Bakalie

Smutna byłaby Gwiazdka bez rodzynek w cieście, orzechów, migdałów do chrupania. Te pyszności warto jadać przez cały rok. Choć kaloryczne, są bardzo zdrowe.

Wedle ludowych wierzeń bakalie stawiane na świątecznym stole zapewniały zdrowie i dobrobyt na cały rok. To, co intuicyjnie wiedziano od dawna, potwierdzają dziś badania naukowe. Bakalie to skarbnica witamin i mikroelementów. Podnoszą one sprawność intelektualną i poprawiają nastrój. Chętnie jadają je wegetarianie - są źródłem białka i błonnika.

Orzechy - pokarm intelektualistów

Wiarę w ich magiczne właściwości odnajdujemy w zwyczajach ludowych. Po wigilijnej wieczerzy należało zjeść pięć lub siedem orzechów - gwarantowało to długie i zdrowe życie. Przekonanie o ich niezwykłych właściwościach jest oparte na solidnych naukowych podstawach. Włoskie, laskowe, ziemne - wszystkie zawierają pierwiastki (głównie potas, wapń, magnez) korzystnie wpływające na nastrój, koncentrację i szybkość reakcji. Orzechy to pokarm niezwykle esencjonalny. W 100 g jest ponad 600 kcal - tyle, ile zawiera przeciętny posiłek. To prawda, są tuczące, ale dzięki znacznej ilości nasyconych kwasów tłuszczowych skutecznie obniżają poziom cholesterolu we krwi. Białko, którego w orzechach jest około 20 proc., pod względem jakości nie ustępuje zwierzęcemu.

Rodzynki - sama słodycz

Istnieją świadectwa historyczne, że były przysmakiem na dworze biblijnego króla Dawida - kiedy został on namaszczony na króla, Hebrajczycy upiekli z tej okazji rodzynkowe ciasteczka. Koryntki, sułtanki, damascenki to nic innego jak winogrona (specjalne, bezpestkowe, słodkie odmiany tych owoców) wysuszone na słońcu lub w specjalnych suszarniach. Rodzynki - w skondensowanej formie - kryją w sobie to wszystko, co cenne w winogronach: witaminę A, witaminy z grupy B, magnez, potas, fosfor, żelazo, mangan oraz rzadko spotykany w produktach bor. Pierwiastek ten jest nie tylko pożywką dla mózgu, ale też wspomaga profilaktykę osteoporozy. W rodzynkach znajduje się także bardzo potrzebny organizmowi aminokwas - arginina. Jej zasoby trzeba uzupełniać, zwłaszcza w starszym wieku.

Suszone morele- smakołyk rodem z Chin

Doceniono je tam już przed tysiącami lat. Chińczycy dodawali morele do potraw i napojów. Do dziś drzewa morelowe rosną dziko na stokach gór w pobliżu Pekinu. Znały te owoce także ludy zamieszkujące Himalaje - uważano je za źródło zdrowia i długowieczności. I słusznie - morele, szczególnie suszone, odznaczają się bogactwem witamin i soli mineralnych. Otwiera tę listę beta-karoten (cenny antyutleniacz). Na kolejnych miejscach plasują się witaminy A, E, B1, PP oraz bor, potas i wapń. Morele, podobnie jak wszystkie bakalie, są niestety kaloryczne, ale to jedyna ich wada. Zalet mają bez liku: wzmacniają system odpornościowy, zwiększają liczbę czerwonych ciałek krwi, poprawiają sprawność umysłu. Suszone morele powinny jadać osoby cierpiące na nadkwasotę - owoce te neutralizują kwasy żołądkowe.

Daktyle - palce lizać

Palma daktylowa, zwana też drzewem życia, to jedno z najstarszych drzew uprawianych przez człowieka - prawdopodobnie już 7000 lat temu. Jest przy tym długowieczna - może owocować nawet 100 lat. Pochodzi z Arabii Saudyjskiej i północnej Afryki. Przed wiekami na pustyni owoce daktylowców były podstawowym, a niekiedy jedynym pożywieniem ludzi i zwierząt. Nazwę nadali im Grecy, sugerując się kształtem owoców: słowo "daktylos" oznacza palce. Daktylami uświetniano słynne rzymskie uczty.

W Polsce jadamy je głównie suszone. Są kaloryczne: 100 g dostarcza około 350 kcal. Szybko zaspokajają głód i uzupełniają niedobór energii, dlatego warto się nimi delektować nie po świątecznym obiedzie, lecz raczej po forsownym spacerze... Dostarczają nam niezbędnego błonnika, a także ważnych dla zdrowia witamin A, B1, B2, B3, C oraz fosforu, magnezu, żelaza i wapnia. Przypisuje się im także działanie antystresowe.

Migdały - królewski przysmak

W wigilię rano wkładano ich do kieszeni tyle, ile dni pozostało do Nowego Roku. Codziennie zjadano po jednym - ma to zapewnić dobrą kondycję i urodę w przyszłym roku. Migdały podawano niegdyś tylko na królewskich i magnackich dworach. Nic dziwnego - w naszym klimacie niestety drzewa migdałowe nie rosną. Migdał to nic innego jak nasienie owocu migdałowca. Choć drzewko to przypomina brzoskwinię, jego owoce nie są jadalne. Cenne są tylko nasiona. Migdały zawierają dużo potasu, sporo magnezu, manganu, fosforu, wapnia, żelaza i miedzi. Są zasobne w witaminę B2. Składniki te wpływają na funkcjonowanie systemu nerwowego, zatem migdały powinny jeść osoby nerwowe, źle sypiające, a także ucząca się młodzież. Ale uwaga! Podobnie jak orzechy, są bardzo kaloryczne. Warto wiedzieć, że oprócz słodkich są także migdały gorzkie. Słodkimi można raczyć się do woli, ale gorzkie zawierające kwas pruski, dodawajmy do potraw tylko w niewielkich ilościach.

Figi - biblijne panaceum

W ich leczniczą moc święcie wierzył starotestamentowy prorok Izajasz. Gdy Ezechiasz, król Izraela, śmiertelnie zachorował, prorok uzdrowił go, dając mu do jedzenia kiść fig. Lecznicze właściwości tych owoców wychwalał słynny rzymski przyrodnik Pliniusz. Pisał, że przywracają zdrowie i są najlepszym pokarmem dla rekonwalescentów. Ogromne ilości fig zjadano w starożytnej Grecji podczas zimowych Saturnalii. Zapewne nikt nie przejmował się wtedy ich kalorycznością - 100 g tych owoców to 290 kcal. Ale figi to nie tylko węglowodany. Zawierają sporo błonnika pokarmowego, dużo potasu oraz witamin z grupy B. Dodają energii, poprawiają trawienie, przeciwdziałają zaparciom. Są ponoć sprawdzonym afrodyzjakiem! A ponieważ świetnie się przechowują, można z nich robić zapasy na czas długich wypraw.

Więcej o: