Mija rok od pierwszej śmiertelnej ofiary koronawirusa, a wciąż nie wiadomo, skąd się ten wirus wziął

Przez rok badaczom nie udało się rozwikłać zagadki pochodzenia nowego koronawirusa. Niektórzy eksperci wręcz uważają, że nigdy nie poznamy dokładnej odpowiedzi na pytanie, skąd się wziął SARS-CoV-2. Jedno wydaje się jednak jasne, że dopóki nie zerwiemy z globalnym handlem dzikimi zwierzętami, zagrożenie chorobami odzwierzęcymi nie minie.

Pierwsza oficjalna informacja o przypadkach zapalenia płuc o nieznanej przyczynie dotarła do Światowej Organizacji Zdrowia 31 grudnia 2019 roku. 7 stycznia 2020 roku uznano, że za zachorowaniami w mieście Wuhan stoi nieznany wcześniej wirus. Pierwsza śmiertelna ofiara nowego koronawirusa to 61-letni mężczyzna, mieszkaniec Wuhan, który zmarł 11 stycznia 2020 roku.

Wirusa, który stał się przyczyną jego śmierci, powiązano z tzw. mokrym targiem w jednej z dzielnic Wuhan, gdzie handlowano między innymi także dzikimi zwierzętami. To właśnie miejsce wskazano początkowo jako źródło nowego wirusa. Tam patogen miał po raz pierwszy przeskoczyć ze zwierząt na ludzi. Teraz jednak już wiadomo, że to nie na targu w Wuhan koronawirus zaatakował po raz pierwszy. SARS-CoV-2 najprawdopodobniej krążył po kraju dużo wcześniej, nim został zidentyfikowany.

Trudna współpraca z Chinami

Rynek w Wuhan został zamknięty przez władze 1 stycznia i zdezynfekowany. Prawdopodobnie to przyczyniło się do tego, że zniknęły pewne wskazówki, które mogły pomóc w prześledzeniu drogi nowego wirusa od zwierząt do ludzi. Wiele wskazuje też na to, że SARS-CoV-2 zaatakował wcześniej, niż oficjalnie przyznają to chińskie władze, prawdopodobnie pod koniec 2019 roku, albo nawet wcześniej.

Uważa się, że nowy koronawirus pochodzi od nierozpoznanego do dzisiaj gatunku nietoperza. Czy jednak miał żywiciela pośredniego, a jeśli tak, to jakiego, w jaki sposób przeskoczył barierę gatunkową, jakimi drogami się rozprzestrzeniał, jakie zwierzęta mogą być rezerwuarem koronawirusa - te pytania nadal czekają na odpowiedzi.

Mimo że Chiny zdobyły sobie wdzięczność i uznanie naukowców na świecie za szybkie zsekwencjonowanie genomu koronawirusa i udostępnienie go online, to jednak już udzielane przez władze Chin informacje na temat pochodzenia SARS-CoV-2 nie są ani jasne, ani jednoznaczne. Na początku epidemii urzędnicy w Wuhan próbowali ukryć jej rozmiary, długo też utrzymywano świat w przekonaniu, że wirus nie przenosi się między ludźmi. - To spowodowało, że straciliśmy szansę na szybką reakcję ze strony służb epidemiologicznych - cytuje słowa ekspertów agencja FP.

Chińczycy dość długo twierdzili, że to targ w Wuhan jest źródłem epidemii, dopóki nie okazało się, że kilku zakażonych nie miało żadnych powiązań z tym miejscem, zatem musieli się zarazić w inny sposób. W marcu władze chińskie ogłosiły, że nowy koronawirus nie pochodzi z targu w Wuhan, choć to tam po raz pierwszy został zidentyfikowany.

Niejasności związane z początkami epidemii nie zostały do dzisiaj wyjaśnione. Miała w tym pomóc międzynarodowa grupa ekspertów WHO, ale do tej pory nie została wpuszczona do Chin. Według agencji FP konkretny termin, w którym ekipa wirusologów WHO mogłaby przyjechać do Wuhan, jest dopiero ustalany z chińskimi władzami.

Nic dziwnego, że wokół pochodzenia SARS-CoV-2 narosło mnóstwo legend i teorii spiskowych. Jedna z nich sugeruje, że wirus "uciekł" z laboratorium z Wuhan, ale ta hipoteza była już wielokrotnie dementowana. Są też sugestie, że wirus krążył już wcześniej po Europie czy Brazylii, ale na razie nie zostało to dowiedzione.

W rozmowie z agencją FP eksperci wyrazili wątpliwość, czy komisji WHO w ogóle uda się znaleźć jakieś dowody z początku epidemii, ponieważ spanikowane władze mogły je zniszczyć lub usunąć kluczowe dane. Peter Daszak, prezes EcoHealth Alliance (organizacja pozarządowa zajmująca się zapobieganiem chorobom zakaźnym) uważa, że na początku epidemii Chiny popełniły błąd, nie przeprowadzając szerokich badań nad zwierzętami, którymi handlowano w Wuhan, ani nie zabezpieczając odpowiednio śladów.

Ponadto władze chińskie "uciszyły" osoby, które na początku epidemii przekazywały światu niezależnie informacje o epidemii przez internet. Dla niektórych skończyło się to nawet więzieniem. Przyznały jednak w grudniu, że na początku epidemii w Wuhan liczba zakażonych osób mogła być nawet dziesięciokrotnie wyższa, niż to oficjalnie podano.

Zobacz wideo Czy możemy określić czas zakończenia pandemii?

Czy SARS-CoV-2 ma więcej niż rok?

Czy koronawirus krążył po świecie już wcześniej? Bardzo możliwe - twierdzi wielu badaczy. Niektórzy mówią o kilku-, a nawet kilkunastu miesiącach, podczas których nowy koronawirus mutował i "przygotowywał się" do coraz doskonalszego atakowania ludzi. To proces naturalny i w początkowym okresie wręcz niemożliwy do zauważenia.

- Koronawirus wyewoluował w sposób naturalny i musiało to nastąpić wiele miesięcy wcześniej, nim się o nim oficjalnie dowiedzieliśmy. Trwało to może rok, a może więcej - mówi agencji AF epidemiolog Daniel Lucey z Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie. 

Diana Bell, ekspert ds. chorób dzikich zwierząt na Uniwersytecie Wschodniej Anglii uważa, że szukanie konkretnego gatunku będącego źródłem koronawirusa nie jest takie istotne, jak powstrzymanie globalnego handlu dzikimi zwierzętami. To jest prawdziwa wylęgarnia chorób zakaźnych.

Musimy powstrzymać handel dzikimi zwierzętami w celu spożywania ich przez ludzi

- mówi badaczka, zajmująca się m.in. śledzeniem pochodzenia takich wirusów jak Ebola i SARS.

Wirusolodzy chcieliby poznać przeszłość SARS-CoV-2 choćby dlatego, żeby wiedzieć, jak zabezpieczyć się na przyszłość. Chodzi tutaj o ewentualne regulacje dotyczące uboju zwierząt, ograniczenie polowań, czy zdecydowane działania blokujące handel dzikimi zwierzętami.

Źródła: MedicalXPress.com, The Guardian

Więcej o: