Dołącz do serwisu Zdrowie na Facebooku!
To, że w naszym klimacie wiele osób cierpi na niedobór witaminy D (kalcyferolu), nie oznacza jeszcze, iż problem dotyczy każdego. Kiedy jej brakuje, trzeba ją uzupełniać, jednak niedobór należy potwierdzić. Wskazane jest wykonanie badania laboratoryjnego krwi i ustalenie dawkowania z lekarzem pierwszego kontaktu. Nie jest to takie proste: podstawowa analiza bez skierowania kosztuje ok. 80 zł (a są bardziej szczegółowe, droższe badania). Kontrolę poziomu wit. D może zlecić np. endokrynolog, a trudno się do niego dostać. Wielu internistów nie rwie się, by wystawiać jakiekolwiek skierowania czy zlecenia, nawet na znacznie tańszą morfologię. Ta, nie powie nam, jaki mamy poziom wit. D, ale pozwoli wykluczyć wiele innych przyczyn gorszego samopoczucia (np. niedokrwistość).
Coraz częściej pojawiają się głosy, że wszystkim należy witaminę D suplementować, a jest to bezwzględnie konieczne w przypadku osób do 18. roku życia i po 65. urodzinach. Dr Waldemar Misiorowski, endokrynolog Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, w rozmowie z PAP, podał dawkę bezpieczną dla wszystkich, tj. 800-2000 jednostek na dobę (dla osób otyłych dwa razy wyższą). Przekonywał, że nie zaszkodzi ona nikomu, o żadnej porze roku. W naszej szerokości geograficznej synteza witaminy D przez skórę jest możliwa tylko od maja do października, a nawet latem często przebywamy w zamkniętych pomieszczeniach i przesadzamy ze stosowaniem kremów z filtrem.
Zarazem dr Misiorowski odradza kupowanie suplementów na własną rękę i poza aptekami, gdyż wiele międzynarodowych badań suplementów diety wskazało, że dawki witaminy D są w nich zbyt małe lub wręcz toksyczne. Witamina D jest wrażliwa na temperaturę i światło, dlatego musi być odpowiednio przechowywana. Optymalne rozwiązanie to witamina D na receptę, przepisana przez lekarza rodzinnego lub specjalistę.
Żadnych wątpliwości nie budzi znakomity wpływ wit. D na kościec? Już w 2013 roku, w prestiżowym czasopiśmie "Lancet", naukowcy z Uniwersytetu w Auckland (Nowa Zelandia) podważyli ten "pewnik". Po przeanalizowaniu danych z 23 badań z udziałem około czterech tysięcy osób zdrowych, które były poddane średnio dwuletniej obserwacji w kierunku rozwoju osteoporozy (m.in. wykonywano u nich badanie gęstości kości), opublikowali zaskakujące wnioski. U badanych z różnych zakątków świata (m.in. z Wielkiej Brytanii, USA, Australii, Holandii, Finlandii i Norwegii) nie stwierdzono zależności między suplementacją witaminy D, a gęstością kości i ochroną przed osteoporozą.
Zespół pod kierownictwem Iana R. Reida z Wydziału Medycyny i Nauk o Zdrowiu, Auckland, dodaje zarazem, że suplementacja nie jest szkodliwa, chociaż jej wdrożenie powinno być uzasadnione badaniami. W przypadku osób starszych, jako profilaktyka złamań szyjki kości udowej ma sens tylko wtedy, gdy witamina D jest przyjmowana łącznie z wapniem, w dawce ustalonej z lekarzem.
Czytaj także: Nie bądź przedwcześnie wapniakiem - pamiętaj o wapniu!
W wielu polskich publikacjach na temat witaminy D można przeczytać, że w innych krajach europejskich, o klimacie zbliżonym do naszego, a zarazem medycynie na wyższym poziomie, suplementacja jest powszechna. Tymczasem - niekoniecznie, a jeśli już, to nie jest postrzegana jako przyjmowanie produktów leczniczych w kroplach.
Polskie matki emigrantki oburzają się na forach i blogach, że nawet niemowlaki popularnych u nas kropelek w Wielkiej Brytanii nie dostają. Kasia, autorka bloga mama w UK donosi:
"w UK żaden lekarz ani położna nie zaleca witaminy D profilaktycznie niemowlakom, chyba, że wynika to z medycznych/ zdrowotnych względów. Nie przepisuje się jej w syropku ani kropelkach i na próżno pytać o to położne czy health visitor, bo oni zgodnie twierdzą, że nie podaje się zdrowym dzieciom witaminy D bez konkretnych wskazań (np. : problemy z niezrastającym się ciemiączkiem)".
Wiele Polek się z tym nie zgadza i na własną rękę załatwia leki. Po części mają rację - brytyjskie ministerstwo zdrowia zaleca (ale nie jest to obligatoryjne) między innymi suplementację u dzieci, które nie są karmione mieszanką mleczną (w tych jest już witamina D), kobiet w ciąży i karmionych piersią.
W Szwecji, podobnie jak w całej Skandynawii, dostrzeżono problem istotnego niedoboru witaminy D w populacji. Neurolodzy Jonatan Salzer i Peter Sundström, naukowcy z Uniwersytetu w Umea (północna Szwecja), powołując się na własne badania, a także zbliżone wyniki w Stanach Zjednoczonych, zaapelowali do szwedzkiego Instytutu Żywności (Livsmedelsverket) o wdrożenie programu suplementacji wit. D. Przypomnieli, że odpowiedni poziom tej witaminy zmniejsza ryzyko zachorowania na stwardnienie rozsiane, cukrzycę i raka jelita grubego. Zarazem zalecają dodawanie witaminy D do żywności (np. margaryn) i powrót do tradycyjnej diety północnej, obfitującej w ryby.
Więcej na temat diety północnej
Chociaż Europa zasadniczo uznała opracowane w USA i Kanadzie wyższe normy zapotrzebowania na witaminę D, zarazem pozostaje sceptyczna wobec suplementacji, zwłaszcza w przypadku osób dorosłych. Tak jest w Niemczech czy we Francji. Niewykluczone, że to się zmieni w najbliższym czasie, gdyż zarazem mnożą się badania pokazujące, jak istotna to witamina.
Witamina D pod względem budowy bardziej przypomina hormon dokrewny niż klasyczną witaminę. Według pierwotnej definicji witaminami nazywano substancje niezbędne do życia, dostarczane z pokarmem, zawierające grupę aminową. Tymczasem "ludzka" postać witaminy D, czyli cholekalcyferol (D3), to związek steroidowy, któremu blisko do hormonów płciowych i cholesterolu. Aktywna postać witaminy jest realnie hormonem dokrewnym, bo pełni funkcje regulacyjne właściwie we wszystkich narządach i tkankach. Już dowiedziono, że przynajmniej 3% genomu pozostaje pod jej kontrolą. Nic zatem dziwnego, że obecnie witaminą D zajmują się przede wszystkim endokrynolodzy, którzy, chociaż nie poznano do końca wszystkich mechanizmów działania, są przekonani o jej istotnej roli nie tylko w procesie mineralizacji kości, ale i funkcji przytarczyc, mięśni (w tym mięśnia sercowego), działania układu odporności, a zarazem powstawania chorób autoimmunologicznych.
Istnieje wiele chorób, w przypadku których nieprawidłowy poziom witaminy D może mieć fatalny wpływ na ich przebieg i leczenie, dlatego powinno się oznaczać stężenie witaminy D nie tylko u pacjentów z krzywicą czy osteoporozą, ale także z:
- nadczynnością przytarczyc,
- zespołami złego wchłaniania, np. z celiakią, chorobami zapalnymi jelit, mukowiscydozą,
- niektórymi chorobami nerek, wątroby,
- alergią, szczególnie u osób stosujących diety eliminacyjne,
- schorzeniami sercowo-naczyniowymi, szczególnie z nadciśnieniem tętniczym,
- chorobami autoimmunologicznymi, np. stwardnieniem rozsianym, łuszczycą, reumatoidalnym zapaleniem stawów,
- otyłością,
- bólami mięśni, kości, o różnym pochodzeniu
- obniżeniem nastroju (niedobór witaminy D uchodzi za jednego ze sprawców depresji sezonowej i innych zaburzeń emocjonalnych).
Ponieważ z wiekiem zmniejsza się nasza zdolność wchłaniania i produkcji witaminy pod wpływem promieni słonecznych, a zapotrzebowanie na witaminę D nie maleje, jej poziom powinien być kontrolowany i uzupełniany u osób po 65 roku życia.
Według obecnie obowiązujących wytycznych* dla osób dorosłych w Europie Środkowej ocenę potrzeby ewentualnej suplementacji należy oprzeć na badaniu łącznej zawartości aktywnej witaminy D w surowicy. Badania należy powtarzać w celu regulacji dawki i tym samym zapobiegać ewentualnemu przedawkowaniu.
Wynik i interpretacja:
<20 ng/ml (<50 nmol/l) - deficyt witaminy D, który powinien być leczony farmakologicznie
20-30 ng/ml (50-75 nmol/l) - stężenie suboptymalne, należy umiarkowanie zwiększyć dobową dawkę witaminy D
30-50 ng/ml (75-125 nmol/) - stężenie docelowe zapewniające wielokierunkowe działanie witaminy D, należy utrzymać stosowaną dawkę
50-100 ng/ml (125-250 nmol/l) - duże zaopatrzenie w witaminę D; należy zmniejszyć dawkę suplementacyjną, jeśli stężenie jest w górnej granicy tego zakresu lub utrzymać stosowaną dawkę w przypadku niższego stężenia
>100 ng/ml (250 nmol/l) - konieczna redukcja lub zaprzestanie suplementacji do momentu osiągnięcia docelowego stężenia witaminy D
>200 ng/ml (500 nmol/l) - stężenie toksyczne, pacjenci mogą wymagać interwencji medycznych w celu zmniejszenia działań toksycznych, należy zakończyć suplementację witaminy D.
Zwolennicy suplementacji przekonują, że witaminy D praktycznie nie można przedawkować od czasu, gdy w lecznictwie zrezygnowano z tzw. terapii uderzeniowych. Nie zgadza się z tym dr n. med. Jacek Belowski, specjalista endokrynolog i specjalista chorób wewnętrznych z Ośrodka Medycznego "Osteomed" w Krakowie. W miesięczniku "Żyjmy Dłużej" przekonuje, że to jednak sprawa osobnicza, a: "u niektórych osób łatwo witaminę D przedawkować, czego skutkiem jest podwyższony poziom wapnia we krwi. Końcowym efektem mogą być wtedy m.in. kamienie nerkowe, żółciowe i choroby trzustki."
W przypadku dzieci lekarze podkreślają konieczność przyjmowania witaminy D, jednak przypominają, że zawierają ją już mieszanki mleczne i obecną w nich ilość trzeba odliczać z bilansu. Tak nie dzieje się zawsze i można sobie wyobrazić przedawkowanie, gdy mama z jednej strony podaje krople, z drugiej stosuje mieszankę i w dodatku dziecko produkuje witaminę samo, bo spędza sporo czasu na świeżym powietrzu latem. Czasem można "przedobrzyć" i dlatego, że wcale nie tak łatwo podać zalecaną, naprawdę niewielką dawkę. Do odmierzenia np. "dwóch kropelek" przyda się wygodny dozownik (warto zapytać w aptece). Nie ma sensu martwić się, że "wszystko zostało na ząbkach, nic nie trafiło do żołądka". Zalecane normy uwzględniają te trudności z podaniem leku. Nie ma sensu "poprawiać".
Objawy przedawkowania to: brak łaknienia, bóle brzucha, zaparcia, wymioty, bóle głowy, osłabienie, senność, u małych dzieci zaś słabe przyrosty masy ciała i zahamowanie rozwoju psychoruchowego. Pojawia się też nadpotliwość, częstsze oddawanie moczu, wzmożone pragnienie, a w skrajnych przypadkach zaburzenia rytmu serca i neurologiczne.
Wiadomo, że niedobór witaminy D sprzyja rakowi piersi czy jelita grubego. Z drugiej strony jej najlepsze źródło, czyli promienie słoneczne, obwiniane są za stały przyrost czerniaka i innych nowotworów skóry. Filtry, które mają chronić przed groźnym promieniowaniem, niejednokrotnie uniemożliwiają syntezę witaminy D. Można z tego jakoś wybrnąć? Zdaniem prof. Piotra Rutkowskiego, kierownika Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków w Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Skłodowskiej - Curie w Warszawie, jak najbardziej, a problem niedoboru witaminy D z powodu zakazu opalania - jest demonizowany: "Skóra nieosłonięta na słońcu jest bezpieczna przez 10-15 minut i tyle możemy na nim przebywać. To wystarczy, by zapewnić organizmowi odpowiednią ilość witaminy D." - przekonuje profesor i dodaje, że niewiele osób prawidłowo aplikuje kremy (np. nie nakłada ich ponownie po kąpieli) i najczęściej pozostawia skórę bez ochrony zdecydowanie dłużej. Wówczas, w ramach profilaktyki jednych chorób, naraża się na inne. Przeczytaj cały wywiad z prof. Rutkowskim .
A co z mocą słońca zimą. I tu nie ma zgody. Część specjalistów przekonuje, że 20 minut spaceru, codziennie, o każdej porze roku, przy odsłoniętej powierzchni ciała ok. 20% (1% to w przybliżeniu wielkość dłoni) wystarczy. Trudno to zrealizować podczas mrozu, a wtedy i czas ciężko wydłużyć. Zwłaszcza, że nie brakuje głosów, iż zimą niewiele nam to odsłanianie pomoże - ze względu na kąt padania promieni i warstwę ozonową... Pozostaje dieta, diagnostyka i ewentualna suplementacja pod nadzorem lekarza.
* Płudowski P., Kaczmarewicz E. i wsp.: Wytyczne suplementacji witaminą D dla Europy Środkowej: Rekomendowane dawki witaminy D dla populacji zdrowej oraz dla grup ryzyka deficytu witaminy D. Endokrynol. Pol. 2013; 64 (4).