Więcej o empatycznym wsparciu na Gazeta.pl
Nie odrzuca ich od drugiego człowieka fetor kału i moczu. Nie boją się żywych larw w ranach czy oderwanego ucha. O warszawskich "sprzątaczach", którzy pozwalają "normalnym" ludziom nie widzieć gorszej strony stolicy, piszemy od kilku miesięcy. Nie umiemy do końca pojąć, dlaczego to robią. Po pracy czy zajęciach na uczelni ruszają na ulice Warszawy - do pustostanów, ogródków działkowych, koczowisk pod mostami, piwnic, szałasów, altan śmietnikowych i innych miejsc, gdzie mieszkają osoby bezdomne. Niosą ratunek i nadzieję. Zdecydowana większość kilkunastoosobowej ekipy Ambulansu z Serca to wolontariusze, którzy za pracę nie otrzymują nawet złotówki. Jest jeden pracownik etatowy, który ogarnia całe przedsięwzięcie. Dla kilku osób udaje się wyszarpać na zlecenia kilkaset złotych miesięcznie, co pewnie nie wystarcza nawet na środki czystości po takiej robocie.
Za taką pracę należałoby się nie tylko sowite wynagrodzenie, lecz także brawa i medale. Nie chcą tego. Potrzebują wyłącznie nowej karetki, zwłaszcza teraz, kiedy pomagają również uchodźcom. Obecnie codziennie można ich spotkać na dworcu Warszawa Zachodnia.
Niemal przy każdej naszej publikacji o dzielnych medykach i Karecie, czyli wyeksploatowanym do granic możliwości ambulansie, pojawiały się pytania czytelników, dlaczego tak bezcennej inicjatywy nie wspiera ratusz czy urząd wojewódzki. Też byliśmy ciekawi i zapytaliśmy. Wiele wody upłynęło, nim udało się wydobyć odpowiedzi. Początkowo publikacje i kierowane do urzędników pytania pozostawały bez echa. W końcu doczekaliśmy się. Zaskoczenia nie ma, ale mamy przynajmniej jasność - urzędnicy nie pomogą.
Ratusz tłumaczy, że system ratownictwa medycznego nadzoruje wojewoda mazowiecki, a świadczenia udzielane przez zespoły ratownictwa medycznego są finansowane w ramach umów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Ewentualne wsparcie Karety przez m.st. Warszawę mogłoby się więc spotkać z zarzutem podwójnego finansowania.
Według Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego:
Każdy, kto kiedykolwiek próbował wezwać pogotowie do osoby bezdomnej, wie, jaka przeprawa czeka go najpierw telefonicznie, a potem osobiście. Komentarze typu: "i teraz będzie trzeba wietrzyć karetkę" to w sumie łagodne reakcje medyków "dla normalnych". Brak skarg? A kto niby miałby je wnosić? Ludzie żyjący na marginesie społeczeństwa?
MUW ponoć nic nie wie o pracy Ambulansu z Serca na rzecz uchodźców. Nie wie też, że potrzebna jest karetka. To bardzo ciekawe. Dysponujemy dokumentem z 23 października 2020 r., podpisanym przez Agnieszkę Gonczaryk, dyrektor Departamentu Zdrowia i Polityki Społecznej, który temu przeczy (patrz skin w naszej galerii na górze artykułu). Wówczas urząd wojewody mazowieckiego nie negował zapotrzebowania na taki pojazd, ale tłumaczył, że nie może przekazać karetki na rzecz fundacji "w związku z dynamicznie rozwijającą się sytuacją epidemiczną, związaną z zagrożeniem COVID-19".
Co do pracy na rzecz uchodźców - wolontariusze z Karety służą im nieprzerwanie od pierwszego dnia wojny w Ukrainie. Organizacje pozarządowe w Warszawie dzielą wiele zadań, ściśle współpracują. Błyskawicznie opanowały niewątpliwie kryzysową sytuację dla miasta. Najwyraźniej bez wiedzy urzędników, niejednokrotnie zajętych organizacją konferencji prasowych. To być może wyjaśnia, dlaczego na imprezę zorganizowaną przez wojewodę, która miała być okazją do podziękowania organizacjom zaangażowanym w pomoc uchodźcom, nie zaproszono ludzi z Ambulansu. A wystarczyłoby choćby raz sprawdzić, kto realnie dyżuruje na warszawskich dworcach.
M.st. Warszawa w odpowiedzi do nas skupiło się głównie na podkreśleniu własnych osiągnięć na rzecz osób w kryzysie bezdomności. Od lat Warszawa szczepi je przeciw grypie, a w związku z pandemią COVID-19 zorganizowała też bezpłatne szczepienia przeciw koronawirusowi. Strażnicy miejscy informowali także osoby w kryzysie bezdomności o zagrożeniu epidemicznym, rozdawali maseczki i środki do dezynfekcji, nadal udzielając porad medycznych.
Ratusz generalnie dużo pisze o pracy Straży Miejskiej na rzecz bezdomnych (chociaż wspomina także o współpracy z Lekarzami Nadziei, inną organizacją pozarządową). Wśród strażników są odpowiednio przeszkoleni ratownicy, jest specjalny radiowóz, sprzęt i środki medyczne. Kilkadziesiąt osób podobno wspiera bezdomnych niemal każdego dnia.
- Z początkiem tego roku Straż Miejska m.st. Warszawy została wyposażona w nowoczesny sprzęt ratowniczy: między innymi 10 sztuk półautomatycznych defibrylatorów, 20 modułowych plecaków ratowniczych - ich zawartość podzielona jest na części pomocne w określonych typach urazów. Inne rzeczy znajdują się w przegródce przeznaczonej np. do tamowania krwotoku, a inne przy urazach kończyn. Uzupełnieniem nabytków jest 11 specjalistycznych plecaków ratowniczych, jakie do tej pory były na wyposażeniu jednostek ratunkowych - czytamy w oficjalnym dokumencie z ratusza.
Chociaż wiele organizacji pozarządowych przyznaje, że współpracuje z Karetą, niewiele wie o tych strażnikach. Co innego ludzie z Ambulansu. Owszem, jest wśród nich grupa współpracująca z Ambulansem z Serca (patrz zdjęcie w galerii, na górze artykułu).
- "Fajne chłopaki", empatyczne. Wielokrotnie mogliśmy liczyć na ich wsparcie, ale też często oni prosili nas o pomoc - przyznają wolontariusze. Chociaż generalnie strażnicy miejscy nie mają dobrego PR-u, są doceniani przez organizacje pozarządowe w Warszawie, które rozumieją, jak wiele pomocy potrzeba na ulicach stolicy. Kropla w morzu potrzeb metropolii.
Pismo od urzędników trąci tymczasem arogancją. Nasuwa się pytanie, po co ekipa Karety w ogóle pcha się na ulicę, skoro w Warszawie jest tak dobrze i pięknie? Jakim cudem, tylko w ubiegłym roku, wolontariusze Ambulansu z Serca zdołali:
Dlaczego nie uprzedzili ich strażnicy miejscy?
W tym roku interwencji Ambulansu jest znacznie więcej. Przybyło zadań i potrzeb. Żadna strata, bo tak sugerują urzędnicze pisma?
Wolontariusze wątpią w wystarczające patrole strażników troszczących się o bezdomnych w Warszawie, głównie dlatego, że nie jest to ich główne zadanie.
- Raczej nie jeżdżą częściej niż zazwyczaj po mieście, bo musieliby opanować zdolność bilokacji - pracujemy razem na dworcu Zachodnim. Budujemy, mam nadzieję, coś trwałego. To ważna współpraca. Nie tylko oni dziś mają więcej pracy, ale również my. Akurat z ich strony często słyszymy, że nasza karetka jest bardzo potrzebna w mieście - mówi Rafał "Raffi" Muszczynko, ratownik i kierowca Karety.
- Od prawie trzech lat co tydzień jeździmy karetką do naszych pacjentów na ulicy. Przewozimy ich do szpitali, schronisk, noclegowni. Niejednokrotnie odwiedzamy schroniska na prośbę pracowników, którzy są zaniepokojeni stanem zdrowia swoich mieszkańców. Od początku największe wsparcie otrzymujemy od Caritas Archidiecezji Warszawskiej. Wspólnie z nimi realizujemy na zlecenie miasta st. Warszawy streetworking medyczny na terenie całej Warszawy. Wspieramy nie tylko bezdomnych warszawiaków, ale też ubogich. Z tego powodu Biuro Pomocy i Projektów Społecznych, widząc nasz potencjał, zdecydowało się wyodrębnić środki z pomocy społecznej na wsparcie medyczne. W skali Polski jest to sytuacja wyjątkowa i zasługująca na uznanie. Otrzymane środki z dotacji zapewniają nam paliwo, opatrunki i symboliczne wynagrodzenie dla części zespołu (pięciu osób).
Jesteśmy częścią dużego partnerstwa "Warszawski Streetworking i Poradnictwo – program socjalno- pomocowy na rzecz osób w kryzysie bezdomności", w ramach którego nie tylko współpracujemy z warszawskimi streetworkerami, ale również nawiązaliśmy współpracę z Metrem Warszawskim (na prośbę pracowników metra udzielamy wsparcia osobom bezdomnym, przebywającym na ich terenie). Nawiązaliśmy również współpracę ze Stołecznym Ośrodkiem Osób Nietrzeźwych, warszawskimi szpitalami, ośrodkami pomocy społecznej. Przede wszystkim staliśmy się obecni w świadomości warszawiaków, którzy dzwonią do nas, gdy widzą osobę w kryzysie bezdomności wymagającą wsparcia medycznego.
Miasto powinno inwestować w naszą pracę, bo realnie obniżamy wydatki publiczne na osoby w kryzysie bezdomności. Mamy prawo sądzić, że dzięki naszej pracy mieszkańcy Warszawy, widząc osobę w kryzysie bezdomności, nie dzwonią tak często na numer 112 z powodów nieuzasadnionych. W efekcie pogotowie systemowe jest zadysponowane do nagłych wypadków, a nie do osób, które bardzo często wymagają zmiany opatrunków, kąpieli i przewiezienia do schroniska. Z punktu widzenia wojewody czy ratusza jesteśmy tanią siłą roboczą, stąd w ich interesie powinno być jednorazowe dofinansowanie samochodu, który służyłby miastu przez długie lata.
- To nie jest do końca prawda, że urzędnicy nie mogą pomóc. Działalność Ambulansu z Serca zdecydowanie wykracza poza udzielanie pierwszej pomocy - ta jest głównie pretekstem do zdobywania zaufania, a docelowo chodzi o wsparcie w wychodzeniu z kryzysu bezdomności. Wolontariusze najpierw udzielają pomocy medycznej, potem przywożą jedzenie, koce czy książki, wspierają psychologicznie, wreszcie pomagają znaleźć godny kąt. To elementy pomocy społecznej i to już należy do kompetencji miasta. Jest wiele funduszy specjalnych, pod które można to podciągnąć. To tylko kwestia dobrej woli, a takie zbywanie, że się nie da, to powód do wstydu - twierdzi anonimowo były pracownik warszawskiego ratusza. O prawdziwości tego twierdzenia świadczy dobitnie obecne niewielkie wsparcie ratusza (o którym zresztą urzędnicy w piśmie do nas nie wspominają).
To, oczywiście, niewiele zmienia. Tej dobrej woli nie ma, więc nie będzie też karetki.
Kareta coraz częściej stoi, naprawy rujnują pracę fundacji - finansowo i organizacyjnie. Zbiórka na nową karetkę też stoi, a właściwie leży. Początkowo wyglądało to dobrze, ale teraz jest tyle celów, że coraz trudniej o każdą dychę. Niby Warszawa to wielkie miasto, wielu mieszkańców stolicy rozumie znaczenie tej inicjatywy, a jednak wciąż daleko choćby do połowy potrzebnej sumy. Oczywiście, gdyby tylko każdy warszawiak dorzucił złotówkę, byłoby kilka karetek. Nie dorzuci. To jasne.
Wolontariusze z Karety to specyficzni ludzie. Nie przestaną wspierać innych tylko dlatego, że nie będą mieli karetki. Zapewne znajdą sobie coś innego, nie grozi im wyleczenie z empatii. A jednak żal, że wkrótce znikną z naszych ulic.
Raffi podkreśla, że jest optymistą i wciąż wierzy w szczęśliwy finał. Tego optymizmu można mu pozazdrościć. Tego, jak potrafi się cieszyć z każdej wpłaty, także. Chyba będzie potrzebny cud. Niekoniecznie na pohybel urzędnikom. Niech stanie się po prostu dobro. Karetki są dziś bardzo potrzebne w Ukrainie. Gazeta.pl jest zaangażowana także w takie akcje (więcej na ten temat), ale ta jedna karetka jest także niezbędna Warszawie. Kto wie, może sam pewnego dnia będziesz wymagał pomocy Ambulansu z Serca. Prawie nikt nie rodzi się na ulicy, w życiu różnie bywa. Dobrze jest wiedzieć, że na społecznym dnie też można spotkać kogoś, kto otoczy cię opieką i szacunkiem.