Karp i krewniacy: ryby dobre nie tylko od święta

Niby niemal wszyscy wiemy, że są zdrowe i pożywne, należy jeść je 2-3 razy w tygodniu, a jednak na co dzień wciąż przegrywają ze schabowym czy mielonym. Z pewnością nie zabraknie ich na wigilijnym stole, ale co dalej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Kto je ryby, czuje się, niczym ryba w wodzie. I zdrów jest, jak ryba. Ich mięso ma dobroczynny wpływ na serce. Dzięki nienasyconym kwasom tłuszczowym, zapobiegają miażdżycy, ogólnie poprawiają krążenie. Zapewniają składniki mineralne (potas jod, miedź, żelazo), a także witaminy z grupy B i witaminę A. Gwarantują dzieciom prawidłowy rozwój i wzrost, dzięki doskonałym białkom. Zawierają wszelkie składniki niezbędne do prawidłowej pracy całego aparatu ruchu. Tłuszcz rybi łagodzi bóle i sztywność stawów, towarzyszące problemom reumatycznym.. Obecny w mięsie magnez koi nerwy i wzmacnia mięśnie. Cenny wapń , który wraz z witaminą D oraz fosforem (także obecnymi w rybie) buduje kościec i zęby, wpływa na procesy wzrostu czy odnowy komórek, ale także wspomaga pracę mózgu i produkcję estrogenów. Trzeba jednak pamiętać, że o ile w cenną witaminę i fosfor obfituje mięso, wapń zawierają głównie ości. Poza klasycznym filetem, nie zaszkodzi więc czasem uzupełnić menu i o rybne konserwy. Wystarczy zjeść pół puszki sardynek, by pokryć dzienne zapotrzebowanie na ten pierwiastek. Oczywiście, niekoniecznie w Wigilię.

Zobacz wideo

Wbrew tradycji?

Możecie sobie wyobrazić świąteczny stół w Polsce bez karpia? Bez łusek w portfelu, zapewniających dostatek przez kolejny rok? Coraz więcej osób może, uznając, ze tradycja "rzezi" tych ryb nijak się ma do atmosfery rodzinnych świąt, zwłaszcza, gdy żywy gość w wannie kończy marnie w rękach niezdarnego gospodarza. Gdy trzeba okłamywać dziecko, cóż takiego stało się z rybką. Powiedzenie prawdy mogłoby przecież trwale popsuć apetyt na kulinarny świąteczny przebój. O humanitarne warunki w punktach sprzedaży i transporcie angażują się ekolodzy, niektórzy politycy, celebryci. Wbrew pozorom to nie do końca walka z wiatrakami. Coraz więcej Polaków zastanawia się, czy ryba duszona (w foliowym worku) to odpowiedni symbol Bożego Narodzenia.

Karp nie jest rzeczą, ale jeść go warto. Chociaż według znawców daleko mu do szlachetnych morskich czy nawet niektórych słodkowodnych krewniaków, ma mnóstwo zalet. Jest tańszy od łososia, pstrąga, węgorza czy modnych owoców morza, a zarazem wywołuje uczulenia nie tak często, jak one. Polacy hodują karpia od ponad 700 lat. Nasze organizmy oswoiły się z nim. Zwykle o alergię najłatwiej wtedy, gdy na stół trafia egzotyczne danie.

Ubogi krewniak?

Ze względu na obfitość bezcennych kwasów omega 3 szczególnie cenione są ryby morskie, choćby śledź, łosoś, sardynka, czy makrela. Należą one do ryb tłustych, czyli takich, u których zdrowe tłuszcze stanowią ponad 5% składu mięsa. Karpiowi rzeczywiście trochę do nich brakuje, ale naprawdę niewiele. Zasadniczo jest rybą półtłustą, podobnie, jak amur biały, boleń, brzana, jelec, karaś, leszcz, lin, płoć, pstrąg, sieja, sielawa czy świnka. Odżywcze kwasy tłuszczowe stanowią u nich od 1 do 5%. Różnice zawartości są związane nie tylko z gatunkiem, ale i wiekiem ryby, czy porą roku. Karp żyjący w warunkach naturalnych ma zwykle ok. 2% (jeszcze mniej w okresie tarła), ale już hodowlany znacznie ponad 8%. Z racji ogromnego doświadczenia hodowcy wiedzą doskonale, kiedy karpia odławiać, do jakiej wagi dopuścić, by mięso było najbardziej smaczne i pożywne, jak przechowywać i bezpiecznie je przetwarzać, etc. Rybę hoduje się w warunkach naturalnych i karmi naturalnym pokarmem, zatem mięso nie zawiera wielu przykrych, niechcianych niespodzianek. Czy potem my powinniśmy kupować żywą rybę? Okrutna tradycja ma pewne, nawet zdrowotne, uzasadnienie. Mięso karpia szybko się psuje, choćby z powodu dużej aktywności enzymów i obecności łatwo rozkładającego się śluzu. Rzecz jednak w tym, że jego trwałość (przy znikomych stratach odżywczych) można przedłużyć poprzez zwykłe mrożenie. Chyba sensowniejsze od barbarzyńskich polowań w łazience.

Kiedy dbasz o linię

Ponieważ tłuszcz rybi jest łatwo przyswajalny (aż w 97%) i zdrowy, zazwyczaj nie zwracamy uwagi na kaloryczność rybiego mięsa. Tymczasem i zdrowe dania bywają kaloryczne (od 20 do 200 kcal/100 g ryby, w zależności od gatunku), a to już nie jest do końca obojętne osobom chorym, na diecie odchudzającej, etc. Trudno sobie wyobrazić kogoś, kto utył wyraźnie po łososiu, czy innym morskim skarbie. Jednak zrzucanie nadmiaru kilogramów z pomocą makreli zdaje się być już nieco ryzykowne. Ryby półtłuste wydają się więc rozwiązaniem optymalnym dla zdrowia i kontroli wagi. Dla przykładu 100 g mięsa z ryby tłustej dostarcza 150-200 kcal, natomiast 100 g ryby średnio tłustej lub chudej tylko 20-100 kcal. Spożywając potrawy z karpia wprowadzamy do organizmu o 50% kalorii mniej niż przy spożyciu takiej samej ilości potrawy z mięsa wołowego.

Ostrożne zakupy

Nawet najzdrowsza ryba może zaszkodzić, jeśli jest nieświeża. Możemy spodziewać się problemów, gdy:

- rybę za bardzo "czuć rybą", czyli woń jest nieprzyjemna lub wyjątkowo intensywna,

- skóra ma zauważalne przebarwienia, nietypowy kolor, pod wpływem ucisku łatwo trwale się odkształca,

- oczy ryby są mętne i zapadnięte,

- skrzela blade, a zwłaszcza sine - u świeżej ryby powinny być czerwone, a przynajmniej wyraźnie zaróżowione.

Czy w święta będziesz jeść karpia?
Więcej o: