Bez wyniku testu pacjent nie ma szans na uzyskanie właściwej pomocy, zakwalifikowania do odpowiedniej placówki, adekwatnej reakcji ratowników, ich skutecznej walki o miejsce w szpitalu... Pacjenci spełniający wszelkie kryteria, by jak najszybciej przejść test, nie są badani. Ich lekarze są bezradni w zderzeniu z systemem.
Pacjentka z osłabieniem znacznego nasilenia, pije miernie, apetyt słaby. Gorączkę i duszności neguje. 15.10.2020 zlecono wymaz + karetka covidowa do pobrania. Do dziś (19.10.2020, przyp. red.) wymazu nie pobrano. Skontaktowałem się telefonicznie z WSSE (Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna): czas oczekiwania przekracza 20 minut. Wystosowałem pismo mailowo
- pisze dziś, w oficjalnym sprawozdaniu z teleporady w ramach POZ, Aleksander Biesiada (na zdjęciu), lekarz rodzinny z Krakowa, który zajmuje się także pacjentami w ramach hospicjum domowego. Jest bezsilny. Może tylko przyglądać się sytuacji i wierzyć, że organizm jego pacjentki poradzi sobie sam.
(Kopia dokumentu w naszej galerii).
Oczywiście, wielu chorych jest w gorszym stanie niż pacjentka Aleksandra Biesiady i dzieją się na naszych oczach dużo gorsze rzeczy. Od wielu dni sygnalizujemy, że do lekarzy nie można się dodzwonić, ludzie umierają w domach bez pomocy, sznury karetek czekają pod SOR-ami... To nie sprawia jednak, że brak testów jest mniej palącym problemem.
Nie testując chorych, nie mamy szansy na zatrzymanie epidemii i reakcje adekwatne do potrzeb chorych. To, że "pacjentka neguje duszność" nie oznacza, że jej życie nie jest zagrożone.
Niepokojące jest to "osłabienie znacznego nasilenia". Może wskazywać na to, że ilość tlenu dostarczanego do wszystkich komórek organizmu kobiety jest niewystarczająca. Jej stan może nagle gwałtownie się pogorszyć. Niestety, na COVID-19 często umiera się na raty (więcej na ten temat), a przebieg choroby i nagła zmiana stanu zdrowia pacjentów wciąż zaskakuje lekarzy. Mówi się o co najmniej dwóch typach pacjentów. U pierwszych od początku stan jest bardzo poważny i potwierdzają to badania radiologiczne. Drudzy "w miarę się trzymają". Obraz płuc nie jest najgorszy, a jednak poziom nasycenia krwi tlenem okazuje się niezwykle niski (więcej na ten temat). Rokowania w tej grupie wcale nie są lepsze, a do pełnej oceny stanu zdrowia teleporada to za mało. Taki pacjent powinien być regularnie monitorowany. To nierealne.
To bardzo ważne, żeby pacjent wiedział, czy jest zakażony, jeśli leczy się w warunkach domowych. Musi przecież wiedzieć, jak postępować w razie pogorszenia się samopoczucia. W najgorszej sytuacji jest chory objawowy, bez wyniku testu. Nikt nie chce się nim zająć, nie ma decyzji, gdzie i jak go leczyć
- mówi Aleksander Biesiada.
Polska praktycznie wycofała się z testowania pacjentów bezobjawowych. Odsetek testów pozytywnych przekracza 20 proc. (dane z 19.10.20), chociaż już powyżej pięciu procent WHO mówi o epidemii poza kontrolą.
Oficjalnie nie robimy już badań przesiewowych, nie diagnozujemy pacjentów bezobjawowych i skąpoobjawowych, chociaż to oni są kluczowi dla dynamiki pandemii (wszystko na ten temat). Teraz okazuje się, że pacjenci zakwalifikowani przez lekarzy także nie są badani, więc nie psują i tak tragicznych statystyk.
Za chwilę okaże się, że stadion zmieniony w szpital polowy pęka w szwach w kraju, w którym tak naprawdę to nie ma ani zakażonych, ani problemu.
Po interwencji Aleksandra Biesiady pacjentce w końcu wykonano wymaz.
Najwyraźniej lekarzom POZ doszedł kolejny obowiązek: monitorowanie pracy sanepidu. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to ich wina ani zła wola. Przeciążenie systemu jest faktem. Nie wolno przy tym zapominać o dyskomforcie pacjenta i jego rodziny. Ludzie czekają, zdezorientowani, niepewni jutra, bo przy COVID-19 nawet czasowa poprawa samopoczucia nie gwarantuje powrotu do zdrowia. Dodatkowo opóźnianie badań sprzyja wynikom fałszywie ujemnym
- mówi lekarz.