Wcześniej nie szczepiliśmy się przeciw grypie, ale teraz boimy się covidu, więc zamówiłam szczepionki dla siebie, męża i dzieci. Mamy 26. miejsce na liście w aptece. Na zastrzyki dla dorosłych, według farmaceuty, nie mamy co liczyć. Chociaż dzieciaki ochronię, bo dla nich szczepionka ma być
- cieszy się pani Ewa, mama pięcioletniego Kacpra i siedmioletniego Adasia. To chyba radość przedwczesna. Nie tylko dlatego, że producent zaleca dwukrotne szczepienie (po co najmniej czterech tygodniach), jeśli dziecko nie było nigdy szczepione przeciw grypie sezonowej, a pani Ewa nie ma gwarancji na kolejne dawki. Realnie nie może być pewna, że także te pierwsze, obiecane, w ogóle dotrą.
To było do przewidzenia, że pandemia COVID-19 przyczyni się do większego zainteresowania szczepionkami przeciw grypie. Najwyraźniej nie dla Ministerstwa Zdrowia. Resort twierdzi zresztą, że za sytuację nie odpowiada, bo "szczepionek nie kupuje i nie zamawia", chociaż innego zdania są dostawcy.
Więcej na ten temat: 38 milionów obywateli i tylko dwa miliony dawek szczepionki przeciw grypie.
W efekcie - początkowo na sezon 2020/21 zaplanowano do Polski dostawę 1,7 mln dawek szczepionek, która ma być jednak zwiększona do dwóch milionów dawek. Ile w tej całej, już powiększonej, puli jest donosowych szczepionek dla dzieci? 100 tysięcy dawek. Poinformował o tym na konferencji wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski.
- Podejmujemy w gronie innych firm oraz z Ministerstwem Zdrowia działania na rzecz alokacji dodatkowych dawek szczepionki w Polsce - zapewnia przedstawiciel AstraZeneca Pharma Poland Sp. z o.o., producenta jedynej dostępnej szczepionki donosowej, preparatu Fluenz Tetra. Szczegóły? Niestety, wciąż brak, a sezon grypowy coraz bliżej.
Preparat Fluenz Tetra jest przeznaczony dla dzieci i młodzieży w wieku od ukończonych 2 lat do lat 18. Według oficjalnych danych GUS w Polsce jest obecnie niespełna siedem milionów nieletnich. Rocznie rodzi się ok. 400 tysięcy dzieci. Odejmując dwa pierwsze roczniki, którym nie można podawać tej szczepionki, zostaje ponad sześć milionów kandydatów do zaszczepienia. W Polsce zwykle szczepi się ok. jeden proc. dzieci. Większość potrzebuje więc dwóch dawek (tak trzeba zrobić przy pierwszym podaniu szczepionki). Zatem: tym razem też wystarczy dla jednego procenta. Jeśli znowu zaszczepione zostaną te same dzieci, zostanie trochę dawek i bilans może pozytywnie podskoczyć do nawet 1,5 proc. Tak czy owak - to bez większego znaczenia dla transmisji wirusa, ogólnej sytuacji epidemicznej etc.
Ubywa nam dzieci (głównie przez mniejszą liczbę narodzin) w zastraszającym tempie. W 1990 roku było w Polsce prawie 11,3 miliona nieletnich, w 2000 r. ponad 9,3 mln. To jeszcze najwyraźniej nie powód, żeby się o nich szczególnie troszczyć i chronić przed groźnymi wirusami.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) co roku na grypę choruje ok. 10 proc. dorosłych i aż 20-30 proc. dzieci. Najmłodsze, do piątego roku życia, są szczególnie narażone na grypę o ciężkim przebiegu i powikłania pogrypowe, w tym zapalenia płuc i oskrzeli, zapalenie ucha środkowego, zapalenie mięśnia sercowego i osierdzia, zespół wstrząsu toksycznego, powikłania nefrologiczne i powikłania neurologiczne (np. nasilenie napadów padaczkowych i zapalenie opon mózgowych). Gdyby szczepić tylko dzieci z tej grupy wiekowej, szczepionki i tak wystarczy zaledwie dla kilku procent.
Dzieci są rezerwuarem wirusów grypy, pełniąc istotną rolę w transmisji wirusa w społeczeństwie i zwiększając ryzyko zakażenia u rodziców, opiekunów, osób starszych, jak i dzieci najmłodszych, których szczepić jeszcze nie można.
W trakcie trwania pandemii COVID-19 znaczenie szczepienia dzieci przeciwko grypie jest jeszcze większe niż zwykle. Mogłoby pozwolić znacząco ograniczyć liczbę chorych i chronić w pewnym sensie także przed koronawirusem, bo grypa, uszkadzając nabłonek układu oddechowego, ułatwia wnikanie do organizmu SARS-CoV-2 (więcej na ten temat). Szczepienia przeciwko grypie rekomenduje nie tylko WHO, ale także polskie autorytety, w tym Polskie Towarzystwo Pediatryczne, Konsultant Krajowy ds. Pediatrii, Główny Inspektor Sanitarny. Po co? Trudno powiedzieć, bo przy tej liczbie dawek to cała ta profilaktyka jest fikcją.
Oczywiście, dzieci można też zaszczepić szczepionką w zastrzyku, taką, jak dla dorosłych. Problem w tym, że tych preparatów także nie ma (wystarczy dla kilku proc. populacji). Co więcej, jak przypomina PZH, szczepionki w zastrzyku, podawane domięśniowo (preparaty Fluarix Tetra, Vaxigrip Tetra), można stosować u dzieci młodszych (od szóstego miesiąca życia), więc znowu przybywa nam potencjalnych chętnych do zaszczepienia, a pula szczepionek wciąż nie chce urosnąć.
Jest co najmniej kilka powodów, dla których niepopularne w Polsce szczepienia w przypadku dzieci są jeszcze rzadsze. Tradycyjne szczepionki przeciw grypie odznaczają się zróżnicowaną skutecznością. W niektórych latach skuteczność ochrony po szczepieniu przekraczała 90 proc., ale zdarzało się, że obniżała ryzyko zachorowania "tylko" o 50 proc. Zawsze jednak wyraźnie zmniejszała ryzyko powikłań (więcej na ten temat), ale to nie przekonywało większości.
Szczepić trzeba się co roku, a każda iniekcja wiąże się z umiarkowanym, ale jednak istotnym dla rodziców, stresem i bólem u dziecka. Dlatego od lat trwały prace nad wyeliminowaniem choćby tego elementu, by rozpropagować szczepienia wśród najmłodszych. O tym, jak ważny to czynnik przy decyzji przy szczepieniu świadczyć może choćby popularność różnych doustnych preparatów "uodparniających", które reklamowano jako "szczepionki". Z czasem zresztą zakazano takich reklam, bo oferowane specyfiki nie były prawdziwymi szczepionkami.
Wreszcie udało się. Powstały szczepionki donosowe, które w USA są stosowane od 2003 roku, w Europie od 2013 roku. Są równie skuteczne i bezpieczne, co szczepionki w zastrzyku. Wprawdzie, jak przypomina producent, także muszą być podane przez wykwalifikowany personel i są przeciwwskazania do ich stosowania (np. uczulenie na białko jaja kurzego czy gentamycynę), jednak to niedogodność nieporównywalna z zastrzykiem. Szczepionkę aplikuje się analogicznie, jak leki w sprayu.
W Polsce to rozwiązanie proponowano już w ubiegłym roku, ale przeszło w zasadzie bez echa. W obecnym sezonie, ku radości pediatrów, zainteresowanie jest ogromne. W zasadzie bez sensu, bo realnie nie ma szczepionek.
Problemy z zaopatrzeniem są wszędzie, jednak różne. Niektóre apteki szczepionek nie mają wcale, w innych można zdobyć preparat w zastrzyku, w jeszcze innych deklarowana jest dostępność środka donosowego. Niektórzy klienci podpytują więc farmaceutów, czy szczepionki dla dzieci można stosować u dorosłych i odwrotnie.
O ile najczęściej nie ma problemu, by dziecko zaszczepić środkiem w zastrzyku, pomysł, by dorosłemu podać szczepionkę donosową, jest więcej niż ryzykowny.
Lekarz osobie dorosłej nie wystawi recepty na preparat donosowy, bo ten jest zarejestrowany wyłącznie we wskazaniu pediatrycznym. Gdyby jednak środek udało się zdobyć, osoby upoważnione go nie podadzą. Samodzielna aplikacja zawsze jest niebezpieczna, choćby ze względu na możliwość wystąpienia reakcji alergicznej. Ponadto układ odpornościowy osoby dorosłej może zareagować inaczej niż dziecka. Szczepionka może nie zadziałać, może zaszkodzić - nikt za to nie bierze odpowiedzialności, a producent "nie komentuje i nie rekomenduje stosowania poza wskazaniem określonym w Charakterystyce Produktu Leczniczego".