I po zbiórce. Antoś jednak będzie miał operację

Znowu to zrobiliście. Udało się odmienić los kolejnego człowieka. Dzięki czytelnikom Gazeta.pl 11-letni Antoś wkrótce przejdzie operację, która znacząco zwiększa szansę na sprawność ruchową chłopca i życie bez bólu. Jesteście wielcy!

Coraz więcej osób odkrywa, ile satysfakcji może dać wspieranie innych. Dołącz do naszych akcji na Gazeta.pl

Tym razem to już chyba pobiliście rekord świata. Wczoraj po godzinie 18., w serwisie Zdrowie.gazeta.pl, napisaliśmy o trudnej sytuacji jedenastoletniego Antka, a dziś przed południem temat stał się nieaktualnym. W zaledwie kilka godzin zebraliście dla chłopca ponad 44 tysiące złotych. Rodzicom (na zdjęciu w galerii na górze strony) dosłownie odebrało mowę. Nie wiedzą, jak wyrazić swoją wdzięczność. Wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Nic dziwnego - nam też trudno, chociaż wielokrotnie przekonywaliśmy się, jak wielkie serce mają nasi czytelnicy.

Od stycznia nic się nie działo

Na początku roku, po naszej pierwszej publikacji o Antku, daliście chłopcu i jego rodzinie nadzieję. W krótkim czasie udało się zgromadzić połowę potrzebnych środków na operację i wydawało się, że taka rozkręcona zbiórka szybko zakończy się sukcesem. Niestety, wraz ze zniknięciem informacji ze strony Gazeta.pl, zbiórka stanęła. Wczoraj przed godziną 18. na koncie było niewiele więcej środków niż w styczniu. Tymczasem pozostało mało czasu na przeprowadzenie zabiegów, jeśli te w ogóle mają mieć sens. Ortopedzi, którzy podjęli się operacji, przekonują, że za parę miesięcy nie będzie już szans na spektakularne wyniki terapii.

Antka czeka szereg zabiegów, które mają być wykonane podczas jednej operacji, w tym: osteotomia bliższego końca kości udowej oraz osteotomia dalszego końca kości piszczelowej i strzałkowej ze stabilizacją wewnętrzną. Polegają na chirurgicznym, kontrolowanym złamaniu kości celem jej ustawienia w nowym położeniu i stabilizacji za pomocą specjalnego zespolenia, które jest anatomicznie dopasowane do kości. Brzmi mało przyjemnie, ale w praktyce oznacza optymalne możliwości korekcji nieprawidłowości, które są u chłopca.

Specjaliści nasi, metody amerykańskie

Antek cierpi na porażenie mózgowe. Ma też autyzm, somatropinową niedoczynność przysadki, skutkującą choćby zaburzeniem rozwoju układu kostnego. Skutkiem dziecięcego porażenia mózgowego jest zły wzorzec chodu. Ten ostatni problem to dla laika taki poboczny kłopot w ogromie nieszczęścia. Tymczasem obecnie wybił się na pierwszy plan i może odebrać Antkowi szansę na samodzielne życie.

Wraz ze skokiem wzrostu kości zaczęły szybko rosnąć, ale prawa noga wolniej, a chłopiec rekompensował sobie różnicę chodzeniem na palcach i ustawieniem nogi do środka. Nie pomogły ani ortezy, ani gipsowanie nóg, ani zastrzyki z leczniczej botuliny. Nie ma wątpliwości - teraz konieczna jest już profesjonalna operacja ortopedyczna. W innym przypadku postępująca deformacja spowoduje bolesne zwichnięcie biodra, konieczność innej operacji i poniesienia jeszcze większych kosztów - finansowych i zdrowotnych. Prawdopodobnie dojdzie też do trwałego uszkodzenia stawu kolanowego, a Antek bezpowrotnie utraci szansę na w miarę swobodne poruszanie i wyrównanie długości kończyn. To trudna walka o poprawę jakości życia. Takie cele nie cieszą się popularnością - chętniej wspieramy ratowanie życia, zwłaszcza bardzo małych dzieci. Dlatego pomoc i zrozumienie sytuacji przez czytelników Gazeta.pl ma tak unikalny i bezcenny charakter. Zgromadzone ponad 90 tysięcy złotych zostanie przeznaczone na zabieg i rehabilitację w Paley European Institute, w Warszawie. Ośrodek ma bardzo dobre opinie i specjalizuje się w leczeniu porażenia mózgowego. Stosuje metody analogiczne jak znane ośrodki w USA.

Zobacz wideo

Na pohybel hejterom

Jeszcze wczoraj nie byliśmy pewni czy uda się pomóc Antkowi. Wszelkie sytuacje kryzysowe mają to do siebie, że uderzają w najsłabszych. Wojna z pewnością jest taką sytuacją. Wiedzieliśmy jednak, że dzieciak nie może czekać, aż skończą się mroczne czasy, a pomaganie jednym ludziom nie przeszkadza wspierać innych. To bzdura, że pomoc przyjaciołom z Ukrainy nie pozwoli ratować polskich dzieci. Gdy wybuchła pandemia, niemal wszelkie zbiórki na jakiś czas padły, bo wielu osobom trudno było otworzyć się na potrzeby innych w niepewnym czasie. A jednak pomoc była możliwa i udało się zgromadzić pieniądze na operację Gabrysia Pasieki. Dziś chłopiec słyszy i coraz lepiej się rozwija.

Nie zawiedliście nas. Ta zbiórka przebiegła chyba sprawniej niż jakakolwiek wcześniej. Oczywiście, jak zwykle, nie zabrakło komentarzy o wyręczaniu państwa, o innych, większych potrzebach, o setkach potrzebujących, o których nie napiszą media.

Pragniemy podkreślić, że nie zajmujemy się zawodowo pomaganiem. Nie prowadzimy zbiórek. Nie czerpiemy z nich zysków. Decyzja, kogo wesprzeć i czy w ogóle to robić, nie jest prosta. Gdybyśmy podejmowali każdy zgłaszany do redakcji Zdrowie temat, pisalibyśmy wyłącznie o zbiórkach publicznych, a nie taki jest przecież charakter serwisu. Z drugiej strony - trudno przechodzić obojętnie, gdy ktoś potrzebuje wsparcia. Przyjęliśmy więc kilka zasad przy wybieraniu bohaterów naszych publikacji.

  1. Nie popieramy "medycyny niekonwencjonalnej" (piszemy w cudzysłowie, bo to nie jest żadna medycyna), znachorów, ziołolecznictwa itd. Jeśli ktoś chce szukać ratunku u szarlatanów, to bez nas. Metoda może być (często jest) nowatorska, budząca kontrowersje, ale musi za nią stać uznany ośrodek medyczny i konkretni specjaliści z uprawnieniami do wykonywania zawodu.
  2. Każdą zbiórkę weryfikujemy sami, na ile to jest możliwe. Zapoznajemy się z dokumentacją, rokowaniami, prosimy o kontakt do placówki medycznej, rozmawiamy z lekarzami itd. Wiele osób zgłaszających się do nas po pomoc na tym etapie się wycofuje, odmawia pokazania wyników itd.
  3. Sama zbiórka to jeszcze nie jest temat. Potrzebny jest kontekst. Pokazujemy zjawiska, poszerzamy wiedzę o chorobach rzadkich i nowych metodach leczenia. Uświadamiamy, jak w rzeczywistości niejednokrotnie wygląda możliwość leczenia w ramach NFZ. Edukując czy interweniując, czasem przy okazji możemy komuś pomóc, ale zbieranie pieniędzy nie jest celem nadrzędnym.
  4. Stawiamy na "przegranych". To nie jest tak, że wszyscy potrzebujący są skazani na sukces - wystarczy, że założą zbiórkę. W rzeczywistości wiele osób ma problem z zebraniem nawet niewielkich pieniędzy. Polacy najchętniej wpłacają na niemowlęta, których życie jest zagrożone. Osoby starsze, niepełnosprawne, chcące "tylko" poprawić jakość życia, nie wzruszają. Warto je zobaczyć.
  5. Nie popieramy finansowania uporczywych terapii, przedłużania życia za wszelką cenę, zwłaszcza gdy pacjent nie może się wypowiedzieć co do swojej woli.

Pomogliśmy Antkowi, bo spełniał nasze kryteria. Wierzymy, że nie będzie ostatnim.

Więcej o: