Rentgen wykazał "złamanie kompresyjne kręgu lędźwiowego". Czy można złamać kość tak po prostu, od jednego energicznego szarpnięcia? Nawet nie upadku? "Choruje pani na osteoporozę" - brzmiała diagnoza. Nasze kości stanowią istny cud cielesnej architektury. Są bardzo wytrzymałe, a jednocześnie elastyczne. Żaden materiał - nawet te otrzymywane drogą najnowocześniejszych technologii - nie może się z nimi równać. To dlatego, że choć jak każdy inny materiał podlegają zmęczeniu i niszczeniu w wyniku mikrourazów, potrafią same się naprawiać. Bezustannie zachodzą w nich dynamiczne procesy odnowy. Osteoklasty (komórki "kościogubne") usuwają uszkodzone fragmenty, zaś osteoblasty, komórki odnowy, wytwarzają w ich miejsce nową tkankę. W ten sposób niezauważalnie uszkodzona stara kość jest stale wymieniana na nową kość. W ciągu roku wymianie ulega od 2 do 10 proc. szkieletu! W dzieciństwie dominuje proces budowy kości i w wieku dwudziestu kilku lat nasze kości są najmocniejsze i najgrubsze. Potem ich gęstość powoli, lecz nieustannie maleje, zwykle w tempie blisko 1 proc. rocznie. U pań proces ten przyspiesza niemal dwukrotnie w czasie menopauzy. Mężczyzn podobny problem zaczyna dotykać znacznie później, bo dopiero koło 70. roku życia. Polska nazwa osteoporozy - czyli rzeszotowienie kości - bardzo dobrze obrazuje istotę problemu. Dotkniętą schorzeniem tkankę przyrównać można do rzeszota - tak jak w sicie jest w niej dużo pustych przestrzeni. Wraz ze zniszczeniem mikroarchitektury kośćca rośnie ryzyko złamań. Beleczki kostne są tak kruche, że wystarczy tylko zeskoczyć ze stopnia, żeby złamać krąg w kręgosłupie , a z pozoru niegroźne potknięcie może skończyć się upadkiem i złamaniem nadgarstka lub szyjki kości udowej. Taki wypadek w podeszłym wieku grozi kalectwem, a w niektórych przypadkach - nawet śmiercią.
Dawniej rozpoznawano osteoporozę po... pierwszym złamaniu. Dziś dysponujemy metodami zdolnymi określić stopień zagrożenia chorobą na wiele lat wcześniej, nim jej postępy zagrożą naszemu zdrowiu. Najlepszym badaniem oceniającym gęstość kości jest densytometria. Wykorzystuje ona bardzo niską dawkę promieni rentgenowskich (dużo mniejszą niż przy zwykłym prześwietleniu), jest bezbolesna, trwa kilka, kilkanaście minut. Otrzymujemy porównanie do wzorcowej gęstości kości młodego człowieka (Z-score) i do normy odpowiedniej wieku (T-score). Ostateczny wynik oznaczony jako BMD (od ang. Bone Mass Density) jest w normie, jeśli mieści się w przedziale +/-1. Wartość od -1 do -2,5 wskazuje na osteopenię (stan zagrażający), poniżej -2,5 - osteoporozę. Warto zaznaczyć, że najbardziej miarodajne wyniki otrzymuje się, mierząc BMD kręgosłupa i bliższego odcinka kości udowej. Pomiar wykonywany na przedramieniu jest znacznie mniej wiarygodny. Pewne ogólne pojęcie o stanie naszych kości daje też po prostu zmiana wzrostu. Jeśli po 60. urodzinach jesteśmy niżsi niż w młodości o centymetr lub dwa - nie ma się czym martwić. Jeśli straciliśmy trzy-pięć centymetrów, możemy podejrzewać, że nastąpiło obniżenie kręgu - co oznacza, że jesteśmy w grupie ryzyka. Jeśli różnica jest większa, jest się czym martwić, bo to wskazuje na załamanie kilku kręgów i zaawansowaną osteoporozę. Pomocniczo wykonuje się też badania biochemiczne: poziom wapnia we krwi (norma to 2,0-2,5 mmol/litr lub 8,0-10,0 mg/100 ml), poziom fosforu we krwi (norma: 0,9-1,6 mmol/litr lub 2,8-5 mg/ 100 ml), poziom wapnia w moczu (powinien mieścić się w granicach 250-300 mg, czyli 2,5-6,25 mmol/dobę).
Kto jest najbardziej narażony na osteoporozę? Już dawno zauważono, że choroba ta lubi występować rodzinnie. Prawdopodobnie jest uwarunkowana genetycznie, choć na razie nie wiemy, jakie geny są za nią odpowiedzialne. Najczęściej atakuje kobiety (80 proc. chorych to panie po menopauzie), zwłaszcza wysokie i bardzo szczupłe, o jasnej karnacji, rude i piegowate. Jest niemal trzy razy częstsza wśród Azjatek i Europejek niż u kobiet rasy czarnej. Większe ryzyko osteoporozy występuje u pań, które wcześnie przekwitły (przed 45. rokiem życia), miały nieregularne, rzadkie miesiączki albo cierpią na nietolerancję laktozy i dlatego nie piją mleka. Jednak nie możemy wszystkiego zrzucać na geny. Często na osłabienie kości zapracowujemy sobie sami - nieprawidłową dietą (przeciętny Polak przyswaja zaledwie 600?mg wapnia dziennie, niemal o połowę mniej, niż przewiduje norma), niedostatkiem białka i witaminy D w pożywieniu, siedzącym trybem życia, używkami - paleniem tytoniu (osłabia tempo syntezy witaminy D ), piciem nadmiernej ilości kawy i alkoholu, wreszcie rzadkim przebywaniem na świeżym powietrzu, a co za tym idzie - niedoborem światła, które aktywuje wytwarzanie w skórze witaminy D. Wyższe ryzyko osteoporozy ponoszą też panie, które wielokrotnie były w ciąży i długo karmiły piersią. Stan kości pogarszają również liczne choroby: zaburzenia wchłaniania, schorzenia szpiku < i układu oddechowego , nadczynność tarczycy i kory nadnerczy, reumatyzm. Wśród leków zwiększających ryzyko zachorowania prym wiodą sterydy, a w dalszej kolejności heparyna i leki antyestrogenowe.
Profilaktyka: pij mleko, będziesz mocny
Kiedy zaczynać zapobieganie osteoporozie? We wczesnej młodości. Już wtedy powinniśmy zacząć gromadzić zapasy wapnia, bo nasze kości budują się i wzmacniają tylko mniej więcej do trzydziestki. Potem zaczyna nas już tylko ubywać. Im większy depozyt uda się nam odłożyć, tym na dłużej starczy. Do dziesiątego roku życia nasz organizm potrzebuje 800 mg wapnia na dobę, w czasie dojrzewania - 1200 mg, potem - 1000 mg, a panie w okresie ciąży i laktacji oraz po menopauzie powinny podnieść tę dawkę do 1500?mg. Co się stanie, jeśli wzorem ponad połowy Polaków pozwolimy sobie na zlekceważenie obowiązkowej szklanki mleka? Cóż, życie będzie toczyć się dalej, nasze serca nie przestaną bić. Ale żeby bić regularnie - potrzebują wapnia. Wapnia potrzebują też mięśnie, żeby pracować, i nerwy, by gładko przewodzić impulsy. Jeśli nie znajdą go w pożywieniu, pobiorą z najbliższego dostępnego magazynu - czyli właśnie z kości. Szklanka mleka nie oznacza naturalnie ani szklanki, ani koniecznie mleka . Gdybyśmy chcieli czerpać wapń wyłącznie z mleka, powinniśmy wypijać go aż litr dziennie! Na szczęście dzienne zapotrzebowanie na ten pierwiastek zaspokaja również zaledwie 100 g sera żółtego czy taka sama ilość wędzonych szprotek. Nie wystarczy jednak raczyć się produktami bogatymi w wapń. Najważniejsze, by zostały one przyswojone przez organizm. Tu kluczową rolę odgrywa witamina D. Najłatwiejszym sposobem jej uzyskiwania tej witaminy jest ekspozycja na światło słoneczne - bo powstaje ona sama w naszej skórze. W letni dzień wystarczy 15-minutowy pobyt na słońcu, w czasie słoty należy uzupełniać witaminę z innych źródeł. Ostatnią, ale bodaj czy nie najważniejszą sprawą są ruch i ćwiczenia. Nasze kości nie wzmocnią się od samego leżenia i łykania witamin - organizm nie da się oszukać, nie będzie widział potrzeby wzmacniania szkieletu, który nie jest poddawany żadnym obciążeniom i pracy. Uwaga, preparatów wapnia nie należy pod żadnym pozorem łykać na własną rękę. Wapń może wpływać na działanie innych zażywanych leków: osłabia wchłanianie antybiotyków tetracyklinowych, żelaza i związków fluoru, a jego duże dawki podawane jednocześnie z lekiem nasercowym digoksyną mogą prowadzić do poważnych zaburzeń rytmu serca .
Istniejące terapie mają na celu zatrzymać odwapnianie. Oprócz obowiązkowego wapnia i witaminy D3 podaje się też niekiedy kalcytoninę (hormon, który odbiera wapń z krwi i zasila nim kości, działa też przeciwbólowo), bisfosfoniany oraz sole strontu. Preparaty te hamują proces demineralizacji, ale nie odnawiają tego, co już stracone, tj. nie przywracają młodzieńczej struktury szkieletu. Podawanie chorym wysokich dawek fluorku sodu zwiększa wprawdzie masę kości, ale... nie zmniejsza zagrożenia zmiażdżenia kręgów. Ba! Prowadzi nawet do zwiększenia liczby złamań biodra. Jak się okazuje, żeby podnieść wytrzymałość kości, nie wystarczy jej "utwardzić", czyli zwiększyć ilość budujących ją minerałów. Największe nadzieje rodzą więc nowe grupy leków, które miałyby nie tyle hamować rozpad tkanki kostnej, ile pobudzać jej tworzenie. Takie działanie mają m.in. sterydy anaboliczne (m.in. teryparatyd, syntetyczna wersja ludzkiego parathormonu), ale nie są stosowane szeroko w zwalczaniu osteoporozy z uwagi na bardzo wysoką cenę. W okresie menopauzy pomaga hormonalna terapia zastępcza. Estrogeny chronią kości przed utratą wapnia, dobroczynnie na serce i układ krwionośny, łagodzą uderzenia gorąca, hamują ubytek komórek mózgowych, utrzymują jędrność skóry. Niestety, te "pigułki młodości" też nie są pozbawione wad - zwiększają ryzyko nowotworów piersi i zakrzepicy. Alternatywą dla klasycznej hormonalnej terapii zastępczej nowej generacji są leki z tzw. grupy SERM. Te ostatnie mają dwoistą naturę - w niektórych tkankach niwelują działanie estrogenów, na przykład w błonie śluzowej macicy czy w piersi, w innych, m.in. w kościach, działają podobnie do naturalnego estrogenu. W efekcie hamują utratę masy kostnej, przy czym są pozbawione większości niekorzystnych wpływów tego hormonu, a nawet przeciwnie - zmniejszają zagrożenie rakiem sutka.
Osteoporoza rozwija się w ukryciu, czym zasłużyła sobie na określenie "cicha złodziejka kości". Struktura szkieletu powoli ulega osłabieniu, ale nie ostrzega o tym ani ból, ani problemy z poruszaniem do czasu... pierwszego złamania. Mocno odwapnionym kościom wystarcza niewielki uraz, by pękły. Zwykle osteoporotyczne złamania występują w nadgarstku, szyjce kości udowej (to jest najgroźniejsze) i trzonach kręgów kręgosłupa; rzadziej dotyczą żeber i innych kości. Gdy osteoporoza jest zaawansowana, mogą pojawić się uciążliwe i trudne do uśmierzenia bóle pleców w okolicy kręgosłupa lub bóle żeber. Niestety, zwykle ich przyczyny upatruje się w zmianach zwyrodnieniowych kręgosłupa, wypadającym dysku czy po prostu przemęczeniu. Rzadko podejrzenie pada na osłabienie kości. U kobiet po okresie przekwitania odwapnione kręgi mogą ulegać zgnieceniu. Towarzyszy temu charakterystyczne zniekształcenie sylwetki, tzw. wdowi garb, i obniżenie wzrostu - każdy zgnieciony krąg ujmuje sylwetce kilka centymetrów.
To dziś jeden z najważniejszych problemów zdrowotnych na świecie. Dotyczy średnio co trzeciej kobiety i jednego na dwunastu mężczyzn. Liczbę osób cierpiących na osteoporozę w Europie, USA i Japonii szacuje się łącznie na 75 mln (w Polsce - 2,8 mln). Dotyka ona blisko 7 proc. Polek w wieku 45-64 lat, niemal 25 proc. Polek z przedziału 65-74 lata oraz ponad połowę pań starszych niż 75 lat. Cztery na dziesięć kobiet dozna co najmniej jednego złamania trzonu kręgowego przed 80. urodzinami. Liczba mężczyzn zagrożonych osteoporozą jest nieznana. Mają oni grubsze i mocniejsze kości, choroba atakuje ich później, a że panowie umierają wcześniej, rzadziej rozwija się u nich w pełnej krasie. Światowa Organizacja Zdrowia zalicza osteoporozę do głównych chorób cywilizacyjnych. Jej ryzyko rośnie wraz z wiekiem, a ponieważ żyjemy coraz dłużej, eksperci szacują, że liczba chorych podwoi się w ciągu najbliższych 50 lat.