W Chinach wykryto przypadek dżumy, tej samej, która wywołała czarną śmierć

Przypadek dżumy dymieniczej potwierdzono na terenie Mongolii Wewnętrznej, autonomicznym regionie w północnych Chinach. Władze zaostrzyły rygory sanitarne i przypomniały o zakazie polowania na dzikie zwierzęta i ich zjadania.

Najnowszy przypadek dżumy odnotowany został w mieście Bayannur. Do tamtejszego szpitala trafił mężczyzna z podejrzeniem dżumy dymieniczej, najbardziej znanej postaci choroby. Dżuma dymienicza ma bardzo charakterystyczne objawy, które pojawiają się do siedmiu dni od zarażenia. Na początku chory dostaje wysokiej gorączki, ma dreszcze, odczuwa niepokój lub nadmierną senność, zdarza się, że zapada w śpiączkę. Węzły chłonne na szyi, pod pachami i w pachwinach powiększają się i stają się bardzo tkliwe, a następnie rozmiękają i samoistnie pękają. Na ciele pojawiają się wybroczyny. Wkrótce dochodzi do niewydolności krążenia i zaburzeń neurologicznych. Nieleczona dżuma jest w stanie uśmiercić co drugiego chorego.

Dżuma nazywana jest także czarną śmiercią, zarazą morową, morem. Należy do najbardziej przerażających chorób w historii człowieka. Czarna śmierć, która pojawiła się w XIV wieku, zabiła 50 milionów ludzi na trzech kontynentach. Morowa zaraza wielokrotnie wracała. Epidemia w Chinach i Indiach, która wybuchła w XIX, zabiła 12 milionów ludzi.

Dzisiaj wiemy już, jak ją leczyć. Są skuteczne antybiotyki, które zwalczają zakażenie, ale choroba nadal budzi strach. Mimo że wydaje się już nie zagrażać ludzkości, to jednak od czasu do czasu pojawia się  wśród ludzi.

Jest niezwykle zakaźna, przenosi się z zakażonych zwierząt na człowieka przez zainfekowane pchły. Na dżumę chorują głównie gryzonie, w tym szczury, wiewiórki oraz inne małe ssaki. Chorobę wywołują bakterie gram-ujemne Yersinia pestis (pałeczki dżumy), należące do rodziny Enterobacteriaceae. Dżumą można zarazić się także poprzez kontakt z tkankami albo płynami ustrojowymi chorego lub martwego zwierzęcia, a także drogą kropelkową. U ludzi czasem dochodzi do infekcji również poprzez spożycie skażonego pokarmu lub wody. 

Zobacz wideo Epidemie towarzyszą ludzkości od tysięcy lat

Stan chorego jest stabilny

Chińskie władze poddały chorego kwarantannie, a w mieście wprowadzono odpowiednie rygory sanitarne. Nie wiadomo jeszcze, w jaki sposób mężczyzna uległ infekcji. Badany jest również drugi podejrzany przypadek w sąsiedniej Mongolii. Piętnastoletni chłopiec trafił do szpitala z wysoką gorączką. Jak podał  "Global Times", chłopiec uczestniczył w polowaniu z psem na świstaka. Kontakt z surowym mięsem zwierzęcia jest według lekarzy prawdopodobną przyczyną zakażenia.

W Chinach wprowadzono ostrzeżenie trzeciego stopnia. Władze przypominają o zakazie polowania i zjadania mięsa dzikich zwierząt.

Dżuma jest nadal groźna, ale eksperci uważają, że kolejna epidemia raczej nam nie grozi. Przede wszystkim znamy już naturę tę choroby i sposoby rozprzestrzeniania się groźnych bakterii i możemy z tym walczyć, a po drugie, istnieją skuteczne lekarstwa na dżumę.

Co pewien czas jednak choroba podnosi głowę. W 2017 roku na Madagaskarze doszło do wybuchu epidemii, w wyniku której zaraziło się ponad 300 osób, a 30 zmarło. Dżuma potwierdzona została nawet we współczesnej Ameryce. Dwa lata temu w Idaho odnotowano zakażenie u nastolatka, który prawdopodobnie miał kontakt z chorym gryzoniem. W 2019 roku w Mongolii na dżumę zmarły dwie osoby po zjedzeniu surowego mięsa świstaka. 

Według Światowej Organizacji Zdrowia między 2010 a 2015 rokiem na naszym globie było 3248 przypadków dżumy u ludzi, 584 osoby zmarły. Obecnie choroba dotyka najczęściej mieszkańców Demokratycznej Republiki Konga, Madagaskaru oraz Peru.

Źródło: BBC.com,Twitter,WHO

Więcej o: