Dlaczego tyjemy, gdy robi się zimno?

Temperatura stopniowo obniża się. Najwyższy czas otulić się dodatkowymi kilogramami? Co jest przyczyną przybierania na wadze w chłodniejsze miesiące: słaba wola czy pora roku?
melatonina melatonina Fot. Shutterstock

Tłuszczyk ogrzeje? Nie ten z nadmiarowych kalorii

Często można usłyszeć, że gdy robi się zimno, powinniśmy jeść więcej, żeby utrzymać temperaturę ciała w normie. W rzeczywistości jest to jednak dalekie od prawdy. Ponoć osobom z nadwagą i otyłym jest zazwyczaj dużo zimniej niż osobom pozbawionym warstewki tłuszczu. Dlaczego tak się dzieje? Okazuje się, że tłuszcz tłuszczowi nierówny.

Wyróżniamy dwa rodzaje tkanki tłuszczowej: białą i brązową. Pierwsza z nich - biała - powstaje, gdy przyswoimy większą dawkę kalorii niż jesteśmy w stanie spożytkować. Zbędne sadełko, wałeczki, krągłości - to właśnie tkanka tłuszczowa biała, która stanowi niejako magazyn nadmiarowej energii: przechowuje ją na gorsze, "chudsze" czasy, a także chroni narządy wewnętrzne przed urazami mechanicznymi. Druga - brązowa tkanka tłuszczowa - nie tylko nie magazynuje energii, ale zamienia ją na ciepło - to właśnie ona chroni nas przed nieprzyjemnym poczuciem chłodu. Naukowcy przypuszczają, że gdy mamy jej więcej, wolniej przybieramy na wadze. Brązowej tkanki tłuszczowej nie wyhodujemy jednak poprzez zjedzenie kolejnego talerza makaronu czy paczki ciastek. Smakołyki odłożą się jako tkanka tłuszczowa biała, a ta z termoregulacją ma niewiele wspólnego, więc cieplej raczej nam nie będzie.

Niedosyt światła tuczy?

Gdy robi się ciemno, szyszynka wydziela melatoninę. Jest to znak dla organizmu, że należy obniżyć temperaturę ciała i przygotować się do snu. Rano, gdy robi się jasno, jej poziom gwałtownie spada, a my się budzimy. Tak to wygląda w teorii. W praktyce, szczególnie tej jesienno - zimowej, jest zupełnie inaczej: często wychodzimy z domu, gdy jeszcze jest ciemno, wracamy już po zmroku. Jednym słowem: cierpimy na niedosyt światła. Jesienią i zimą poziom melatoniny utrzymuje się na wyższym poziomie niż wiosną i latem. Jaki związek ma to z tyciem?  Prawdopodobnie melatonina ma wpływ na nasz apetyt. Jej wysoki poziom u większości ssaków hamuje apetyt, jednak u niektórych gatunków dzieje się wręcz odwrotnie. Naukowcy przypuszczają, że jej wzrost może odpowiadać za zwiększenie poczucia głodu i wagi u ludzi.

Według badaczy także niski poziom witaminy D może wpłynąć na masę ciała jesienią i zimą. Aby przyswoić witaminę D potrzebujemy światła słonecznego, a tego w chłodne miesiące dociera do nas zdecydowanie mniej. Dni są krótsze, natężenie światła 2 - 3 razy mniejsze niż wiosną (i 100 razy mniejsze niż kiedy wygrzewamy się na plaży latem), a my jesteśmy mniej chętni do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Badania wskazują, że osoby, u których poziom witaminy D jest niski, mogą być bardziej skłonne do gromadzenia tłuszczu w organizmie. Prawdopodobnie gdy stężenie witaminy jest niskie, kalorie z pożywienia w mniejszym stopniu są przemieniane w energię, a w większym magazynowane jako tkanka tłuszczowa. Dowody? Jak na razie na pewno wiemy tylko tyle, że osoby z nadwagą i otyłe w większości mają niedobory tejże słonecznej witaminy. Aby ustrzec się kilogramów z niedoświetlenia codziennie spędzaj co najmniej 20 minut na świeżym powietrzu w świetle dziennym. Witaminy D możesz sobie również dostarczyć, spożywając m. in. oleje rybne i ryby, np. makrelę, łososia, sardynki czy śledzia.

Sezonowe obniżenie nastroju a apetyt

Depresja sezonowa (Seasonal Affective Disorder, SAD) to zaburzenie nastroju charakteryzujące się odczuwaniem smutku, lęku i beznadziei oraz zmniejszoną aktywnością i ciągłym zmęczeniem występującymi od późnej jesieni do końca zimy. SAD wraz ze wszelkimi nieprzyjemnymi dolegliwościami znika jak ręką odjął z nastaniem wiosny i lata. Zaburzenie może odbić się nie tylko na samopoczuciu, ale też na figurze, ponieważ jednym z jego symptomów jest zwiększenie apetytu (w tym szczególnie na węglowodany: słodycze, makarony, pieczywo) oraz przyrost masy ciała.

Przyczyny zaburzenia nie są do końca znane: przypuszcza się, że znaczenie może mieć niedobór światła słonecznego. Za spadek formy w mniejszej lub większej części odpowiadają neuroprzekaźniki: serotonina i noradrenalina. Zanim jednak zaczniesz obwiniać biologię za podły nastrój i sięganie po smakołyki, zwróć uwagę na to, że jesień i zima to pory, które od zawsze oznaczały naturalne zwolnienie tempa, czas zwrócenia się ku sobie, wyciszenia. Rozumieli to nasi przodkowie, a jak to jest z nami?

Ewolucyjny spadek: najeść się na zapas

W czasach naszych przodków zimowe miesiące oznaczały także głód. Istnieją teorie głoszące, że jesteśmy genetycznie zaprogramowani do gromadzenia tłuszczu jesienią, tak żeby móc przetrwać okres mrozów, śniegów i nieurodzaju. W dobie sklepów, supermarketów i dostępnych niezależnie od pory roku produktów spożywczych- ten mechanizm nie jest już nam potrzebny. Pożywienie mamy stale na wyciągnięcie ręki, głód nie nadchodzi, więc ewentualne zapasy tłuszczu zazwyczaj nie zostają zużyte.

Niezależnie od tego czy geny rzeczywiście mają wpływ na powstawanie fałdek jesienią czy nie, powinniśmy kontrolować ilość zjadanych pokarmów, zwracając szczególną uwagę, aby nie folgować sobie zanadto, gdy temperatura za oknem spada - tłumaczą lekarze. Uwaga, uwaga - nie ma się czego obawiać, posucha nie nastanie!

W zimne dni jemy więcej niż latem? Wcale nie!

To mit, że w chłodniejsze miesiące jemy więcej. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Udowodniono, że większość z nas je więcej wiosną i latem. Zaskoczony? Jesienią i zimą, nie tyle zmienia się obfitość porcji na naszym talerzu, co jej skład. Naukowcy twierdzą, że w cieplejsze pory roku jesteśmy bardziej skłonni sięgać po węglowodany (pieczywo, owoce, makarony, słodycze), a gdy doskwiera nam mróz - po pokarmy bogate w tłuszcz (wieprzowinę, sery, zawiesiste sosy, produkty smażone w głębokim tłuszczu).

Ćwiczenia? Nie, dziękuję!

O ile łatwiej pójść na spacer, basen czy inne zajęcia sportowe kiedy za oknem ciepło i słonecznie. Motywacja dużej części z nas gwałtownie spada, gdy robi się szaro, zimno i mokro. Wtedy częściej odnawiamy bliską relację z kanapą i kocem. Za oknem plucha, a ty beztrosko grzejesz się... Gdzie? Oczywiście, najprawdopodobniej przed telewizorem. Do kompletu brakuje już tylko przekąsek, przegryzek i łakoci. No bo jak tu siedzieć na głodnego. Eksperci ostrzegają: spędzanie czasu wolnego w domu zazwyczaj łączy się z jedzeniem, w wielu przypadkach - nadmiernym jedzeniem.

Tymczasem kalkulacja jest prosta: jeśli spożywasz więcej kalorii niż spalasz - tyjesz. Latem i wiosną, gdy masz więcej ruchu, kulinarne szaleństwa mogą ujść ci na sucho. Jeśli w zimne miesiące rezygnujesz z aktywności fizycznej - możesz nie mieć już taryfy ulgowej.

Zimno dla wielu wystarczające usprawiedliwienie, żeby aktywność fizyczną zamienić na wylegiwanie się pod pierzyną. Ewentualne krągłości można przecież łatwo ukryć pod swetrami i płaszczami. Owszem, ale nawet zakamuflowane nie znikną. Już dziś pomyśl o tym, że jeśli teraz nie zaniedbasz regularnych ćwiczeń, wiosną będziesz mógł z dumą i bez kompleksów zrzucić zimowe wdzianko - mało kto ma taki komfort.

Lekarze apelują: "To bardzo ważne, aby ćwiczyć także w chłodniejsze miesiące". Zresztą, panie i panowie: od października do końca lutego mamy 5 miesięcy, czyli prawie pół roku. Czy w naszej strefie klimatycznej usprawiedliwianie się niesprzyjającą pogodą jest więc sensowne?

Więcej o: