Zakaziły was dzieci, bo pierwsze zachorowały? Szukanie winnych w przedszkolu czy żłobku nie ma sensu. Wirusów nie brakuje w zakładach pracy, sklepach, środkach komunikacji... U dzieci objawy pojawiają się najwcześniej, bo mikrobom najłatwiej przełamać ich słabsze bariery ochronne. My bronimy się nieco dłużej...
Dorośli zwykle samodzielnie, dziecko do pediatry
Wspierając nasz układ odporności, odpoczynkiem czy dobrą dietą, zwykle możemy sobie sami poradzić z infekcją. W przypadku dzieci sprawa jest bardziej skomplikowana. Im młodszy maluch, tym szybciej powinien obejrzeć go lekarz pediatra. Od nosa, przez który najczęściej wirusy wnikają do organizmu, do innych części układu oddechowego droga krótka. Po pierwszym ataku, nietrudno o kolejne, tym razem bakteryjne. To dlatego stan dziecka nieraz tak szybko może się pogorszyć.
W przypadku najmniejszych dzieci nawet banalny kaszel i katar może okazać się bardzo niebezpieczny. Chore dziecko nie chce jeść, wymiotuje. Może się odwodnić, a to stan wymagający krótkiego pobytu szpitalnego (trzeba podać kroplówkę).
Ważne zasady
By nie dopuścić do takich problemów, dzieci leczymy pod nadzorem lekarza. Najlepiej przestrzegać zasady:
- niemowlaka pokazujemy pediatrze zawsze, gdy coś nas niepokoi (dziecko, które nie ukończyło 6 miesięcy - bezwzględnie),
- dziecko do lat 3 zawsze, gdy ma wysoką gorączkę, wyjątkowo źle się czuje, wymiotuje, ma biegunkę. Łagodne objawy, które trwają dłużej niż 3 doby, wyjaśniamy z lekarzem. Uwaga! Trzy lata traktujemy umownie. Jeśli malec jest wyjątkowo wątły, cierpi na przewlekłe schorzenia, to i z pięciolatkiem nie ma sensu czekać.
- dziecko starsze obserwujemy 3 doby. Jeśli w tym czasie stan się nie poprawia, lekarz konieczny. Wcześniej, jeśli choroba przebiega wyjątkowo gwałtownie, stan się pogarsza.
Uwaga! Wyjątkowa ostrożność dotyczy także kobiet w ciąży. Nie powinny leczyć się same, a skonsultować z lekarzem pierwszego kontaktu lub ginekologiem.
Babcine metody nie tylko poprawiają nam samopoczucie (wiara cuda czyni), ale rzeczywiście miewają potwierdzoną naukowo moc.
Spokojnie, możesz wypróbować większość z nich na dorosłych. W przypadku dzieci lepiej znać parę zasad.
Kaszel
Umiejętne oklepywanie (ręką złożoną w dzióbek, z dołu do góry) zawsze przynosi ulgę i pomaga oczyszczać drogi oddechowe. Zastosowanie rozgrzewających maści to już dyskusyjna sprawa, zwłaszcza, gdy masz w domu alergika (wiele dzieci źle toleruje olejki lotne) lub malec ma gorączkę (rozgrzanie ciała jeszcze ją podniesie).
Najlepiej, gdy syrop dobiera lekarz. Nawet wtedy nie zapomnij uważnie przeczytać ulotki. Niektóre środki stosuje się tylko do godz. 16-17 (tzw. mukolityki), inne wymagają ostrożnego dawkowania. Gdy kupujesz coś samodzielnie, musisz mieć pewność, że wiek dziecka (a czasem i waga) są odpowiednie.
Domowy syrop z cebuli lub czosnku? Miód? Małe dzieci nie mogą w ogóle jeść miodu,aż do ukończenia dwóch lat (zagrożenie zatruciem jadem kiełbasianym). Przeciwbakteryjny czosnek zdrowe dziecko może jeść od ukończenia 1,5 roku. Niektóre źródła podają, że od ukończenia 11. miesięcy. Zarazem nie dotyczy to alergików. Infekcja to na pewno nie jest czas na eksperymentowanie z nowymi produktami. Namówisz dziecko na syrop z cebuli? Mogą go pić maluchy nawet po 9. miesiącu życia. Tylko - czy zechcą...
Uwaga! Nawet, jeśli dziecko już "dorosło" do tych produktów, należy je spożywać w małych ilościach, bo są ciężkostrawne dla małego brzucha. Smażona cebula jest niezdrowa i nie ma leczniczych właściwości.
Gorączka
U osób dorosłych można ją zwalczać na dwa sposoby: po prostu zbijać z pomocą leków lub początkowo podnosić na chwilę, by wraz z wydzielanym potem, obniżać. "Wypocenie się" to absolutnie nie jest sposób dobry dla dziecka.
Niedojrzały termoregulator nie jest przygotowany na takie eksperymenty. Gdy gorączkuje dziecko, temperaturę zbijamy, a ciało ochładzamy. Żadne zawijanie w kocyki czy owijanie szyi szalikiem (które dobrze pamiętamy z własnego dzieciństwa) nie wchodzi w grę. To tylko pogarsza sytuację.
Środki przeciwgorączkowe muszą być starannie dobrane do wieku, a nawet wagi dziecka. Przypominamy: salicylany (leki typu aspiryna) stosowane u dziecka poniżej 12. roku życia mogą wywołać groźny dla życia zespół Reya.
Katar
Generalnie aplikowanie sobie czegokolwiek, poza solą fizjologiczną i wodą morską, bez wskazań lekarskich to kiepski pomysł. W przypadku dzieci nawet te bezpieczne substancje mogą okazać się niekorzystne dla wrażliwej śluzówki, jeśli aplikator nie będzie dość delikatny.
Oczyszczanie noska najmłodszych dzieci powinno odbywać się tak, by nie podrażnić środka. Odpowiednie, nowoczesne gruszki zwyczajnie do niego się nie mieszczą, a obejmują całą dziurkę.
Inhalacje? Dorośli nieraz odczuwają ulgę dzięki takim zabiegom. Ruchliwe dziecko mogłoby się poparzyć, dlatego lepiej skorzystać z nowoczesnych metod, takich jak nebulizacje. Wspierają leczenie nie tylko nosa, ale całych dróg oddechowych. Substancje lecznicze powinien dobrać lekarz.
Więcej o:
Chociaż ulubiona zupa Polaków nie ma udowodnionego, klasycznego działania przeciwwirusowego, z pewnością przyspiesza powrót do zdrowia. Ostatecznie potwierdziły to badania doktora Stephena Rennarda z University of Nebrasca Medical Center. Rosół rozgrzewa. Pomaga pozbyć się zalegającej wydzieliny z oskrzeli i płuc, a także usprawnia pracę śluzówki nosa. Parujący bulion to skuteczniejszy inhalator niż sama woda.
Poprawiając funkcje śluzówki nosa, wzmacnia naturalną barierę przeciwwirusową. Wywar zawiera cysteinę, a ta wspiera oczyszczanie dróg oddechowych. Ciepło w każdej postaci wzmaga pracę układu odpornościowego i pomaga pozbyć się toksyn.
Nie rozgrzewamy tylko gorączkujących dzieci. Gdy temperatura się ustalilizuje, ciepły rosół jest już zdecydowanie wskazany.
Oczywiście, nie samym rosołem człowiek żyje.
Co jeść, a czego nie?
Na pewno trzeba unikać wszelkich produktów drażniących gardło. Łuski popcornu mogą wywołać atak kaszlu nawet u zdrowej osoby. Kisiel stworzy dodatkową, przyjemną osłonę. Wysil trochę wyobraźnię, a bez trudu ustalisz listę wskazanych i niekorzystnych produktów.
Dla zdrowia zadbaj o probiotyki, rutynę, a także witaminy wspierające odporność. Owoce, warzywa i jogurty - to zrobi wam dobrze.
Dla serotoniny
Maluchowi możesz owoce zetrzeć, by ułatwić połykanie. Nie zaszkodzi też pozwolić domowym pacjentom trochę połasować. Odrobina łakoci do diety lekkostrawnej jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W końcu słodycze (zwłaszcza czekolada) sprzyjają produkcji serotoniny, a ta zapewnia dobry nastrój. Ten to już pierwszy stopień do zdrowia. Jeszcze jedno: gdy boli gardło i jest obrzęknięte, dolegliwości znakomicie łagodzą lody i nie zabroni ich nawet laryngolog.
Więcej o serotoninie
Głodówka?
Generalnie, jak chory nie ma apetytu, daj mu spokój dzień czy dwa (nie dotyczy niemowląt, które szybko odczuwają niedobory). Najważniejsze, żeby organizmowi nie zabrakło płynów. Woda, soki, herbatka (niekoniecznie z lipy czy malinowa) - wszystko się liczy.
Czytaj także:
Śmiechoterapia i odpoczynek to dwa elementy niezbędne, by efektywnie wracać do zdrowia.
Osłabionych dorosłych zwykle nie trzeba namawiać do leniuchowania. Zachowanie dziecka zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze przed chwilą malec nie miał ochoty ruszyć ręką, a tu nagle rozsadza go energia. Zatrzymanie w łóżku wydaje się niewykonalne... I bardzo dobrze.
Nie trzeba leżeć, jeśli tego nie potrzebujecie
Poza sytuacjami, gdy lekarz wyraźnie nakaże leżenie, nie zmuszaj dziecka do bezczynności. Pozostanie w domu w zupełności wystarczy. Wygodny dres z naturalnej tkaniny, ciepłe skarpetki i się bawimy! W chorowaniu przydaje się trochę luzu. Oglądanie kreskówek to też sposób na zabicie czasu. A potem...
Walka o święty spokój
Lepiej się przygotować na wszelki wypadek. Oczywiście, zawsze możecie zrobić wszystko sami. Przygotować masę solną, wypalać modelinę czy glinę, zrobić wydzierankę... Jeśli jednak ty też czujesz się źle, lepiej sprawdzają się "gotowce". W sklepach papierniczych wybór jest imponujący. Zestawy do malowania, pianki do rzeźbienia, figurki do zdobienia cekinami. Zabierają sporo czasu dziecku, rodzice mają trochę spokoju. A efekty? Taka galeria ozdobi każde mieszkanie.
Szczypta troski, morze wolności
Pan domu? Jeśli ma święty spokój, pilota, laptopa, zapewne poradzi sobie sam. Nie zaszkodzi też przytulenie i okazanie głębokiej troski. Męskie przeziębienie to poważna choroba!
Walka z chorobą w kontekście wody to nie tylko dostarczanie odpowiedniej ilości płynów.
Wilgotne ręczniki na kaloryferach to skuteczna walka z suchym powietrzem, bez ryzyka "produkcji" grzybów chorobotwórczych, które niejednokrotnie zasiedlają nawilżacze.
Mokre pieluszki przy łóżeczku niemowlaka pomagają obniżać temperaturę maluszka.
Wreszcie kąpiel.
Zapomnij o micie, że chorego ciała nie myjemy. Pot to znakomita pożywka dla bakterii i innych mikrobów. Nie myjesz się, narażasz się na powtórne zakażenie. Niedomyte ciała skutecznie utrudniają powrót do zdrowia.
Nie za zimno
Kąpiel w temperaturze o 2 stopnie niższej od ciepłoty ciała (nie zapomnij o termometrze, nie oceniaj na oko czy łokieć) pomaga skutecznie obniżać gorączkę. Kilkunastominutowe pluskanie w wannie to fantastyczne inhalacje, polecane przez pediatrów. Nawilżony nos lepiej się oczyszcza, oddychanie jest łatwiejsze. Potem łatwiej zasnąć...
Trochę luzu
Jeśli podczas zabawy zrobiliście samodzielnie mydło (można kupić gotowe zestawy z gliceryną, z foremkami w różnym kształcie), teraz można je wykorzystać. Dla małego chemika to spora satysfakcja. Ale "zwykła" piana (taka, co w oczy nie szczypie) to dość szczęścia. Zapomnijcie raczej o gąbkach, źródłach grzybów. Zabawki, które można moczyć, przyniesione z pokoju - raczej pewniejsze.
Czytaj także:
Sen leczy. Na co dzień niewiele osób przestrzega zasady, że dorosły powinien spać 7-8 godzin na dobę, dziecko: 10-11, niemowlak jeszcze więcej (na starcie nawet 16-20). Teraz czas nie tylko sobie o niej przypomnieć, ale i ten czas wydłużyć, co najmniej o godzinę.
Nie zapominajcie też o popołudniowej drzemce. Nie tylko krzepi, ale pozwala również obniżyć poziom kortyzolu, co pozwala skuteczniej pokonać stres. A to niejednokrotnie największy nasz wróg podczas infekcji.
Żeby dobrze spać, trzeba wietrzyć pomieszczenia. "Prawdziwe" wietrzenie polega na szerokim otwarciu okna, na co najmniej 20 minut. Pacjentów na ten czas, oczywiście, zabieramy do innych pomieszczeń.
Czytaj także: