Ryzyko, że otyły przedszkolak stanie się otyłym dorosłym jest czterokrotnie większe niż w przypadku jego rówieśników o prawidłowej masie ciała – ogłosił Narodowy Fundusz Zdrowia. Konsekwencje tego, że polskie dzieci tyją w tak szybkim tempie, będzie ponosić całe społeczeństwo, które prędzej czy później zapłaci za leczenie cukrzycy typu II, nadciśnienia tętniczego lub różnego rodzaju nowotworów, na jakie narażone są osoby otyłe. Problemem może być także depresja, w którą łatwo wpaść tym, którzy nie są w stanie zapanować nad stale szybującym w górę wskaźnikiem na wadze. Jak temu zapobiec i pomóc dzieciom stać się w przyszłości zupełnie zdrowymi ludźmi, którzy mają szansę długo cieszyć się życiem?
Dr Hanna Stolińska: To jest informacja, która pojawiła się już 5 lat temu – to nie jest dla mnie żadna nowość. Non stop nasze dzieci zajmują czołowe miejsce pod względem tempa, w jakim tyją i faktycznie zauważam u moich małych pacjentów, że coraz częściej nie cierpią już tylko na nadwagę, ale także na otyłość. Podczas prowadzenia zajęć w szkołach lub przedszkolach dostrzegam, że problem ten jest już prawdziwą plagą wśród dzieci.
Otyłość u dzieci ma to samo podłoże, co u dorosłych. Przede wszystkim rodzice nie dają dobrego przykładu potomstwu, bo sami też się fatalnie odżywiają. Często jest tak, że od maleńkiego daje się dziecku to, na co ma ochotę – byleby tylko zjadło posiłek, ale nie uczy się go dobrych nawyków żywieniowych.
Panuje błędne przekonanie, że dziecko może zjeść wszystko – także słodycze, które się mu wręcz należą.
Nierzadko dzieciaki jedzą po dwa duże posiłki jednego dnia, np. dwa śniadania i dwa obiady albo dużą obiadokolację. Jednocześnie maluchy mają problem z jedzeniem warzyw, a słodki smak jest dla nich mocno uzależniający. Z jednej strony mają problem z nieprawidłowym żywieniem, a z drugiej stają się coraz bardziej uzależnione od jedzenia tego, czego nie powinny.
Obserwuję wśród dzieci coraz silniejszą niechęć do aktywności fizycznej. Pandemia też zrobiła swoje – kiedyś dzieci częściej biegały po podwórku i chodziły na różne zajęcia sportowe, a teraz po prostu nie chcą się ruszać. Na dodatek maluchy mają liczne niedobory pokarmowe i stają się przez to osłabione. Tyją w tak szybkim tempie przez przyczyny, które znamy od dawna – problemem jest przede wszystkim niewłaściwa dieta i brak ruchu.
Myślę, że zanieczyszczenie powietrza bardziej wpłynie na gospodarkę hormonalną naszego organizmu, a przez to pośrednio na tycie – mam tu na myśli np. choroby tarczycy, insulinooporność czy w ogóle alergie pokarmowe, których kiedyś nie było, a teraz jest ich coraz więcej – także ze względu na zanieczyszczenia.
Tak, regularność posiłków jest niezbędna do nakręcania metabolizmu i tego, żebyśmy nie przybierali na wadze. W tym przypadku chodzi zarówno o dzieci, jak i dorosłych. Nie tylko liczba posiłków jest ważna, ale także ich częstotliwość – chodzi o to, by jeść regularnie. Nawet jeśli spożyjemy coś nie do końca właściwego, to przy poprawnie funkcjonujących procesach metabolicznych taki pokarm będzie szybciej wykorzystany na cele energetyczne.
W Polsce dzieci mają niezwykle łatwy dostęp do niezdrowego jedzenia. Sklepowe półki uginają się od mało wartościowych produktów skierowanych głównie do najmłodszych, a w mediach jesteśmy wręcz bombardowani reklamami takiego pożywienia. Rodzice często też zamiast samodzielnie przygotowywać posiłki, wolą zamawiać gotowe jedzenie, bo dzieciom i tak smakuje ono bardziej niż domowy obiad.
Niektórzy ludzie uważają, że jak kupią dziecku deser mleczny, to dają mu coś zdrowego i zupełnie nie zważają na to, jak wysoka jest zawartość cukru w takim produkcie.
Szacuje się, że dzieci jedzą około 23 łyżeczek cukru dziennie, więc nie jest to tylko cukier dodany do herbatki, tylko ten, który spożywają przede wszystkim w gotowym pożywieniu.
Podczas zakupów warto dokładnie czytać pełen skład opisany na etykietach opakowań. Pokarmy dosładzane są na każdym kroku, zwłaszcza napoje gazowane. Powinno się wybierać produkty jak najmniej przetworzone – np. płatki naturalne, a nie te dodatkowo dosładzane, dobrej jakości pieczywo, a nie drożdżówki, naturalny nabiał bez cukru.
Lepiej nabywać jak najmniej gotowego jedzenia. Pamiętajmy, że jedna łyżka ketchupu to jedna kostka cukru.
Uważam, że powinien być zakaz jakichkolwiek zwolnień z WF-u, chyba że dziecko jest ciężko chore, ale nawet w takich przypadkach można dobrać odpowiednie ćwiczenia i taki rodzaj aktywności, który może być najbardziej wskazany. W innych krajach nie ma takiego problemu.
Należy kierować się piramidą żywienia i założeniami zdrowego odżywiania. Podstawą powinny być produkty pełnoziarniste, dużo warzyw, owoców, naturalny nabiał, chude mięso, ryby, rośliny strączkowe czy jaja. Lepiej pić wodę, a nie słodkie napoje gazowane.
Myślę, że dobrym pomysłem są kanapki z pieczywem pełnoziarnistym, chudą wędliną lub twarożkiem i warzywami, a także jogurt, owoce, orzechy. Możliwości jest dużo, ale sporo zależy od inwencji dorosłych. Wiele osób woli pójść na łatwiznę i daje dziecku pieniądze na to, by zaopatrzyły się w szkolnym sklepiku.
Na pewno warto zacząć od przyjrzenia się własnym nawykom żywieniowym i często rozmawiać z dzieckiem. Należy zwrócić się o pomoc do lekarza i przede wszystkim współpracować z dietetykiem, który zaproponuje indywidualne rozwiązanie i dobierze odpowiednie produkty – nie będzie odchudzał dziecka, tylko powoli nauczy go zdrowych zasad odżywiania.
Nie, w tym momencie w naszym kraju nie ma dostępu do dietetyka na NFZ.
Na pewno warto pomyśleć o tym, by dać wszystkim dzieciom możliwość spożywania obiadów w szkołach, by miały czas na spokojny posiłek o stałej porze pomiędzy lekcjami. Teraz dzieci są tak zajęte podczas nauki, że często nie mają jak zjeść pełnego posiłku wtedy, kiedy powinny.
Dobrym pomysłem jest też zakaz reklamowania produktów spożywczych zawierających dużo cukru i skierowanych bezpośrednio do dzieci lub nałożenie podatków na taką żywność – tak jak to stało się w przypadku dosładzanych napojów gazowanych.
Każda zmiana jest dobra, ale myślę, że w największym stopniu należy postawić nacisk na edukację, bo bez tego nie pójdziemy do przodu. To nie mogą być jakieś jednorazowe hasła, tylko zorganizowane zajęcia w szkołach i przedszkolach, a także zwiększenie dostępu do dietetyków. Nauka prawidłowych zasad żywienia to podstawa w dzisiejszym świecie – najważniejsze to uświadamiać ludzi, by sami sobie nie szkodzili.
Dr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny drhannastolinska.pl
Hanna Stolińska – doktor nauk o zdrowiu, dietetyk kliniczny. Przez 7 lat pracowała w Instytucie Żywności i Żywienia. Obecnie prowadzi własny gabinet i pomaga osobom z problemem nadwagi i otyłości oraz cierpiącym na choroby dietozależne, m.in. insulinooporność, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, choroby stawów, zaburzenia lipidowe, osteoporozę czy choroby jelit.