Wariant Lambda koronawirusa jest w 29 krajach. Co wiadomo o tym wariancie

Wariant Lambda, określany też jako wariant andyjski lub C.37, po raz pierwszy został zidentyfikowany pod koniec grudnia ubiegłego roku w Peru. Szybko rozprzestrzenił się na kolejne kraje takie jak Argentyna, Chile, Brazylia, Kolumbia, Ekwador i Meksyk. Do dzisiaj obecność tego wariantu potwierdzono w 29 krajach świata, w tym w Wielkiej Brytanii.

W połowie czerwca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaliczyła wariant Lambda do kategorii "wariantów wzbudzających zainteresowanie" (VOI).

Wariant wzbudzający zainteresowanie zgodnie z definicją WHO to wariant SARS-CoV-2 z takimi zmianami genetycznymi, które są przewidywane lub o których wiadomo, że wpływają na cechy wirusa, takie jak przenoszenie, stopień przebiegu choroby, ucieczka immunologiczna, ucieczka diagnostyczna lub terapeutyczna. A także taki, o którym wiadomo, że szybko się rozprzestrzenia lub tworzy wiele klastrów COVID-19 w różnych krajach, co wskazuje na pojawiające się ryzyko dla globalnego zdrowia publicznego.

Co już wiemy o wariancie Lambda?

Wariant Lambda zgromadził aż siedem mutacji w obrębie białka kolca, czyli w miejscu kluczowym podczas procesu zakażania naszych komórek. Naukowcy obawiają się, że ten wariant, dzięki przebudowie kolejności aminokwasów w białku kolca, łatwiej "przyczepia" się do błony komórkowej, a także utrudnia pracę przeciwciałom, które są tak "zaprogramowane", aby neutralizować wirusa poprzez blokowanie jego kolców, a dokładniej białka, z którego są zbudowane.

Czy to znaczy, że jesteśmy bezbronni wobec tego wariantu? Z pewnością nie. Oprócz przeciwciał do walki z wirusem stają jeszcze inne cząsteczki, produkowane przez układ immunologiczny, w tym limfocyty T. Dzięki nim jest więc spora szansa, że wariant Lambda zostanie dostrzeżony na czas i organizm podejmie walkę. Niemniej jednak istnieje pewna obawa, że Lambda zdoła osłabić działanie szczepionek czy też przeciwciał, które mamy po naturalnym przechorowaniu COVID-19.

Nie ma jednak, jak na razie zbyt wielu dowodów, że rzeczywiście się tak dzieje. Naukowcy nie zdążyli jeszcze oficjalnie opublikować prac na ten temat, a te, które są już dostępne na serwerach preprint, nie zostały, póki co, sprawdzone i zrecenzowane.

I tak badania prowadzone na Uniwersytecie w Chile pokazały, że chińska szczepionka Sinovac (CoronaVac) działa trzykrotnie słabiej w przypadku wariantu Lambda, a dokładniej, że wzbudziła trzykrotnie mniej przeciwciał neutralizujących niż w przypadku oryginalnego wariantu.

Drugie badanie, które pokazało słabszy efekt neutralizujący szczepionki w zetknięciu z wariantem Lambda, to doświadczenie przeprowadzone na Uniwersytecie Nowojorskim. Naukowcy zbadali działanie szczepionek mRNA, czyli Moderny I Pfizera. I tutaj także zauważyli dwu- lub trzykrotne obniżenie poziomu przeciwciał neutralizujących w porównaniu z poziomami obserwowanymi przy najstarszym wariancie wirusa. Niemniej jednak badacze podkreślają, że szczepionki mRNA nadal działają na Lambdę, tyle że z mniejszą siłą (nie zapominajmy też o limfocytach T, naszej "drugiej linii obrony").

- Badania są w toku i na razie Lambda pozostaje raczej wariantem zainteresowania (VOI) niż wariantem budzącym obawy (VOC) - pisze w dzienniku "The Conversation" Tara Hurst z Birmingham University.

Zobacz wideo Dlaczego Polacy nie chcą się szczepić na COVID?

Źródła: ScienceAlert.com, WHO, medRxiv.org, bioRxiv.org, medRXiv.org

Więcej o: