Według Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w ostatnim tygodniu ubiegłego roku na grypę w Polsce zachorowało niemal 390 tysięcy osób. Chociaż nie brakuje wystąpień przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia w sprawie lawinowego wzrostu zakażeń, informacje na temat tego, jak dokładnie będzie wyglądało bezpłatne testowanie u lekarzy POZ są dość skąpe. Minister Adam Niedzielski jeszcze przed świętami koncentrował się na samych zapowiedziach, że takie testy będą. Wiceminister resortu zdrowia Wojciech Andruszkiewicz uprzedzał, że obowiązkowego testowania nie będzie i to przychodnie zdecydują, czy w ogóle testować. We wtorek 3 stycznia 23 wiceminister Kraska przyznał, że wciąż czekamy na oficjalną decyzję AOTMiT w sprawie testów. Prawdopodobnie w kolejnym tygodniu pojawią się w pierwszych poradniach.
Śledząc w programach informacyjnych testowe poruszenie, postanowiłam, że sprawdzę, czy zestawy combo (jeden test diagnostyczny pozwala wykluczyć RSV, grypę, covid) są już dostępne chociaż na zasadach komercyjnych. Chciałam też ustalić, na ile dużym wyzwaniem jest przeprowadzenie takiego testu domowego. Sprawy kluczowe - po co się w ogóle testować i jaka jest skuteczność testów antygenowych - zostawiłam sobie do rozkminiania na deser.
W telewizji mówili, że w wielu miastach testy są już wyprzedane i idą jak świeże bułeczki. Warszawiacy do testowania raczej się nie palą - test bez problemu kupiłam w najbliższej aptece. Nie było tłumu, chociaż i tak sporo ludzi. Tylko jedna pani w maseczce, chociaż teoretycznie, w aptekach zasłanianie nosa i ust jest wciąż obowiązkowe. Zapewne osoby zdrowe nigdzie nie mają tak sporej szansy złapać wirusa, jak w aptece. Trudno tu uniknąć bowiem chorych ludzi. Pani farmaceutka zapewniła mnie jednak, że pandemia koronawirusa coś jednak w nas zmieniła:
- Osoby z objawami infekcji zazwyczaj przychodzą w maseczce lub się izolują. Zrozumieliśmy, że kichanie i kasłanie na innych w pracy czy miejscach publicznych to nie tylko brak kultury.
Do naszej rozmowy wtrąciła się miła seniorka. Ta w maseczce. Zapewniła, że sama infekcji nie ma, ale zamierza się chronić. Kilka osób zadeklarowało, że też będzie nosić maseczki lada chwila, bo się boją zakażenia. Według deklaracji nikt z kolejkowiczów nie miał objawów infekcji i chorych w domu. Przyszli do apteki z powodu zupełnie innych schorzeń.
W telewizji słyszałam, że za test combo trzeba zapłacić ok. 30 zł. Zapłaciłam 38 zł. Cóż, chyba nawet galopująca inflacja tego nie uzasadnia. Z drugiej strony - w TVN24 lekarka zapytana o bezpłatne testy zapowiedziała, że nie wie, kiedy i czy w ogóle u nich będą, ale oferuje komercyjne testowanie dla swoich pacjentów za 50 zł. Jestem do przodu o 12 zł.
Kto przechodził bezpłatne, państwowe testowanie na COVID-19 w specjalnym punkcie diagnostycznym (przechodziłam), przyjmie z ulgą informację, że test domowy combo jest bardziej przyjazny. Wtedy miałam wrażenie, że mi tym grubym patykiem mózg wydłubią, oko wybiją lub dotrą do żołądka. Tu patyczek cienki, zalecają wejście do nosa na głębokość centymetra, żadnych niemiłych podrażnień.
Nim jednak się wymazywałam, parę rzeczy trzeba było zrobić. Dezynfekcja rąk, odpowiednie otwieranie wielu zabezpieczeń... Niby banał, ale trochę się tego obawiałam. Kilka dni temu oglądałam w telewizji szkolenie z takiego wymazywania, połączone z krótkim kursem języka hiszpańskiego, bo do testów dostępnych w sprzedaży nie dołączano podobno ulotek w języku polskim.
Ulotka w języku polskim jest. Owszem, nie w opakowaniu, ale dostałam ją dodatkowo od pani farmaceutki. Na samym opakowaniu jest też naklejka z napisami po polsku, objaśniająca, co właśnie kupiłam: szybki test antygenowy COVID-19, grypa typu A+B, RSV - wyrób do samokontroli.
Test można bez problemu wykonać samodzielnie. Nawet bez polskiej ulotki nie byłoby źle, bo są rysunki. Potrzebowałam wprawdzie asysty, ale wyłącznie dlatego, że chciałam robić zdjęcia podczas tego procesu, a przy otwieraniu sterylnych elementów potrzebne są dwie ręce. Nie jestem zbyt sprawna manualnie. Poradziłam sobie. Dziecko by dało radę.
Każdy, kto robił testy ciążowe (robiłam), dostrzeże analogię od etapu kapnięcia odpowiednio przygotowanego roztworu w trzech wyznaczonych miejscach na kasecie testowej. Jeśli do tego etapu zrobiło się wszystko prawidłowo, pokazuje się jedna kreska przy każdej z chorób. W razie infekcji wkrótce pokazuje się druga kreska. U mnie się nie pokazały. Najpewniej nie mam żadnej z wykluczanych infekcji.
Wszystko wskazuje na to, że do apteki szłam zdrowa (zero jakichkolwiek objawów infekcji). Czy z niej zdrowa wyszłam? Trudno powiedzieć. Nie mam pewności, że czegoś nie złapałam. Test zrobiłam z ciekawości. Czy zrobię drugi, jeśli wystąpią u mnie objawy infekcji lub będę miała kontakt z osobą zakażoną? Niekoniecznie wiem, po co miałabym to robić.
Dla lekarza to ma znaczenie, czy mam COVID-19, RSV, grypę czy po prostu przeziębienie. Na grypę może przepisać specjalne leki dostępne na receptę. W przypadku COVID-19 może zalecić regularne kontrole saturacji, a w przypadku osób ze szczególnymi wskazaniami zdrowotnymi skierować na specjalistyczne leczenie. Jest przecież teoretycznie dostępny molnupiravir. Jeśli pacjentem jest małe dziecko lub osoba z zaburzeniami odporności i okaże się, że to RSV, także postępowanie może być inne niż przy zwykłym przeziębieniu.
Jakie wnioski i korzyści może wyciągnąć z wiedzy uzyskanej za pomocą testu pacjent w domu, bez konsultacji lekarskiej? Trudno orzec.
Test ma pewnie sens w przypadku osób, które mają zakażonego domownika i chcą się upewnić, że same są zdrowe. Generalnie - lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć, ale warto pamiętać, że przy łagodnym przebiegu choroby postępowanie jest niemal takie samo. A przy ciężkim? Bez lekarza się przecież nie obejdzie. Nawet jeśli wynik testu jest negatywny, ale ty się dusisz, trzeba wzywać pomoc. Także wtedy, gdy objawy się nasilają, stan przez trzy doby się nie poprawia, dołączają kolejne niepokojące objawy.
Testy, które pojawiły się w aptekach, to testy antygenowe. Wykrywają antygeny wirusów, czyli specyficzne substancje wykazujące zdolność wiązania się ze swoistymi przeciwciałami. Są przeznaczone przede wszystkim do wczesnego rozpoznawania zakażeń u pacjentów, którzy mają objawy infekcji. Na wczesnym etapie choroby wywoływane przez wirusy są często nie do odróżnienia (patrz tabelka poniżej).
Wynik uzyskujemy w zaledwie kilkanaście minut, a jego skuteczność oceniana jest na ok. 80 proc.Takie testy rekomendowane są przez Światową Organizację Zdrowia.