Nie kąpał się pięć lat. Dermatolożka: To nie jest eksperyment dla każdego

Eliza Dolecka
James Hamblin jest lekarzem. Do rezygnacji z tradycyjnego mycia ciała początkowo zmusiły go problemy finansowe. Z czasem odkrył, że to może być inspirujące doświadczenie, więc eksperymentował na swoim ciele (i cierpliwości otoczenia) kilka lat. Twierdzi, że brak kąpieli i kosmetyków wyszedł mu tylko na zdrowie, a ciało nabrało przyjemnego zapachu. Jak to możliwe, wyjaśnia dermatolożka dr Aleksandra Rymsza.

Więcej wakacyjnych tematów na Gazeta.pl

Im bardziej gorąco w naszym podobno wciąż umiarkowanym klimacie, tym chętniej media rozpisują się o różnych śmiałkach, którzy definiują higienę na nowo. Słyszymy o tym, że wystarczy myć tylko niektóre części ciała lub że można to robić rzadziej, niż się powszechnie uważa.

Sezon ogórkowy ma swoje prawa, więc od czasu do czasu wraca też temat Jamesa Hamblina, lekarza, wykładowcy zdrowia publicznego w Yale School of Public Health, a dziś także celebryty i autora bestsellera "Clean: The New Science of Skin". To w niej 39-letni Hamblin opisał swoje niezwykłe doświadczenia higieniczne - na pięć lat lekarz zrezygnował z mydła oraz innych kosmetyków i klasycznego prysznica (jedynie "opłukiwał się czystą wodą"). Po co? Chciał sprawdzić, jak brak kąpieli wpłynie na mikrobiom skóry. Wnioski według odważnego badacza okazały się tak zaskakujące, że przypomina o nich regularnie w mediach społecznościowych, a nowe spojrzenie na dbanie o czystość stało się dominującym zajęciem doktora.

Dobry klimat, żeby się nie myć

W kwestiach higienicznych w XXI wieku obserwujemy swoiste falowanie. Jeszcze na jego początku rodzicom często bezwzględnie zalecano niemal sterylną czystość dzieci i i ich otoczenia - powszechnie obowiązywało prasowanie ubranek i pieluch (by wysoka temperatura wybiła wszelkie mikroby) czy regularna dezynfekcja zabawek. Wraz z dopuszczeniem do głosu alergologów i wzrostem świadomości, że za epidemią chorób atopowych czy schorzeń jelit może stać rozwój cywilizacyjny (mieszkańcy wsi wielu takich problemów doświadczają rzadziej), coś się zmieniło. Nie dość, że wróciło przyzwolenie na ludową mądrość ("brudne dzieci to szczęśliwe dzieci"), generalnie przestano nas straszyć bakteriami. Już nie miały być tylko złe, ale doceniono również te dobre, choćby probiotyczne, jako wsparcie zdrowia, a nawet lekarstwo.

Swój eksperyment Hamblin rozpoczął na długo przed pandemią COVID-19, gdy znowu zaczęliśmy bać się wszystkiego, co niewidzialne. Zapewne trudno byłoby podjąć decyzję o nim w 2020 roku, gdy wróciła konieczność stosowania nie tylko kosmetyków, ale też agresywnych detergentów, odkażaczy, środków do dezynfekcji.

Hamblin to lekarz odpowiedzialny. Podkreśla, że jego eksperyment - rezygnacja z kosmetyków i długiego moczenia się w wodzie (zaprzestał kąpieli, a nawet intensywnych pryszniców) - nigdy nie dotyczył rąk. Te przez cały czas higienicznych badań konsekwentnie dezynfekował, by uniknąć wielu groźnych chorób.

Potęga mikrobiomu

Jakie były konsekwencje zdrowotne rezygnacji z klasycznego mycia? Lekarz zapewnia, że jego skóra okazała się nie tylko zaskakująco czysta, ale też zdrowsza - chroniona naturalną warstwą, przestała się przesuszać, znikły zmiany trądzikowe, a nawet zaskórniki.

Czym to tłumaczy? Prawidłową pracą mikrobiomu skóry, niezwykłego ekosystemu, który tworzą biliony mikrobów na naszej skórze. Oczyszczają, neutralizują i chronią nas, czyli swojego gospodarza. Niewiele o wiemy o mikrobiomie, chociaż jest tak blisko, nie doceniamy jego roli. Skutecznie jednak mu szkodzimy, choćby stosując agresywne kosmetyki. Hamblin przypomina, że ludzie przez tysiące lat obywali się bez kosmetyków i jakoś żyli. Co więcej - nic nam nie wiadomo, żeby choroby skóry dręczyły ich bardziej niż współcześnie.

Generalnie Hamblin w czasie eksperymentu poczuł się lepiej w swoim ciele. Trzeba przyznać, że nieźle wygląda. Oglądając zdjęcia na instagramowym profilu doktora, trudno uwierzyć, że mężczyzna zbliża się do czterdziestki. Nietrudno też zauważyć, że prowadzi aktywny tryb życia - spędza sporo czasu z psem, uprawia sporty. Natychmiast nasuwa się więc pytanie - co z brzydkim zapachem niemytego ciała?

"Nie śmierdziałem"

Hamblin przekonuje, że był przygotowany na przykrą woń swojego ciała, a jednak nic takiego się nie stało. Jego skóra nabrała przyjemnego, naturalnego zapachu i sytuacja wcale nie pogarszała się podczas wysiłku fizycznego.

A co, jeśli doktor solidnie się spocił? Pot pozostawał bezwonny. I już. Zdecydowanie było lepiej niż wtedy, gdy regularnie używał dezodorantów. Jeśli zdarzyło mu się zapomnieć ich użyć, od razu wyczuwał, że jest "nieświeży". To minęło bezpowrotnie.

Jeśli wierzyć Francuzom, woń doktora mogła się stać wręcz kusząca i bardziej atrakcyjna po rezygnacji z kosmetyków. Za najsilniejszy wonny afrodyzjak uznają oni  właśnie naturalny zapach czystego ciała (więcej na ten temat). Z naciskiem jednak na ciało czyste. Czy takie może być to myte wyłącznie wodą? Zapytaliśmy ekspertkę.

Zobacz wideo

Moc skóry

Dr Aleksandra Rymsza, dermatolożka (na zdjęciu w galerii na górze artykułu), tłumaczy, że nie powinno być zaskoczeniem, jak skóra Jamesa Hamblina zareagowała na jego eksperyment. Ludzka skóra jest narządem, który ma doskonale wykształcone naturalne mechanizmy obronne i stanowi nieprzyjazne siedlisko dla wzrostu mikroorganizmów. Drobnoustroje są regularnie i samoistnie usuwane z jej powierzchni. Ich wzrost dodatkowo utrudnia obecność na powierzchni skóry płaszcza hydrolipidowego, który zakwasza środowisko oraz zawiera związki o działaniu przeciwbakteryjnym. Takie warunki powodują, że skóra może być zasiedlana tylko przez określone gatunki drobnoustrojów, dobre dla człowieka, a ich obecność utrudnia rozwój mikroorganizmów patogennych. Czyli - prawidłowy mikrobiom chroni nasz organizm przed obcą, chorobotwórczą mikroflorą.

- Stosowanie środków myjących prowadzi do uszkodzenia bariery naskórkowej i utraty przez nią właściwości obronnych. Taka wysuszona skóra jest łatwiej kolonizowana przez różnego rodzaju patogeny, stąd częste zakażenia skóry u osób chorujących np. na atopowe zapalenie skóry - tłumaczy dr Rymsza i dodaje:

- Coraz częściej zalecamy stosowanie łagodnych preparatów myjących, które nie uszkadzają bariery hydrolipidowej. Takie postępowanie zmniejsza również konieczność zastosowania później kosmetyków nawilżających, których celem jest jej naprawa. Mamy tutaj do czynienia z tzw. efektem błędnego koła – najpierw uszkadzamy barierę hydrolipidową, stosując agresywne środki myjące, potem ją próbujemy naprawić kolejnymi kosmetykami.

Z punktu widzenia czystości skóry - mycie się tylko wodą jest wystarczające, jednak często taki zabieg higieniczny powinien trwać dłużej lub trzeba to robić częściej. A czy to wystarczy, żeby skóra nie była wysuszona? Bywa różnie, zależy czy jest problem suchości skóry. Oczywiście, sama woda również może działać wysuszająco, ale zazwyczaj nie mamy na to wpływu. Używanie dodatkowo kosmetyków myjących tylko ten problem nasili, a nie rozwiąże. Im łagodniejsze środki myjące, tym mniejsze zaburzenia bariery hydrolipidowej. Dotyczy to nie tylko skóry suchej, ale również tłustej. Nadmierne, agresywne oczyszczanie skóry powoduje, że gruczoły łojowe zwiększają produkcję sebum w odpowiedzi na wysuszenie skóry i, paradoksalnie, problem łojotoku zamiast się zmniejszać, narasta.

To nie jest rozwiązanie dla każdego

Byłoby wspaniale, gdyby każdego z nas sam mikrobiom mógł skutecznie oczyszczać i chronić. Niestety, na jego stan wpływa wiele czynników i nie u każdego eksperyment przyniósłby tak samo dobre efekty, jak u Jamesa Hamblina.

- Wiele czynników ma wpływ na nasz mikrobiom i funkcję skóry jako bariery. Znaczenie ma choćby nasz sposób odżywiania, wiek, płeć, choroby itp. Zwyczaje higieniczne i kosmetyczne stanowią oczywiście bardzo ważny element, ale nie tylko one decydują o stanie skóry czy naszym zapachu - przypomina dr Rymsza.

Zapach ciała jest związany głównie z rozkładem potu przez bakterie i również, w większości przypadków, u osób zdrowych, odpowiednio częste mycie samą wodą jest wystarczające, żeby ładnie pachnieć. A jeżeli przyczyna nieprzyjemnego zapachu leży gdzie indziej - w diecie, chorobach towarzyszących, lekach, stosowanych używkach etc., to trzeba przede wszystkim problem rozwiązać, bo samo zastosowanie kosmetyków zapachowych niczego nie zmieni.

Czyli zdrowi ludzie nie potrzebują żadnych kosmetyków?

- Oczywiście, to nie jest eksperyment dla każdego - przekonuje dr Rymsza - Stosowanie środków myjących przyspiesza proces oczyszczania skóry, daje nam przyjemność, bo ładnie pachnie itd. Czy jest korzystne dla skóry? Niekoniecznie. Skóra zdrowa przez długi czas będzie to jednak znosić i sobie z tym radzić. Skóra przesuszona będzie wymagała dodatkowego nawilżania. W mojej opinii nie ma niczego złego w promowaniu oczyszczania skóry wyłącznie wodą. W przypadku suchości skóry zawsze zalecam pacjentom na początek zmianę sposobu jej oczyszczania na łagodniejszy. Czasem to już rozwiązuje problem. Jeśli nie, włączam dodatkowe produkty nawilżające, a dopiero na sam koniec proponuję leki.

Więcej o: