Chemioterapia, choć ma pomóc uniknąć nawrotów raka, nie tylko pozbawia włosów. Osłabia cały organizm, powoduje nudności i wymioty, chroniczny ból czy problemy z płodnością, może uszkodzić układ nerwowy i serce, a w ostateczności nawet doprowadzić do śmierci. Dlatego każda możliwość jej uniknięcia w leczeniu pacjentów chorych na raka jest na wagę złota.
Dzięki trwającym dekadę badaniom z udziałem ponad 10 tys. ochotniczek wiadomo już, że u większości kobiet cierpiących na najpowszechniejszy typ raka piersi (raka sutka) chemioterapia nie jest konieczna. Dotyczy to aż dwóch trzecich tych, u których nowotwór został wykryty na wczesnym etapie i nie ma przerzutów, np. na węzły chłonne.
Zamiast tego zespół naukowców z kilku amerykańskich ośrodków, który stoi za tym odkryciem, proponuje równie skuteczną co chemioterapia kurację endokrynną (hormonalną). Polega ona na codziennym zażywaniu tabletek z tamoksyfenem, który blokuje wytwarzanie estrogenu i już jest z powodzeniem stosowany w leczeniu raka piersi.
Ten rodzaj terapii też ma skutki uboczne (głównie te kojarzone z menopauzą oraz bóle stawów i mięśni), ale są o wiele łagodniejsza niż takie, których pacjent doświadcza w przypadku toksycznej chemioterapii.
Skąd wiadomo, która pacjentka może bezpiecznie pominąć chemioterapię na rzecz łagodniejszej terapii hormonalnej? Ostatecznie ma to stwierdzić powszechnie stosowane badanie genetyczne o nazwie Oncotype DX. Bazuje ono na próbce komórek nowotworowych pobranych z guza po jego operacyjnym wycięciu i sprawdzeniu ich pod kątem 21 markerów (panelu genów, które odpowiadają za ewentualną remisję i rozwój choroby). Dzięki temu można określić, na ile nowotwór jest aktywny oraz wskazać stopień ryzyka jego nawrotów i rozprzestrzeniania się (w skali od 1 do 100) w ciągu najbliższych 10 lat.
Kobiety, u których ów wskaźnik okazał się niski (na poziomie 10 lub mniej punktów), mogą bezpiecznie zrezygnować z chemioterapii, bo nie daje im ona żadnych korzyści. Te, u których wynosi 26 punktów albo więcej, są jej poddawane razem z terapią hormonalną, bo faktycznie działa.
Jednak u zdecydowanej większości pacjentek wspomniany wskaźnik mieści się w przedziale pomiędzy 11 a 25 punktów. To właśnie na tych przypadkach (wśród ochotniczek było ich aż 69 proc.) skupili się naukowcy. Ich obserwacje wykazały, że sama terapia endokrynna ogółem daje tak samo dobre efekty, jak w połączeniu z chemioterapią. To oznacza, że ta ostatnia jest zbędna również u kobiet "z pogranicza".
Ogółem, bo z badań wynika, że o ile statystycznie chemioterapia może nie być potrzebna nawet w 70 proc. przypadków raka piersi we wczesnym stadium, to nie dotyczy to w równym stopniu wszystkich chorych z "przedziału 11-25".
Młodsze pacjentki, czyli w wieku 50 i mniej lat, mogą uniknąć chemioterapii o wiele rzadziej niż starsze i to tylko wtedy, jeśli zawęzi się wspomniany przedział do 0-15 punktów. W takiej sytuacji dotyczy to 40 proc. pacjentek.
W odniesieniu do starszych kobiet, aż 85 proc. tych, które mają więcej niż 50 lat i wskaźnik ryzyka nawrotu raka piersi poniżej 25 punktów, nie musi się poddawać chemioterapii. Dlaczego tak jest? Niestety, naukowcy jeszcze nie wiedzą.
Mimo to same badania, które zajęły badaczom aż 10 lat, są określane jako przełomowe. Ich wyniki zostały opublikowane w prestiżowym "New England Journal of Medicine" oraz przedstawione na niedzielnej (3 czerwca 2018 roku) konferencji American Society of Clinical Oncology w Chicago.
Badacze i specjaliści z dziedziny onkologii z całego świata nie kryją radości z tego, że amerykańskim naukowcom udało się rozwikłać istniejący od dawna problem wątpliwych korzyści stosowania chemioterapii w wielu przypadkach.
Dr Larry Norton z nowojorskiego Memorial Sloan Kettering Cancer Center, który nie brał udziału w badaniach, komentuje: - Wreszcie będę mógł spojrzeć ludziom w oczy i powiedzieć "sprawdziliśmy twojego guza, masz bardzo dobre rokowania i nie potrzebujesz chemioterapii". To naprawdę świetnie móc powiedzieć komuś coś takiego - podsumowuje.
Zarówno w Polsce, jak i na świecie rak piersi należy do najczęstszych nowotworów atakujących kobiety. U nas dotyczy to aż 23 proc. wszystkich przypadków. Niestety, mimo że wcześnie wykryty daje duże szanse na wyzdrowienie (stąd tak ważna jest profilaktyka - samobadanie piersi i mammografia, USG), wciąż stanowi on drugą przyczynę śmierci wśród Polek cierpiących na jakiekolwiek nowotwory.
Zobacz też: