"Jest ustawa, nie ma mowy" - o co tak naprawdę chodzi w proteście logopedów

Masz problem z dostępem do logopedy i uzyskaniem terapii dla swojego dziecka? Szkoły, przedszkola i inne placówki od miesięcy deklarują, że mają kłopot z zapełnieniem wakatów i nikogo już nie dziwi, że pomocy trzeba szukać prywatnie. W gabinetach, które oferują godzinne zajęcia za 150-250 zł, też są gigantyczne kolejki. Może być jeszcze trudniej? Według logopedów, jeśli wejdzie nowa ustawa o zawodach medycznych w obecnym kształcie, to na pewno. Wielu specjalistów odejdzie z zawodu lub straci uprawnienia.

Przeciwko ustawie, która ma wrzucić do wspólnego worka z innymi zawodami medycznymi także logopedów, środowisko protestuje od co najmniej paru miesięcy. Eskalacja konfliktu nastąpiła 29 marca, gdy Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy bez uwzględnienia uwag Polskiego Związku Logopedów. O całej sprawie większość Polaków usłyszała dopiero po Wielkanocy, gdy dzieci wróciły do szkół, przedszkoli i żłobków. Na ścianach i drzwiach wielu placówek pojawiły się plakaty informujące o proteście. Niektórzy rodzice otrzymali też materiały informacyjne, wyjaśniające, o co chodzi w sporze z Ministerstwem Zdrowia. Najwyraźniej udało się dotrzeć do wielu osób. Jeszcze w środę 12 kwietnia organizatorzy protestu (społeczna inicjatywa "Ogólnopolski Protest Logopedów") mówili o poparciu dla ich działań ok. 11 tysięcy osób. Do poniedziałku 17 kwietnia, do godziny 14.00, ich petycję podpisało już ponad 100 tysięcy Polaków. Trzeba przyznać, że to imponujący zryw w pozornie niszowej sprawie.

Zobacz wideo

Resort głuchy na argumenty

Obserwując gwałtowność protestu logopedów i ich determinację, by nie dopuścić do zmiany prawa, trzeba z niedowierzaniem przyjąć słowa ministra Adama Niedzielskiego, który na początku kwietnia przekonywał, że kontrowersyjna ustawa ma być odpowiedzią na oczekiwania środowiska.

- Usankcjonowaliśmy tam standardy kształcenia związane z różnymi zawodami, m.in. logopeda, optometrysta. Tych zawodów jest sumarycznie 17 (...) Ale chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, że to jest projekt ustawy, który był skonsultowany ze wszystkimi stowarzyszeniami, ze wszystkimi organizacjami działającymi w zakresie tych 17 zawodów - twierdził minister zdrowia.

Zupełnie inaczej widzą to protestujący. W ich oficjalnym piśmie skierowanym do mediów czytamy, że już w lutym ubiegłego roku chcieli rozmawiać o projekcie ustawy, ale Ministerstwo Zdrowia odmówiło spotkania. W styczniu bieżącego roku 168 podmiotów zainteresowanych procedowanym projektem zgłosiło do niego ponad 700 uwag. Resort odrzucił większość z nich, a "przyjęte poprawki w ustawie dot. zawodu logopedy miały w większości charakter kosmetyczny, które nie uwzględniały głównych obaw artykułowanych przez środowisko".

Bezpośrednie spotkanie przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia z Polskim Związkiem Logopedów i Polskim Towarzystwem Logopedycznym nie przyniosło przełomu. Projekt przeszedł bez większych zmian. Niewiele zmieniło się po spotkaniu przedstawicieli MZ z Mileną Stasiak, przewodniczącą Polskiego Związku Logopedów, 12 kwietnia. Obie strony sporu zostały przy swoim zdaniu:

  • PZL uważa za nieodzowne opracowanie odrębnej ustawy o zawodzie logopedy oraz izbie zawodowej logopedów.
  • Ministerstwo Zdrowia podtrzymuje stanowisko, że status zawodu logopedy zyska na pozostawieniu logopedów w projekcie ustawy o niektórych zawodach medycznych.

Wobec powyższego, tego samego dnia społeczna inicjatywa Ogólnopolski Protest Logopedów skierowała do sejmowej Komisji Zdrowia wniosek o wykreślenie zawodu logopedy z projektu ustawy o niektórych zawodach medycznych. Apeluje o osobną ustawę o zawodzie logopedy. Dlaczego to takie ważne? Poniżej najważniejsze kwestie sporne.

1. Ustawa pisana pod 12 proc. logopedów

Jedną ustawą MZ postanowiło uporządkować zasady dotyczące takich zawodów jak choćby: asystentka stomatologiczna, higienistka stomatologiczna, logopeda, protetyk słuchu, technik farmaceutyczny, technik ortopeda czy technik sterylizacji medycznej. Już samo to wydaje się przedsięwzięciem karkołomnym, bo nijak do siebie te zawody często przystają. Kluczowym problemem jest jednak fakt, że ustawa w ogóle błędnie zakłada, że logopeda to wyłącznie zawód medyczny.

Według danych PZL, na 100 logopedów zaledwie 12 pracuje w zakładach opieki zdrowotnej. Kolejne 12 proc. prowadzi prywatne gabinety w ramach działalności gospodarczej. Reszta, czyli zdecydowana większość, w instytucjach powiązanych z resortem edukacji. Ustawa zakłada, że "prawdziwy logopeda" to ten zatrudniony w opiece zdrowotnej i wpisany do rejestru zawodów medycznych. Po wprowadzeniu nowej ustawy nagle 88 logopedów na 100 straci prawo posługiwania się tytułem bez względu na wykształcenie, dotychczasowy staż pracy i kwalifikacje. Logopedzi zatrudnieni w szkołach, żłobkach, przedszkolach i poradniach już nie będą logopedami, tylko nauczycielami logopedami.

Według logopedów doprowadzi to do niezdrowego podziału środowiska. W przypadku logopedów, którzy będą chcieli zachować należny im tytuł, będzie się też wiązało z wieloma niedogodnościami, jak choćby konieczność spełnienia podwójnych wymagań w zakresie doskonalenia zawodowego wymaganego i w oświacie, i w resorcie zdrowia. Prywatne gabinety logopedyczne będą musiały przekształcić się w podmioty medyczne z takimi samymi wymaganiami jak wszystkie placówki medyczne.

2. Potrzebne nowe przepisy, ale w odrębnej ustawie

Środowisko absolutnie nie neguje potrzeby uporządkowania kwestii uprawnień i wymagań wobec logopedów. To niezwykle wymagająca i odpowiedzialna praca, i kryteria zawodowe powinny być jasne, przejrzyste. Logopedia jest jednak dziedziną interdyscyplinarną, która łączy w sobie wiedzę językoznawczą, medyczną, pedagogiczną, psychologiczną oraz dotyczącą szeroko rozumianych zaburzeń języka i komunikacji. Nie da się jej wcisnąć wyłącznie do szuflady "zawodów medycznych".

Logopedzi diagnozują i prowadzą nie tylko terapię wad wymowy, lecz także opóźnionego rozwoju mowy czy zaburzeń komunikacji m.in. u dzieci rozwijających się w spektrum autyzmu, dzieci z niepełnosprawnościami, zespołami genetycznymi. Obejmują opieką pacjentów na każdym etapie życia - od wcześniaków, wymagających karmienia sondą, po seniorów zmagających się z chorobami neurodegeneracyjnymi. Pracują w oświacie, w poradniach psychologiczno-pedagogicznych, na oddziałach szpitalnych czy w ośrodkach rehabilitacyjnych. I wcale nie jest tak, że w zależności od miejsca mają mniej ważne zadania. Niejednokrotnie w różnych placówkach spotykają pacjentów o podobnych problemach. Pracują tak samo, ale teraz będą przypisani do różnych zawodów. Projektowane regulacje znacznie utrudnią logopedom możliwość łączenia pracy w placówkach różnego typu, co w konsekwencji spowoduje m.in. ograniczenie dostępności terapii logopedycznej dla dzieci i młodzieży.

3. Logopeda jak asystentka stomatologiczna, ale już nie psycholog

Teoretycznie Ministerstwo Zdrowia wie, że są takie zawody, które wymagają osobnych uregulowań ze względu na swoją specyfikę i złożoność. Najwyraźniej nie dotyczy to logopedów. Zdaniem Zarządu Głównego PZL odmawianie logopedom prawa do odrębnej ustawy, którą są regulowane np. zawody lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, a mają być także psychologów i psychoterapeutów, jest nie tylko nie w porządku, ale dodatkowo łamie art. 2, 17 i 32 ust. 1 Konstytucji RP, które mówią m.in. o prawie do samorządności poszczególnych grup zawodowych oraz prawie do równego traktowania ich przez władze publiczne.

Logopedzi oczekują, że dotyczące ich przepisy powinny być analogiczne do przyjętych wobec innych zawodów medycznych, uściślając jednak, że winny to być zawody o podobnej, interdyscyplinarnej specyfice, jak np. zawód psychologa czy fizjoterapeuty. Zdecydowanie bliżej im do nich niż technika farmaceutycznego czy asystentki stomatologicznej.

4. Umowa na wywóz odpadów medycznych i inne absurdalne konsekwencje

W myśl ustawy zawód logopedy został uznany za zawód pomocniczy (a nie samodzielny jak np. fizjoterapeuta). Czyli to kwestia ambicji? Prestiżu zawodu? Nic podobnego. Konsekwencje są znacznie poważniejsze. Do tej pory logopeda mógł założyć działalność gospodarczą i na tej podstawie, spełniając ogólne przepisy sanitarne, świadczyć usługi.

Po zmianach wymagane będzie założenie podmiotu leczniczego, na zasadach, na jakich działają przychodnie lekarskie i szpitale. Oznacza to zupełnie inne wymogi lokalowe, choćby osobne toalety dla pacjentów i pracowników. Niby jak to zrobić w mieszkaniu, a wielu logopedów właśnie w domu przyjmuje podopiecznych. Wymagane będzie także dostosowanie gabinetu do osób niepełnosprawnych czy zawarcie odpowiedniej, kosztownej umowy na wywóz odpadów medycznych. Logopeda takich odpadów nie ma. Ma jednak pomoce naukowe, zabawki, które w podmiocie leczniczym już nie przejdą. Logopeda będzie więc musiał spełnić wyższe normy niż lekarz prowadzący indywidualną praktykę.

Według ustawy dyscyplinować logopedów nie będą, jak w przypadku innych zawodów, wybrani do samorządu reprezentanci danego zawodu. Ustawa przewiduje powołanie specjalnej komisji przez ministerstwo, ale lista ewentualnych ściganych występków nie jest znana. Można się dziwić, że protestują?

5. Utrata uprawnień

- "Projekt ustawy zawiera również zapisy, które zakładają utrudniony powrót do zawodu logopedy, ponieważ osoba, która nie wykonywała zawodu medycznego dłużej niż 5 lat w ciągu ostatnich 6 lat, a zamierza podjąć jego wykonywanie, jest obowiązana przez 6 miesięcy wykonywać go pod nadzorem. W zakresie tym istnieją niewyjaśnione przez resort zdrowia wątpliwości co do tego, czy za wykonywanie zawodu logopedy uznane zostanie wykonywanie zawodu nauczyciela logopedy i ogólnie wykonywanie zawodu logopedy w placówkach innych niż medyczne" – mówi Milena Stasiak, przewodnicząca Polskiego Związku Logopedów.

Uzgodnienia z resortem z 12 kwietnia wskazują, że najważniejsze kwestie sporne, wymagające jeszcze doprecyzowania,to uznanie nauczyciela logopedy za logopedę i umożliwienie prowadzenia gabinetów logopedycznych  bez konieczności rejestrowania działalności gospodarczej jako podmiotu leczniczego.

Jak będzie, trudno powiedzieć. Ministerstwo Zdrowia zadeklarowało jedynie "rozważenie" dalszych konsultacji z podmiotami zainteresowanymi pracami nad regulacją zawodu logopedy. Poprosiliśmy 14 kwietnia Ministerstwo Zdrowia o obszerne wyjaśnienia dotyczące ustawy, także w tym zakresie. Dotychczasowe raczej lakoniczne komunikaty nie wyjaśniają, po co całe to zamieszanie i czemu ma służyć. Jak tylko uzyskamy odpowiedź, wrócimy do tematu.

I co dalej?

Nie jest pierwszy to raz, gdy dochodzi do zgrzytów, kiedy kompetencje i obowiązki osób związanych z edukacją i opieką zdrowotną się zazębiają, a raczej wchodzą na ścieżkę kolizyjną. Teoretycznie powinna być współpraca, a odbywa się próba zagarniania przestrzeni, bądź umywania rąk. To bardzo ciekawe, że Ministerstwo Zdrowia chce uznać logopedów za zawód medyczny, a zarazem dzieci niepełnosprawne, którymi ci logopedzi się zajmują, w placówkach edukacyjnych nie mogą być traktowane jak pacjenci. Gdy interweniowaliśmy w sprawie dyskryminacji ze względu na stan zdrowia autystów w placówkach przedszkolnych, biuro Rzecznika Praw Pacjenta twierdziło, że temat ich nie dotyczy, bo nie zajmują się edukacją. Nie mogą też wspierać podopiecznych domów pomocy społecznej, miejsc, do których trafiają przecież często osoby chore, bo "w świetle prawa nie są pacjentami". Teraz logopeda, który pracuje w takich miejscach przestanie być logopedą, więc będzie już porządek i konsekwencja - brak ochrony i wsparcia Ministerstwa Zdrowia. Tylko kto ma na tym zyskać?

Minister Zdrowia zapewnia, że konsultował się ze środowiskiem logopedów i ustawa jest odpowiedzią na jego potrzeby. Ostatnio podchodzimy jednak sceptycznie do konsultacji MZ. W marcu resort poinformował nas, że decyzja o nierefundowaniu leku Luxturna to skutek konsultacji z Rzecznikiem Praw Pacjenta, Radą Przejrzystości (organ doradczy, złożony z przedstawicieli najważniejszych instytucji w opiece zdrowotnej) i krajowym konsultantem do spraw okulistyki. Okazuje się, że poza konsultantem reszta rekomendowała refundację leku, a MZ i tak zrobiło swoje (szczegóły sprawy).

Co dalej z logopedami? Skoro Rada Ministrów przyjęła projekt, ten teraz trafi do Sejmu, a tam wszystko jest możliwe i wkrótce nowe przepisy mogą wejść w życie. Chociaż może jednak nie da się zlekceważyć głosu niemal stu tysięcy ludzi, którzy apelują, by postulaty logopedów potraktować poważnie?

Aktualizacja, 20.04.23

Trudno powiedzieć, że Ministerstwo Zdrowia nam odpowiedziało. Na szereg pytań i wątpliwości dostaliśmy lakoniczny komunikat:

W imieniu rzecznika prasowego informujemy, że w związku z pracami nad projektem ustawy o niektórych zawodach medycznych, rozmawiamy ze środowiskiem logopedów.

Dobre i to, bo przecież zgodnie z procedurami i praktyką etap konsultacji był zakończony. Jak mawiał klasyk: warto rozmawiać. Sprawdzimy, co konkretnie z tego wyniknie.

Więcej o: