Praktyka mierzenia temperatury przed wejściem do szpitali, urzędów, firm, czy terminali lotniczych stała się powszechna. Nawet niektóre amerykańskie restauracje uzależniają wstęp od sprawdzenia temperatury. Jednak nie ma zbyt wielu dowodów naukowych potwierdzających skuteczność tej metody ograniczania infekcji - pisze "New York Times", powołując się na opinie ekspertów.
- Mierzenie temperatury przy wejściach to nic innego jak teatr - cytuje "NYT" niektórych ekspertów - jest to gest, który prawdopodobnie nie pozwala odfiltrować większości zakażonych i który oferuje niewiele więcej niż iluzję bezpieczeństwa.
Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) poinformowały, że zmieniają strategię zapobiegania zakażenia wirusem podczas podróży. W USA na lotniskach od połowy września pasażerowie nie będą mieli badania temperatury.
- Lepiej rozumiemy, jak przebiega transmisja SARS-CoV-2, badania przesiewowe oparte na objawach mają ograniczoną skuteczność. Osoby z COVID-19 mogą nie mieć żadnych symptomów, lub mają je w bardzo łagodnej formie. Transmisja wirusa może nastąpić od pasażerów, którzy są bezobjawowi - czytamy na stronie CDC.
- Coraz więcej danych wskazuje, że za wieloma zakażeniami stoją tzw. "cisi nosiciele" koronawirusa, którzy po prostu nie mają żadnych objawów, a zatem i gorączki. Powszechne badanie temperatury nie spowoduje, że uda nam się zidentyfikować te osoby. A ci, którzy czują się źle i mają temperaturę, zazwyczaj zostają w domu i raczej nie pojawiają się na lotniskach czy w restauracji - mówią dziennikowi dr David Thomas, specjalista ds. chorób zakaźnych na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa (Baltimore, USA) oraz dr Thomas McGinn z Northwell Health (dostawca usług medycznych w Nowym Jorku). - Kontrole temperatury mogą wykryć osoby, które nie są świadome tego, że mają podwyższoną temperaturę. Ponadto wątpliwości budzi czasem dokładność takich pomiarów ze względu - na przykład - na jakość samych urządzeń.
Nie oznacza to, że powszechne mierzenie temperatury nie ma żadnej wartości. Zdaniem dr. McGinn te działania uświadamiają nam, jak ważna jest czujność podczas pandemii.
Owa przysłowiowa "pięta" to oczywiście bezobjawowe przechodzenie COVID-19, a autorami tego porównania są autorzy artykułu w "New England Journal of Medicine", który uważają, że osoby bezobjawowe odgrywają główną rolę w transmisji SARS-CoV-2. Można więc być źródłem zakażenia dla innych osób, rozsiewać koronawirusa, a nie mieć takich objawów jak gorączka.
W dodatku są dowody, że całkiem spory odsetek osób, które zostały hospitalizowane, początkowo nie miało gorączki (ale inne objawy już tak). Na przykład obserwacje dr McGinna wskazują, że tylko u 30 procent pacjentów z COVID-19, którzy zostali przyjęci do szpitala Northwell Haelth, odnotowano gorączkę w momencie przyjęcia. Chińskie badania natomiast mówią, że zaledwie 44 procent chorych gorączkowało w czasie, gdy byli przyjmowani do szpitala (badania opublikowane w "New England Journal of Medicine").
Także Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) zaktualizowały wytyczne dla firm pisząc, że samo mierzenie temperatury pracownikom nie jest "w pełni skuteczne" z powodu bezobjawowego COVID-19.
- Kontrola temperatury to tylko jedna ze składowych szerszego wachlarza środków zapobiegawczych w czasie pandemii - mówi dziennikarzowi "NYT" dr Peter Kuhn z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. - Mogą być przydatne, ale tylko w połączeniu z innymi środkami bezpieczeństwa, takimi jak maski, dystans fizyczny, dobra wentylacja w pomieszczeniu i dostęp do świeżego powietrza.
Źródła: New York Times, NEJM, CDC