Chcą nas pożreć żywcem. Czy da się uciec przed chmarą komarów?

Komary często wcale nie bzyczą i różnią się wielkością, ale właściwie wszystkie, które interesują się ludźmi, kąsają dotkliwie. Nie ma na nie w pełni skutecznego sposobu, chociaż wciąż pojawiają się nowe gadżety. Modne elektryczne paletki owadobójcze też sytuacji nie poprawią. Czy pozostaje nam drapanie i czekanie na koniec sezonu?

Komary w tym roku nie odpuszczają. Sprzyja im deszczowa pogoda i ciepło, a podtopienia i powodzie pozostawiają mnóstwo miejsc, w których owady mogą się masowo rozmnażać. Co gorsza, ślady po komarach, zwłaszcza gdy pokąsań jest sporo, są nie tylko wyjątkowo nieestetyczne, lecz także trudne w leczeniu, a dolegliwości pacjentów bardzo dokuczliwe i wysyłają nas do lekarza.

Kilka dni temu pacjent przysłał mi do oceny zdjęcia zmian na łokciach. Twierdził, że zawdzięcza je komarom. Uskarżał się na silny ból, jak po poparzeniu. Ponieważ zmiany były rozlane, gorące i budziły wątpliwości diagnostyczne, bo podobnie objawia się choćby zapalenie tkanki łącznej, zaprosiłam pacjenta do gabinetu. Rzeczywiście, to najpewniej wyjątkowo nasilona reakcja alergiczna po ataku wydawałoby się niegroźnych owadów

- mówi Joanna Zambonelli, lekarz rodzinny z poradni Jutro Medical

Co można w takiej sytuacji poradzić? Powinny pomóc dostępne bez recepty przeciwalergiczne leki doustne, ewentualnie maść z hydrokortyzonem. Jeśli to nie wystarczy, silniejsze preparaty może przepisać lekarz.

Co nas w końcu gryzie w Polsce?

W zasadzie to komar nie gryzie, a kąsa - tak to określamy w przypadku aparatu gębowego kłująco-ssącego. Dla ofiar nie ma to jednak większego znaczenia.

Na świecie rozpoznano ponad trzy i pół tysiąca gatunków komarów. Te owady, należące do rzędu muchówek, spotkamy niemal wszędzie, od tropików po tereny podbiegunowe. W naszym regionie żyje około 50 gatunków komarów i według komunikatu opublikowanego na stronie Głównego Inspektora Sanitarnego, żaden rodzimy gatunek nie roznosi zakaźnych chorób. To dlatego, że umiarkowany klimat nie jest odpowiedni dla takich gatunków, które w innych, znacznie bardziej gorących regionach świata, przenoszą groźne dla człowieka zarazki.

Czyli jak dotąd nie potwierdziły się doniesienia o przeprowadzce do Polski komara tygrysiego i związanych z tym kolejnymi zagrożeniami.

W Polsce atakuje nas przede wszystkim komar brzęczący (komar pospolity), ponadto komar widliszek i komar leśny, czyli doskwierz. Owady są najaktywniejsze przed zmierzchem do około 22 godziny w nocy, a potem nad ranem, od godziny piątej-szóstej aż do południa. Jednak gdy pogoda im sprzyja, czyli jest wilgotno i pochmurnie, gryzą cały czas. Przeszkadza im natomiast suchy i upalny dzień.

Komarowate mają różne upodobania. Jedne lubią atakować ludzi, inne specjalizują się na przykład tylko w ptakach. Wiadomo też, że samce komarów są dla nas niegroźne. Żywią się bowiem nektarem kwiatów i żyją stosunkowo krótko. To, co nas gryzie, to komarzyce. Dorosłe samice potrzebują krwi ludzi czy zwierząt, ponieważ dzięki niej złożone w wodzie jajeczka lepiej się rozwijają.

Komarzyca składa zwykle od 100 do 300 jaj w stojącej wodzie, a potrafi do tego celu wykorzystać nawet małe pojemniki z wodą, choćby z deszczówką. Nie przeszkadza jej także, gdy woda jest zanieczyszczona. Po około półtorej doby z jajeczek wylęgają się larwy, które następnie kilkakrotnie przepoczwarzają się, aby ostatecznie po około dwóch tygodniach wyłonić się z wody jako dorosły owad.

To, jak szybko komary się przepoczwarzą, zależy od temperatury otoczenia. Najlepiej im idzie, gdy jest od 20 do 25 stopni. Jeżeli taka pogoda utrzymuje się dłużej, mamy kolejne pokolenia komarów niemal co dwa tygodnie. A im więcej podmokłych terenów, tym więcej owadów. W ciepłe i wilgotne lata grozi nam więc plaga komarów.

Komary znajdują swojego żywiciela po zapachu. Ale potrafią nas zlokalizować także dzięki termodetekcji

Mokre i ciepłe lato sprzyja zatem rozmnażaniu się komarów. Wygłodzone chmary owadów intensywnie poszukują żywiciela, węsząc w powietrzu za śladami wydychanego przez nas dwutlenku węgla oraz za wonią potu. Rozpoznają także zapach kwasu mlekowego produkowanego przez pracujące mięśnie. Ponadto sprawnie posługują się termodetekcją, czyli znajdują nas dzięki wrażliwości na temperaturę.

Aparat gębowy komarów przystosowany jest do nakłuwania skóry i ssania krwi, a w celu uśpienia naszej czujności owady wstrzykują nam specjalny płyn znieczulający (na chwilę). Jeżeli jesteśmy uczuleni na jego składniki lub rozdrapiemy rankę, na skórze pojawią się niebawem swędzące bąble.

Zobacz wideo Płyny na owady

Jak nie dopuścić do siebie komara

Komarów najlepiej unikać, szczególnie wczesnym rankiem oraz pod wieczór, gdy są najbardziej aktywne. Jeżeli przebywamy o tej porze na zewnątrz, najlepiej byłoby ubrać się tak, aby komary miały jak najmniej do kąsania: długie spodnie, skarpetki, koszulę z długim rękawem. Tylko kto się na to skusi, gdy jest niemiłosiernie gorąco? Podobno dobrze jest też na wieczór założyć ubranie w jasnym kolorze, ponieważ ciemne barwy wabią owady. Jednoznacznych dowodów jednak brak.

Mieszkania jest dość łatwo zabezpieczyć przed owadami, zakładając na okna i drzwi siatki, a nad łóżkiem moskitierę, a te kilka komarów, które się przedrą do środka, potraktować łapką. 

Specjaliści radzą także, aby "nie dać się wywąchać", czyli przed wieczornym wyjściem pozbyć się potu pod prysznicem i zmienić skarpetki. Mitem jest natomiast, że jakoby odstraszała komary zjedzona wcześniej witamina B.

Komary nie lubią wiatru i silnego strumienia powietrza wytwarzanego dla przykładu przez wentylator, dlatego dobrze jest usiąść w jego pobliżu. Takie rozsądne działania warto uzupełnić środkami odstraszającymi komary. Są to repelenty, czyli substancje, które rozpylone na skórę lub nałożone w formie żelu itp. mają zniechęcić komary do siadania na nas.

W pomieszczeniach można zastosować elektrofumigator, czyli urządzenie zawierające zbiorniczek z płynem odstraszającym owady, które wkłada się do gniazdka elektrycznego (są też urządzenia na baterie). Mogą to być także płytki nasączone odpowiednim środkiem odstraszającym, stopniowo uwalnianym w powietrze. Na zewnątrz natomiast używa się żarzącej się spirali, której dym ma za zadanie odstraszać owady.

Lampy owadobójcze z kolei oparte są o promieniowanie UV w dawce nieszkodliwej dla ludzi. Taka lampa przyciąga owady, a specjalna siatka działa zabójczo. Nie zauważono natomiast, aby urządzenia ultradźwiękowe przeganiały komary. Istnieją ponadto profesjonalne środki chemiczne, którymi pryska się większe tereny, odkomarzając na przykład tereny rekreacyjne. Jest to jednak metoda droga oraz mało ekologiczna, szkodzi bowiem także innym żyjątkom, a niektóre związki chemiczne są zabójcze nawet dla kotów.

"Kolor wysyłam losowo" - zachęca na Allegro jeden z wielu sprzedawców modnych obecnie elektrycznych łapek na owady. Zasilane przez dwie baterie urządzenie przypomina nieco paletkę do badmintona, tyle że mniejszą. Ma nie pozostawiać nieestetycznych śladów na ścianach czy meblach, ponieważ unieszkodliwia komary jeszcze w powietrzu. Machamy taką paletką i owad zostaje na siatce, z której potem go zdejmujemy. Skuteczne? Jeśli poświęcisz cały czas na wybijanie owadów i żadnego nie przeoczysz. Taka sztuka nie udaje się nawet jerzykom, ptakom mistrzom w polowaniu na komary (więcej na ten temat).

Repelenty należy stosować z umiarem

Repelenty, czyli środki odstraszające owady, zawierają takie substancje chemiczne jak ikarydyna, DEET, IR3535.

  • Ikarydyna (inna nazwa picarydyna) to syntetyczny, lotny i nierozpuszczalny w wodzie oleisty środek chemiczny, którego skuteczność jest dość wysoka oraz wydaje się bezpieczny. Nie ma zapachu i nie wywołuje podrażnień, dlatego preparaty z ikarydyną mogą być stosowane bezpośrednio na skórę.
  • DEET (N-N-Dietylo-m-toluamid), czyli etoksylowany alkohol benzylowy, jest organicznym związkiem chemicznym uznawanym za najskuteczniejszy środek na komary. Został opracowany przez naukowców na potrzeby amerykańskiej armii. Niestety, nie jest w pełni bezpieczny. Powinien być stosowany oszczędnie i najlepiej w mniejszym stężeniu (chociaż im wyższe, tym repelent dłużej działa bardziej odstraszająco), może bowiem powodować zaburzenia neurologiczne lub podrażniać skórę. Absolutnie nie wolno ich używać tego środka u noworodków. Najlepiej nie stosować też u dzieci poniżej 12. roku życia. Zakazany jest ponadto dla kobiet w ciąży. Jeżeli stosujemy produkt zawierający DEET, najlepiej używać go ostrożnie i starać się go nie wdychać. Nakładamy niewielką jego ilość na rękę, a następnie smarujemy skórę lub też pryskamy tylko ubranie, aby ograniczyć kontakt tego związku ze skórą. Po powrocie do domu dobrze jest od razu zmyć preparat z ciała.
  • IR3535 to organiczny związek chemiczny od kilkunastu lat stosowany do odstraszania owadów. To trzeci z kolei repelent, jeśli chodzi o skuteczność. Jest nietoksyczny, bezwonny, bezpieczny dla skóry, ale może podrażnić oczy, zatem należy uważać przy jego stosowaniu. Preparaty zawierające IR3535 mogą być używane u małych dzieci.

Naturalne olejki eteryczne, takie jak anyżkowy, bergamotowy, cynamonowy, goździkowy, eukaliptusowy, geraniowy czy lawendowy są z pewnością ekologiczne i przyjemne w stosowaniu. Działają jednak zdecydowanie słabiej, szybko się ulatniają, więc nie ochronią nas na dłużej. Większe ilości silnie pachnących olejków mogą ponadto podrażniać i powodować reakcje alergiczne.

Gdy komary już nas pogryzły

Przede wszystkim nie drapać. Dobrze jest zdezynfekować miejsce ukąszenia spirytusem salicylowym, szczególnie u dzieci. Wśród domowych sposobów poleca się okład z cebuli, plasterka ziemniaka czy cytryny, a także z dodatkiem roztworu sody oczyszczonej i wody, a nawet soli kuchennej. Można też użyć pasty do zębów z mentolem. W aptece czy drogerii dostępne są maści i żele zmniejszające ból i świąd dzięki zawartości środków przeciwhistaminowych, mentolu czy benzokainy.

Niestety, coraz częściej potrzebna jest konsultacja medyczna, bo reakcje są silne, wymagające podania leków przeciwalergicznych, sterydów, a nawet antybiotyków, gdy w rozdrapanych ranach dochodzi do nadkażenia bakteryjnego. Czasem zmiany na skórze po komarach trudno odróżnić od ataku kleszcza, bo na skórze powstaje klasyczny dla jego ugryzienia rumień, stąd błędne rozpoznanie boreliozy (więcej na ten temat). Joanna Zambonelli osobiście z takimi akurat przypadkami się nie spotkała, chociaż wierzy na podstawie własnych doświadczeń, że w sumie banalne pokąsanie niespodziewanie staje się wyzwaniem diagnostycznym.

Więcej o: