Całkowity zakaz sprzedaży napojów energetyzujących osobom do 18 lat - news czy fejk?

Temat energetyków to kolejny zdrowotny bumerang medialny. Od paru dni jesteśmy zalewani kolejną falą informacji, tym razem dotyczących zakazu sprzedaży napojów energetyzujących dzieciom. Doniesienia dotyczą nie tylko poselskich interpelacji, lecz także przewidywanej wkrótce zmiany przepisów. Źródłem tych zmian ma być Ministerstwo Zdrowia. Postanowiliśmy zatem właśnie w MZ sprawdzić, czy rzeczywiście szykuje się rewolucja.

Niewątpliwie nasze dzieci piją różne świństwa, a popularne "energetyki" nie są elementem zdrowej diety. W wielu krajach obowiązują w związku z tym obostrzenia dotyczące sprzedaży napojów zawierających substancje psychoaktywne (głównie kofeinę). Problem jednak w tym, że wcale niełatwo zdefiniować te napoje, które faktycznie stanowią realne zagrożenie dla zdrowia i powinny podlegać szczególnym zakazom. Tak realnie problematyczny jest właściwie każdy gazowany napój słodzony. Zresztą różne ograniczenia w Polsce już obowiązują, o czym wiele osób zdaje się zapominać.

Energetyki dają kopa? No cóż...

Jesienią, gdy tylko temat energetyków stał się gorący (w związku z powrotem dzieci do szkół), o szczegółową analizę dot. takich napojów poprosiliśmy prof. Reginę Wierzejską z Zakładu Żywienia i Wartości Odżywczej Żywności. Nie da się bowiem ukryć, że dyskusja dotycząca monsterków w Polsce zwykle podszyta jest emocjami i oparta na ogólnikach, a rzadko na konkretach. Dla jednych takie napoje mają być niebezpieczne niemal jak narkotyki. Dla innych - zakazywanie ich dzieciom to hipokryzja. Skoro dieta młodych Polaków ocieka tłuszczem, straszy ogromem soli i cukru, dlaczego uparliśmy się akurat na demonizowanie energetyków? Okazuje się, że odpowiedź nie jest ani prosta, ani jednoznaczna.

Jak przypomniała prof. Wierzejska, gazowane napoje energetyczne, zwane potocznie energetykami, a ostatnio monsterkami (niezależnie od nazwy konkretnego produktu), uważane są powszechnie za działające pobudzająco na organizm czy zwiększające jego zdolność do wysiłku. Tymczasem nie ma na to naukowych dowodów. Zgodnie z decyzją EFSA (Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności) stosowane wcześniej oświadczenia sugerujące, że energetyki poprawiają wydajność organizmu, szybkość reakcji czy samopoczucie, a nawet usprawniają metabolizm, są obecnie niedozwolone. Teraz producenci piszą pomysłowo na przykład: "Produkt doceniają kierowcy i studenci". Co to realnie oznacza? Nic.

Zatem to "pobudzenie", którego przede wszystkim boją się rodzice, jest trochę na wyrost. Niewątpliwie jednak ogromnym problemem pozostaje zawartość cukru w tych napojach, bo przekłada się choćby na problem otyłości młodych Polaków. Wówczas jednak trzeba sobie uświadomić, że zagrożenie stanowią też zwykłe oranżady i napoje typu cola.

PEŁNĄ TREŚĆ ARTYKUŁU O WPŁYWIE ENERGETYKÓW NA ZDROWIE I WYPOWIEDZI PROF. REGINY WIERZEJSKIEJ ZNAJDZIESZ TUTAJ

Zobacz wideo

Prace idą opieszale?

Według krajowych badań sposobu żywienia i stanu odżywienia populacji polskiej realizowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – Panństwowy Instytut Badawczy (2021) 5 proc. chłopców i 4,9 proc. dziewcząt w wieku 10-17 lat deklaruje spożycie napojów energetyzujących przynajmniej raz w tygodniu. W co najmniej kilku artykułach w ostatnim czasie pojawiły się informacje, że trwają prace nad zaostrzeniem przepisów dotyczących sprzedaży napojów energetycznych nieletnim, ale idą opieszale i Ministerstwo Zdrowia nie może sobie z tym poradzić. Sugerowano nawet, że jeden z wiceministrów miał deklarować przyspieszenie prac w najbliższym czasie.

W kilku publikacjach oczekiwano wyjaśnień od MZ. My o nie oficjalnie wystąpiliśmy.

Aktualnie nie prowadzimy prac legislacyjnych dotyczących napojów energetyzujących

- czytamy w oficjalnej odpowiedzi Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia, podpisanej przez Marię Kuźniar z wydział ds. mediów.

Ministerstwo Zdrowia przypomniało, że w ubiegłym roku została wprowadzona opłata od napojów z dodatkiem substancji o właściwościach słodzących oraz kofeiny lub tauryny, a zatem także napojów energetyzujących. Opłata ma ograniczyć spożycie produktów, których ilość w diecie powinna być ściśle limitowana.

W piśmie czytamy też, że już przepisy z 2016 roku uniemożliwiły sprzedaż energetyków w sklepikach szkolnych i innych punktach sprzedaży w placówkach oświatowych. Oczywiście, zakupów można dokonać poza terenem szkoły, ale z pewnością podczas zajęć dostęp do nich utrudniono.

Czy to rozwiązuje problem? Zapewne nie. Pytanie, czy zakaz, o którym donoszą media, by go rozwiązywał. Poza tym, na co zwracają uwagę specjaliści, trudno byłoby wskazać napoje szkodliwe i dopuszczalne w świetle aktualnej wiedzy.

Wychowanie i świadomość

Ministerstwo Zdrowia, zgodnie zresztą ze stanowiskiem ekspertów z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH, przypomina, że wpływ napojów energetyzujących na zdrowie dzieci i nastolatków należy rozpatrywać przede wszystkim w kontekście zawartej w nich substancji psychoaktywnej (kofeiny) oraz wysokiej zawartości cukrów. Z uwagi na masę ciała dzieci ryzyko negatywnych skutków dużego spożycia tych składników jest u dzieci większe niż u dorosłych.

Biorąc pod uwagę ogólnoświatowe dane, wskazujące na szkodliwy wpływ napojów energetyzujących na zdrowie dzieci, trzeba nadal uczyć dzieci zasad prawidłowego żywienia

- podsumowuje MZ i trudno tym razem się z urzędnikami nie zgodzić. Niewątpliwie kluczem do rozwiązania problemu monsterków jest świadomość rodziców dot. zagrożeń, solidna edukacja żywieniowa i zaangażowanie szkół w proces edukacyjny. Niestety, pokolenie, do którego ma dotrzeć przekaz, nie przejmie się napisem na opakowaniu, nie wysłucha nudnej pogadanki na lekcji. Potrzebny jest nowoczesny przekaz, wykorzystywanie narzędzi, którymi posługuje się adresat przekazu. Trudno to sobie nawet wyobrazić. Wciąż programy edukacyjne, uświadamiające, to nudne prelekcje, których efekt jest znikomy. Przykładem starannie zbadanym przez Najwyższą Izbę Kontroli była choćby "walka z narkomanią". Zamiast solidnej wiedzy, dzieciom proponowano głównie konkursy plastyczne i wycieczki. To droga donikąd.

Więcej o: