Chyba nigdy nie był tak popularny, jak po śmierci. Noblista Kary Mullis, guru koronasceptyków i twórca testów PCR

Najpewniej cierpiał na "chorobę noblowską". Otwierał umysł za pomocą LSD i twierdził, że ma kontakt z cywilizacją pozaziemską pod postacią mówiącego szopa pracza. Nie pozbawia go to oczywiście zasług dla ludzkości, jednak antycovidowcy powinni się kilka razy zastanowić, nim, głosząc swoje teorie, powołają się na Kary'ego Mullisa.

Przedstawiamy 25. odcinek cyklu: "Pogromcy chorób". Piszemy w nim o pacjentach, bohaterskich lekarzach, pokręconych ścieżkach prowadzących do znalezienia antidotum... Opowiadamy, jak Wilhelm Roentgen odkrył niezwykłe promienie, o chłopcu, który zbierał kości skazańców, by poszerzać wiedzę o anatomii, a także, dlaczego wciąż nie można lekceważyć gruźlicy. Ku pokrzepieniu serc i nauce. Człowiek bywa bezradny wobec natury, ale może więcej, niż zazwyczaj sądzimy. Ludzki upór i praca bywają nagrodzone, a czasem po prostu mamy szczęście lub pomaga nam przypadek.

Od Nobla do choroby noblowskiej

Czy można być ekscentrykiem, niemal szaleńcem, szkodnikiem uniemożliwiającym prawidłowe leczenie tysiącom ludzi i zarazem pogromcą chorób? Przykład Karego Banksa Mullisa pokazuje, że jak najbardziej. To jeden z tych uczonych, którzy zaczynają snuć teorie oderwane od rzeczywistości i aktualnej wiedzy wkrótce po otrzymaniu Nagrody Nobla (a Mullis nawet wcześniej - po Noblu problem jeszcze się nasilił). Zjawisko wcale nie jest tak rzadkie, dlatego mówi się wręcz o "chorobie noblowskiej". Poza Mullisem mieli na nią zapaść:

  • Linus Pauling (Nobel w 1954 roku w dziedzinie chemii oraz w 1962 roku nagroda pokojowa za wkład w kampanię przeciw testom broni jądrowej w atmosferze)
  • Piotr i Maria Curie
  • Albert Einstein
  • Nikolaas Tinbergen, który w 1973 r. wraz z dwoma innymi naukowcami został uhonorowany Noblem w dziedzinie medycyny za badania nad zachowaniem zwierząt
  • Luc Montagnier (Nagroda Nobla z fizjologii lub medycyny za odkrycie wirusa HIV, 2008 rok).

Pełna lista zawiera 30 nazwisk uczonych, którzy po odniesieniu niewątpliwego sukcesu w świecie nauki zaczęli dryfować w kierunku spiskowych i dziwacznych teorii pseudonaukowych.

Wspomnianemu Paulingowi "zawdzięczamy leczenie" raka witaminą C. Tinbergen stworzył szkodliwą teorię wskazującą, że za autyzm odpowiadają "zimne matki", a Luc Montagnier podsunął pseudodowody homeopatom, sugerując zdolność cząsteczek do emitowania elektromagnetycznych sygnałów nawet wtedy, gdy nie da się wykryć żadnych molekuł w roztworze. Piotr i Maria Curie uwierzyli w moce Włoszki Eusapii Palladino, która twierdziła, że potrafi kontaktować się z duchami zmarłych, przesuwać przedmioty bez ich dotykania czy unosić w powietrze stoliki.(1) To akurat było w sumie nieszkodliwe dziwactwo. W przeciwieństwie do teorii głoszonych przez Mullisa.

Niebezpieczne poglądy

Dlaczego zajmujemy się ze szczególną atencją właśnie tym panem? Ponieważ jest twórcą metody badania reakcji łańcuchowej polimerazy (PCR), będącej podstawą testów diagnostycznych, a zarazem wygłaszał poglądy, które teraz na sztandary wzięli koronasceptycy. Chociaż wmawia mu się też rzeczy niemożliwe.

Zdaniem antycovidowców noblista, który wynalazł PCR i został za to uhonorowany Noblem z chemii w 1993 roku, miał przede wszystkim podważać sensowność wykorzystania takich testów w diagnostyce SARS-CoV-2. Cóż, urodzony w 1944 roku Mullis zmarł w sierpniu 2019 roku w Kalifornii, na zapalenie płuc, czyli zanim świat w ogóle usłyszał o wirusie z Wuhan.

Owszem, Amerykanin podważał istnienie epidemii, ale innej, a przede wszystkim zależność między AIDS i zakażeniem HIV. Podpisał się pod oświadczeniem z 1991 roku, głoszącym, że hipoteza związku wirusa z chorobą nie jest udowodniona, więc należy podchodzić do niej ze sceptycyzmem i przeprowadzić ponowne badania. Czy w tamtych czasach były jeszcze powody, by tak twierdzić, a które czas zweryfikował? Nic podobnego. Identyfikacji wirusa odpowiedzialnego za AIDS dokonały niezależnie dwa zespoły naukowców jeszcze w latach 1983-84. Co ciekawe do jednego z nich należał wspomniany Luc Montagnier, który obecnie twierdzi, że nowy koronawirus to uciekinier z laboratorium(2). Ponieważ, jak wiemy, wcześniej wygłaszał już wątpliwe teorie, też nie jest raczej traktowany poważnie.

Przemyślenia Mullisa na temat AIDS i HIV nie były po prostu ciekawostką, jak inne jego teorie, choćby o zbawiennym wpływie LSD na otwartość umysłu, regularnych odwiedzinach cywilizacji pozaziemskich na naszej planecie czy, że w poprzednim wcieleniu był Benjaminem Rushem.

Niestety, poglądy uczonego w kwestii AIDS bardzo spodobały się Thabo Mbekiemu, prezydentowi RPA w latach 1999–2008. Za jego sprawą w kraju nie stosowano przez długi czas leków antywirusowych nawet u kobiet w ciąży, u których potwierdzono obecność HIV. Możliwe, że kosztowało to życie ok. 300 tys. ludzi, a 35 tys. dzieci przyszło na świat zainfekowanych wirusem. Teraz, pośmiertnie, Mullis może powtórzyć swój wyczyn, bo podważanie sensowności diagnozowania pacjentów sprzyja szerzeniu się pandemii.

Uczony z pewnością nietuzinkowy

Na oficjalnej stronie Nagrody Nobla zamieszczone jest nie tylko uzasadnienie uhonorowania Mullisa, ale także, tradycyjnie, autobiografia chemika(3). Trudno nie zauważyć, że różni się mocno od tego, co zwykle publikują inni nagrodzeni. Nieproporcjonalnie dużo informacji dotyczy życia osobistego i robi wrażenie.

Przykładowo:

Torturowaliśmy krowy. Pokroiliśmy jabłka i włożyliśmy je w ogrodzenie elektryczne pastwiska. Krowy lubią jabłka i próbowały. Obserwowaliśmy kury dziobiące czarne błoto wokół kurnika. Słyszeliśmy pisk młodych świń kastrowanych przez mojego dziadka i weterynarza, ale nie pozwolono nam patrzeć.

Czy:

Kiedy zmarła moja prababcia, miała prawie sto lat i cieszyliśmy się, że odchodzi, ponieważ za każdym razem, gdy przychodziła do domu mojej babci, próbowała nas wszystkich całować. Wyglądała odpychająco dla bezdusznych, okrutnych, bezmyślnych małych dzieci, którymi byliśmy (...) Włożyli jej ciało do metalowej trumny z przewiewnymi zasłonami i zostawili w salonie obok zegara dziadka, który wskazywał godziny kilkoma dźwięcznymi uderzeniami i oznaczył pół godziny jednym chłodnym tonem. Jej ciało było tam przez trzy dni, aż do niedzielnej mszy w kościele baptystów Mt Zion. (...) Zegar wydawał się bardziej żywy niż zwykle.

Jest też o odwiedzinach zmarłego dziadka, kulach ognia, o porzucaniu kolejnych kobiet (i ich "rozkwicie kobiecości") czy zmienianiu pieluch córce Louise. Mullis kilka razy uzupełniał swoją biografię (ostatni raz w 2005 roku) po uzyskaniu nagrody, co też nie jest częstą praktyką. Dzięki temu wiemy choćby, jak ogromne wrażenie zrobiło na nim poznanie przyszłej drugiej żony, Nancy:

A potem wczesną wiosną 1997 roku pojawiła się Nancy i całe moje serce zaczęło się rozwijać, a wszystko inne wcześniej wydawało mi się długim snem, z którego w końcu się obudziłem.

O co chodzi z tym PCR?

Dziwactwa dziwactwami, ale Kary Mullis niewątpliwie dokonał przełomu w medycynie. Analiza genomu, czyli kompletnej informacji genetycznej żywego organizmu lub wirusa, wymaga dość dużej ilości DNA. PCR umożliwił uzyskanie z niewielkiej ilości DNA odpowiednich ilości materiału genetycznego w krótkim czasie. Pod wpływem ciepła dwie nici cząsteczki DNA są rozdzielane, a dodane elementy budulcowe DNA są łączone z każdą nicią. Z pomocą enzymu polimerazy DNA powstają nowe łańcuchy DNA i proces można następnie powtórzyć. PCR ma duże znaczenie zarówno w badaniach medycznych, jak i kryminalistyce. Dzięki ponownej analizie niewielkich śladów biologicznych i namnożeniu materiału genetycznego za pomocą badania reakcji łańcuchowej polimerazy, niejeden niewinny człowiek wyszedł na wolność lub rozwikłano sprawy sprzed lat odnajdując sprawców.

Od kilkudziesięciu lat genetycy ulepszają tę metodę. Dziś technika PCR ma kilka odmian, w tym tzw. Real-Time PCR, czyli test w czasie rzeczywistym, polegający na monitorowaniu ilości powielonego DNA po każdym cyklu dzięki wprowadzonym barwnikom fluorescencyjnym. Dzięki temu można też monitorować kilka sekwencji DNA w jednej próbce, co znacznie przyspiesza badanie (więcej na ten temat).

Za pomocą testów PCR niezwykle szybko diagnozuje się infekcje wirusowe, bakteryjne oraz pasożytnicze. Tradycyjne metody, polegające na hodowli zakażonego materiału (tzw. posiew), dopiero po kilku dniach dają odpowiedź dotyczącą rodzaju patogenu, który nas zaatakował. Są zresztą bardzo zawodne. Ocenia się, że posiewy pozwalają wykryć zaledwie ok. 60 proc. infekcji bakteryjnych. W przypadku innych zakażeń ich skuteczność jest jeszcze niższa.

Testy PCR wykorzystuje się także do diagnozowania i monitorowania nowotworów, w tym raka płuc, raka piersi, raka jelita grubego oraz białaczki. Można wykonać także badania wskazujące, czy istnieją u nas predyspozycje genetyczne do pewnych chorób, w tym do zachorowania na raka szyjki macicy, raka piersi i do chorób o podłożu genetycznym. Testy PCR służą także do potwierdzenia lub wykluczenia ojcostwa.

Trzeba przyznać koronasceptykom, że Kary Mullis rzeczywiście podważał w ogóle sensowność przeprowadzania testów wirusologicznych metodą PCR. Chociaż nietrudno stawiać w wątpliwym świetle jego opinie, przyjrzyjmy się tej kwestii. Uczony miewał czasem rację i mógł ją mieć (w pewnym sensie) akurat w odniesieniu do diagnostyki wirusów. Niezawodne w 100 proc. metody diagnostyczne w ogóle nie istnieją. Przyczyn jest wiele, od klasycznych błędów ludzkich począwszy, po nieodpowiedni moment analizy, wczesne stadium choroby itd. Aktualnie ocenia się, że testy stosowane do wykrywania wirusa SARS-CoV-2 są skuteczne w ok. 70-80 proc.(4) Dotyczy to jednak zupełnie innych testów niż te, którymi posługiwano się w czasach Mullisa.

Do testowania pod kątem zakażenia COVID-19 używa się odmiany określanej nazwą RT-PCR (Reverse Transcripton PCR, nie mylić z wcześniej wspomnianym Real-Time). Ten typ testu PCR wykrywa wirusy, gdzie materiałem genetycznym jest RNA, takie właśnie jak nowy koronawirus, a także wirus zapalenia wątroby typu C (ten, za którego odkrycie kilka dni temu przyznano Nobla) oraz HIV.

W tym wypadku, aby wykryć w analizowanej próbce (np. wymaz z gardła) wirusa, najpierw trzeba przekształcić jego genom, który składa się z jednoniciowego RNA, w DNA. Robi się to przy pomocy enzymu nazywanego odwrotną transkryptazą.

W tej chwili test RT-PCR to podstawowy i najlepszy sposób na szybkie ustalenie, czy ktoś ma COVID-19. Nie ma innych rodzajów testów, które potrafiłyby odróżnić koronawirusa od innych wirusów, na przykład grypy czy wielu innych, atakujących nas w ostatnim czasie. Test uważany jest za niezawodny i szybki, ale wymaga odpowiedniego sprzętu i przeszkolonego personelu.

To żadna tajemnica, że może wyjść fałszywie ujemny (lub dodatni), mówili o tym nawet Chińczycy już na początku epidemii, dlatego w sytuacjach wątpliwych wykonuje się tomografię komputerową, by wykluczyć u chorego tzw. mleczne płuca, typowe dla COVID-19. Oczywiście, można testów nie robić. Można nic nie robić lub uzbroić się wyłącznie w termometry, ale to już byłaby farsa (uczeni wyjaśniają, dlaczego).

Więcej na temat rodzajów testów oraz wyników fałszywie dodatnich i fałszywie ujemnych.

Zobacz wideo

Przypisy:

  1. Za: Marcin Rotkiewicz, "Choroba noblistów", Polityka 40.2017 (3130) z dnia 03.10.2017; Nauka; s. 70
  2. Jean-Louis Tremblais, "Wszystkie chińskie kłamstwa o koronawirusie", Le Figaro, 30 kwietnia 2020
  3. Styl MLA: Kary B. Mullis - Biograficzny. NobelPrize.org. Nobel Media AB 2020. Pon. 12 paź 2020. <https://www.nobelprize.org/prizes/chemistry/1993/mullis/biographical/>
  4.  Eleanor Bird, M.S. Fact checked by Allison Kirsop, Ph.D., "Tests may miss more than 1 in 5 COVID-19 cases", Medical News Today, 06.06.2020.
Więcej o: