Chemia miłości czy jednak jakaś magia? Latem mamy większy apetyt na seks i puszczają hamulce

Więcej czasu, okazji, nowych znajomości - w zasadzie nikogo nie dziwi, że podczas wakacji kochamy się częściej niż w chłodne, ponure miesiące. Okazuje się jednak, że to nie tylko kwestia urlopów, lecz także chemia miłości.

Światowe statystyki dotyczące aktywności seksualnej ciągle się zmieniają. Kiedy indziej przechodzimy inicjację seksualną, kończymy uprawiać seks, zmieniamy częstotliwość etc. Jedno się praktycznie nie zmienia - latem uprawiamy seks o 20 proc. częściej niż w innych miesiącach. Trudno też nie zauważyć, że mieszkańcy cieplejszych rejonów deklarują większe libido i liczbę stosunków. Przypadek?

Zobacz wideo

Feromony i lato

Od kilkunastu lat panuje moda na przypisywanie ludzkim feromonom ogromnej roli we wzajemnym przyciąganiu. Zapewne jest trochę na wyrost i feromony w naszych wyborach nie odgrywają tak istotnej roli jak choćby u owadów. Mamy przecież swój rozum, doświadczenia i priorytety w dobieraniu się w pary.

Niewątpliwie jednak coś jest na rzeczy. Feromony to informacyjne substancje lotne, rozsiewane wraz z zapachem. Działają na naszą podświadomość - niby nie czujesz, a efekt bywa piorunujący (u niektórych z nas). Mają kusić, a zarazem powiadamiać potencjalnego partnera o gotowości do rozrodu, o stanie zdrowia, a nawet możliwym pokrewieństwie. Kobieta w czasie owulacji jest dla mężczyzn bardziej atrakcyjna zapachowo, a osoby spokrewnione nie aktywizują mechanizmów odpowiedzialnych za popęd seksualny etc.

Kiedy, jak nie latem, feromony mają największe możliwości zbierać miłosne żniwo? Porozbierani, z odsłoniętymi ciałami i przede wszystkim gruczołami, które je wydzielają (np. okolice pach), rozsiewamy kusicieli wraz z potem na prawo i lewo. Nagle, niespodziewanie, podoba nam się ktoś daleki od urodowego wzorca. Czy to oznacza, że warto kupić feromony, które dostępne są w sprzedaży wysyłkowej, by złowić upatrzonego wybranka? Gdyby taki eliksir miłości naprawdę istniał, zapewne kosztowałby fortunę i doprowadził nas do powszechnego chaosu.

Endorfiny i wakacje

Pod wpływem słońca wzrasta produkcja endorfin, nieprzypadkowo zwanych hormonami szczęścia. Dzięki nim stajemy się bardziej otwarci na nowe znajomości, doświadczenia, płeć przeciwną, nawet odrobinę szaleństwa. Panowie skuszeni niewieścimi wdziękami spotykają się z większą przychylnością. Kobiety ruszają na łowy i już nie czekają w kącie, aż ktoś je znajdzie. Gdy robi się gorąco na zewnątrz, łatwiej o uczucia gorące także w stałych związkach. Pary z wieloletnim stażem niejednokrotnie odkrywają, że okres, gdy wiało chłodem, przeminął. Zatem jeśli czujecie, że między wami ciągle jest nie tak, jak być powinno, warto uzbroić się w cierpliwość. Gdy słońce wyjdzie zza chmur: kto wie?

Oczywiście, endorfiny endorfinami, to w sumie tylko dość prawdopodobna, ale jednak teoria. Nie bez znaczenia dla par z długim stażem jest czas wolny. Gdy zapominamy o codzienności, obowiązkach, stresie, zazwyczaj jesteśmy bardziej otwarci na przygodę (nawet z żoną czy mężem).

D i testosteron - duet o udowodnionym działaniu

Dobry humor, odwaga i okazja to jednak trochę mało, by wyjaśnić, dlaczego w ciepłe dni nasze myśli częściej krążą wokół seksu. Naukowcom, przynajmniej częściowo, udało się tę zagadkę rozwikłać.

Podczas kontaktu skóry z promieniami słonecznymi nie tylko rośnie poziom witaminy D, lecz także testosteronu. Ten hormon, chociaż nazywany męskim, jest wytwarzany zarówno przez organizm mężczyzny, jak i kobiety. Stężenie u pań jest oczywiście zdecydowanie niższe (w wieku rozrodczym nawet 20-krotnie), ale nie oznacza to, że pozostaje bez znaczenia dla seksualności. Niedobór testosteronu u obu płci wpływa negatywnie na samopoczucie, powoduje spadek poczucia wartości, a nawet prowadzi do depresji. Wyraźnie obniża się popęd płciowy i zainteresowanie seksem, kobiety trudniej osiągają orgazm. To naturalne zjawisko w okresie menopauzy może dopaść w każdym wieku, a zwłaszcza po długiej zimie. Do produkcji testosteronu niezbędna bowiem jest witamina D. Nasz organizm umie ją wytwarzać samodzielnie, pod wpływem promieni słonecznych. Można ją również uzupełnić odpowiednią dietą, przede wszystkim obfitującą w tłuste ryby i inne owoce morza, a także nabiał.

Badania, prowadzone między innymi w Austrii, pokazały, że średnie ilości testosteronu w krwi w ciągu roku podlegają dokładnie takim samym wahaniom jak witaminy D. Zawartość witaminy D w męskim organizmie jest najwyższa latem, aby od października intensywnie spadać, do osiągnięcia najniższego poziomu w marcu. A potem, stopniowo, w górę... No, chyba że aura zawodzi.

A może to woda?

Niektórzy twierdzą, że kontakt skóry ze słońcem jest równie ważny jak kontakt z wodą, bo to ona zapewnia naszym ciałom zachęcającą specyficzną grę wstępną. Ciało pieszczone przez promienie słoneczne chce więcej pieszczot. Skóra w wodzie doświadcza specyficznego, pobudzającego zmysły, masażu. Może i prawda, ale niewiele ognistych romansów zaczęło się na krytym basenie, a całe mnóstwo na słonecznej plaży.

Może zatem dajmy sobie spokój z szukaniem "winowajców" większego libido, bo to przecież korzystne zjawisko, a bezpieczny seks jest bardzo zdrowy. Po prostu cieszmy się seksualnym apetytem i nie zapominajmy, że w każdej beczce miodu jest łyżka dziegciu. Seksuolodzy ostrzegają, że latem faktycznie jesteśmy bardziej napaleni, ale to właśnie w tym sezonie łatwiej o porażkę seksualną, bo duch okazuje się ochoczy, ale zapuszczone ciało - mdłe. Co zatem robić? Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Dla zdrowia.

Więcej o: