejscowości na Śląsku. Obecnie dojeżdża już na konsultacje do Centrum Hematologii i Transplantacji Szpiku w Katowicach. Jak wszyscy słyszał coś o nowej strategii onkologicznej, którą szumnie zapowiedział prezydent Andrzej Duda. Mocno go to rozbawiło:

Chemia na każdym rogu? A kto ją będzie dobierał? Skąd się wezmą nagle specjaliści w małych ośrodkach? Może recepturę pacjent weźmie z internetu? Jak to się ma do terapii szytych na miarę? Gdzie chcemy się cofnąć? Do systemu: wszystkim po równo?

Oczywiście, że u rozsądnego lekarza można się leczyć właściwie wszędzie. Andrzej takiego miał. Kiedy ten uznał, że już mu brakuje doświadczenia i wiedzy, by nadal sprawować optymalny nadzór nad pacjentem, "oddał go" do specjalistycznego ośrodka, w którym zresztą sam kiedyś pracował. Niestety, niekoniecznie każdy lekarz musi mieć dystans do własnych kompetencji.

Według Andrzeja trzeba mieć sporo siły, ale także i wiedzy, żeby się skutecznie leczyć. Przez lata nauczył się korzystać z doświadczeń chorych i podpowiedzi życzliwych lekarzy. Jeśli nawet jemu samemu się już nie przydadzą, warto przekazać je innym.

Nieważne, jaki system aktualnie będzie obowiązywał i ile będzie w nim pieniędzy. Zawsze kluczowy pozostaje czynnik ludzki, to, na kogo i gdzie się trafi. Czyli przypadek? Nie do końca. Trzeba kombinować, żeby trafiać na tych właściwych ludzi.

Oto lista (pierwsze cztery punkty już zostały wymienione wyżej), pod którą bez żadnych wątpliwości podpiszą się także Anna, Renata, Jadwiga oraz, przynajmniej częściowo, dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld:

5. Nie wierz, że samo pozytywne myślenie wyleczy raka

Oczywiście, dobre nastawienie jest pomocne, ale bez trafionego, nowoczesnego leczenia niewiele zdziała. Niejeden chory boleśnie się przekonał, że chcieć i móc to nie to samo. Gdyby optymizm miał tak wielką moc, jak się czasem mówi, to optymiści by nie chorowali.

Wyrzucaj jednak złe emocje. Pozwól sobie na łzy. Zwierz się komuś. Mów o lęku. Skorzystaj z pomocy psychoonkologa, jeśli masz taką możliwość. Idź na konsultację raz, co ci szkodzi? Jeśli to nie dla ciebie, więcej nie pójdziesz.

6. Poznaj jak najlepiej wroga

Musisz o swojej chorobie wiedzieć wszystko. Tak, terminologia jest trudna. Niełatwo się o tym rozmawia i słucha, ale jeśli nie zdobędziesz potrzebnej wiedzy, to możesz nie mieć okazji już uczyć się czegokolwiek. Pamiętaj, że typ nowotworu, jego stopień złośliwości, genetyka, etc. decydują o przebiegu choroby i rokowaniach. Nie porównuj się z pacjentami z zupełnie innym problemem. Jeśli jednak spotkasz "bliźniaka w chorobie", walka może okazać się łatwiejsza.

Zbieraj też informacje o chorobach towarzyszących. One również mają często decydujący wpływ na twoje losy. Dziś Anna już wie, że te "rozwalone naczynia" to tzw. malformacja naczyniowa. Akurat nie najgorszy jej rodzaj, ale trzeba kontrolować ciśnienie krwi i brać leki.

Szukaj informacji o nowatorskich metodach leczenia. Powiedz o nich swojemu lekarzowi - nie musi wiedzieć wszystkiego. Nie wykazuje entuzjazmu? Skontaktuj się z ośrodkiem, który wdraża nowy program.

7. Nie trać czasu

Gdyby guz Anny był szybko rosnący, nie dożyłaby diagnozy, nie mówiąc o leczeniu. Dziś już wie, że nie powinna była tak po prostu odejść od okienka. Należało natychmiast pójść na skargę do dyrektora szpitala czy przedstawiciela praw pacjenta. Warto było dopaść na korytarzu lekarza, do którego nie chcieli zapisać. Wielokrotnie pacjenci zdeterminowani wypychali ją skutecznie z kolejki. Dziś już nie wchodzi do gabinetu na końcu.

Nie trać czasu na hochsztaplerów i oszustów. Choroba nieraz obezwładnia, czasowo pozbawia zdrowego rozsądku, ale nie nabieraj się na żadne "leczenie niekonwencjonalne". Tonący chwyta się brzytwy, jednak można się bardzo pokaleczyć. Nawet sok z buraka w nadmiarze bywa szkodliwy, więc nie rób niczego, na co nie wyrazi zgody twój lekarz.

8. Dostań się do najlepszego lekarza

Jak go wybrać? Pytaj pacjentów, czytaj na forach i grupach dyskusyjnych. Uważaj na opinie w specjalizujących się w ocenach serwisach, bo są i takie, które za wysokie notowania lekarzy pobierają opłaty, a opinie nie są prawdziwe. Pamiętaj, że potrzebujesz kompleksowej opieki, więc warto, żeby wybrany przez ciebie lekarz pracował w dużym ośrodku i specjalizował się w leczeniu twojej choroby.

Większość lekarzy, żeby przetrwać finansowo, przyjmuje też prywatnie. Umów się na wizytę. To cię nie zrujnuje i nie ma nic wspólnego z łapówką. Jeśli będziesz wymagać leczenia szpitalnego, z pewnością doktor pomoże ci to zorganizować i umożliwi dalszą opiekę, już państwową. Dobrze, gdy wybraniec jest z kierownictwa oddziału, chociaż warto podpytać pacjentów, kto realnie tam rządzi i specjalizuje się np. w operacjach twojego nowotworu. To żadna tajemnica. Takie rozwiązanie podpowiadają pacjentom lekarze i nieraz sami z niego korzystają.

9. Pamiętaj, że duży może więcej

W ogromnych szpitalach onkologicznych bywa ponuro. Stare mury, brzydkie wnętrza, czasem mówi się, że wręcz czuć wszędzie śmierć. Możliwe, ale to właśnie tam jest szansa na kompleksowe diagnozowanie i leczenie, a personel ma ogromne doświadczenie. Tam też zwykle dostępne są najnowocześniejsze terapie i sprzęt (im więcej pacjentów, tym szybciej się zużywa).

Czekając na wizytę prywatnie, spróbuj, jak Jadwiga, umówić się do placówki państwowej. Wizyta w poradni przyszpitalnej była możliwa szybciej, bo akurat szukano pacjentów z jej schorzeniem do programu badawczego. Wykorzystuj wszelkie ścieżki.

Jadwiga do najlepszego ośrodka musiała dojeżdżać prawie 400 km. To nie miało sensu, zwłaszcza w trakcie intensywnego leczenia. Namówiona przez dzieci przeprowadziła się do Warszawy. Zamiast domu - wynajęte mieszkanie, ale żyje.

10. Zgłaszaj się do programów eksperymentalnych i badawczych

Trudno powiedzieć, skąd bierze się wyobrażenie, że udział w nich jest bardziej niebezpieczny niż sama choroba. To nie są jakieś przypadkowe, zabójcze próby na ludziach. Wręcz przeciwnie: szansa dla nawet najciężej chorych. Anna i Jadwiga trafiły do takich programów.

To częste w Polsce, że na udział w badaniu nie chcą się decydować pacjenci jeszcze w dobrej formie. Zarazem finansującej je firmie zależy, by program realizować z udziałem pacjentów, którzy najlepiej rokują. Programy nie tylko dają dostęp do nowoczesnego leczenia. Często zdecydowanie skracają kolejkę do diagnostyki kontrolnej, a pakiet wykonywanych badań laboratoryjnych i obrazowych jest znacznie szerszy niż standardowo. Kto pożegnał się z programem, ten wie, co stracił.

11. Dobrze się zastanów, nim zdecydujesz się na placówkę prywatną

Piękne wnętrza, miły personel, wizyta o konkretnej godzinie... Jednak w tym wszystkim czynnik finansowy odgrywa znaczącą rolę i czasem okazywało się, że w takich miejscach robiono na pacjentach niebezpieczne oszczędności. Oczywiście, lekarze i pacjenci przyznają, że dziś jest lepiej niż kilkanaście lat temu. Zarazem: ci, którzy pracowali w takich miejscach, nieraz przyznają, że narzucane im procedury kłóciły się czasem z etyką, zwłaszcza przy określaniu wymogów formalnych co do podejmowania leczenia.

Bywa, że placówka państwowa podpisuje umowę z firmą prywatną na konkretne usługi specjalistyczne dla swoich pacjentów i wówczas zagrożenia już nie ma. Istotne przede wszystkim, kto nadzoruje proces leczenia.

12. Przygotuj się na niedogodności

Systemu nie obchodzi, że pracujesz lub robisz coś poza chorowaniem. Terminy wizyt czy badań zwykle są sztywno narzucane i nie podlegają negocjacjom. Zwłaszcza na początku choroby licz się z wieloma konsultacjami. Jeśli, np. chorujesz na rakowiaka, poza onkologiem z pewnością zajmie się tobą także endokrynolog, kardiolog czy gastrolog.

W poczekalni kilka krzeseł, a pacjentów mnóstwo? Większość miejsc i tak zajmą krewni oraz inne osoby towarzyszące. Nie marudź, usiądź na podłodze (warto mieć coś miękkiego ze sobą) i naucz się cierpliwości. Teraz twój czas płynie inaczej. Czasem może cię dopaść wątpliwość czy po ocaleniu będzie do czego wracać. Wielu chorym rak odbiera pracę, partnera, przyjaciół. Znajdziesz lepszych, jak przeżyjesz. Teraz to jest najważniejsze.

Tam, gdzie to możliwe, pozwól się wyręczać. Nie musisz stać w każdej kolejce. Sprawdź, co można załatwić drogą elektroniczną, co telefonicznie. "Zawsze zajęte"? Spróbuj o innej porze.

13. Pilnuj swoich spraw

Nie jesteś pępkiem świata, a lekarz jest tylko człowiekiem. Może o czymś zapomnieć, czegoś nie sprawdzić, nie powiedzieć. Inni też. Twój lek nie przyjechał na czas? Skarżenie się mamusi nie pomoże. Lepiej zapytać czy da się jakoś obejść system. Może ty po niego pojedziesz? Może ktoś z rodziny? Sami cię nie wyślą. Niewykluczone, że tym razem się tak nie da, ale wykorzystają cię następnym razem do zawiezienia gdzieś próbki, wyniku badań...

Nie chcesz, nie pytaj i płacz. Ale skoro lekarka mówiła miesiąc temu, że potrzebne jest kontrolne usg, a go nie zrobili, to warto ustalić, dlaczego. Może wykonali inne, dokładniejsze badanie? Może sprzęt nawalił i trzeba poczekać dłużej. A może lekarka zwyczajnie zapomniała. Lekarze są ludźmi. Zapominają, bywają zmęczeni, nieszczęśliwie zakochani, chorują (także na raka), mają dzieci. I innych pacjentów, niejednokrotnie w gorszym stanie od ciebie.

14. Na co dzień nie wyglądaj zbyt dobrze, chyba, że ubiegasz się o nową pracę

Zostaw w spokoju te sińce pod oczami. Trochę marudź. Nie licz na to, że ludzie będą cię podziwiać za bohaterską walkę z chorobą. Najbliższemu otoczeniu szybko spowszednieje.

Wygrana z rakiem budzi nieufność. Zdziwiłbyś się, jak często zdarzają się takie komentarze:

Gdyby był tak chory, to już by nie żył. A jeszcze wszyscy się litują!

Jeśli przesadzisz z nadrabianiem miną, zaczniesz być podejrzewany, że udajesz. Chociaż: chyba w tych okolicznościach to będzie twój najmniejszy problem.

Długoletnie obserwacje i dane Krajowego Rejestru Nowotworów nie pozostawiają złudzeń: chorych na nowotwory przybywa. Nie da się tego wyjaśnić wyłącznie lepszą wykrywalnością chorób czy rosnącą długością życia Polaków. Zapadalność na nowotwory rośnie niemal we wszystkich grupach wiekowych.Długoletnie obserwacje i dane Krajowego Rejestru Nowotworów nie pozostawiają złudzeń: chorych na nowotwory przybywa. Nie da się tego wyjaśnić wyłącznie lepszą wykrywalnością chorób czy rosnącą długością życia Polaków. Zapadalność na nowotwory rośnie niemal we wszystkich grupach wiekowych. Marta Kondrusik

* Dr n. med. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld jest doświadczonym onkologiem klinicznym z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Centrum Onkologii w Warszawie. To także specjalistka chorób wewnętrznych II stopnia oraz specjalistka chemioterapii nowotworów II stopnia. Konsultuje i leczy pacjentki dotknięte problemem nowotworu narządów płciowych. Przeprowadza również konsultacje w zakresie chemioterapii i hormonoterapii nowotworów złośliwych. Należy do kilku prestiżowych stowarzyszeń medycznych, w tym do Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej. Od lat publikuje w liczących się czasopismach branżowych, w tym "The Lancet Oncology".

Autorka: Eliza Dolecka, redaktor naczelna serwisu www.zdrowie.gazeta.pl. Od ponad 20 lat zajmuje się zawodowo tematyką zdrowotną. Prywatnie: gustuje w lekarzach, przyjaźni się i prowadza z lekarzami, jeśli już pije wódkę, to z lekarzami... Nie do końca spełniona bajkopletka. Feministka, ateistka, a zarazem tzw. boska matka, czyli taka, która zdecydowała się urodzić dziecko w trakcie walki z chorobą nowotworową.

** Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Więcej o: