Więcej o zdrowiu Polaków na Gazeta.pl
Wraz z powrotem dzieci do szkół przetoczyła się, głównie w mediach społecznościowych, kolejna fala dyskusji o napojach energetyzujących. Wiele osób oburzyły choćby akcje promocyjne i reklamy energetyków w kilku sieciach handlowych, wyraźnie skierowane do najmłodszych konsumentów.
Do naszej redakcji zgłaszały się osoby zbulwersowane faktem, że po energetyki sięgają nawet dzieci w podstawówkach i w zasadzie nikt na to nie reaguje. Czytelnicy dziwili się choćby sprzedawcom, że szkodzą dzieciom, zupełnie nie obawiając się ewentualnych kontroli czy konsekwencji prawnych. Tymczasem - takie konsekwencje nie istnieją.
W Polsce, jeżeli konkretny napój energetyczny (energy drink) nie jest - zgodnie z prawem - przeznaczony wyłącznie dla osób dorosłych, to może go kupić nawet dziesięciolatek. Odmowa sprzedaży, co do zasady, jest wykroczeniem. Zgodnie z art. 135 k.w.:
Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny
- przypomina Paweł Mering, prawnik i wykładowca akademicki w "Bezprawniku".
Czyli - sprzedawca prędzej sprowadzi na siebie problemy, odmawiając sprzedaży dziecku, niż wtedy, kiedy umożliwia mu dostęp do różnych "monsterków".
Wrogowie energetyków nieraz mają problem ze wskazaniem rozstrzygających powodów walki z nimi. Zwolennicy napojów, które niby "dają kopa", czasem przedstawiający się jako dietetycy, przekonują, że "w dzisiejszych czasach przeciążone obowiązkami dzieci czasem potrzebują wspomagania". Zapewniają, że w szczególnych okolicznościach, np. podczas upału, lepiej pić energetyki niż nic. Takie napoje czasem mają być nawet lepsze od wody, np. przy niedoborach energetycznych u osób, które z różnych powodów nie mają siły jeść.
To wszystko takie półprawdy. Rzeczywiście, lepszy energetyk niż skrajne odwodnienie, ale na niedobory energetyczne czy elektrolitowe (brak niezbędnych minerałów), lekarze raczej dopuszczają stosowanie izotoników, a nie napojów energetycznych. Laicy niejednokrotnie stosują te nazwy zamiennie. Tymczasem nie są tożsame.
Napój izotoniczny ma uzupełniać substancje niezbędne do prawidłowego funkcjonowanie organizmu. Nie znajdziemy w nim dodatku kofeiny, tauryny czy wyciągu z guarany, typowych dla energetyków, a raczej potrzebne sole mineralne, węglowodany, czasem aminokwasy i witaminy.
Gazowane napoje energetyczne, zwane potocznie energetykami, a ostatnio monsterkami (niezależnie od nazwy konkretnego produktu), uważane są powszechnie za działające pobudzająco na organizm czy zwiększające jego zdolność do wysiłku. Tymczasem nie ma na to naukowych dowodów. Zgodnie z decyzją EFSA (Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności) stosowane wcześniej oświadczenia sugerujące, że energetyki poprawiają wydajność organizmu, szybkość reakcji czy samopoczucie, a nawet usprawniają metabolizm, są obecnie niedozwolone. Teraz producenci piszą pomysłowo na przykład: "produkt doceniają kierowcy i studenci". Co to realnie oznacza? Nic.
Ponieważ temat jest gorący, ale w sieci aż roi się od sprzecznych informacji, sprawę postanowiliśmy rozstrzygnąć z pomocą ekspertów. O objaśnienia poprosiliśmy Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH - Państwowy Instytut Badawczy.
Prof. NIZP PZH - PIB, dr hab. Regina Wierzejska z Zakładu Żywienia i Wartości Odżywczej Żywności przypomina, że napoje energetyzujące mają ubogą wartość odżywczą i nie dostarczają dziecku żadnych niezbędnych składników. Podkreśla jednak, że ich wpływ na zdrowie dzieci nie jest, i najpewniej jeszcze długo nie będzie, dobrze poznany:
Nie ma wysokiej jakości badań, tzn. takich, w których jedna (losowo wybrana) grupa dzieci piłaby takie napoje, a druga grupa upodobnioną do smaku napojów wodę. Takie badania nie mogą być przeprowadzone ze względów etycznych
Specjaliści muszą więc opierać swoje wnioski przede wszystkim na badaniach obserwacyjnych, z natury obarczonych ryzykiem błędu, wynikającym z ewentualnego wpływu innych czynników. To, że nie są one doskonałe oczywiście nie oznacza, że można zupełnie lekceważyć ich wyniki. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza że kolejne analizy, oparte o obserwacje coraz szerszej grupy badanych, dają zbliżone rezultaty.
Dzieci pijące energetyki częściej:
- Można przypuszczać, że wynika to z obecności w energetykach psychoaktywnej kofeiny, której działanie może być dodatkowo wzmocnione przez inne składniki napojów (taurynę, ekstrakty ziół). Szczególnie istotny w przypadku dzieci i młodzieży jest negatywny wpływ kofeiny na gospodarkę wapniową w organizmie, z uwagi na kształtowanie się w tym okresie masy kostnej. Od wielu lat spożycie wapnia przez dzieci i młodzież jest małe, dlatego wzrost spożycia kofeiny może dodatkowo zakłócać osiągnięcie optymalnej gęstości kości - podkreśla prof. Wierzejska.
Ekspertka przypomina, że w momencie dopuszczenia energetyków na rynek polski w 1995 roku na opakowaniach producenci musieli obowiązkowo umieszczać informację: "Produkt przeznaczony dla osób dorosłych". Obecnie, zgodnie z prawem Unii Europejskiej, ostrzeżenie to jest znacznie złagodzone i brzmi: "Nie zaleca się stosowania u dzieci".
UE realnie nie zabrania spożywania produktów z kofeiną przez dzieci. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) ustalił nawet jej bezpieczną dawkę. Według ekspertów EFSA, nie należy przekraczać 3 mg na każdy kilogram masy ciała dziennie (dla przykładu w Kanadzie to limit 2,5 mg/kg m. c.). Czyli - przeciętny dziesięciolatek może spożyć około 100 mg kofeiny dziennie. Typowa puszka napoju energetyzującego (250 ml) zawiera 80 mg kofeiny. Trzeba jednak pamiętać, że ilość kofeiny nie jest limitowana prawnie i w niektórych produktach jest jej więcej. Jeśli dziecko pije także colę, herbatę i je czekoladę, o przekroczenie bezpiecznej dawki już nietrudno, bo wszystkie te produkty również zawierają kofeinę.
Dodatkowo, kofeina z napojami gazowanymi dostarczana jest do organizmu w szybkim tempie, ponieważ napój nie jest gorący, a puszki nie da się ponownie zamknąć i zostawić go na później. W efekcie substancje w nim zawarte szybciej docierają do centralnego układu nerwowego i działanie kofeiny może być silniejsze niż choćby po dwóch filiżankach kawy, wypitych w odstępie czasu.
Batoniki, czipsy, inne słodkie napoje - na wiele niezdrowych produktów spożywanych przez dzieci przymykamy oko. Monsterki to jednak nie trucizna. Może trochę demonizujemy zagrożenie z ich strony?
- W kontekście toksykologicznym to dawka czyni daną substancję toksyczną lub nie, i czasami, nawet w przypadku składników odżywczych, ta granica jest dość cienka - przypomina prof. Regina Wierzejska. - Opisywane w literaturze groźne skutki zdrowotne dotyczyły osób pijących napoje energetyzujące w dużej ilości (kilka puszek na dobę), na pusty żołądek, w przypadku mieszania ich z alkoholem, czy nawet na skutek nieostrożnego przygotowywania napoju sposobem domowym, z przedawkowaniem kofeiny.
Według danych z USA, gdzie dobrze rozwinięty jest system rejestracji zatruć, rośnie liczba młodych ludzi, zgłaszających się do ośrodków kontroli zatruć, z powodu negatywnych objawów po spożyciu napojów energetycznych. Podobne przypadki rejestrowało również Centrum Zatruć i Toksykologii we Francji i Nowej Zelandii. Z kolei analiza ekspertów z Wielkiej Brytanii wykazała, że dzieci pijące energetyki kilka razy w tygodniu, mają gorsze samopoczucie psychiczne i fizyczne, a także problemy z nauką.
Nie ma tu jednak pewności, czy to picie napojów prowadzi do pogorszenia samopoczucia, czy odwrotnie – gorsze samopoczucie dzieci jest przyczyną sięgania po napoje, jako po środek zaradczy
- dodaje specjalistka.
Tak czy owak, w Wielkiej Brytanii, po jej wyjściu z UE, wiele supermarketów dobrowolnie zaprzestało sprzedaży napojów energetyzujących dzieciom poniżej 16 roku życia, a aktualnie trwa tam debata nad obligatoryjnym zakazem.
Zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej, czy wielu innych krajach skład napojów energetyzujących nie jest regulowany prawnie, podobnie zresztą jak większość produktów spożywczych. W krajach członkowskich Unii kofeina, jako aromat, może być stosowana w napojach bezalkoholowych w dawce do 150 mg/l, a w USA w dawce 200 mg/l. Nie dotyczy to jednak kofeiny dodawanej jako składnik psychoaktywny, co ma miejsce w napojach energetyzujących. Wymagana jest tylko informacja: "wysoka zawartość kofeiny" na opakowaniach tych napojów oraz wspomniane ostrzeżenie dla dzieci.
- Nasuwa się jednak pytanie, na ile konsumenci, a zwłaszcza dzieci czytają etykiety, a także, czy te napisy na błyszczących puszkach są wystarczająco widoczne? Może, tak ważne informacje powinny być zamieszczane we frontowej części puszki i butelki? - zastanawia się prof. Wierzejska.
Chociaż energetyki nie są zakazane, od lat w wielu krajach świata toczą się dyskusje, nad ustaleniem jednak granicy wiekowej, od której picie napojów może być tolerowane. Według EFSA picia tych napojów powinny unikać osoby poniżej 16. roku życia, i takie samo jest stanowisko Belgijskiej Rady ds. Zdrowia. Jak się to ma do sprzedaży napojów osobom, które skończyły 10 lat?
- Zalecenia ekspertów to jednak nie litera prawa i bez ustanowienia zapisów prawnych w praktyce pewnie nic się nie zmieni. Niektórzy powołują się nawet na Konwencję Praw Dziecka, która może stanowić podstawę do wdrożenia skutecznej polityki ochrony zdrowia dzieci - mówi prof. Wierzejska.
Jak przypomina ekspertka, nie mamy dzisiaj długoterminowych badań dotyczących konsekwencji zdrowotnych picia energetyków przez dzieci. Dla organizmu w fazie intensywnego rozwoju wydaje się jednak zdecydowanie za wcześnie na szukanie sposobów jego wspomagania i stymulacji. Jak będzie funkcjonował organizm w życiu dorosłym, jeśli już w okresie szkolnym nastąpi adaptacja organizmu do wysokich dawek stymulantów?
Poza kofeiną, czy tauryną napoje energetyczne, jak większość napojów gazowanych i niegazowanych, mają dużą zawartość cukru. Szacuje się, że napoje słodzone w diecie dzieci i młodzieży dostarczają 30-40 proc. spożywanego cukru.
Kolejnym niekorzystnym sygnałem są badania wskazujące, że dzieci, które piją energetyki, szybciej sięgają też po alkohol i papierosy. W jednym z nich aż 59 proc. dzieci 13-14 letnich, pijących napoje co najmniej raz w tygodniu, miało już kontakt z alkoholem, a 40 proc. próbowało palenia. Wśród dzieci niepijących energetyków, dotyczyło to odpowiednio 29 proc. i 10 proc.
Trudno oczekiwać, że dzieci same zrezygnują z energetyków. Sprzedawcy nie przeszkodzą. W oczekiwaniu na ewentualne uregulowanie tej kwestii pozostaje edukacja. I może większa kontrola ze strony rodziców, na co dziecko wydaje kieszonkowe
- kończy prof. Regina Wierzejska.