Stracone pokolenie? Bez przesady!

"Przez lata nie podniesiemy się z tej pandemii. Najwyższą cenę zapłacą młodzi ludzie" - to dość skutecznie przebijający się pogląd ekspertów niemal od wszystkiego. A może już dość biadolenia? Odwróćmy to i dla odmiany poszukajmy pozytywów. Przecież nie zaszkodzi.

Jest dobry moment, żeby się zastanowić, czy jest tak źle, jak nieraz myślimy, trochę z przyzwyczajenia. Za nami egzaminy ósmoklasistów i maturzystów. Według wielu ekspertów, rodziców i samych uczniów, "miała być rzeź" i wyniki gorsze niż kiedykolwiek. Tymczasem uczniowie, skazani przede wszystkim na samodzielną pracę w domu, poradzili sobie zdecydowanie lepiej, niż przewidywano. Matury nie zdał co czwarty uczeń, a zaledwie dla kilku procent zamknięty jest dostęp do poprawki już w sierpniu.

Oczywiście, oceny z testów to nie wszystko, ale jednak dają pewien obraz pokolenia, o które tak bardzo się lękamy. Na pewno musimy? Tegoroczni ósmoklasiści lepiej zdali matematykę niż ci, którzy do egzaminu przystępowali rok wcześniej. Było łatwiej? Nauczyciele przekonywali, że stopień trudności obecnego testu (wbrew zapowiedziom ministerialnych urzędników) nie odbiegał od poprzedniego. Lepiej też wypadli z języka obcego, gdzie przecież rola nauczyciela w jego opanowaniu wydaje się nie do przecenienia.

Wyniki matur są bardzo zbliżone do tych sprzed roku (według CKE w 2020 roku oblało ją 26 proc. uczniów). Owszem, wtedy już także była pandemia, jednak brak kontaktu ze szkołą nieporównywalnie krótszy. Z pewnością wiosną ubiegłego roku dominowało jednak uczucie niepokoju i stres, więc relatywnie słabe wyniki nie powinny dziwić.

To może spróbujmy się nie nakręcać? Zaufajmy naszym dzieciom i uwierzmy, że "ciężkie czasy" to coś, co się po prostu przytrafia. I mogą też przynieść pozytywy. Zawsze komuś je przynosiły i w kogoś uderzały.

Co ze studentami?

Początkowo martwiliśmy się o studentów, którzy wybrali kierunki wymagające praktyk i ćwiczeń, zwłaszcza o przyszłych medyków. Tymczasem wielu z nich zebrało doświadczenia nieporównywalne z poprzednimi rocznikami. Dzięki szczepieniom, które przeszli poza kolejnością, mogli wspierać w szpitalach starszych kolegów. Niektórzy włączyli się do programu szczepień i pracowali w wielu punktach. Mieli niepowtarzalną okazję dowiedzieć się wiele o pracy lekarza czy pielęgniarki, nieraz zweryfikować wybór ścieżki zawodowej. Te unikalne doświadczenia z pewnością doceni rynek pracy.

Humaniści, podobnie jak reszta świata, odzyskali czas przeznaczany na dojazdy i mogli go wykorzystać na czytanie oraz naukę. Ekonomiści czy studenci zarządzania zostali zwolnieni z praktyk, chociaż wielu z nich je odbywało, także w systemie zdalnym. Świat docenia elastyczny system pracy, wymuszony przez pandemię, ale także niejednokrotnie opłacalny dla przedsiębiorców. Młodzi ludzie zdają się szybko dostosowywać do nowych warunków i niewykluczone, że okażą się na rynku pracy wygranymi. Wiele wskazuje bowiem na to, że nie ma co tęsknić do czasów przed pandemią. Nie cofniemy po prostu zegarków i tamta rzeczywistość już nie wróci, nawet jeśli koronawirus zniknie bezpowrotnie.

Wielu studentów wyjątkowo dobrze zniosło czas lockdownu i pandemii. Bardziej straumatyzowani są przedsiębiorcy, rodzice dzieci w wieku szkolnym i ogólnie dzieci. Owszem, studenci są grupą wiekową, która gorzej znosi wszelkie ograniczenia i nie zabrakło narzekania na rzeczywistość. Kluczowy okazał się jednak brak obciążeń wynikających z odpowiedzialności za rodzinę czy utraty zatrudnienia. Dało się wytrzymać.

Dr Mateusz Grzesiak* psycholog, wykładowca akademicki, dostrzegał jednak inne zagrożenia:

Nie brakuje studentów, którzy znaleźli korzyść w zdalnym nauczaniu - nie muszą się wyprowadzać od rodziców, uczyć samodzielnego życia, szukać pracy. Pod tym względem uważam, że to może być stracone pokolenie. W momencie zagrożenia wrócili do rodzinnego domku i wcale nie chcą stamtąd ponownie wyfrunąć.

To jednak jeszcze nie koniec świata. Czyli, drogi boomerze, martw się bardziej o siebie niż o młodzież. Ona już nieraz pokazała w historii, że rzucana na głęboką wodę, szybko uczy się pływać.

Zobacz wideo

To idzie młodość!

Chociaż w pandemii to niełatwe, udało się wiosną 2020 roku i 2021 roku, przeprowadzić badania postaw społecznych milenialsów i pokolenia Z (wg większości definicji - osób urodzonych po 1996 roku). Doroczne raporty Deloitte (międzynarodowej firmy doradczej i audytowej z zakresu prawa i finansów), dotyczące młodzieży, prowadzone są na szeroką skalę (tysiące ankietowanych), w kilkudziesięciu krajach. To z maja 2020 roku można było przeprowadzić tylko w 13 krajach, ale niewątpliwie ma unikalny charakter - pokazuje, co działo się w umysłach młodych ludzi w chwili nieznanego zagrożenia.

Chociaż niemal 30 proc. badanych przebywała wówczas na bezpłatnym urlopie lub straciła pracę, z raportu wyłonił się obraz pełen nadziei: nawet w środku kryzysu pokolenie Z i milenialsi deklarowali "zaangażowanie w ulepszanie społeczeństwa". Pandemia wzmocniła pragnienie wspierania pozytywnych zmian na całym świecie i oczekiwanie, by stawiać ludzi przed zyskami. Priorytety to troska o środowisko naturalne, prawa mniejszości i sprawiedliwe wynagrodzenia pracowników. Jak to możliwe, że młodzi ludzie myśleli o tym wszystkim w tak niepewnych czasach? Potraktowali je jako okazję do zresetowania i zastanowienia się nad "nową normalnością".

Tegoroczne badania, już w stabilniejszej sytuacji, chociaż przy ogólnym zmęczeniu po restrykcjach i zastoju, w dużym stopniu potwierdzają ubiegłoroczne obserwacje. Pokazały też, że zamknięcie młodych w domach nie pozbawia ich głosu.

Internet i media społecznościowe dały im możliwość i moc dzielenia się opiniami oraz wpływania na instytucje i polityków. Pozwoliły w nowy sposób kwestionować autorytety. Zdolność do łączenia się i protestowania za pośrednictwem klawiatur i smartfonów miała globalne znaczenie. Protesty w obronie polskich kobiet, arabska wiosna, działania antyrasistowskie w Europie i USA, marsze klimatyczne na całym świecie - te wszystkie akcje rodziły się w sieci i nie były dostrzegalne dopiero na ulicy. Nawet jeśli nie kończyły się spektakularnym sukcesem, zaspokajały potrzebę bycia wysłuchanym. Trudna sytuacja międzynarodowa, zamiast wzmocnić modny egoizm czy sprzyjać powszechnej apatii, podziałała na wielu młodych niczym ożywczy tlen. Wierzysz, że autorytety najmłodszych to rozebrane panienki z TikToka? Mało o nich wiesz. Wielu z nich autorytetów upatruje w lekarzach czy przywódcach protestów prospołecznych.

Razem, bliżej

Wiadomo, że w kryzysie jedni tracą, a inni zyskują. Oczywiście, trudno sobie wyobrazić, że teraz wszyscy będą szukać pracy w branży e-commerce, IT, firmach kurierskich i e-learnignowych, bo tam było dobrze jak nigdy. Z drugiej strony elastyczność i gotowość przebranżowienia wydaje się większa niż kiedykolwiek.

Postęp w wykorzystaniu nowoczesnych narzędzi technologicznych jest z pewnością imponujący. Trudno sobie wyobrazić, że wrócimy znowu do kilometrowych kolejek w urzędach czy załatwiania najprostszych spraw osobiście i zrezygnujemy z masowych zakupów przez internet.

Oczywiście, o czym przypomniała nam młodzież, praca, pieniądze i biznes to nie wszystko.

Gdzie w podłych czasach jeszcze szukać pozytywów? Nawet tam, gdzie czai się zło. Eksperci ostrzegają, że z powodu izolacji dzieci miały nie tylko problem z nauką. Rozpadały się ich rodziny, nasiliła domowa przemoc. Warto jednak zauważyć, że w wielu domach zrobiło się jakby cieplej.

Jeśli relacja była przed pandemią zdrowa, to lockdowny mogły wzmocnić już istniejące więzi. Mieliśmy więcej czasu dla dzieci i partnerów

- mówi dr Mateusz Grzesiak.

- Przed pandemią wiele osób żyło w pędzie do sukcesu - ma być więcej, szybciej, lepiej. To miało też wymiar toksyczny - uzależniało poczucie własnej wartości od wyników i porównywania się do innych. Zmuszeni do zwolnienia obrotów mieliśmy szansę na autorefleksję i zauważenie, co naprawdę czujemy, myślimy, potrzebujemy, kim w gruncie rzeczy jesteśmy jako ludzie - przekonuje ekspert.

Pandemia umożliwiała zmianę powszechnie przyjętych kryteriów samooceny. Pożądany obraz stał się psychologicznie zdrowszy, oparty o nasze myśli, uczucia i potrzeby, a nie opinie i oceny otoczenia. Dlaczego? Brak spotkań na żywo odebrał możliwości prezentowania się, pozowania, budowania wizerunku i robienia wrażenia. Dotarło do nas dość szybko, że to wszystko było niewiele warte.

Nie da się po prostu podejść obojętnie do pandemii. Szaleństwem byłoby twierdzenie, że w sumie nic takiego złego nam i światu się nie stało. Na to jednak nie mamy wpływu, ale na nasze postawy już tak. Warto wziąć przykład z młodych i skoncentrować na pozytywach. Pandemia nie musi oznaczać przegranej ani straty, ale być po prostu okazją do zmiany.

* Dr Mateusz Grzesiak - psycholog, wykładowca akademicki, doktor nauk ekonomicznych i nauk społecznych. Od ponad 20 lat prowadzi szkolenia z zakresu zarządzania, marketingu i rozwoju osobistego, głównie na rynkach europejskich i amerykańskich. Autor ponad 20 książek o tematyce psychologicznej i wielu publikacji naukowych.

Więcej o: