Galanina (Gal) jest neuroprzekaźnikiem, czyli jednym ze związków chemicznych, odpowiedzialnych za przenoszenie sygnałów między komórkami nerwowymi i innymi komórkami w organizmie (do mięśni, gruczołów). Występuje powszechnie w obwodowym i ośrodkowym układzie nerwowym oraz tkankach obwodowych. Chociaż jest mniej znana niż inne neurotransmitery, np. serotonina czy dopamina, wiele wskazuje na to, że jej rola wcale nie jest mniejsza. Od czasu odkrycia galaniny 18 lat temu w przewodzie pokarmowym świni wiele badań naukowych jednoznacznie dowiodło, bądź wstępnie wskazało, że jej zadania i możliwości są imponujące.
Galanina reguluje wydzielanie hormonów części gruczołowej i nerwowej przysadki mózgowej. Zważywszy na to, że w części gruczołowej wydzielany jest hormon wzrostu, prolaktyna (odpowiedzialna głównie za laktację), hormon luteinizujący (podtrzymujący u kobiet jajeczkowanie i produkcję progesteronu, a u mężczyzn pobudzający wytwarzanie testosteronu) czy hormony tarczycy, natomiast w części nerwowej magazynowana oksytocyna i wazopresyna (głównie regulująca zasoby wody w organizmie), wiele wskazuje na to, że potrzeba wielu, wielu lat, by naukowcy odkryli wszystkie tajemnice galaniny.
Wiadomo już, że galanina wpływa na motorykę przewodu pokarmowego i czynność zewnątrzwydzielniczą trzustki, czyli wydzielanie soku trzustkowego, odpowiedzialnego choćby za trawienie białek, cukrów i tłuszczów. Odkryto, że oddziałuje też na funkcję układu sercowo-naczyniowego, proces uczenia się i zapamiętywania, a nawet zdolność radzenia sobie ze stresem. Niewątpliwie jej rola jest znacząca przy powstawaniu otyłości.
Galanina reguluje nasz apetyt na tłuszcze. Kiedy w organizmie ich brakuje, a są nam przecież potrzebne (zapewniają energię i zdolność do wysiłku niemal wszystkich narządów, stanowią dla nich osłonę i gwarantują prawidłową termoregulację), w podwzgórzu rusza produkcja neuroprzekaźnika. Ten wysyła odpowiednie sygnały, my robimy się głodni, ale nie tak zwyczajnie, tylko konkretnie: chcemy zjeść coś tłustego. Po dostarczeniu odpowiedniej dawki tłuszczu produkcja galaniny zostaje ograniczona, a nam chce się słodyczy...
Poziom galaniny ma dobowe wahania: rano jest go najmniej, wieczorem najwięcej. Rankiem rządzi inny neuroprzekaźnik: NPY (neuropeptyd Y). Ten zdecydowanie preferuje węglowodany. Jego poziom rośnie (a wraz z nim ochota na cukierki, ciasteczka, batoniki, etc.), gdy jesteśmy głodni, a także zestresowani (stąd u niektórych osób bierze się zapewne "zajadanie stresu"). Rano, po przerwie w jedzeniu, solidna porcja węglowodanów obniża poziom NPY. W porze obiadowej zróżnicowany posiłek pozwoliłby najlepiej uciszyć mózgowe sygnały. Potem suta kolacja i galanina przestaje rządzić...
Galanina wpływa też na motorykę układu pokarmowego. To od niej częściowo zależy, jak szybko przekształcone tłuszcze zostaną wykorzystane, a odpady procesu przemiany materii opuszczą organizm.
Plan natury jest jasny i sensowny. Za pomocą różnych mechanizmów mamy dostarczyć organizmowi wszelkie potrzebne substancje. Kiedy brakuje witaminy C, pragniemy zjeść coś kwaśnego. Żeby nie zabrakło nam energii w ciągu dnia, chce nam się cukrów, podstawowego paliwa. By uniknąć niedoborów kalorycznych, gromadzimy zapasy tłuszczów. Jest jedno ale: organizm, a my wraz z nim szukamy rozwiązań szybkich i wygodnych, a te niekoniecznie są najlepsze. Poza tym każdy mechanizm, nawet doskonały, może się zepsuć.....
W czasach, gdy nasi przodkowie często cierpieli z powodu głodu, zapasy tłuszczu były gwarancją przetrwania. Dzisiaj stają się źródłem kompleksów, gdy niechciane fałdki zbierają się na brzuchu czy udach.
Kiedyś pozyskanie wysokokalorycznego jedzenia było nie lada wyzwaniem dla aktywnego fizycznie osiłka. Obecnie kaloryczne bomby wpychamy w siebie na kanapie. Tanie, łatwe, szybkie...
Nie do końca wiadomo jeszcze, dlaczego wydzielanie galaniny u niektórych osób zostaje zaburzone. Znamy jednak skutki.
U niektórych osób, chociaż minęło niewiele czasu od ostatniego posiłku, a zapasy tłuszczu są imponujące, poziom galaniny rośnie. Efekt? Okłamany mózg "wysyła" cię do lodówki i nakazuje zjeść jeszcze jedno ociekające tłuszczem żeberko. I jeszcze jedno, i znowu. Wysoki poziom galaniny wyrywa ze snu i "zmusza" do zapychania się hamburgerami, boczkiem, golonką. Najlepiej w piwie...
Naukowcy z Uniwersytetu w Princeton odkryli zależność między galaniną, a apetytem na alkohol. Trunki pobudzają wydzielanie galaniny, a ta zwiększa ochotę na alkohol. Czasem powstaje błędne koło, które nie tylko staje się kolejnym czynnikiem sprzyjającym problemom z utrzymaniem właściwej wagi (alkohol to przecież puste kalorie), ale może nawet doprowadzić do alkoholizmu...
Głód trudny do opanowania, także w środku nocy, zagrożenie alkoholizmem, a do kompletu zwolniona motoryka układu pokarmowego i odkładanie tłuszczu w tkankach... Czasem niewłaściwa praca tarczycy i zaburzenia wydzielania insuliny (i tu są związki z galaniną)... Upośledzenie wydzielania galaniny może doprowadzić nie tylko do nadwagi, ale i zagrażającej życiu otyłości, a także innych poważnych problemów ze zdrowiem.
Niemal na całym świecie (także w Polsce, choćby na wydziale chemii Uniwersytetu Gdańskiego) naukowcy pracują nad lepszym poznaniem mechanizmów związanych z działaniem galaniny, by, docelowo, stworzyć skuteczne środki, które zablokują jej działanie. To droga długa i wyboista, choćby ze względu na złożoność procesów w organizmie związanych z aktywnością galaniny. Z tymi pracami wiązane są jednak wielkie nadzieje: Może się okazać pewnego dnia, że dzięki antagonistom galaniny wiele osób poradzi sobie z nadmiernym łaknieniem i innymi problemami prowadzącymi ich do otyłości.
Dziś pozostaje potraktować poważnie słowa dietetyków i spośród tłuszczów wybierać te dobre, które w organizmie nie zrobią spustoszenia, a nawet przysłużą się zdrowiu. Podobnie jak są dobre i gorsze cukry, tak i tłuszcze różnią się między sobą zasadniczo. Galanina tymczasem nie decyduje, które z nich zjesz. Więcej na ten temat: czytaj
Jeśli twoja waga już nie mieści się w normie, a podejrzewasz, że winna może być kłamliwa galanina, pamiętaj, że jej samej nie zahamujesz, ale są preparaty hamujące głód, które częściowo mogą pomóc. Wypełnią żołądek z pomocą różnych związków błonnikowych lub błonnikopodobnych. Najczęściej zawierają wyciąg z ananasa lub chitynę, tzw. błonnik zwierzęcy, zawarty np. w pancerzu skorupiaków. Są wzbogacone substancjami pęczniejącymi, np. gumą guar lub celulozą. Nie pozwolą schudnąć bez racjonalnego odżywiania, diety i ćwiczeń, ale mogą ułatwić wytrwanie w postanowieniu o zrzuceniu nadwagi. Pamiętaj, żeby w odpowiednie preparaty zaopatrywać się w aptece, a nie np. na bazarze. Wypełniacze z apteki to rozwiązanie tymczasowe, wymagające rozsądnego dawkowania. Najlepiej będzie, jeśli o planie skorzystania z ich zalet powiesz lekarzowi pierwszego kontaktu, a przynajmniej zasięgniesz rady farmaceuty. Pamiętaj, że najlepszy jest błonnik naturalny ( Cała prawda o błonniku ). Wypełniacze sprzyjają utracie witamin i minerałów, dlatego twój jadłospis musi obfitować w ich bogate źródła.
Jeśli cierpisz na otyłość, a nie nadwagę, leczenie powierz lekarzowi bariatrze .
Więcej o przyczynach otyłości w artykule: To nie moja wina, że tyję i nie mogę schudnąć