Pelargonia afrykańska - apteczny hit czy kit? Pytamy farmaceutkę, Paulinę Front

Pacjenci o nią pytają, lekarze przepisują na potęgę, zwłaszcza dzieciom. Pelargonia afrykańska, jeszcze niedawno zupełnie nieznana, nagle stała się niezwykle popularnym środkiem przeciwprzeziębieniowym. Krople, kapsułki, syropy... Może jednak jest coś na rzeczy?

Artykuł ukazał się po raz pierwszy w 2019 roku, przed pandemią koronawirusa. Trzeba pamiętać, że dotychczasowa wiedza i doświadczenia nie pozwalają wierzyć, że jakiekolwiek metody naturalne mogą nas skutecznie chronić przed zakażeniem SARS-CoV-2 czy mieć bezpośredni wpływ na przebieg infekcji. Pewność mamy co do działania środków przeciwgorączkowych i podejrzenia, na podstawie doświadczeń, kilku preparatów łagodzących objawy.

Więcej na ten temat:

Publikacja ta dotyczy więc typowych infekcji sezonowych. W przypadku COVID-19 jedyną dostępną obecnie i o dowiedzionym działaniu formą zapobiegania zakażeniu jest szczepienie.

Pytanie 1. Skąd u nas ta moda na pelargonię afrykańską? W zasadzie nie ma reklam telewizyjnych, które by zachęcały do jej stosowania, a zwykle to taka naturalna inspiracja pacjentów...

- Rzeczywiście, zazwyczaj obserwuję gwałtowny wzrost zainteresowania jakimś preparatem po pojawieniu się go w reklamach. Z pelargonią jest trochę inaczej. Dzieciom często polecają ją lekarze lub mamy dowiadują się o niej od znajomych czy z internetu.

W aptece też odczuwamy skutki mody, sezonowości, trendów. Obecnie wśród rodziców panuje dość powszechny lęk przed antybiotykami czy sterydami. Dobre i bezpieczne wydaje się im tylko to, co jest ziołowe, naturalne. To nie do końca prawda. Wyciągi ziołowe często są źródłem substancji bardzo silnie działających. Nie można przyjmować, że "roślinne" równa się "bezpieczne".

Przy ciężkiej infekcji czy chorobie układu oddechowego antybiotyki oraz leki sterydowe są jedynym wyjściem. Nie powinno się ich nadużywać, ale też nie powinno się ich bać. Szczególnie ważne jest zachowanie środków ostrożności i stosowanie się do zaleceń. Po inhalacjach płuczemy jamę ustną wodą, a antybiotyki zażywamy do końca opakowania – nie odstawiamy ich, gdy poczujemy się lepiej. Z pewnością same choroby niewłaściwie leczone są bardziej niebezpieczne niż leki przeciw nim. Nie wspominając już o powikłaniach niedoleczonych infekcji, gdy pacjent zbyt długo kombinuje z leczeniem na własną rękę.

Pytanie 2. Na co ta pelargonia miałaby działać i czy jest bezpieczna?

- Stosowana zgodnie z zaleceniami, jest bezpieczna, chociaż, jak niemal każdy lek, może choćby wywoływać alergię. Musimy pamiętać, że w stosowanych ekstraktach (wyciągach) ziołowych nie występuje jedna substancja czynna. Jest to zbiór różnych substancji, co sprzyja wzrostowi ryzyka uczuleń.

Wyciąg z pelargonii afrykańskiej to przede wszystkim środek przeciwprzeziębieniowy, pobudzający do pracy układ odpornościowy i skracający czas trwania choroby. Pelargonia jest skuteczna w przypadku infekcji wirusowych i bakteryjnych, ale raczej łagodnych, na bardzo wczesnym etapie choroby. Czyli: jak coś nas bierze, warto się nią wspomóc, mamy na to mniej więcej 48 godzin. Jeśli infekcja już się poważnie rozwinie, pelargonia nie zdziała cudów.

Pytanie 3. Kilka lat temu niezwykle modnym środkiem leczącym przeziębienia miała być echinacea, czyli jeżówka. Potem badania dowiodły, że to ściema o wynikach gorszych niż placebo. Skąd pewność, że pelargonia nie podzieli jej losu?

Akurat pelargonię afrykańską starannie przebadano. Mówimy o poważnych badaniach, spełniających obowiązujące kryteria naukowe(1). Wyniki są bardzo obiecujące. W rezultacie jej stosowania czas objawów infekcji skrócił się o połowę w stosunku do placebo. To bardzo dużo. Jeśli infekcja miałaby nas trzymać tydzień, dzięki pelargonii powinniśmy wrócić do formy po 3-4 dniach.

Co ciekawe, takie efekty zapewnia stworzona przez naturę mieszanka, a nie jej pojedyncze, wyizolowane składniki. Ich badania już nie przynosiły spektakularnych wyników. Najlepsze efekty odnotowano po podaniu wyciągów wodno-etanolowych. Ekstrakt wyłącznie wodny czy alkoholowy już takich efektów nie gwarantuje.

Pelargonia ma zbawienny wpływ na układ oddechowy, zwłaszcza jego górne drogi (zatoki, gardło), ale niezłe wyniki uzyskano także w leczeniu wspomagającym wrzodów żołądka(2). Nie były na tyle imponujące, by pelargonia stała się podstawową metodą zwalczania bakterii Helicobacter pylorii, jednak to obiecujący kierunek, w którym mają iść kolejne badania. Problem antybiotykooporności jest już powszechny na całym świecie. W Polsce szczególnie nie mamy powodów do dumy – notorycznie nadużywamy antybiotyków i jak wspomniałam wcześniej - źle je stosujemy. W ten sposób pozbywamy się nie tylko „tych złych" bakterii, ale też niszczymy naturalną ochronę, jaką jest flora bakteryjna w jelitach. Jak ze wszystkim – należy zachować zdrowy rozsądek.

4. Co w tym złego, że pozbędziemy się bakterii?

- Pacjenci, stosując leki bez recepty, oceniane jako łagodne, czasem mają skłonność do samodzielnego zwiększania dawki. Nie przestrzegają wytycznych z ulotek, porad farmaceutów, czy zaleceń lekarzy. Takie niekontrolowane zwiększenie dawek może być groźne. Preparaty z pelargonią mogą powodować niepożądane reakcje, głównie ze strony układu pokarmowego. Skoro dany preparat zwalcza bakterie chorobotwórcze, nie jest też obojętny dla naszej naturalnej, dobrej flory bakteryjnej. Stąd bóle brzucha, niestrawność, a nawet biegunki. Czyli, mówiąc prosto: reakcje podobne jak po antybiotyku, chociaż zwykle o mniejszym nasileniu. Nie dość, że to przykre dolegliwości, to jeszcze ryzyko kolejnych problemów zdrowotnych, bo przecież nasza flora jelitowa ma znaczący wpływ na odporność i skłonność do infekcji. Bakterie naturalnie występujące w jelitach odpowiadają za syntezę witamin, stymulują układ odpornościowy i pomagają walczyć z chorobami.

Czasem słyszę, że ktoś chciałby przyjmować preparat z pelargonią profilaktycznie, żeby infekcji w ogóle nie złapać. Jest to zwyczajnie niemożliwe, a takie bezpodstawne stymulowanie organizmu nie ma sensu. Antybiotyków też nie bierzemy na wszelki wypadek, bo tylko osłabimy organizm.

Wiadomo, że nikt nie lubi chorować i chcemy ten czas skrócić do minimum. Jednak nie powstał (i zapewne nie powstanie nigdy) cudowny lek na wszystko, w dodatku pozbawiony działań niepożądanych. Łatwo zatem zauważyć, że nadużywając antybiotyków i innych substancji, doprowadzamy do absurdalnej sytuacji, gdzie pozbywamy się naturalnej ochrony na własne życzenie. Oczywiście, florę bakteryjną można uzupełnić za pomocą diety lub probiotyków, ale mało kto stosuje probiotyki dłużej niż trwa kuracja antybiotykiem. Przy okazji innych preparatów pacjenci zazwyczaj w ogóle nie kojarzą jednego z drugim. Słyszę czasem: "co mają do tego jelita, że mnie boli gardło?". Otóż - mogą mieć całkiem sporo.

Więcej na temat roli bakterii jelitowych:

Zobacz wideo

5. Jak można ocenić, że pelargonia na nas działa i nie potrzebujemy pomocy lekarza?

Większość infekcji, które łapiemy, to infekcje wirusowe. Zwykle towarzyszy im ostry, ale krótki przebieg i część objawów mija samoistnie. Preparaty z pelargonią mają skrócić czas leczenia i złagodzić objawy. Jeśli po preparacie z pelargonią czujemy się lepiej, to znaczy, że działa. W przypadku niemowląt zawsze wskazana jest konsultacja z pediatrą. Dzieci od drugiego roku życia można zatrzymać w domu i samodzielnie obserwować do trzech dni, jeśli są w miarę w dobrej formie, przyjmują płyny, a ich stan wyraźnie się nie pogarsza. Jeśli jednak po trzech dniach nie ma wciąż poprawy, czas odwiedzić lekarza. U dorosłych można poczekać nawet do pięciu dni. Istotna jest przede wszystkim kontrola temperatury ciała i obserwacja nasilenia objawów.

Ważne! Preparaty z pelargonią nie poradzą sobie z gorączką, a ta może być bardzo niebezpieczna. Z pomocą pelargonii zwalczajmy takie objawy infekcji, jak katar, kaszel czy ból gardła. Jeśli jest też wysoka temperatura, przeciw niej trzeba wziąć drugi preparat, np. z paracetamolem lub ibuprofenem.

Paulina Front, farmaceutka,Paulina Front, farmaceutka, fot. Mikołaj Front

Paulina Front (na zdjęciu), farmaceutka. Absolwentka Wydziału Farmaceutycznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Pracuje w aptekach na terenie Niepołomic i jest współwłaścicielką jednej z nich. Systematycznie śledzi zmiany na rynku farmaceutycznym oraz aktywnie je komentuje, głównie na Twitterze. Entuzjastka receptury aptecznej, rozpoczyna swoją przygodę w sieci na blogu mgrfront.pl, dzieląc się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniem - krótkim, ale intensywnym.

Przypisy

  1. Przykładowe badania z ubiegłego roku, przeprowadzone przez Szpital Uniwersytecki w Padwie (Włochy): Domenico Careddu, Andrea Pettenazzo, Pelargonium sidoides extract EPs 7630: a review of its clinical efficacy and safety for treating acute respiratory tract infections in children, International Journal of General Medicine, 08.03.2018
  2. Beil W., Kilian P., Department of Pharmacology, Hannover Medical University, EPs 7630, an extract from Pelargonium sidoides roots inhibits adherence of Helicobacter pylori to gastric epithelial cells, Phytomedicine 2007
Więcej o: