O tym, że elektroniczne zastępstwo dla tradycyjnych wyrobów tytoniowych też ma zły wpływ na zdrowie, "mówi się" odkąd e-papierosy zaczęły zyskiwać na popularności, czyli od kilkunastu lat. Odkrycie naukowców z prestiżowego John Hopkins University rzuca nowe światło na te wątpliwości.
Specjaliści przebadali 56 różnych urządzeń inhalacyjnych, które można samodzielnie modyfikować, oraz uzupełniające je tzw. e-liquidy. Wybrali te, które są powszechnie dostępne w sklepach. Każde z nich sprawdzili pod kątem obecności 15 metali, w tym ołowiu, cynku, chromu, manganu i niklu.
Długotrwała ekspozycja na te pierwiastki i ich wdychanie (cynku i manganu) są niebezpieczne dla zdrowia. Może skutkować uszkodzeniem płuc, wątroby, mózgu, układu odpornościowego i krążenia, a także przyczyniać się do powstawania nowotworów.
Okazało się, że o ile w samym e-liquidzie jest ich niewiele, to ta ilość znacząco wzrasta po podgrzaniu płynu za pomocą metalowej grzałki, która jest wbudowana w urządzenie. Według badaczy szkodliwe pierwiastki niemal dosłownie z niej "wyciekają". Co gorsza, trafiają do pary, którą zaciąga się użytkownik e-papierosa.
Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Naukowcy nie "rozgryźli" jeszcze jak dokładnie przebiega cały proces, ale już uczulają na jego ewentualne konsekwencje. - To bardzo ważne, by FDA [Amerykańska Agencja Żywności i Leków - przyp.red.], producenci e-papierosów i sami użytkownicy mieli świadomość tego, że obecnie dostępne na rynku grzałki powodują wyciek toksycznych metali, które trafiają do wdychanej przez nich pary - podkreśla jedna ze współautorek analizy, dr Ana María Rule.
Specjaliści zamierzają kontynuować swoje badania. Deklarują, że ich priorytetem będzie określenie, jaki dokładnie wpływ na zdrowie e-palaczy ma wdychanie pary z metalami ciężkimi.
Zobacz też: