Jak żyć bez knajp, kin, wreszcie - hoteli? Single i niewierni w szponach koronawirusa

Eliza Dolecka
Randka w ciemno, gdy wszystko pozamykane, a za oknem listopadowa szaruga? To rozwiązanie głównie dla desperatów. Jeśli jeszcze nie masz drugiej połówki, nawet takiej na chwilę czy dwie, ciężko znaleźć ją teraz. Odsiecz z internetu? Nieprawda, że zawsze lepszy rydz niż nic.

Kiedy wiosną dopadł nas koronawirus, zasadniczo wpłynął pozytywnie na życie seksualne Polaków. Podczas lockdownu kochaliśmy się częściej nawet o kilkanaście procent - trochę z nudów, ale też, żeby dawać sobie wzajemnie wsparcie, pociechę, bezpieczeństwo.

Bez względu na to, czy żyjemy w czasach spokojniejszych, czy w czasach zagrożenia, bliskość jest dla nas bardzo ważna

- podkreślał wtedy prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog od lat badający zachowania seksualne rodaków. Z jego badań wynikało jednak, że w odmienionej rzeczywistości spada zadowolenie z seksu najmłodszej grupy badanych (18-29 lat) i przybywa zachowań ryzykownych. Do seksspotkań w realu z osobą poznaną w sieci przyznało się wtedy 14 proc. badanych.

Więcej o badaniach prof. Izdebskiego.

Widzę ciemność

Osoby w stałych związkach nie mają dodatkowego problemu z pandemią, chociaż została z nami na dłużej. Coraz trudniejsze okazuje się natomiast nawiązanie nowej relacji, romansu, budowanie czegoś od zera. Nieważne czy ktoś szuka miłości, czy przygody.

Popularne randki w ciemno przed nadejściem zarazy nie wiązały się z większym ryzykiem. Bywalcy portali randkowych mogli jednego dnia, nawet w tej samej kawiarni, umówić się z kilkoma osobami i jeśli się nie kleiło, uderzyć do kogoś innego. Teraz każde spotkanie wiąże się z ryzykiem, nie tylko zakażenia koronawirusem od danej osoby czy tych, które spotkamy podczas wyprawy do wybranka. Pojawia się też obawa narażenia na śmieszność, marnowanie czasu, bezproduktywność. Co robić z nieznajomym na ulicy? Pospacerować po parku? Podczas chodzenia niewygodnie się rozmawia. W maseczce to już zupełnie bez sensu. I taka randka z zasłoniętą twarzą, w kurtkach, wciąż jest trochę w ciemno, nawet jeśli spotykamy się już osobiście.

To nie jest więc czas dla kiepskich zawodników, którzy jeszcze niedawno mogli zrobić wrażenie hojnością przy kolacji czy drogą garderobą.

Pandemia rewolucjonizuje sposób komunikacji i uwodzenia. Wygląd, mający w pierwszej fazie poznania fundamentalne znaczenie, schodzi na drugi plan. Status, którym można było pokazać swoją pozycję społeczną, przestaje być ważny. Trudniej zrobić na kimś wrażenie. Coraz ważniejsza staje się jakość samej rozmowy i empatia, kluczowa kompetencja społeczna

- podkreśla dr Mateusz Grzesiak*, psycholog, ekspert w zakresie rozwoju osobistego.

Odkopać spis cudzołożnic

Niewiele osób zdecyduje się nieznajomą osobę z sieci zaprosić od razu do domu. Oczywiście, są oficjalnie miłośnicy ONS (one night stand), zainteresowani wyłącznie jednorazową przygodą, Nawet nie krępują się, by to jednoznacznie deklarować. Na swoim profilu na portalu randkowym czy w aplikacji zapraszają do mieszkania innych odważnych, sobie podobnych. To jednak zdecydowana mniejszość i postawa skrajna. Nawet jeśli nie planujemy seksu po ślubie i długotrwałego randkowania bez konsumpcji, ekspresowe hop do łóżka też nie musi być kuszące. Dobrze jest pogadać przed i po, trochę się poznać, poczuć bezpiecznie... A przede wszystkim wiedzieć, z kim do tego łóżka się wybieramy. Pomijając ryzyko trafienia na osoby zaburzone seksualnie, można zwyczajnie paść ofiarą oszustwa czy przestępstwa.

Michał, lat 46, lubi swoje życie singla i nie szuka stabilizacji, związku. Deklaruje, że "wyrwał na Tinderze sporo towaru". Jest typem osiłka i raczej nie boi się napaści ze strony zupełnie nieznajomej, ale jednak nawet jemu nie pasuje seks na pierwszej randce. Raczej na drugiej, trzeciej...

Wyciągałem często laski na imprezy. Spotykaliśmy się też w jakimś klubie i za pierwszym razem raczej zaliczaliśmy takie wstępne obwąchiwanie. Jak było ok, to następnym razem dziewczyna miała już ogolone nogi i wiedziała, czego chce

- wspomina z rozrzewnieniem Michał i przyznaje, jak sobie radzi teraz:

Odświeżam kontakty. Jakoś tak łatwiej wprosić się na herbatkę ze śniadaniem do kogoś, z kim człowiek miał coś tam do czynienia jeszcze w normalnych czasach. No normalnie, mam w telefonie taki prywatny spis cudzołożnic** i się przypominam. Jasne, to nie są może towary dziesiątki, bo Baśka wcale nie miała fajnego biustu, a z Kaśką nikt by nie kradł koni,*** ale to nie są czasy na grymasy.
Zobacz wideo

Taki się wytworzył klimat...

Wiele osób, niekoniecznie dziś singielek i singli, przyznaje, że rzeczywiście jest taki pandemiczny trend nawrotowy. Przybrały na sile zaczepki na Facebooku, telefony o niestosownej porze, gdy dziecko śpi, maile i sms-y od zapomnianych dawno temu zalotników. Niejednokrotnie zdarzają się ekspresowe wyznania miłości, zamiast bardziej stosownego w tych okolicznościach: cześć, co słychać? Niewykluczone, że "uczuciowe" deklaracje są kierowane równocześnie do wielu osób. Z nadzieją, że coś tam zaskoczy. Choćby raz.

Wbrew deklaracjom, że to wszystko dobra zabawa i takie tam niegroźne miłosne gierki, podłoże tych zachowań bywa smutne.

Może to być związane po prostu z samotnością, która daje się we znaki wielu singlom. Kiedyś łatwiej było o nawiązanie relacji, ale dziś trudniej jest się nie tylko z kimś spotkać, ale także wyjść z domu, gdy tradycyjne miejsca poznawania ludzi są zamknięte. Ktoś zyskuje? Tak, bo przyspiesza rozwój onlinowego randkowania, rynku wartego już 12 miliardów dolarów

- dodaje dr Grzesiak.

Popatrz mi w oczy

Magda, od niedawna po czterdziestce, ocenia, że skuteczne podboje Michała to przechwałki. Mocno się denerwuje przez ten nalot byłych kochanków i niedoszłych kochanków:

Z czeluści przeszłości wyłażą duchy, potwory i cienie. Typy, z którymi nawet kawa była niestrawna. Najgorsi nudziarze. Nałogowi znikacze, czyli tacy, co mówią: "oddzwonię, kotek" i już się nie pojawiają. Typy z zarośniętą klatą, więc zawsze w koszuli z rozpiętymi guzikami...

Kilka lat temu Magda, po nieudanym małżeństwie, z resztkami nadziei na spotkanie jeszcze właściwego mężczyzny, ale bez entuzjazmu do randkowania, przeprowadziła roczny eksperyment. Raz w miesiącu spotykała się kimś poznanym w sieci. W realu, żeby potem nie żałować, że nie próbowała. Każdy z 12 panów dostawał "imię" od miesiąca poznania. Każdy okazał się porażką. Tego jedynego spotkała w pracy, a teraz wścieka się, bo tamto wróciło, jak zły sen:

Chyba zmienię numer telefonu. Wydzwania Listopad, pisze Kwiecień, wczoraj odezwał się Maj. Nie mieliśmy nawet romansu. I to chyba oni nie byli zainteresowani. Taka desperacja jest po prostu niesmaczna.

Narastający problem z nawiązywaniem nowych relacji dostrzega Tinder. Kiedyś aplikacja pozwalała na polubienia fotek i czatowanie z nieznajomymi. Dopiero jeśli zaiskrzyło, ludzie wymieniali się telefonami, mailami, umawiali na spotkanie. Teraz para, niemal z marszu, może popatrzeć sobie w oczy. Bez maseczki, bez ściemy. Wystarczy, że obie strony wyrażą taką chęć.

To nie to samo, co spotkanie osobiste, ale na pewno znacznie więcej niż wymiana paru zdań pisemnie, bo jak mówią znawcy sieci i portali randkowych:

Napisać można wszystko!

Młodzieży żal

Umówmy się, nie jest wielkim dramatem, że grupa emocjonalnie niedojrzałych czterdziestolatków plus nie ma gdzie i jak zdradzać partnerów czy flirtować z nowymi zdobyczami. Ot, zjawisko socjologiczne, nad którym można się na chwilę pochylić i tyle. Gorzej, gdy młodzi ludzie nie mają okazji do budowania zdrowych relacji z rówieśnikami i nauki życia we dwoje.

Konsekwencje to nie tylko ewentualna katastrofa demograficzna.

Choć czasy się znów zmieniły, a w tym i sposób randkowania, nadal nie zmieniają się uniwersalne i odwieczne ludzkie potrzeby. Każdy udany związek to komponent romantyzmu, namiętności i zorganizowania. Warto o tym pamiętać, budując z kimkolwiek relację

- podsumowuje dr Mateusz Grzesiak i przyznaje, że stworzenie czegoś solidnego z drugim człowiekiem jest dziś niełatwe, ale tak realnie zawsze było przecież trudne.

Przypisy:

* Dr Mateusz Grzesiak – psycholog, wykładowca akademicki, doktor nauk ekonomicznych i nauk społecznych. Właśnie ukazała się jego 21. książka „Pewność siebie. Jak być asertywnym, pokonać lęk i sięgnąć po swoje”.

** "Spis cudzołożnic" - głośny film polski z 1995 roku, na podstawie powieści Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem, wyreżyserowany przez Jerzego Stuhra.Główny bohater, Gustaw, próbuje zaspokoić potrzebę rozrywki gościa ze Szwecji. Wertuje więc notatnik z danymi kobiet z przeszłości i postanawia je odwiedzić. Niestety, czas zrobił swoje i damy sprzed lat nie przypominają już obrazu z pamięci Gustawa.

*** Nawiązanie do przeboju "Baśka" zespołu Wilki z 2002 roku. Parafraza godna boomera zdobywcy.

Więcej o: