Po urodzeniu dziecka i zakończeniu karmienia piersią biust często staje się źródłem kompleksów. Dosłownie znika w oczach, traci elastyczność i sprężystość, piersi różnią się wielkością. Biust bywa tak nieestetyczny, że niejedna młoda kobieta rozważa jego korekcję. Zarazem jednak, zwłaszcza, gdy planuje jeszcze powiększenie rodziny, obawia się, czy zabieg nie wpłynie negatywnie na możliwość karmienia kolejnego malucha. Boi się, głównie w oparciu o krążące plotki, popękania wkładek silikonowych, gdy w kolejnej ciąży piersi znowu urosną. Przede wszystkim jednak wątpliwości dotyczą ewentualnego zmarnowania sporych pieniędzy. Operacja biustu to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Trudno dziwić się ostrożności, gdyby efekty zabiegu miały rozczarowywać po bardzo krótkim czasie.
Okazuje się, że większość tych kobiecych obaw nie ma w praktyce uzasadnienia, ale trzeba pamiętać o kilku zasadach.
Zwykle po sześciu miesiącach od zakończenia karmienia piersią można rozważać korekcję biustu. Tyle czasu wystarcza, by kształt piersi i ich rozmiar się ustabilizował. Trzeba jednak pamiętać, że to sprawa indywidualna i czasem piersi "pracują" dłużej. Wpływa na to wiele czynników: ilość kilogramów "nabytych" w ciąży, tempo ich zrzucania, łączny czas karmienia piersią wszystkich dzieci, itp. Konieczna jest więc staranna obserwacja piersi, ale i rozmowa z wybranym chirurgiem plastykiem. Razem z lekarzem najłatwiej będzie wybrać idealny moment.
Implanty nie wpływają negatywnie na ciążę, nie szkodzą dziecku, itp. Zakładane w nowoczesny sposób, czyli podmięśniowo, nie mają żadnego wpływu na rozwój piersi w ciąży, ani na karmienie. Chyba, że ktoś zdecydował się zamontować kobiecie silikony monstrualnych rozmiarów: 600-800 ml. Wówczas jednak i inne poważne problemy mogą się mnożyć.
Bezpieczeństwo dla ciężarnej i dziecka nie oznacza jednak, że warto decydować się na kosztowny, wymagający wyrzeczeń i wiążący się z bólem zabieg tylko po to, by jego efektami cieszyć się bardzo krótko. Po prostu w ciąży skóra się znowu rozciągnie i prawdopodobne, że będzie konieczna następna operacja.
Uwaga! Zabieg pomniejszania biustu, stosowany np. wtedy, gdy jego rozmiar ma negatywny wpływ na funkcje kręgosłupa, często prowadzi do utraty funkcji gruczołu i uniemożliwia ewentualne karmienie piersią w przyszłości. Właśnie dlatego lekarze zazwyczaj zalecają go dopiero tym pacjentkom, które nie planują już ciąży.
Jeśli wygląd biustu jest dla ciebie dużym problemem, kwestie ekonomiczne nie spędzają ci snu z powiek, a w raczej odległej przyszłości planujesz ciążę, najrozsądniej byłoby pomyśleć teraz o zabiegu nieinwazyjnym, a klasyczną operację odłożyć na później. Niestety, w tym zakresie pojawiły się pewne ograniczenia. Metoda Macrolane, o której głośno od kilku lat (polegająca na wstrzyknięciu specjalnego preparatu na bazie kwasu hialuronowego pomiędzy ścianę klatki piersiowej a gruczoł piersiowy, czasowo, w niektórych krajach, nie jest zalecana w zabiegach powiększania piersi (chociaż wciąż wykorzystywana w chirurgii plastycznej, choćby do modelowania pośladków). Zasadniczo wydaje się idealna, jeśli tylko cię na to stać. Nie jest wymagane cięcie chirurgiczne, wystarczy tylko nakłucie skóry. Efekt utrzymuje się zwykle tylko dwa lata, nie są znane żadne skutki uboczne dla organizmu. Ma jednak istotną wadę - kwas nie wchłania się w 100% i może utrudniać diagnostykę piersi (w tym ocenę badania mammograficznego), o czym poinformował oficjalnie producent preparatu firma Q-med. Trzeba również pamiętać, że Macrolane zwiększał objętość piersi, ale nie poprawiał poważniejszych zmian w ich kształcie, czy sprężystości. I nie był tani: kosztował zazwyczaj więcej niż klasyczna operacja (ok. 20 tys. złotych). Zatem, nawet jeśli powróci (eksperci twierdzą, że to tylko kwestia czasu: trzeba poczekać na ustalenie standardów diagnostycznych w radiologii dla kobiet po zabiegu) i tak warto zastanowić się dwa razy. Jeśli jednak już wykonałaś zabieg Macrolane, nie musisz obawiać się o swoje zdrowie. Nie ma żadnych dowodów na jego szkodliwość.
Jeśli przed zabiegiem wyobrażasz sobie, że lekarz może "zrobić" ci piersi dokładnie takie, jak te, którymi z dumą obnosi się twoja ulubiona gwiazda filmowa, czeka cię zapewne rozczarowanie. Zawsze są pewne ograniczenia, zależne choćby od twojego wieku, stanu skóry czy sylwetki (szczupła, drobna dziewczyna nie będzie wyglądała korzystnie z ogromnymi, okrągłymi balonami). Oczekuj jednak od lekarza, że powie ci dokładnie (a nawet pokaże na zdjęciu), jaki efekt jest możliwy. Celem powinno być nie tylko powiększenie piersi, ale i zapewnienie im naturalnego, estetycznego wyglądu. Czasem jest to możliwe dopiero po wykonaniu dwóch zabiegów (można je robić łącznie): powiększania i podnoszenia biustu.
Jak długo będziesz cieszyć się nowym, jędrnym biustem? To sprawa indywidualna, ale jeśli zostanie dobrze "zrobiony" i dobrany, na pewno kilkanaście lat. Po tym czasie jednak piersi nie powinny prezentować się gorzej, niż wyglądałyby nigdy nie przechodząc zabiegu.