Konia z rzędem temu, kto zna seniora, który faktycznie leczy się za darmo, korzystając z uprawnienia od lat przysługującego w Polsce. Odgrzanie tego niestrawnego kotleta wydaje się ryzykowne, ale przecież nie tak bardzo. Najsłabszym obywatelom rzadko udziela się głosu, osoby starsze często są samotne i nie mają szerszego audytorium, by opowiedzieć o swoich codziennych problemach z finansowaniem leczenia. Przykleiło się hasło, że leki są "za darmo" i się kręci. Dajemy więc głos "beneficjentce" tego rozwiązania.
Zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że wkrótce darmowe leki w Polsce otrzymają kolejne grupy chorych - wszyscy pacjenci do 18 roku życia i po 65 roku życia (do tej pory był to teoretyczny przywilej grupy 75 +), teoretycznie jest informacją dobrą ze względu na panującą drożyznę w aptekach. A jednak pani Jadwiga mocno się zdenerwowała, gdy usłyszała o tym w telewizji.
- Aż mną zatrzęsło! Co za bezczelność! Kłamstwa wielokrotnie powtarzane stają się prawdą. Wielu ludzi wierzy, że seniorzy mają leki za darmo. Nieraz mi się zdarzyło, że wspomniałam o swoich wydatkach na leczenie, a ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę i nie uwierzyli. Jeśli teraz ma być tak samo działający system, w sumie dobrze się stanie. Więcej osób pozna fakty i przekona się w praktyce, jaki to przekręt. Szkoda, że dopiero po wyborach.
Pani Jadwiga deklaruje, że chociaż od początku wprowadzenia ustawy o bezpłatnych lekach dla osób 75+ (2016 rok) te jej przysługują (miała wtedy 76 lat), na szumnym projekcie niewiele zyskała. Dosłownie kilka złotych miesięcznie, chociaż za leki dostępne na receptę musi płacić regularnie kilkaset złotych.
Chociaż pani Jadwiga deklaruje, że czuje się dobrze ("jak na swój wiek") i zdaje sobie sprawę, że inni mają gorzej, jest stałą bywalczynią apteki. Zostawia w niej gros swoich dochodów (emerytura 2800 zł na rękę po 40 latach pracy wraz z dodatkiem za wiek).
Kobieta niedawno wygrała z chorobą nowotworową ("dbam o siebie - na czas trafiłam do lekarza i żyję"). Choruje na cukrzycę, ma poważne problemy z sercem (choroba niedokrwienna, migotanie przedsionków) i kręgosłupem. Taka polska norma. Konsekwencje?
- Kupuję sporo leków. Niektóre to czysta fanaberia - jakieś witaminki zalecone przez doktora, bo stwierdził, że mi się przydadzą. Nie oczekuję, że ktoś mi do nich dołoży. Biorę też jednak leki ratujące życie, na receptę. Płacę za wszystkie oprócz Sioforu na cukrzycę, który należy się za darmo - relacjonuje seniorka i dodaje, że chętnie odda ten "zysk" na cel społeczny wskazany przez Jarosława Kaczyńskiego, bo to naprawdę niczego nie zmienia w jej życiowej sytuacji. Siofor (metformina) bez przywileju obciążałby jej konto o mniej więcej osiem zł miesięcznie. Za inne leki musi płacić nawet kilkanaście razy więcej.
Żeby senior jakiś lek otrzymał nieodpłatnie, musi on znajdować się na specjalnej ministerialnej liście. Nie ma na niej leków nierefundowanych i wielu, bardzo wielu ratujących życie. Tu znajdziesz aktualny wykaz Ministerstwa Zdrowia.
Wszystkie poniższe leki oraz paski testowe do monitorowania cukrzycy przepisał lekarz i przekonywał, że od tego zależy życie i zdrowie kobiety. Nie przysługują jednak w ramach programu bezpłatnych leków dla seniora.
Wydatki pani Jadwigi na leki wynoszą więc miesięcznie co najmniej 310 zł (bez "fanaberii", choćby odżywek zalecanych po chemioterapii). Według seniorki naprawdę nie jest tak źle:
- Czynsz, światło, gaz - mieszczę się z rachunkami w 700 złotych miesięcznie. Po wykupieniu leków wciąż mam sporo pieniędzy na tzw. życie, nawet czasem się z wnukami podzielę. Dam też radę zapłacić za zabiegi na kręgosłup (na NFZ nie ma szans), kupiłam sobie ładną sukienkę na komunię prawnuczka. Naprawdę nie narzekam. Nie życzę sobie jednak, by na prawo i lewo rządzący opowiadali, że mam leki za darmo. BO NIE MAM - pokreśla pani Jadwiga.
O tym, że program bezpłatnych leków dla seniorów to ściema, pisaliśmy już w 2016 roku:
Wówczas dr Milena Słoń, specjalistka geriatrii i chorób wewnętrznych, tłumaczyła, które zasady w obowiązujących przepisach sprawiają, że w praktyce pacjenci nie mają leków za darmo.
Minęły lata, niewiele się zmieniło. Ot, kosmetyka. Przejdź do oficjalnego komunikatu Ministerstwa Zdrowia.
Skoro to taka ściema i wydmuszka, to po co rządzący brną w te darmowe leki? Oficjalnie dla dobra rodziny i seniorów. Nieoficjalnie - to chodliwe hasło, którego wiele osób nie zweryfikowało przez lata i uwierzyło, a nie od dziś wiadomo, że wiara czyni cuda i daje głosy.
Wszystko wskazuje na to, że kolejni "szczęśliwcy", którzy będą uprawnieni do otrzymywania bezpłatnych leków, również za większość preparatów zapłacą. Program ma być bowiem analogiczny. Tak przynajmniej rozumiemy wyjaśnienia z MZ, które otrzymaliśmy 15 maja:
"Zwiększenie grupy adresatów programu o osoby w wieku 65-75 i dzieci oraz młodzież do 18. roku życia oznacza wzrost finansowania darmowych leków o kwotę półtora mld zł. Biorąc pod uwagę, że dziś rocznie państwo wydaje na leki 75+ ponad 830 mln zł, jest to blisko dwukrotnie więcej środków dla nowej grupy. Łącznie finansowanie darmowych leków w poszerzonych grupach to dwa i pół mld zł. Zakres dostępnych leków, choćby ze względu na samą grupę pacjentów do 18. roku życia, będzie poszerzony".
Najbardziej czekamy na to "poszerzenie" i konkretny wykaz leków, ale na to sobie jeszcze poczekamy. Kiedy obiecywano bezpłatne leki seniorom 75+, też nikt nie komunikował o tych wszystkich ograniczeniach i "ale". Najwyraźniej taka komunikacja się opłaca.
*Nazwisko pani Jadwigi do wiadomości redakcji.