Do (14 marca) wiemy o ponad 465 000 osób, które wyzdrowiały po przebyciu COVID-19. Na szczęście ta liczba codziennie się zwiększa. Zwycięstwo nad chorobą to głównie zasługa układu odpornościowego. To on bierze na siebie główne zadanie w walce z koronawirusem, ponieważ nie mamy jeszcze pomysłu jakimi lekami skutecznie go zwalczyć.
Jeśli wszystko idzie dobrze, układ odpornościowy w końcu całkowicie niszczy wirusa próbującego zadomowić się w naszym organizmie. Jeżeli przeżyliśmy zakażenie bez większych kłopotów, możemy o sobie powiedzieć, że wyzdrowieliśmy. Tyle tylko, że w przypadku nowego koronawirusa nie dość, że nie jest jasne, ilu ludzi już wyzdrowiało, to w dodatku nie wiemy jak ta choroba wpłynie na ich zdrowie w dłuższej perspektywie, ani czy i na jak długo zyskali odporność.
Po pierwsze, tak naprawdę nie wiemy dokładnie ilu ludzi już przeszło COVID-19. Szacunki WHO lub John Hopkins University obejmują te przypadki, które są udokumentowane i zgłoszone oficjalnie. A ile tak naprawdę wyzdrowiało osób? Nie wiemy, ale liczby są raczej niedoszacowane. Prawdopodobnie znacznie więcej ludzi, niż widzimy to w oficjalnych statystykach ma już za sobą tę chorobę.
Inną przyczyną niedoszacowania liczby osób pokonujących COVID-19, jest ograniczona dostępność testów. W wielu krajach testuje się przede wszystkim najciężej chorych, a osoby z łagodnymi objawami albo świadomie pomija, albo w ogóle nie zauważa. Wydaje się, że dość często lekko chorzy na COVID-19 nie zgłaszają się po diagnozę. Zatem liczba osób, które pokonały nowego koronawirusa może być dużo wyższa niż te 465 000 na dziś.
Łagodny lub umiarkowany przebieg choroby nie pozostawia zbyt wielu śladów. Wiadomo, że wiele osób odczuwa jeszcze przez pewien czas zmęczenie i doskwiera im łagodny kaszel. Taka osoba nie ma już jednak innych objawów choroby i uważana jest za wyleczoną. Ale powrót do zwykłej formy wymaga jednak trochę czasu.
Dr Mike Ryan, dyrektor wykonawczy World Health Organization's Health Emergencies Program mówi, że odzyskanie pełni sił poCOVID-19 może zająć nawet sześć tygodni. A osoby, które były w ciężkim stanie, dojdą do siebie dopiero po kilku miesiącach. Przede wszystkim dotyczy to pacjentów, którzy wymagali intensywnej terapii i musiano podłączyć ich do respiratora. Tutaj rekonwalescencja jest długa i mozolna. Pobyt na oddziale intensywnej terapii szczególnie jeśli trwa kilka tygodni, pozostawia trwałe efekty na zdrowiu.
Zgłaszane są m.in. takie komplikacje jak zmniejszona pojemność płuc. Skany pokazują, według danych udostępnionych choćby przez Chińczyków, spore uszkodzenia narządów wewnętrznych, głównie płuc. Zespół ostrej niewydolności oddechowej (ARDS), gdy już się rozwinie, zwykle pozostawia ślady w postaci uszkodzenia tkanki płucnej. Specjaliści uważają, że istnieje wtedy ogromne niebezpieczeństwo, że taki ciężko chory pacjent nigdy nie odzyska pełnej czynności płuc.
Zarażeni SARS-CoV-2 w trakcie walki z chorobą wytwarzają pewną pulę przeciwciał, które prawdopodobnie pozostają w ich organizmie na dłużej i pomogą im zwalczyć zakażenie, gdyby ponownie zostali narażeni na koronawirusa. Cóż, nie wiadomo tylko w jakim stopniu są odporni i na jak długo.
Niektórzy eksperci uważają, że ludzie, którzy odzyskali zdrowie po COVID-19 są już chronieni przed ponownym zachorowaniem. Tak uważa dr Anthony Fauci z Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych USA. Jego zdaniem, osoby które teraz chorują i zdrowieją, będą odporne gdy koronawirus powróci z większą mocą w kolejnym sezonie zimowym. Te osoby powinny zostać jak najszybciej zidentyfikowane dzięki badaniom krwi, aby mogły pomóc w przywracaniu normalności w kraju. To one bowiem są w stanie podjąć pracę w wielu kluczowych dziedzinach - uważa Fauci.
Ludzie, którzy nabyli odporność na COVID-19, mogą być pierwszymi, którzy powrócą do normalnego funkcjonowania i zaczną życie od nowa
- mówi agencji Reuters prof. Florian Krammer z Mount Sinai's Icahn School of Medicine.
Pojawiają się też bardzo niepokojące doniesienia, że odporność po COVID-19 nie trwa długo. Chińczycy i Koreańczycy zgłaszają przypadki osób, u których - mimo oznak wyzdrowienia - choroba powraca. Na razie uważa się, że u tych osób koronawirus uaktywnił się ponownie, a nie że zostali ponownie zakażeni. WHO informuje, że będzie się w najbliższym czasie przyglądać tego typu przypadkom.
Eksperci mówią, że zdarza się, że pacjenci z łagodnym przebiegiem COVID-19, przez około dwa tygodnie po chorobie, gdy już są uznawani za zdrowych, nagle uzyskują dodatnie wyniki testu na obecność koronawirusa. Nie wiadomo co jest przyczyną. Takie przypadki są indywidualne badane, na przykład pod kątem przestrzegania procedury przy robieniu testów, ponieważ i tam może leżeć przyczyna.
Aby można było nas uznać za zdrowych musimy spełnić kilka kryteriów. Przede wszystkim wykazują to testy (robione dwa razy w odstępie 24 godzin). Jeżeli są negatywne, to znaczy, że nie mamy już w organizmie koronawirusa. Zanim jednak ktoś nam zrobi test, o ozdrowieniu możemy mówić gdy spełnimy trzy kryteria. Po pierwsze - przez 72 godziny nie mieliśmy podwyższonej gorączki (bez leków zbijających temperaturę), duszności i kaszel ustąpiły oraz minęło co najmniej siedem dni od wystąpienia objawów.
Wstępne jeszcze badania, opublikowane na MedRxiv mówią, że pacjenci z łagodnym przebiegiem COVID-19 przestawali być zakaźni po ośmiu dniach od wystąpienia pierwszych objawów choroby. Natomiast w przypadku ciężkiej postaci choroby pacjent jest zakaźny jeszcze w 10-11 dniu.
Źródło: ScienceAlert.com, Bussines Insider, WHO, John Hopkins University