Hipoterapia - co to takiego?

Hipoterapia jako metoda leczenia była znana już w starożytności. Do nowożytnej medycy wprowadzili ją Niemcy po II wojnie światowej. Obecnie stosowana jest jako dodatkowa forma rehabilitacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Hipoterapia to jedna z metod rehabilitacji, a współterapeutą jest tu koń. Wykorzystywanie zwierząt w celach leczniczych znane jest zresztą od tysięcy lat. Hipokrates z Kos, autor wielu pism medycznych, w IV wieku p.n.e. zachwalał jazdę konną jako wartościową formę gimnastyki ciała i ducha, która może łagodzić różne schorzenia. Podobnie pozytywne opinie zyskiwało terapeutyczne jeździectwo w dziełach Paracelsusa, jednego z prekursorów nowoczesnej medycyny.

Hipoterapię stosuje się u niepełnosprawnych ruchowo, umysłowo, z deficytami rozwojowymi, wadami wzroku i słuchu czy niedostosowanych społecznie. Taka forma leczenia jest bardzo pomocna w leczeniu takich schorzeń, jak mózgowe porażenie dziecięce, choroba Duchena czy stwardnienie rozsiane .

Poklep go bez strachu

Hipoterapię stosuje się też często do rehabilitacji dzieci upośledzonych umysłowo. Według specjalistów ta forma leczenia jest dobra zwłaszcza dla autystyków. - Dzieci, które nie mają kontaktu z otoczeniem, często zaczynają reagować na zwierzę i dzięki relacji z nim potrafią się otworzyć - tłumaczy Monika Kościesza z ogniska Hubert (ul. Statkowskiego 52), która prowadzi zajęcia hipoterapii.

Nie oznacza to jednak, że autystyczne dziecko po kilku jazdach na koniu zacznie normalnie kontaktować się ze światem zewnętrznym. To żmudna metoda, mogą upłynąć miesiące, a czasem nawet lata, by dziecko samo z siebie i bez strachu poklepało konia.

Zarówno gimnastyka przy schorzeniach neurofizjologicznych, jak i upośledzeniach mózgowych wygląda inaczej u każdego dziecka. Czasem z jednym maluchem pracuje aż trzech terapeutów. Do samodzielnej jazdy zdolnych jest niewiele dzieci. - Ćwiczy u nas chłopiec, u którego po szczepieniu doszło do porażenia. Nie miał jednak tak zesztywniałych mięśni jak przy porażeniu mózgowym. Najpierw kilka lat ćwiczył z innymi dziećmi, potem sam usiadł w siodle i teraz już samodzielnie jeździ - opowiada Monika Kościesza.

Podczas hipoterapii dzieci ćwiczą również spostrzegawczość. Terapeuci pokazują im, gdzie koń ma oczy, ucho, brzuch lub nogę. Jak twierdzą, dla autystyka nieobecnego w świecie innych ludzi dużym sukcesem jest, gdy po długotrwałych ćwiczeniach potrafi pokazać różne części ciała zwierzęcia.

Na chwilę zostań ułanem

Na pierwszych zajęciach dziecko często nie ma kontaktu z koniem. Bywa tak, gdy terapeuci wyczuwają ich opór i niechęć. Zdarza się, że sami rodzice podkreślają, że ich dziecko boi się zwierząt albo nigdy nie miało z nimi kontaktu. Wejście w nowy, nieznany świat jest dla niego ogromnym przeżyciem, z którym nie zawsze potrafi sobie poradzić.

Gdy dziecko już oswoi się ze zwierzęciem, przychodzi na kolejne zajęcia, które rozpoczynają się od przywitania się zarówno z koniem, jak i opiekunami. - Powitanie też ma działanie terapeutyczne - podkreśla Monika Kościesza. - Dzieci autystyczne mają zaciśnięte pięści i zazwyczaj stąd bierze się sztywność całej obręczy barkowej. Kiedy klepie konia otwarta dłonią, rozluźnia mięśnie .

Dla dzieci biorących udział w hipoterapii pierwsze minuty zajęć są zawsze najtrudniejsze. Są spięte, skupione. Dopiero kiedy koń zaczyna się ruszać, rozluźniają się i zaczynają wykonywać ćwiczenia. Choć podobne do tych, które do znudzenia powtarzane są w sali gimnastycznej, mają zupełnie inny wymiar - maluch staje się dzielnym ułanem lub Indianinem.

Terapia trwa zazwyczaj pół godziny (kosztuje to ok. 20 zł) i odbywa się raz w tygodniu. Jeśli dziecko ma problemy z poruszaniem się, zajęcia powinny odbywać się dwa razy w tygodniu.

Po czym poznać, że zajęcia hipoterapii prowadzone są profesjonalnie? Wystarczy zapytać, czy osoba prowadząca zajęcia ma odpowiednie uprawnienia. Koncesje wydaje Polskie Towarzystwo Hipoterapeutyczne, które prowadzi też szkolenia dla przyszłych terapeutów.

Koń o dobrym charakterze

Na czym polega terapeutyczny wpływ konia na chorego? Otóż jego rytmiczne kołysanie i ciepło powodują rozluźnienie mięśni. Ponadto gdy idzie stępem, porusza się w takim rytmie jak człowiek podczas spaceru czy wolnego truchtu.

- Mamy w ognisku grupę dzieci, które nie słyszą, a prócz tego mają inne dodatkowe efekty. To trudni pacjenci, często nie znają języka migowego, reagują tylko gestami i mimiką, żyją w swoim świecie - mówi Monika Kościesza. - W pracy z nimi nie ma co liczyć na szybkie sukcesy, rehabilitacja jest długa i mozolna. Rodzice, którzy oddają dzieci na hipoterapię, powinni o tym pamiętać.

Koń wykorzystywany do terapii powinien być łagodny, niezbyt stary (najlepiej między 6. a 15. rokiem życia). - Najlepsze jest zdrowe, pełnosprawne zwierzę o dobrym charakterze. Dziecko podczas zajęć nie jeździ w siodle, bo oddzielałoby je ono od konia. Najlepsze jest zwierzę, które ma mniej więcej 1,40 m wzrostu i nie jest klaczą - dodaje Monika Kościesza.

Najlepiej, by podczas zajęć dziecko miało na głowie kask. Jeżeli nie da go sobie założyć, terapeuta musi być szczególnie czujny.

Warto pamiętać, że hipoterapią nie da się leczyć wszystkich schorzeń. Dziecko, które przychodzi na zajęcia w ośrodku, powinno mieć skierowanie od lekarza, dobrze jeśli rodzice przyniosą również dokumentację choroby. Czasami zdarza się, że zwichnięcie stawu biodrowego, uraz kręgosłupa lub postępujący zanik mięśni nie pozwalają dziecku na uczestniczenie w terapii. Inne przeciwwskazania to uczulenie na sierść konia, siano, a także ciężkie upośledzenia umysłowe.

Czytaj także:

Spastyczność mięśni

Stwardnienie rozsiane - nie bądź obojętny

Dziecięce porażenie mózgowe

Dystrofia mięśniowa Duchenne'a

Ortopeda

Więcej o: