Pewne doświadczenie pokazało, że aż 90 procent osób, którym udało się zrzucić imponującą ilość kilogramów, powróciło do poprzedniej wagi. Niewielkie badanie, którego autorami są australijscy naukowcy z University of Melbourne wskazuje na winowajców.
Naukowcy zaprosili do współpracy 50 osób, których średnia waga wynosiła około 94 kilogramów. Następnie zmierzyli u nich poziom hormonów oraz ocenili poziom głodu i apetyt po zjedzeniu jajka na twardo, tosta posmarowanego margaryną, krakersów i po wypiciu soku pomarańczowego na śniadanie. Potem uczestnicy badania stosowali przez 10 tygodni niskokaloryczną dietę (od 500 do 550 kalorii dziennie), aby utracić co najmniej 10 procent masy ciała.
Po tym czasie mieli za zadanie zastosować się do specjalnej diety, która miała im pomóc utrzymać normalną wagę. Po roku powrócono do pomiarów. Okazało się, że badani przybrali jednak na wadze, pomimo diety, średnio odzyskując połowę tego, co stracili wcześniej. Rozwiązaniem zagadki okazały się być hormony.
- To badanie, chociaż dalekie od doskonałości, pokazuje coś, w co głęboko wierzę – bardzo trudno jest schudnąć. A powodem jest to, że „twoje hormony działają przeciwko tobie" - skomentował wyniki dr Stephen Bloom, badacz otyłości w Hammersmith Hospital w Londynie.
Poziom hormonu o nazwie leptyna (jest hormonem produkowanym głównie przez komórki tkanki tłuszczowej, odgrywającym istotną rolę w kontrolowaniu masy ciała), który informuje mózg o ilości tkanki tłuszczowej, spadł o dwie trzecie natychmiast po tym, jak badane osoby straciły na wadze. A wiadomo, że kiedy leptyna spada, apetyt wzrasta, a metabolizm zwalnia. Rok po diecie odchudzającej poziom leptyny w ich organizmie był nadal o jedną trzecią niższy niż na początku badania - jak zauważyli naukowcy - czyli badani wciąż czuli się głodni. Uczucie to zniknęło, gdy tylko odzyskali poprzednią wagę.
Inne hormony pobudzające głód, a w szczególności grelina, której poziom wzrósł oraz peptyd YY (zwany również PYY-36 - jest hormonem, który daje poczucie sytości), którego poziom spadł, również zostały rok później zmienione w sposób, który sprawił, że apetyt badanych był większy niż na początku eksperymentu. Innymi słowy, odchudzanie się sprawiło, że chęć na jedzenie jeszcze bardziej wzrosła.
Utrata wagi nie jest wydarzeniem neutralnym dla organizmu i to nie przypadek, że ponad 90 procent osób, które straciły dużo na wadze, powróciło do poprzedniej wagi. Odchudzając się narażasz swoje ciało na okoliczności, którym będzie się opierać. Jesteś w pewnym sensie bardziej normalny metabolicznie, gdy masz większą masę ciała
- mówił dr Rudolph Leibel, badacz otyłości w Columbia University.
Wyniki tego badania zostały opublikowane w "New England Journal of Medicine".
Więcej artykułów na temat zdrowia przeczytasz na głównej stronie Gazeta.pl.
Po pierwsze - spowalnia metabolizm, aby zmagazynować jak najwięcej tłuszczu. Eksperci nazywają ten mechanizm kompensacją metaboliczną. Zatem, im więcej ćwiczysz lub mniej jesz, aby schudnąć, tym bardziej twój metabolizm chce to zrekompensować, aby utrzymać aktualną wagę. Dzieje się tak, ponieważ ewolucja nauczyła ciało, że powinno magazynować energię na "chudsze" czasy. Utrata kalorii uznawana jest przez organizm za sygnał, że dzieje się coś niepokojącego i na wszelki wypadek warto zrobić zapasy tłuszczu.
Po drugie, gdy tracimy na wadze, komórki tłuszczowe kurczą się i produkują mniej leptyny (hormonu sytości), natomiast żołądek zaczyna wydzielać grelinę (hormon głodu), a więc mówi mózgowi, że nadszedł czas na uzupełnienie paliwa. Kiedy chudniesz, poziom greliny wzrasta, co sprawia, że tym bardziej chcesz jeść częściej.
Po trzecie - utrata wagi wpływa na mózg, a dokładniej mniej leptyny prowadzi do zwiększonej aktywności w tych obszarach mózgu, które kontrolują nasze łaknienie. Rezultatem jest nie tylko zwiększony apetyt, ale jeszcze silniejsza potrzeba jedzenia tłustych, wysokokalorycznych potraw, ponieważ mózg próbuje przywrócić normalny dla niego poziom leptyny w organizmie.
Po czwarte - geny. Z otyłością i przyrostem masy ciała naukowcy powiązali około 400 genów. A to oznacza, że niektóre osoby mogą mieć genetyczne predyspozycje do otyłości. Ale to zagadnienie wymaga dalszych badań.
Po piąte - adaptacja. Jeżeli na przemian odchudzasz się i powracasz do poprzednich nawyków, a potem znowu odchudzasz, twój organizm się tego uczy i przystosowuje. To znaczy, że następnym razem będzie jeszcze lepiej przygotowany do sabotowania twoich wysiłków (czyli do obrony zmagazynowanych pokładów tłuszczu), więc będzie ci trudniej schudnąć.
Po szóste - istnieje teoria, która sugeruje, że być może nasze ciało ma z góry "zaprogramowaną" określoną wagę, dlatego organizm robi wszystko, aby utrzymać ją na tym poziomie. Łatwo jest wówczas przytyć, ale już zejść poniżej tej normy - o wiele trudniej. Mają na to wpływ wpływ geny, starzenie się, historia utraty wagi i zmiany hormonalne.
Po siódme - emocje. Gdy już schudniesz, możesz poczuć rozczarowanie. Wygląd ciała odbiega zwykle od tego, co "mieliśmy w głowie". Pojawiają się rozstępy, luźna zwisająca skóra - zaczynamy się zastanawiać, czy było warto. Bywa, że tęsknimy za swoimi okrągłościami.
Po ósme - utrata wagi nie czyni nas automatycznie szczęśliwymi. Jeżeli mieliśmy wcześniej jakieś problemy emocjonalne, one nie znikną wraz z kilogramami. A to oznacza, że możemy stracić motywację do dalszych zmian, albo do utrzymywania optymalnej wagi.
Zarówno medyczne, jak i chirurgiczne programy odchudzania okazały się bardzo skuteczne, ale kluczowym elementem jesteś ty
- podsumowuje Matthew R. Pittman, lekarz medycyny, dyrektor chirurgii bariatrycznej w Northwestern Medicine Regional Medical Group.