Niewiele wiemy o rodzicach Louisa Pasteura, który przyszedł na świat dokładnie 200 lat temu, 27 grudnia 1822 roku. Ojciec, Jean-Joseph Pasteur, był niezbyt zamożnym właścicielem małej garbarni (zakład wyprawiania skór zwierzęcych). O matce Jeanne-Étienne Roqui danych jest też mało - urodziła czworo dzieci, wcześnie zmarła. 13-letni Louis, przyszły zbawca ludzkości, namalował jej portret.
Nie jest pewne, na kogo wyrósłby mały Ludwik (kiedyś stosowana spolszczona wersja imienia francuskiego uczonego), gdyby nie upór taty. Ten niezbyt zamożny właściciel małej garbarni przekonywał syna, że kluczem do sukcesu jest przede wszystkim pilna nauka. Syn zdawał się być długo odpornym na te mądrości. A jednak dobre ziarno zostało zasiane i w końcu przyniosło plony.
Trudno zdecydować, za co przede wszystkim ludzkość powinna być wdzięczna Louisowi Pasteurowi, francuskiemu chemikowi i mikrobiologowi. Lista spektakularnych osiągnięć jest niezwykle długa. Oto tylko niektóre z nich:
Pierwszych dużych odkryć dokonał wielki Louis mając zaledwie dwadzieścia parę lat, a jednak gdy był już pod czterdziestkę, wciąż nie dowierzano jego badaniom i wynikom.
Obawiam się, że przytaczane przez Pana eksperymenty obrócą się przeciwko Panu. Świat, w który chce nas pan poprowadzić, jest naprawdę nazbyt fantastyczny
- to cytat z francuskiego "La Presse", który tak miał opisywać Louisa Pasteura jeszcze w 1860 roku.(2)
Niejednokrotnie wybitnego uczonego krytykowano i podważano jego kompetencje. Zaciekli oponenci, poza jednym wyjątkiem, nie przeszli jednak do historii.
W szkole jego umiejętności z chemii oceniono zaledwie na mierny, a został ojcem jej ważnego działu - stereochemii. W dużym uproszczeniu - Pasteur podejrzewał, że istnieją związki o identycznej budowie strukturalnej, a różniące się właściwościami z powodu odmiennej skrętności, będące swoim lustrzanym odbiciem (inna budowa przestrzenna). Konsekwencje tego odkrycia miały ogromne znaczenie choćby w medycynie, fizjologii przy produkcji leków. Przykładowo: substancja lewoskrętna może być aktywna biologicznie i lecznicza, prawoskrętna obojętna czy nawet szkodliwa, chociaż obie są zbudowane z takich samych pierwiastków, atomów. Przed hipotezą Pasteura uznawane były za identyczne, więc nikt nie podejrzewałby ich o odmienne właściwości. Trudno uwierzyć, że do tak nowatorskich wniosków doszedł niedawny bywalec oślej ławki. A jednak!
Farciarz? Przypadkowy bohater? Wielu chciało by w to wierzyć. Sam uczony widział to inaczej.
Na polu obserwacji przypadek sprzyja jedynie umysłom przygotowanym
- te słowa, w różnych zresztą wersjach, przypisuje się Pasteurowi. Dziś moglibyśmy dodać, że te umysły muszą być przygotowane na krytykę, porażkę i zwroty akcji. Potrzebny jest też spryt i cierpliwość. Geniusz od urodzenia? Chyba raczej nie.
Louis nie był pupilkiem belfrów. Często lądował w tzw. oślej ławce. Uzdolniony plastycznie chłopak na nudnych lekcjach marzył o niebieskich migdałach, szkicował najbliższe otoczenie, wierzył, że zostanie w przyszłości artystą i będzie wykładać sztukę. Próbował zresztą swoich sił na kursach dla portrecistów, potem na uczelni filozoficznej, ale bez większych sukcesów. W 1840 roku uzyskał tytuł nauczyciela w Kolegium Królewskim w Besançon, ale to nie były jeszcze studia wyższe, a Ludwik nie był wciąż prymusem. Z chemii uzyskał warunkowe zaliczenie, dzięki ocenie miernej (dopuszczającej).
Postanowił rozpocząć studia magisterskie w Paryżu, ale dostał się na nie dopiero za drugim razem. Tymczasem już w 1847 roku zdobył doktorat, a dzięki badaniom nad izomerami kwasu winowego (i odkryciu cząstek będących lustrzanymi odbiciami) zaledwie 26-letni Ludwik stał się już bardzo znanym chemikiem. Został profesorem słynnych uniwersytetów w Dijon, Strasburgu i Lille, chociaż na początku drogi nie mógł nawet marzyć o nauce w nich.
Badania związane z procesem fermentacji, możliwe do wykorzystania w przemyśle spożywczym (winnym, piwowarstwie), zapewne wystarczyłyby na dostatnie, dobre życie. Przed epoką Pasteura wierzono, że fermentacja może rozpocząć się samoistnie. Udziału bakterii w tym procesie dowiódł dopiero wielki Francuz. Kiedy jednak odkrył sposób, jak zabezpieczać żywność przed zepsuciem (pasteryzacja), mógł już spokojnie odcinać kupony od osiągnięć. Louisa Pasteura fascynowały jednak różne drobnoustroje, nie tylko te odpowiedzialne za procesy gnilne. Miał ponoć twierdzić, że praca laboratoryjna jest dla niego najlepszą zabawą, rozrywką. Uważa się jednak, że nie przyjemność doprowadziła go do fantastycznych odkryć, a osobisty dramat.
W 1849 roku Pasteur założył rodzinę: poślubił Marie Laurent, z którą miał pięcioro dzieci: Jeanne, Jeana Baptiste’a, Cécile, Marie-Louise i Camille. Jeanne, Camille i Cécile zmarli przedwcześnie, prawdopodobnie w wyniku zatruć pokarmowych bądź innych zakażeń. To dlatego Louis miał zacząć szukać metody walki z chorobami zakaźnymi zwierząt, a wreszcie i tymi bezpośrednio zagrażającymi ludziom. Kontynuacja tych prac wymagała nadludzkiej wręcz siły i determinacji po tym, jak w 1868 roku uczony przeszedł dość poważny udar, w wyniku którego pozostał częściowo sparaliżowany do końca życia (zmarł 28 września 1895 roku).
Większość szczepionek dla zwierząt opracował w latach 80. XIX wieku, bardzo schorowany, wciąż robił wszystko, by maksymalnie wykorzystać swój potencjał i możliwości, które dało życie.
Doceniany? Generalnie tak, chociaż nie brakowało krytyków. Jeszcze w 1872 roku Pierre Pachet, wówczas uznany autorytet, profesor fizjologii z Tuluzy, miał stwierdzić, że:
Teoria Pasteura na temat bakterii to zabawne bzdury.
Wąglik to oszustwo, wścieklizna to ściema. Tak w największym skrócie można podsumować ocenę dokonań Louisa Pasteura przez środowiska antyszczepionkowców. Z ich punktu widzenia jego największą przewiną jest nie tyle stworzenie tej czy innej szczepionki, ale samo odkrycie takiej metody uzyskiwania odporności.
Trzeba jednak przyznać, że wody na ten młyn oskarżeń i podejrzeń dostarczyli nie twórcy teorii spiskowych, a wybitni ludzie nauki, w tym wielki Robert Koch, a bardziej współcześnie prof.Gerald L. Geison (1943-2001), historyk, autor kontrowersyjnej biografii Pasteura: "The Private Science of Louis Pasteur", wydanej przez prestiżowy Uniwersytet Princeton w 1995 roku.
Konflikt między Pasteurem, a młodszym (1843-1910 r.) niemieckim uczonym, mikrobiologiem i lekarzem Robertem Kochem miał wymiar niemalże narodowy. Był to spór francusko-niemiecki, śledzony przez media, szeroko komentowany na konferencjach międzynarodowych. Jego kolejne odsłony wybuchały regularnie, niejednokrotnie z błahych powodów, w tym błędów tłumacza. Zaczęło się jednak od sprawy dość poważnej. Do opracowania szczepionki przeciw wąglikowi Pasteur wykorzystał odkrycie Kocha (to niemiecki naukowiec wykrył bakterie wywołujące chorobę), ale wspomniał o tym jedynie w przypisach do swojej pracy. Z pewnością umniejszył rolę niemieckiego uczonego, który w dodatku opracował już także skuteczną metodę pokonania wąglika - za pomocą sterylizacji parą wodną, co pozwalało pokonać również formy przetrwalnikowe bakterii. To doniosłe odkrycie, bo właśnie formy spoczynkowe wielu mikroorganizmów, czyli takie, w które przechodzą one w warunkach niekorzystnych (susza, niskie temperatury), nie tracąc zdolności ataku, były niejednokrotnie największym wyzwaniem dla medycyny i układu odpornościowego. Według Kocha, dokonanie to nie zostało właściwie docenione, "przykryte" szczepionką Pasteura.
Robert Koch miał więcej zarzutów wobec starszego, bardziej uznanego i doświadczonego kolegi. Pasteur nie był lekarzem. Według Niemca nie przestrzegał już wtedy obowiązujących zasad dokumentowania prac badawczych, przeprowadzania wiarygodnych dowodów, zachowywania podstawowych choćby zasad bezpieczeństwa.
Przez lata ataki Kocha uważano za przejaw kompleksów. Wspomniana biografia autorstwa prof. Geisona sugeruje jednak, że Niemiec mógł mieć rację.
Geison przeanalizował osobiste zapiski Pasteura, które udostępniono dopiero w jego czasach. Przekonał się, że uczonemu towarzyszył niejednokrotnie chaos, pośpiech, a rozbieżności między tym, co Pasteur sądził, a co naprawdę udowodnił, są naprawdę duże.
Do wielkich osiągnięć, według Geisona, przyczyniła się nie tylko eksperymentalna pomysłowość, ale też polemiczna wirtuozeria i spryt polityczny. Pasteur umiał pozyskiwać niebotyczne środki na swoje badania. Nie cofał się przed oszustwem. Okazuje się, że przy opracowywaniu szczepionki przeciw wąglikowi nie tylko wykorzystał Kocha, ale też nieznanych badaczy francuskich, gdyż jego własne próby nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Udana próba ratowania życia dziewięcioletniego Josepha Meistera w 1885 roku uciszyła wszelkich oponentów Pasteura. Chociaż uczony nie miał uprawnień, by zastosować leczenie u dziecka, sukces sprawił, że nikt nie miał śmiałości podważyć tej decyzji. Według relacji matki, dziecko było dotkliwie pogryzione przez wściekłego psa i tylko Pasteur mógł uratować mu życie. Joseph dożył 64 lat i podobno nie zmarł z przyczyn naturalnych. Miał popełnić samobójstwo, gdy w lipcu 1940 roku Niemcy próbowali go zmusić do otwarcia krypty Louisa Pasteura, znajdującej się w Instytucie Pasteura, gdzie Meister pracował jako ochroniarz.
Jeszcze w XX wieku historię małego Josepha znało niemal każde dziecko w Polsce. Była o nim czytanka w podręczniku szkoły podstawowej, często pokazywano w telewizji kreskówki, wspominano te wydarzenia w programach edukacyjnych. W zasadzie słusznie, ale są pewne wątpliwości.
Na wściekliznę (łac. rabies) wciąż nie ma lekarstwa. Jeśli wystąpią pierwsze objawy chorobowe, szansa na ratunek jest niewielka. Według WHO na całym świecie rocznie umiera na nią ok. 50-60 tysięcy ludzi, głównie w Indiach i Afryce. To niebezpieczna choroba wirusowa, ale przede wszystkim zwierząt. Może przenosić się na ludzi, ale nie dzieje się to tak często, jak można by sądzić na podstawie przekazów historycznych. Dla wielu naukowców i badaczy jest zastanawiające, dlaczego Pasteur zajął się akurat nią. Wygląda to na dobrze rozegrane działanie PR-owskie.
Dziś rocznie w USA przez wściekliznę umierają 2-4 osoby rocznie, zwykle zaatakowane przez nietoperze. Ugryzienie jest niebolesne, niewielkie, więc lekceważone, a choroba wykluwa się po ok. dwóch miesiącach, gdy nikt już nie pamięta o zdarzeniu. Za czasów Pasteura podobno w całej Francji oficjalnie odnotowywano ok. 50 przypadków wścieklizny rocznie.(3) Jak to w ogóle porównać do panującej wtedy gruźlicy, zabijającej miliony ludzi, którą zajmował się Robert Koch?
Wścieklizna swoją nazwę zawdzięcza charakterystycznemu objawowi zakażenia: pobudzeniu i toczeniu piany przez chorego. Była też nazywana hydrofobią (wodowstrętem), bo kolejnym objawem przepowiadającym rychłą śmierć, najczęściej w wyniku niewydolności oddechowej, były mimowolne skurcze mięśni na sam widok czy tylko dźwięk wody. Nawet sporadycznie występująca tak tajemnicza choroba musiała zajmować ważne miejsce w świadomości ludowej. W średniowieczu potwierdzała istnienie demonów, które mogą opętać nawet największego przyjaciela człowieka, psa. Zmieniała ludzi w bestie, była oporna na tak wyszukane leki, jak wyciąg z jądra bobra czy przypalanie żelazem.
Skąd nagle Pasteur wziął tylu chorych, by testować na nich swoją szczepionkę? Już mały Joseph miał być trzecim desperatem, w krótkim czasie szukającym ratunku u wielkiego Louisa. Właśnie dla dziecka uczony miał wreszcie przełamać opór i podjąć się leczenia wbrew prawu i współpracownikowi Pierre'owi Paulowi Émile'owi Roux, narażając nie tylko swoją reputację, ale ryzykując utratę wolności.
Najbardziej zagorzali przeciwnicy mówią, że sam uczony osobom pogryzionym wstrzykiwał wściekliznę, co przy długim okresie inkubacji było nie do wykrycia. Inni sugerują, że być może żadnej wścieklizny nigdy nie było, skoro ratowano bezobjawowych.
Nie idźmy w tę stronę. Monsieur Pasteur obchodził procedury, lubił ryzyko, zapowiadano, że marnie skończy, a jednak okazał się tak wielkim, że badacze wciąż polują na jego słabości. Cieszmy się, że dziś okrutne eksperymenty na zwierzętach, naturalne za czasów Pasteura (choćby wstrzykiwanie wirusa bezpośrednio do tkanki mózgowej) budzą odrazę i są zakazane. Korzystajmy z osiągnięć medycyny i postępu, a także prawa do szargania autorytetów i zadawania pytań. To nie umniejsza wielkości najwybitniejszych ojców medycyny.
Więcej na ten temat: Strach groźniejszy od wścieklizny? Louis Pasteur jednak się mylił?
Przypisy: