W Wielkiej Brytanii takich zabiegów wykonuje się ok. tysiąc rocznie. W Polsce, gdzie co roku ok. 4,5 tysiąca osób słyszy diagnozę: rak nerki*, co dziewiąty chory miałby szansę na ratunek dzięki tej metodzie.
Wskazaniem jest brak możliwości wykonania klasycznego zabiegu operacyjnego, czyli np. u pacjentów:
Ważne jest aby średnica guza nerki nie przekraczała 3-4 cm. To podstawowe ograniczenie metody. Niewątpliwym plusem jest fakt, że po krioablacji funkcja nerek nie pogarsza się istotnie i praktycznie nie zdarza się, żeby pacjent po zabiegu wymagał dializ.
Nowatorski zabieg w Polsce wykonywali radiolodzy interwencyjni: Grzegorz Rosiak, Dariusz Konecki i Krzysztof Milczarek oraz zespół anestezjologiczny, kierowany przez dr Alicję Kwiatkowską. Dzięki nawigacji tomografii komputerowej wprowadzono igły do wnętrza guza, a następnie ich końcówki zostały schłodzone do temperatury minus 20 st. C. Tak niska temperatura zniszczyła guz i niewielki margines tkanek wokół niego bez konieczności "otwierania brzucha".
Pacjent został skierowany na ablację ze względu na obciążenia ogólne, które sprawiały, że klasyczna operacja byłaby dla niego zbyt ryzykowna. Zabieg trwał około trzech godzin i był zdalnie nadzorowany przez dr Patricka Knüsela, radiologa interwencyjnego ze Szwajcarii. Dr Knüsel miał stały podgląd obrazów tomografii, USG, aparatu do ablacji oraz pola operacyjnego. Zdalny nadzór nad zabiegiem pozwolił uniknąć ryzyka, z którym wiążą się podróże w czasie pandemii, a zarazem dał pacjentowi szansę na nadzór krioablacji specjalisty doświadczonego w tym zakresie. Oczywiście, metody wykorzystywania niskiej lub wysokiej temperatury w leczeniu nowotworów są polskim specjalistom doskonale znane. Zespół z Banacha na początku 2019 roku przeprowadził pierwszą polską termoablację guza płuca (wykorzystującą wysokie temperatury), wcześniej likwidował w ten sposób guzy także w innych narządach.
Krioablacja przed i po: po stronie lewej widoczny jest guz, a po prawej - martwica w miejscu po zniszczonym guzie. Warszawa, szpital przy ul. Banacha, grudzień 2020. Rafał Śledziński / Boston Scientific Polska
Skuteczność przezskórnej krioablacji raka nerki jest zbliżona do operacji (około 95 proc.), a powikłania są bardzo rzadkie przy prawej zerowej śmiertelności. Niestety, obecnie najprawdopodobniej w żadnym polskim szpitalu nie wykonuje się takich zabiegów. Ze względu na znaczną przewagę tomografii komputerowej nad USG w krioablacji, zabiegi takie są wymagające sprzętowo.
Zoperowany pacjent jest pod opieką chirurgów z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Chorób Naczyń WUM, kierowanej przez prof. Zbigniewa Gałązkę, a na stałe jest prowadzony przez dr Roberta Nowakowskiego z Kliniki Nowotworów Układu Moczowego Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, kierowanej przez prof. Tomasza Demkowa.
Radiologia interwencyjna to dziedzina zajmująca się zabiegami małoinwazyjnymi wykonywanymi pod kontrolą badań obrazowych takich jak USG, tomografia komputerowa czy fluoroskopia (nowoczesna metoda diagnostyczna, wykorzystująca promienie rentgenowskie). Dzięki takim zabiegom można leczyć wiele typów nowotworów u pacjentów, którzy nie mogą być poddani operacji. Na świecie radiologia interwencyjna jest jednym z czterech podstawowych filarów leczenia onkologicznego obok chirurgii, chemioterapii i radioterapii. W Polsce jest to dziedzina mało rozwinięta i zespół z Banacha wierzy, że to powoli będzie się zmieniać.
W okresie pandemii, kiedy mamy do czynienia z niedoborem łóżek i personelu, krótszy pobyt pacjenta w szpitalu (zwykle wychodzi na drugi dzień po zabiegu) jest szczególnie istotny
- mówi Grzegorz Rosiak.
* Dane na podstawie informacji Krajowego Rejestru Nowotworów o raku nerki. Nowotwory złośliwe nerki stanowią u mężczyzn około cztery proc. zachorowań, u kobiet trzy proc. zachorowań. Ryzyko zachorowania na raka nerki wzrasta z wiekiem. U mężczyzn jest około dwa razy wyższe niż u kobiet.Przeżycie roczne w Polsce nieznacznie przekracza 70 proc. Przeżywalność pięcioletnia u mężczyzn wynosi ok. 55 proc., u kobiet ok. 62 proc. Śmiertelność w stosunku do reszty Europy jest u nas wyższa o ok. 25 proc. Dane rejestru są wiarygodne, chociaż bardzo opóźnione i nie muszą odzwierciedlać aktualnej sytuacji.