W tym sezonie koktajl po prostu musi być zielony! Ostatnio popija się go niemal wszędzie: w kawiarniach na plotach, przy pracy nad laptopem, na werandzie. W gorący dzień dla ochłody z kruszonym lodem. W miejsce śniadania z pożywnym siemieniem lnianym, otrębami czy orzechami. To istna bomba witaminowa
Za oceanem mówi się na nie "green monsters", czyli zielone potwory. Przydomek ten zawdzięczają, jak łatwo się domyślić, intensywnie zielonej barwie. Tę natomiast zielonolistnym surowym warzywom. Najczęściej główny bohater to szpinak. Amatorzy koktajli z jego udziałem zapewniają, że jego liście nie zmieniają smaku napoju, za to zapewniają niesamowite wrażenia wizualne. Podobny efekt neutralnego smaku przy fantazyjnym kolorze uzyskamy dzięki jarmużowi czy zwykłej sałacie. W przypadku ziół i warzyw o intensywnym aromacie i zdecydowanych akcentach smakowych tj. natka pietruszki, szczypior, rukola, kolendra czy szałwia, pamiętajmy, że wpłyną one na wrażenia z konsumpcji mikstury. Dlatego jeśli nie lubisz jakiegoś rodzaju zieleniny, nie łudź się, że po zmiksowaniu stanie ci się on obojętny.
Nawet jeśli picie "green monsterów" to fanaberia, to z pewnością jest to dobra fanaberia. Kolor zielony wskazuje na obecność chlorofilu, czyli zielonego barwnika zwanego ?roślinną krwią?. Spożycie pokarmów w niego obfitujących oznacza dostarczenie organizmowi dbającego o układ nerwowy magnezu oraz sprzyjającego krwiotwórczości żelaza. Naturalny zielony barwnik wymiata toksyny, pomaga zwalczać bakterie czy wysłanników starzenia ? wolne rodniki. Czytaj więcej o znaczeniu koloru zielonego: Owoce i warzywa: kolor ma znaczenie
Czytaj cały artykuł o zielonych koktajlach
Czytaj: Koktajle - nie tylko źródło orzeźwienia
Kiedyś zaszpanować można było podjeżdżając pod miejsce pracy dobrym samochodem, dziś dobry lans to dobry rower. Najlepiej w wersji nieco retro. Świetnie sprawdzi się holenderka, czyli jednoślad rodem z Holandii. Koszyk na zakupy czy kwiaty? To dopiero coś. Co prawda ze zdrowotnego punktu widzenia, a szczególnie przez wzgląd na wyboistość podłoża bezpieczniejszym wyborem jest rower sportowy. Choćby górski. Zapewni on lepszą amortyzację w przypadku bliskich spotkań z dziurami czy wyrwami w chodniku.
Era rowera... miejskiego
Mieszkańcy większych miast mogą też lub w niedalekiej przyszłości będą mogli skorzystać z rowerów miejskich. Opole, Toruń, Wrocław czy Warszawa chcą podążać śladem zachodnich metropolii typu Barcelona czy Berlin i stawiają na bezobsługowe wypożyczalnie bicykli. Pożyczasz, jedziesz, odstawiasz - niekoniecznie w tym samym miejscu. W stolicy pierwsze 20 minut takiej jazdy ma być bezpłatne, a kolejne godziny mają być wydatkiem rzędu... kilku złotych. System warszawskich wypożyczalni, który ruszy już w sierpniu b.r. zyskał miano "Veturilo". Ma obejmować na początku 55 miejsca "rowerowych parkingów" zlokalizowanych m.in. w centrum, na Ursynowie czy Bielanach. Już zacieramy ręce w oczekiwaniu!
Poniżej rozkład warszawskich wypożyczalni:
źródło: ZTM Warszawa
Więcej szczegółów na stronie ZTM-u
Dlaczego to zdrowa moda?
Umiarkowany, jednostajny wysiłek, zwany aerobowym bądź tlenowym usprawnia układ krążenia i układ oddechowy, poprawia kondycję. W jego wyniku możliwe jest spalenie tłuszczu, a więc pozbycie się niechcianych wałeczków tu i ówdzie. To pod warunkiem, że pedałujemy dłużej niż pół godziny (zalety dłuższych tras). Jazda na bicyklu wzmacnia i kształtuje mięśnie brzucha, łydek czy przedramion. Choć nie tylko. Nie obciąża stawów i kości i nie powoduje, że wyzioniesz ducha (o ile nie podkręcisz zdecydowanie tempa).
Jadąc rowerem, spalasz kalorie. Niby mimochodem, ale kto by pogardził. Ile? W wolnym tempie pozbędziesz się średnio 300 kcal (tyle co drożdżówka i jabłko). Dojeżdżanie do pracy na dwóch kołach może być sposobem na relaks, wyciszenie się i odstresowanie. No chyba, że zastanie cię deszcz z gradem. Lecz jeśli pedałujesz, jak przykazano, w kasku i on ci nie straszny. Szerokiej drogi.
Więcej o pozytywnych i ewentualnych negatywnych skutkach jazdy na rowerze dla zdrowia, a także o sposobach na minimalizację zagrożeń czytaj tutaj: Dlaczego warto przesiąść się na rower?
Fast foody nie powinny się znaleźć w zdrowym menu. Chyba że chodzi o fast foody w wersji slow. Te wkraczają nie tylko do prywatnych kuchni, ale też na ulice. W większych miastach powstają "burgerownie" szczycące się najwyższej klasy mięsem, użyciem uznanych frykasów z zagranicznych kuchni: hiszpańskiej kiełbaski chorizo, włoskiej mozarelli czy pesto, a także meksykańskiego guacamole (pasta z awokado). Szybkie jedzenie w wydaniu slow - co oznacza w praktyce to, wydawałoby się, przeciwstawne pojęcie?
Dobre mięso to podstawa, a do tego dobra buła i warzywa
Dobry burger to przede wszystkim dobre mięso (zazwyczaj wołowina). Ze sprawdzonego i jawnego źródła. Taki wkład to uczciwa porcja aminokwasów, głównego budulca tkanek i mięśni. Choć istnieją też wersje wegetariańskie, np. z kotletami warzywnymi.
Burger reprezetujący ruch slow food nie może pozwolić sobie na bułkę o składzie, konsystencji i smaku kąpielowej gąbki. Pieczywo ma być prawdziwe i dostarczać dodających sił węglowodanów, optymalnie złożonych, dlatego najlepiej, jeśli jest pełnoziarniste. Niestety nie zawsze jest, ale raz na jakiś czas można przymknąć oko.
Poza tym warzywa. Nie spłaszczony plaster pomidora i listek zmęczonej życiem sałaty. Im ich więcej i im są świeższe, tym lepiej. Między pieczywo może trafić nie tylko sałata, pomidor czy cebula, ale także choćby kiełki. Słowem: mikro i makroelementy i witaminy.
Burgerowe miejscówki, czyli wpadnij na bułę z kawałkiem uczciwego mięsa
W stolicy, jeśli chodzi o buły z mięchem, pomiędzy sobą rywalizują m. in. Burger Bar, Sto900, Bistro Warszawa, Bagno Food & Wine. Katowicki Cyferblat przewrotnie oferuje burgery z kaszanką (krupniokiem) - wiwat tradycjo!
Liderem ruchu burgerowego zdaje się jednak krakowskie Love Krove. Tam burgerów jest nie jeden, ale kilkanaście rodzajów. Wybór kanapek tak szeroki jak różnych rodzajów drożdżowych placków w pizzerii. W wersji mięsnej i wege. Tu nawet sałatki robią wrażenie - noszą imiona bohaterek "Seksu w wielkim mieście". Nie zabrakło nawet Mr Biga. W wersji gorzko-słodkiej (jak to z mężczyznami) z karczochami, szynką parmeńską i winogronami.
Poniżej buła rodem z Love Krove:
fot. Love Krove
Mamy dosyć promowania mody na intensywnie brązowy koloryt skóry. Rosnąca świadomość negatywnych skutków długotrwałego opalania powoduje, że przestaje ona być ona obiektem westchnień, a stała się oznaką groźnych modeli zachowań. Ostatnio nawet popularna sieciówka H&M została publicznie potępiona z powodu zdjęć promujących nową kolekcję strojów kąpielowych z udziałem modelki o nienaturalnie ciemnym zabarwieniu skóry. Oburzenia nie skrywają organizacje zrzeszające chorych na raka skóry. Tak prezentowała się modelka Isabeli Fontana:
fot. H&M
"Odzieżowy gigant tworzy, nie tylko wśród młodych ludzi, ideał piękna, który może być zabójczy. Każdego roku więcej ludzi w Szwecji umiera z powodu raka skóry niż w wyniku wypadków samochodowych, a główną przyczyną tego stanu rzeczy jest zbyt intensywne opalanie. Niezależnie od tego, w jaki sposób modelka z reklamy H&M zyskała swoją opaleniznę (przez opalanie czy dzięki programowi komputerowemu), efekt jest taki sam: H&M mówi nam, że mocna opalenizna jest w cenie" - apelują członkowie organizacji w wielokrotnie cytowanym artykule w dzienniku "Dagens Nyheter". H&M przeprasza i tłumaczy. Oby zamieszanie wokół kampanii dało do myślenia innym producentom.
Dziś na wakacje po prostu wypada zabrać krem z filtrem - to wcale nie żadną 5-tkę, która bardziej niż chroni, ucisza nasze wyrzuty sumienia, a minimum balsam o filtrze SPF 30 i zabezpieczeniem przeciwko UVA.
Dlaczego to zdrowa moda?
Skórze spalonej słońcem na skwarka mówimy "nie". Choć muśnięcie słońca mile widziane. Umiarkowana dawka promieni złapanych na urlopie sprawia, że organizm wydziela witaminę D, potrzebną kościom i układowi nerwowemu. Ale uwaga! Promieniowanie UVA - to te, obecne także w pochmurny dzień, które nie opala, choć przyspiesza procesy starzenia i promieniowanie UVB - nasilone latem w słoneczne dni, któremu zawdzięczamy tak opaleniznę, jak i poparzenia nie próżnują. Obydwa mogą dopomóc wyhodować zmiany nowotworowe na skórze.
Opal się samoopalaczem!
Jest też inny trend. Nazywa się samoopalacz i pozwala cieszyć się opalenizną bez martwienia się o negatywne konsekwencje. Jedyna rzecz, która może tutaj być problemem, to równomierne nałożenie specyfiku, tak żeby nie dorobić się fantazyjnych brązowych łat i plam. W przypadku droższych kosmetyków, aby taki efekt osiągnąć trzeba się naprawdę wysilić. Przy i tańszych i droższych zadanie ułatwia wcześniejsze wykonanie peelingu.
Czytaj także: Recepta na piękną skórę latem
Badanie cytologiczne jest niemal bezbolesne, zajmuje dosłownie kilka minut i pozwala wykryć zarówno minimalne zmiany przednowotworowe szyjki macicy, jak i infekcję wirusem brodawczaka ludzkiego HPV. Badanie cytologiczne umożliwia więc po trosze radzenie sobie z problemem zanim ten się pojawi. Wystarczy zrobić je raz w roku, choćby z okazji urodzin. To przykazanie powinny sobie wziąć do serca wszystkie aktywne seksualnie kobiety, także te najmłodsze. A po 25. roku życia niezależnie od aktywności seksualnej.
Nasze sąsiadki z Zachodniej Europy już nauczyły się korzystać z tego dobrodziejstwa medycyny, wystawiając raka szyjki macicy do wiatru. Tymczasem u nas każdego dnia na tę chorobę umiera pięć Polek. Polek, które najczęściej wcale umierać nie musiały, ponieważ łagodne zawczasu wykryte za pomocą badania cytologicznego zmiany są całkowicie uleczalne. Niestety mimo to możemy się poszczycić jedynie tym, że w naszym kraju umieralność z powodu raka szyjki macicy jest najwyższa w całej Europie. To marny powód do dumy.
Wtórujemy Ogólnopolskiej Organizacji na Rzecz Walki z Rakiem Szyjki Macicy "Kwiat Kobiecości" i pytamy wprost: A Ty kiedy robiłaś ostatnio cytologię? Jeśli Twoja odpowiedź jest wyższa niż 12 miesięcy, czas odwiedzić ginekologa. Z tym pytaniem w ramach tegorocznej zimowej kampanii na rzecz profilaktyki raka szyjki macicy "Piękna, bo zdrowa" zorganizowanej z okazji Europejskiego Tygodnia Raka Szyjki Macicy (ECCA) zmierzył się rząd znanych i pięknych pań, m. in. Katarzyna Zielińska, Agnieszka Popielewicz, Ewa Pacuła, Anna Popek, Aleksandra Woźniak i Agata Młynarska. Ambasadorki akcji wystąpiły w kobiecych czerwonych sukienkach i przekonywały o wartości działań profilaktycznych i poszerzania naszej babskiej świadomości zdrowotnej.
Dziś tłumaczenia, że do ginekologa nie po drodze, że raz w roku nie ma czasu, że drogo, że jeszcze wyjdzie szydło z worka po prostu nie przystoją. Wykonywanie regularnego badania cytologicznego to oznaka troski o siebie samą, swoją kobiecość i zdrowie. Gorąco popieramy tę modę, Polki są za piękne i za mądre, by umierać przedwcześnie. Ty lub bliskie Ci kobiety także!
SPA oznacza leczenie przez wodę (łac. Sanus Per Aquam). Dzisiaj obejmuje wszelkiego rodzaju zabiegi pielęgnacyjne połączone z odpoczynkiem i relaksem. Najlepiej na wyjeździe, w uzdrowisku, dobroczynnym morskim czy górskim klimacie. Wypady regeneracyjno-pielęgnacyjne tak w wersji solo, jak i z przyjaciółką, drugą połową czy nawet całą rodziną cieszą się coraz większą popularnością.
Miejskie SPA - luksus z doskoku
Jednak SPA równie dobrze może być miejskie - to w wersji dla dobrze usytuowanych, choć w wiecznym biegu. Takie salony podobnie jak pierwowzory także oferują zabiegi wszelkiej możliwej maści od pedicure'u do okładu z glinki czy bardziej skomplikowanych zabiegów medycyny estetycznej. Tyle że znajdują się nie poza miastami czy na ich obrzeżach, a w samym centrum. Z założenia mają być wyspami wolnymi od zgiełku i pośpiechu, miejscem, gdzie można się wyciszyć i choćby w jeden dzień czy wieczór bez konieczności wyjeżdżania nadrobić urodowe zaległości.
Domowe SPA - zrób to sam!
SPA kojarzy się z luksusem, ale można je sobie urządzić także w domowym zaciszu. Świeczki, cicha muzyka, kieliszek szampana, piana wylewająca się z wanny, zielona maseczka z glinki i chodzenie w szlafroku przez cały dzień - możesz zaaranżować to tak, jak ci się podoba. Takie rozwiązanie polecał już sam Hipokrates, twierdząc, że najlepszym sposobem na utrzymanie ciała w świetnej formie i zdrowiu jest wonna kąpiel i pachnący masaż każdego dnia. Czytaj o domowym SPA
Dlaczego to zdrowa moda?
W SPA wykorzystuje się hydromasaż, a więc ciepłą temperaturę i odpowiednie ciśnienie wody. Taka kompilacja rozszerza naczynia krwionośne i usprawnia krążenie krwi, dzięki temu wszystkie komórki ciała stają się odpowiednio natlenione. Wprawiana w ruch jest także limfa, co zapobiega zatrzymywaniu wody w tkankach i wygładza nierówności, w tym znienawidzony cellulit. Podobne działanie ma masaż. Dziś w ofercie zazwyczaj znajdziemy wiele jego rodzajów, w tym także te bardziej orientalne, (tj. lomi lomi czy shiatsu) łączące nauki o ciele z naukami o duszy. (Czytaj o działaniu różnych rodzajów masażu: Masaż szyty na miarę).
W SPA ciało i twarz obkłada się również różnymi substancjami naturalnego pochodzenia tj. glinka, borowina czy algi, które ze względu na zawarte w nich minerały, kwasy organiczne czy flawonoidy dobroczynnie oddziałują na zdrowie i urodę. W zależności od tego, czym się "okładamy" możemy oczyścić organizm z toksyn, pobudzić skórę do odnowy czy działać przeciwzapalnie.
Co wybierasz? Na śniadanie kawa w biegu, batonik, gryz kanapki albo nic, bo żołądek ściśnięty od stresu. A może: wstajesz wcześniej, żeby zaparzyć kawę, herbatę - z fusów nie z torebki. Wycisnąć sok z pomarańczy, zrobić grzanki z domowymi konfiturami. Do tego obowiązkowo świeże owoce lub warzywa. Bogate w witaminę C kiwi lub truskawki, awokado pełne nienasyconych kwasów tłuszczowych o działaniu nawilżającym i wspomagającym układ odpornościowy. Poranki są ciche i zachowują w sobie namiastkę zagubionego spokoju. Dlaczego z tego nie skorzystać i uczynić je swoją prywatną mekką. Wystarczy wstać przed innymi domownikami. Ma być naturalnie, kolorowo i "slow". Przynajmniej z rana.
Śniadania w blogosferze i w realu
W blogosferze ruch śniadaniowy ruszył pełną parą. Blogerki pieką chleby, gotują owsianki i propagują modę na dostrzeganie w życiu tego, co dobre. A między śniadaniami nierzadko biegają, czytają, podróżują i dzielą się przemyśleniami. Pomysłów śniadaniowych i nie tylko warto szukać na anglojęzycznej stronie Simply Breakfast i rodzimych Co dziś zjem na śniadanie, Poranne Inspiracje czy Śniadaniowe Love.
W realu właśnie zaczął się istny boom na knajpki śniadaniowe. W części śniadania serwuje się choćby i do popołudnia lub nawet przez cały dzień. W stolicy są to np. Śniadaniownia, Aroma Espresso Bar czy poranno- wieczorna Charlotte Chleb i Wino.
Markety robiły swojego czasu furorę ze względu na to, że można w nich kupić wszystko za jednym razem, a potem całą rodziną wybrać się na obiad czy do kina. Wszystko prawda, lecz centra handlowe jakby nie patrzeć mają zły PR. Szeroki wybór plastikowych produktów w akompaniamencie głośnej muzyki i zapachu wypiekania uprzednio wydobytych z czeluści chłodni bułek i bułeczek. Ot cały moloch. Jedyne co robi dla naszego zdrowia to zachęca nas do jak najdłuższego spaceru alejkami w poszukiwaniu 3 niezbędnych produktów, które okazują się oddalone od siebie o mile świetlne. Wszak zadbali o to właściciele przybytku. A my, nie dziwota mamy dość i wracamy do źródeł. Czyli na swojskie targowisko.
Tam szeroki wybór lokalnych sezonowych owoców, warzyw, a za rogiem można zakupić używane zegarki, cukierki na wagę, ryby, masło i naręcze kwiatów. Słowem: czym chata bogata. Zyskujemy możliwość porozmawiania, a nawet zaprzyjaźnienia się, ze sprzedawcą. Tak, tak tam kontakty międzyludzkie nie zostały jeszcze ograniczone do wymiany banknotów na paragon. Wciąż jest miejsce na wymianę uśmiechów czy krótką pogawędkę. Przy okazji można dowiedzieć się, skąd pochodzą sprzedawane produkty: jak i gdzie rosły marchewki, czy truskawki słodkie, czy chleb jest na zakwasie, czy placek z kruszonką świeży, czy może wszyscy zachwalają dzisiaj jagodzianki. Targ na pokusę wystawi nie tylko wegetarian, pożywkę znajdą tam też mięsożerni. Gdzie jak gdzie, ale na straganie jest szansa upolować prawdziwe mięso, które pani za ladą przemieli wedle życzenia. Wszystko dobre, bo polskie, bo często jeszcze nie "dosmaczone" chemicznymi ulepszaczami. W dodatku targ to miejsce stosunkowo przyjazne dla portfela.
Jeśli staniesz się stałym bywalcem straganu, sprzedawca najprawdopodobniej będzie za ciebie pamiętał, że potrzebujesz jeszcze np. pomidorów, a akurat ma świetne i nie wypuści cię bez czereśni dla drugiej połowy czy dzieci, bo pamięta, że ostatnim razem im smakowały.
Na targ warto pójść choćby nawet dla poprawy humoru: feria barw, swojski gwar, zapachy, smaki. Wszystkiego można spróbować, dotknąć, poczuć. Kochajmy polskie stragany i odwiedzajmy je często, a nasze talerze staną się kolorowe i pełne życia, a my zachowamy witalność i formę. Warzywa i owoce dostarczą nam ułatwiającego trawienie błonnika, opóźniających procesy starzenia ciała i umysłu antyoksydantów i całą gamę minerałów potrzebnych do dobrego funkcjonowania.
Seks i antykoncepcja wyszły już z piwnicy, teraz idą na salony. Elegancko, nowocześnie i z humorem. Precz z tandetą i wulgarnością. Zamiast wstydzić się i udawać, że nikt nic nigdy, stajemy się bardziej chętni do zapoznania się ze swoją seksualnością. Co się w seksie liczy ostatnimi czasy?
Antykoncepcja, czyli ja wybieram, co chcę z seksu: przyjemność czy potomstwo
Po pierwsze antykoncepcja, czyli świadome kierowanie tym, czy seks ma być prokreacyjny czy raczej rekreacyjny. Dziś nie uchodzi nie znać możliwych metod zapobiegania ciąży - tym bardziej, że wybór szeroki. Moda na afiszowanie się plasterkami antykoncepcyjnymi w widocznym miejscu niezbyt się przyjęła. Na tej płaszczyźnie panuje pełna demokracja: nie ważne co wybierasz, ważne, że wybierasz, i że ci to pasuje. Skutki uboczne stanowią podstawę do zmiany metody. Wskazany adres w tym przypadku - ginekolog. Tego odwiedzamy nie tylko w ciąży (czytaj: Po co do ginekologa w różnych etapach życia kobiety?). Dobra antykoncepcja musi być szyta na miarę twoich potrzeb i stanu zdrowia (czytaj: Wybierz antykoncepcję dla siebie).
Pobawmy się w łóżko, spokojnie to tylko seks
Było poważnie, to teraz będzie trochę bardziej na luzie. O zabawkach erotycznych, bieliźnie czy żelach do ciała, które da się zjeść, o wibratorach, które ani kształtem ani wyglądem nie przypominają wibratorów (eksperci od akcesoriów seksualnych twierdzą, że falliczny kształt jest passe). Do tych podchodzimy z pewną dozą nieśmiałości, choć kiełkuje też już tolerancja i zaciekawienie. Kształtowanie pozytywnego postrzegania sfery seksualnej jest bardzo ważne - zaznaczają seksuolodzy. A czy zdecydujemy się na erotyczne gadżety - wolny wybóe. Możliwości zakupu jednak coraz więcej, jakich?
Sex shop kiedyś - love store dziś
Otwierają się kolejne ekskluzywne salony z rekwizytami erotycznymi. I o dziwo, wcale nie przypominają pokątnych, ciemnych sex shopów zagraconych wulgarnymi gadżetami seksualnymi. Latające przy suficie dmuchane lale i penisy pokaźnych rozmiarów atakujące zewsząd należą już raczej do estetyki lat 90-tych. Dziś akcesoria mają być estetyczne z aspiracjami do eleganckich, ozdobne lub zabawne. Poleca się je tym, którzy chcą wzbogacić swoje życie seksualne - tak w pojedynkę, jak i we dwoje. Mogą być też zachętą do tego, żeby o swoich potrzebach po prostu pogadać.
Poniżej masażer dla par do stymulacji sfer erogennych jej i jego:
fot. Horn and More
Erotyczne punkty na mapie miasta i sieci
W Warszawie w poszukiwaniu sypialnianych (bądź jak kto woli pozasypialnianych) inspiracji można się wybrać choćby do Horn and More czy Love Store'u . Powstały one głównie z myślą o paniach - klienteli pomijanej przy okazji wyuzdanych sex shopów. Jeśli twój budżet nie udźwignie takich wydatków, zawsze możesz iść popatrzeć. Dla bardziej wstydliwych, z chronicznym niedoborem czasu na wizyty w realu i tych spoza stolicy istnieje możliwość poczynienia erotycznych zakupów via Internet.
Poniżej warszawski Love Store i właścicielka Joanna Keszka:
fot. barbarella.pl
Zobacz wideo: Seks gry - czy lubimy zabawy w sypialni?